-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Mieszkaniec jednej z francuskich wiosek pozwał Google’a o naruszenie prywatności i domaga się 10 000 euro odszkodowania. Francuzowi nie podobalo się, że w serwisie Google Maps znalazło się jego zdjęcie wykonane w chwili gdy sikał we własnym ogrodzie. Twarz mężczyzny została co prawda zamazana, jednak mieszkańcy wioski z łatwością go poznali i stał się on przedmiotem żartów. Teraz domaga się odszkodowania i usunięcia zdjęcia z serwisu. wyrok w tej sprawie zapadnie 15 marca.
Google Maps od dawna powoduje kontrowersje, a koncern Page’a i Brina wiele razy był oskarżany o naruszenie prywatności. W Japonii firma musiała powtórzyć zdjęcia w 12 miastach, gdyż mieszkańcy skarżyli się, że aparaty umieszczono zbyt wysoko i fotografowały one to, co znajdowało się w za płotem prywatnych posiadłości.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Google ma zapłacić 515 000 euro za to, że bezpłatnie udostępnił Google Maps. Z tej kwoty 500 000 euro otrzyma firma Bottin Cartographes, a 15 000 euro to grzywna nałożona na wyszukiwarkowego giganta.
Bottin Cartographes pozwała Google’a do sądu, oskarżając koncern o wykorzystywanie swojej dominującej pozycji oraz tymczasowe wzięcie na siebie całości kosztów, do czasu przejęcia kontroli nad rynkiem.
Udowodniliśmy, że Google nielegalnie dąży do usunięcia z rynku konkurencji. Sąd uznał te metody za nieuczciwe - stwierdził Jean-David Scemmama, prawnik Bottin Cartographes.
Google ma zamiar odwołać się od decyzji sądu. Jesteśmy przekonani, że istnienie bezpłatnego serwisu mapowego wysokiej jakości jest korzystne dla użytkowników internetu i witryn. Zarówno we Francji jak i w innych krajach mamy konkurencję - stwierdził rzecznik prasowy Google’a we Francji.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dwóch naukowców - Lutz Bornmann i Loet Leydesdorff - postanowiło stworzyć mapę najbardziej produktywnych naukowo miejscowości na świecie. W tym celu na Google Maps nałożyli dane dotyczące liczby cytowań oraz jakości publikowanych tekstów naukowych. Uczeni posłużyli się bazą Web-of-Science, policzyli ile publikacji pochodzi z danego miasta i umieścili na Google Maps krąg, którego wielkość jest proporcjonalna do liczby publikacji. Ponadto wzięli też pod uwagę ile publikacji znalazło się wśród 10% cytowanych. Im bowiem większa liczba cytowań, tym większa ranga naukowa pracy. Do oznaczenia publikacji wysokiej jakości użyli koloru zielonego, do tych o niskiej jakości - koloru czerwonego.
Jeśli zatem widzimy miasto z małym zielonym kołem, oznacza to, że powstało w nim niewiele prac, ale za to o wysokiej jakości naukowej. Z kolei miasto z dużym czerwonym kołem, to miejscowość, w której powstaje dużo niewiele wartych prac naukowych.
Mapy pokrywają się z tym, co wiemy np. z rankingu światowych uczelni wyższych. Najwięcej prac o najwyższej jakości powstaje w USA i Wielkiej Brytanii, czyli w krajach, gdzie istnieją najlepsze uczelnie. Nawet jednak tam zdarzają się miejscowości, w których istniejące uczelnie publikują mało wartościowe badania. Zdecydowanie in minus wyróżnia się Rosja, w której powstaje olbrzymia liczba miernych prac.
Jako, że opublikowano mapy dla fizyki, chemii i psychologii, widoczne są wyraźne zmiany. Niezmienna jest natomiast wyraźnie widoczna przewaga Stanów Zjednoczonych i, w mniejszym oczywiście stopniu, Wielkiej Brytanii nad resztą świata. Polska, niestety, wypada na wszystkich mapach dość blado.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Google postanowiło ułatwić życie posiadaczom samochodów elektrycznych. Mimo, że tego typu pojazdy stają się coraz bardziej popularne, to stacji ich ładowania jest wciąż niewiele i przypadkowe trafienie na jakąś, gdy jesteśmy w trasie graniczy z cudem. Dlatego też teraz na Google Maps zaznaczono lokalizacje stacji ładowania samochodów elektrycznych. Dzięki temu podróże - oczywiście po USA - staną się mniej stresujące dla ich właścicieli.
Dane o lokalizacji są dostarczane przez należące do Departamentu Energii Narodowe Laboratorium Energii Odnawialnej. Już wkrótce na mapach Google powinno znaleźć się 600 punktów ładowania samochodów elektrycznych oraz około 7000 stacji z alternatywnymi rodzajami paliwa.
Aby znaleźć punkt ładowania samochodu należy wpisać w wyszukiwarce "ev charging station".
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Jak zdradził Sven Juerss, szef firmy Microdrones, jego firma dostarczyła Google'owi pierwszego drona (samolot bezzałogowy - UAV) i ma nadzieję, że po udanych testach wyszukiwarkowy gigant zakupi dziesiątki innych tego typu urządzeń.
Drony niemieckiej firmy były dotychczas używane m.in. przez brytyjską policję i siły specjalne do zadań wywiadowczych. UAV dobrze sprawdzą się w dostarczaniu świeższych danych do Google Earth - mówi Juerss.
Oczywiście wykorzystywanie dronów przez Google'a może budzić obawy o prywatność i chęć stworzenia bardzo inwazyjnej wersji Street View. Zdarzało się bowiem, że samochody fotografujące ulice wjeżdżały na tereny prywatne, na których nie powinny się znaleźć. Drony będą mogły bez przeszkód latać wszędzie i wszystko fotografować. Będą też trudne do zauważenia.
W wielu krajach używanie tego typu sprzętu nie jest regulowane żadnymi przepisami, bądź też można doń odnieść jedynie przepisy dotyczące modelarstwa. Na przykład w Wielkiej Brytanii szpiegowskie drony dopiero niedawno ujęto w pewne kategorie prawne. Gdy policja kupiła takie pojazdy i zrobiło się głośno, parlament zdecydował, że każdy samolot zdolny do prowadzenia działań wywiadowczych musi być rejestrowany.
Sam fakt, że drony są używane przez siły specjalne świadczy o przydatności tego typu pojazdów w zadaniach wywiadowczych.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.