Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
Irek

Bajeczki fizyków. Bajeczka o neutrino

Rekomendowane odpowiedzi

Przed paru tygodniami światową prasę obiegła informacja o tym, że w trakcie eksperymentu OPERA zmierzono prędkość Neutrin i ta okazała się być większą od prędkości światła.

 

Oczywiście zaraz zaczęto spekulować na temat konsekwencji tego pomiaru dla istniejących teorii fizycznych jednak pominięto najważniejsza z nich. Ten pomiar pokazuje nam namacalnie w jaki sposób powstają w fizyce mity.

Neutrina są jednym z nich, są jedną z tysiąca i jednej baśni z których składa się współczesna fizyka.

 

Jeśli spojrzymy na początki mitu neutrina to przyczyny tego nieporozumienia należny szukać w obserwacji tak zwanego rozpadu beta

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Rozpad_beta

 

Chociaż właściwie przyczyny leża jeszcze głębiej. Początki tej katastrofalnie fałszywej interpretacji natury leżą w niczym nie uzasadnionym założeniu fizyków (i generalnie naukowców), że naturę można opisać i zrozumieć przy pomocy matematycznie sformułowanych praw.

 

To założenie jest fałszywe.

 

Jednak gdy w roku 1911 Lise Meitner i Otto Hahn stwierdzili ze energia emitowanych elektronów w rozpadzie beta

 

http://neutrino.fuw.edu.pl/odkrywanie_neutrin/historia/beta

 

ma ciągłe spektrum, to założenie to było już tak utwierdzone w głowach fizyków, ze nie próbowano nawet szukać alternatywnych rozwiązań.

Żeby utrzymać fikcje matematyczności fizyki nie znaleziono innego rozwiązania jak kreacja nowej bajeczki w fizyce o nazwie neutrino.

 

Raz wymyślona, cząstka ta zmieniła losy rozwoju nauki a w szczególności fizyki, zamieniając je w ezoteryczny bełkot.

 

Pech chciał że w przypadku szczególnych eksperymentów faktycznie zaobserwowano spontaniczne tworzenie się cząstek z „niczego“. Również i w tym przypadku nie próbowano szukać rozwiązań alternatywnych tylko przyjęto to jako dowód istnienia neutrino.

 

W ten sposób z błędów i fałszywych interpretacji natury powstał nowy dział fizyki o nazwie „fizyka cząstek elementarnych“, z jej nieprzeliczona liczba cząstek i „dings-bums“ przenoszących oddziaływania, której jedynym osiągnięciem było uniemożliwienie nam zrozumienia rzeczywistości.

 

Spójrzmy wiec dokładniej na to jak to było w ogóle możliwe ze natura została tak fałszywie zinterpretowana.

Zostańmy przy przykładzie pomiaru prędkości nieistniejącego neutrino.

 

Żeby „otrzymać“ te „neutrina“ posłużono się grafitowym targetem na który skierowano wiązkę protonów, w wyniku czego powstały cząsteczki "rozpadające" się następnie na „neutrino mionowe“ i „miony“.

 

http://neutrino.fuw.edu.pl/odkrywanie_neutrin/odkrycie/mionowe

 

Urządzenie jest tak zorientowane aby „mionowe neutrina“ poruszały się w kierunku laboratorium w Gran-Sasso we Włoszech.

 

Pozostałe cząstki powstające w tym procesie są wychwytywane przez tarczę żelazno-grafitową przepuszczającą miony i neutrina mionowe bez przeszkód.

Po przejściu przez tarczę mierzona jest liczba mionów i na tej podstawie obliczona zostaje liczba postulowanych neutrin opuszczających tarczę. Miony ulegają następnie absorpcji w skalach a w laboratorium Gran-Sasso naukowcy oczekują z napięciem czy detektory zarejestrują zmiany wskazujące na obecność „wiązki neutrin“

 

Co ciekaw te zmiany w detektorze są obserwowane tylko nie w tym czasie który jest przewidywany teorią.

 

Dwie rzeczy powinny nam w tej historii dać do myślenia.

 

Po pierwsze liczba mionów musi być w sposób ciągły mierzona. Wskazuje to na to, ze wytwarzanie wiązki mionów o stałych parametrach nie jest możliwe.

 

Po drugie w detektorze obserwacja zjawisk przypisywanych neutrinom występuje również wtedy kiedy wiązka z Cern nie jest aktywna.

 

W rzeczywistości nie wykonuje się tutaj żadnego bezpośredniego pomiaru neutrin. Naukowcy porównują tylko krzywa liczby wytworzonych mionów z krzywa otrzymana z pomiaru aktywności detektora i odpowiednie wychylenia tych krzywych są ze sobą porównywane jeśli odpowiadają wyliczonemu z teorii czasowi przyjścia neutrin do detektora. I to porównanie wskazuje że jeśli przyjąć tutaj istnienie kauzalnego związku to neutrina muszą się poruszać z prędkością ponad świetlną.

 

Zadziwiające jest tylko to, że nikogo nie interesuje to że liczba wytworzonych mionów w czasie nie jest stała mimo że energia wiązki protonowej jest łatwa do kontrolowania.

 

Fizycy pogodzili się z tą sytuacja traktując ją jako dopust boży.

Również jeśli chodzi o detekcję neutrin nie mogło ujść uwadze fizyków że liczba rejestrowanych zjawisk nie ma większego związku z eksperymentem OPERA w Cernie i musi mieć inne przyczyny.

 

Szczególnie że już od dawna jest zanany tak zwany efekt Casimira

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Efekt_Casimira

 

polegający na powstawaniu wirtualnych cząstek w próżni.

 

Co w takim razie łatwiejszego jak założenie że to co możliwe jest w próżni, również w innym medium musi objawić się spontanicznym tworzeniem cząstek i fotonów z tą różnica że ich istnienie nie jest w tym środowisko tylko wirtualne ale musi przybrać formę realna.

 

Ta możliwość została przez fizyków zignorowana na korzyść hipotezy neutrina i co za tym idzie doprowadziła do kompletnego zafałszowania rzeczywistości.

 

Jak widzimy, w tej historii występuje cały szereg nieścisłości które fizycy po prostu przemilczają i ignorują tylko po to żeby ich fałszywy obraz natury nie zobaczyć takim jaki on w swej istocie jest, a mianowicie lustrzanym labiryntem.

 

Jak w takim razie powinno się te niby obserwacje neutrin zinterpretować. Czy istnieje inna możliwość opisu rzeczywistości bez uciekania się do metafizycznych i ezoterycznych konstrukcji współczesnej fizyki?

 

Ta możliwość oczywiście istnieje i chcę ją w tym artykule krótko naszkicować.

 

W tym celu muszę postawić postulat ze tak naprawdę to nie istnieje materia w tym znaczeniu w jakim występuje ona we współczesnej fizyce.

 

Wszystko ale to wszystko w naturze jest wynikiem obecności jednego tylko elementu.

 

Tym elementem jest podstawowa jednostka przestrzeni. Można ja sobie wyobrazić jako trójwymiarowo oscylującą komórkę, która zmienia swoją wielkość w jednym z wymiarów cyklicznie pomiędzy maksymalną i minimalną wartością.

 

Inspirowany tym przybliżeniem nadałem tej jednostce nazwę „Wakuoli“.

 

Z takich to jednostek jest zbudowane wszystko co możemy zarejestrować przy pomocy naszych zmysłów i urządzeń badawczych.

Każdy rodzaj cząstek i każdy rodzaj oddziaływań pomiędzy nimi zawdzięczamy istnieniu Wakuol.

 

Rzeczywistość nie jest skomplikowana, przeciwnie jest zadziwiająco prosta.

 

To ze jej nie rozumiemy i wydaje nam się tak skomplikowana „zawdzięczamy“ ludziom którzy w swojej arogancji i zarozumiałości doprowadzili nas do tego stanu, a mianowicie fizykom.

 

Z postulatu tego, ze przestrzeń składa się z miriadów podstawowych jednostek można wyciągnąć wnioski na jakich zasadach funkcjonuje nasz wszechświat. W tym celu wystarczy tylko przeanalizować jakie wzajemne oddziaływania mogą się pomiędzy tymi wakuolami wytworzyć i jakie formy ich egzystencji są możliwe.

 

Najprostszą forma przemiany jakiej może ulec wakuola jest jej zamiana w foton.

Tych których interesują konsekwencje tej zamiany odsyłam do mojego artykułu wyjaśniającego efekt EPR

 

http://www.cwirko.eu/resources/Paradoks+EPR.pdf

 

Tak jak w tym artykule naszkicowałem, to co nazywamy atomami powstaje z przechwycenia przez wakuole innych wakuol. Czym więcej wakuol znajduje się w tak powstałej wspólnej jednostce przestrzeni tym cięższy jest w ten sposób powstały atom.

Ten efekt masy wynika z przyspieszających efektów pojawiających się w trakcie ekspansji przechwyconych przez atom wakuol.

 

To znaczy ze tworzenie i rozpad atomów polega na przyłączeniu lub tez odłączeniu kolejnych wakuol.

 

W takim razie rozpad promieniotwórczy możemy z dużym przybliżeniem porównać do procesu „parowania“ wakuol ze wspólnej przestrzeni.

 

Wraz ze wzrostem „temperatury“ atomu wzrasta tez prawdopodobieństwo ze pojedyncze wakuole w wyniku otrzymania impulsu od innych wakuol zostaną z tej wspólnej przestrzeni wyrzucone i wyemitowane jako wysokoenergetyczny foton.

 

„Temperatura“ atomu, inaczej mówiąc intensywność oscylacji wakuoli wewnątrz wspólnej przestrzeni zależna jest od oscylacji wakuoli swobodnych tworzących przestrzeń poza ciałem materialnym.

 

To pole oscylacji przestrzeni nazwałem „Tłem Grawitacyjnym“

 

Z założenia że materia powstaje z połączenia pojedynczych elementarnych jednostek przestrzeni możemy wyciągnąć wniosek że wartość Tła Grawitacyjnego musi zależeć od wzajemnego położenia ciał materialnych, w formie planet i gwiazd, względem siebie.

 

Ciało materialne (na przykład planeta) jest w stanie zmienić charakterystykę TG w swoim otoczeniu ale jednocześnie podlega tak samo modulacjom oscylacji przestrzeni innych ciał materialnych. Na skutek tego powstaje skomplikowany wzór z obszarów w których te oscylacje podlegają albo konstruktywnej albo destruktywnej interferencji

 

W przybliżeniu odpowiada on przebiegom wzorów interferencyjnych przy rozchodzeniu się fal dźwiękowych. Odpowiedni przykład możemy zobaczyć np. W tym linku:

 

http://wwwex.physik.uni-ulm.de/lehre/physing1/node53.html

 

Ziemia porusza się w polu tych interferencji i podlega ciągłym zmianom wartości tła grawitacyjnego.

W wyniku relatywnie malej wielkości tych obszarów o mniej więcej stałej wartości TG oraz poruszania się Ziemi po orbicie z prędkością 30 km/sek. zmiany TG nie są normalnie przez nas zauważalne

 

Talko przy pomiarach które przebiegają bardzo szybko zmiany te mogą być (muszą) przez fizyków zarejestrowane, najczęściej jednak są przez nich traktowane jako błąd pomiarowy i wyłączane ze statystyk czy tez wyliczeń.

 

W ten sposób zgromadziliśmy już wszystkie elementy naszej mozaiki. Pozostaje nam tylko je odpowiednio razem złożyć aby udowodnić ze fizyka jest największa mistyfikacja w historii nauki.

 

Aby złożyć nasza mozaikę do kupy zacznijmy od centralnego problemu, czyli od rozpadu beta.

 

Głównym twierdzeniem przyjętego w fizyce rozwiązania jest to, ze emitowane elektrony nie posiadają określonej energii kinetycznej ale ich energie tworzą ciągłą krzywą rozkładu.

 

http://wazniak.mimuw.edu.pl/index.php?title=Grafika:PF_M19_Slajd35.png

 

Do roku 1930 rozpatrywano rozpad beta w ramach fizyki klasycznej jako problem dwóch ciał, ponieważ jako produkt rozpadu można było zaobserwować tylko emitowany elektron.

Jednak dokładne obserwacje kierunków poruszania się produktów rozpadu wskazywały na to że to założenie musi być fałszywe, ponieważ inaczej prawo zachowania pędu było by nie zachowane.

 

Z tego ślepego zaułka wyjście znalazł fizyk Wolfgang Pauli

 

http://wikipedia.wp.pl/wiki/Wolfgang_Pauli?ticaid=1d642

 

proponując istnienie dodatkowej cząsteczki elementarnej. Cząstka ta jako zmienny parametr miała za zadanie przejąć taką wartość pędu i energii aby prawa zachowania pędu i energii pozostały w mocy.

 

W gruncie rzeczy było to oszustwo aby uratować obowiązujące teorie fizyczne.

 

Metoda ta stała się od tego czasu szczególnie modna przyczyniając się do tego ze „Brzytwa Ockhama“ w fizyce to tylko kawałek zardzewiałego żelastwa.

 

W ten to sposób z magicznego cylindra fizyki wyciągnięto królika o nazwie Neutrino.

 

Jednak gdy w roku 1956 fizykom wydawało się ze udowodnili faktycznie istnienie neutrino, przestały się dla nich liczyć jakiekolwiek hamulce etyczne.

Prawie ze co miesiąc meldowali odkrycie nowych cząstek elementarnych i nowych ich własności tak ze wkrótce zabrakło im idei na wymyślanie nowych nazw tych cząstek i „dings-bums“ przenoszących oddziaływania.

 

W rezultacie w tym gąszczu nazw i własności nie można już dostrzec jakiegokolwiek sensu. Nie ma to jednak żadnego znaczenia dopóki głupi plebs wierzy i płaci.

 

Cala sprawa nie przybrała by jednak takiego obrotu gdyby odpowiedzialni za ten ambaras trochę dokładniej przyjrzeli się krzywej rozkładu energii elektronów.

 

Jeśli to zrobimy to nie ujdzie naszej uwadze to ze krzywa ta ma trochę dziwny wygląd.

Nie da się ukryć że tak naprawdę to nie można mówić w tym przypadku o ciągłym rozkładzie widma elektronów.

 

Ten rozkład jest najwyraźniej asymetryczny. Tak samo jak to obserwujemy w spektrum słońca

 

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/b/b7/Solar_SpectrumPL.png

 

czy tez na wykresie promieniowania ciała doskonale czarnego

 

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/a/a2/Wiens_law.svg

 

Oczywiście ta problematyka nie uszła uwadze fizyków na początku XX wieku i była intensywnie dyskutowana. Dyskusje nad tak zwana „katastrofa ultrafioletowa“

 

http://pl.wikipedia.org/wiki/Cia%C5%82o_doskonale_czarne#Katastrofa_w_nadfiolecie

 

były początkowo bardzo gorące ale wraz ze zwycięstwem bajkowych poglądów fizyków kwantowych zostały wyparte ze świadomości środowiska naukowego.

 

Dla każdego musi być jednak oczywiste ze po jednej stronie odpowiedniej krzywej rozkładu energii elektronów występuje niedomiar elektronów z energiami nieumożliwiający przyjecie przez te krzywa formy symetrycznej.

 

Nasuwa się wiec pytanie co stało się z tymi elektronami.

 

To pytanie powinien tak naprawdę stawiać sobie każdy fizyk. Ci wola jednak pieprzyc o wszystkim innym i wymyślać jakieś bzdurne wzory gdzie polowa parametrów można dowolnie manipulować zamiast odważyć się wziąć byka za rogi i w końcu wymyślić coś sensownego.

 

Przebieg tej krzywej możemy najprościej wyjaśnić jeśli przyjmiemy ze po jej lewej stronie brakuje po prostu elektronów niosących odpowiednia energie.

 

Inną możliwością która wynika z mojego rozumienia fizyki jest przyjecie ze te elektrony po prostu nie powstają.

 

I tu powróćmy do proponowanego przeze mnie modelu atomu.

Jak już wielokrotnie podkreślałem atomy składają się, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, z „niczego“ ponieważ tworzące je elementy są podstawowymi elementami przestrzeni.

To znaczy ze nasze wyobrażenia na temat materii są fałszywe i w trakcie poszukiwań najmniejszych cząstek z których zbudowana jest materia nie znajdziemy niczego innego jak tylko „nic“ czyli przestrzeń.

 

Odłączenie jednej wakuoli od atomu jest równoznaczne z emisja fotonu promieniowania gamma.

Na skutek wysokiej częstotliwości oscylacji tej przemieszczającej się wakuoli droga jej ekspansji lub kontrakcji jest krótsza niż odpowiednia wielkość dla normalnej wakuoli przestrzeni. Powoduje to ze nasza wyemitowana wakuola czyli foton promieniowania gamma nie ma szans opuszczenia wakuoli przestrzeni zanim ta zmieni swój kierunek oscylacji. Foton ten zostaje pochwycony przez wakuole przestrzeni i tworzy z nią razem najprostsza cząsteczkę elementarna czyli elektron.

 

W jakim kierunku będzie się ta nowo powstała cząstka poruszać i jaka „energią“ będzie ona dysponować nie jest wiec związane z zachowaniem atomu emitującego foton tylko od kierunku i fazy ekspansji lub kontrakcji składowych wakuol. Wynik ten można wiec traktować jako efekt złożenia wektorów ruchu obu wakuol.

 

W takim razie wakuole które będą emitowane z dostatecznie wysoką frekwencja w każdym przypadku połączą się z wakuola przestrzeni tworząc elektrony. Na naszym wykresie tworzą one krzywa po prawej stronie maksimum.

Los wszystkich pozostałych fotonów gamma zależny jest od fazy i kierunku ruchu wakuoli przestrzeni na które natrafiły. Jeśli odpowiednie wartości na to zezwalają tworzą się elektrony jeśli nie nasza wyemitowana wakuola pozostaje dalej fotonem i jest przez nas obserwowana jako foton promieniowania gamma.

 

To samo dotyczy naturalnie wszystkich innych rodzajów promieniowania w których mamy do czynienia z podobnie asymetrycznym wykresem widma energii.

 

Tak wiec generalnie musimy stwierdzić ze coś takiego jak promieniowanie beta w gruncie rzeczy nie istnieje, ponieważ nie występuje pierwotna emisja elektronów ale tylko emisja fotonów o wysokiej frekwencji oscylacji.

 

Tylko jeśli rozpatrzymy promieniowanie beta razem z współwystępującym promieniowaniem gamma i przedstawimy je na wspólnym wykresie otrzymamy pożądany przez nas normalny rozkład energii.

 

W tym momencie musi być właściwie dla każdego jasne, że tak zwane neutrina to kolejna fatamorgana w fizyce.

 

One nie istnieją.

 

Neutrino jest produktem wiary fizyków że w naturze istnieją prawa które można by sformułować na drodze matematycznych równań.

Takie prawa po prostu nie istnieją i dla tego fizycy są zmuszeni do uciekania się do takich paranoicznych konstrukcji jak neutrina.

 

Ach, zanim zapomnę, to co fizycy w tym eksperymencie obserwują nie ma nic wspólnego z jakimiś cząstkami tylko z wahaniami wartości Tła Grawitacyjnego a tym samym z wahaniami efektywności wytwarzania „mionów“ i spontanicznego tworzenia się fotonów w detektorze.

Pomiędzy tymi zjawiskami nie występuję żaden bezpośredni kauzalny związek tylko słabo zaznaczona korelacja wynikająca z poruszania się kuli ziemskiej na jej orbicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
:rolleyes: nauka ludzka to piękny sen, bowiem jest interpretacją statystyczną cieni w jaskini obserwowanych pięcioma zmysłami a zgadywana 5% szarych komórek i to jednej półkuli mózgowej (niestety to wszystko co oficjalnie mamy).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neutrino jest produktem wiary fizyków że w naturze istnieją prawa które można by sformułować na drodze matematycznych równań.

Takie prawa po prostu nie istnieją i dla tego fizycy są zmuszeni do uciekania się do takich paranoicznych konstrukcji jak neutrina.

 

Naturalne prawa istnieją i jak najbardziej można je opisać za pomocą matematyki, bo matematyka jest językiem komunikacji jak każdy inny. Oto prosty przykład:

 

Z obserwacji otoczenia wynika wprost, że istnieje ruch i przebieg ruchu jest niesymetryczny.

Przekładając powyższą obserwację na język matematyki można powiedzieć, że:

 

(-1) < E+M < 0 < E+M < 1, gdzie:

 

E – energia (ruch)

M- masa (bezruch), i gdzie: M=(-E).

 

Przekładając to na wrażenia otrzymujemy:

 

(-1) < [kg] < 0 < [m] < 1,

 

To oznacza, że mamy do czynienia z transformacją, której aktualną wartość wyraża aktualny stosunek ruchu do bezruchu (uśredniona wartość czasu), co wywołuje w obserwatorze wrażenie istnienia obiektu, który zmienia położenie w przestrzeni pod wpływem działania siły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naturalne prawa istnieją i jak najbardziej można je opisać za pomocą matematyki, bo matematyka jest językiem komunikacji jak każdy inny. Oto prosty przykład:

 

Z obserwacji otoczenia wynika wprost, że istnieje ruch i przebieg ruchu jest niesymetryczny.

Przekładając powyższą obserwację na język matematyki można powiedzieć, że:

 

(-1) < E+M < 0 < E+M < 1, gdzie:

 

E – energia (ruch)

M- masa (bezruch), i gdzie: M=(-E).

 

Nie chcę się czepiać ale po podstawieniu x=E+M mamy:

(-1) < x < 0 < x < 1, czyli takie coś co jest mniejsze od zera i większe od zera.

 

A ponieważ M=(-E) to E+M=0 po podstawieniu mamy centralne twierdzenie

 

(-1) < 0 < 0 < 0 < 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podstawowy wzór to: E + M = T, gdzie:

E – energia

M- masa

T- czas

 

Można z tego uzyskać trzy sytuacje:

 

0 + M = M [(-1)kolaps]

E + M = 0 [(0)anihilacja]

E + 0 = E [(1)rozproszenie]

 

Co można zapisać tak: (-1) < 0 < 1

 

Te sytuacje pokazują ekstrema, punkty graniczne istnienia wszechświata; wartości, przy których nie można pokazać żadnego bytu, ponieważ brakuje układu odniesienia. W każdym przypadku istnieje jedność bytu (totalny bezruch, totalny brak jakiegokolwiek bytu, totalny ruch), co oznacza w każdym przypadku brak jakiejkolwiek zmiany. Jeśli ktoś szuka doskonałości, to właśnie tutaj się ona znajduje.

Ten ideał ma jednak pewną wadę. Pomimo, że realnie może zaistnieć, to jednak zaistniałego nie można nigdy wykazać. Aby można było cokolwiek ujawnić musi dojść do złamania stanu symetrycznego. Innymi słowy, musi dojść do sytuacji, gdy istnieje ruch i bezruch, ale suma ich wartości nie osiąga punktu granicy. Pokazane wcześniej rozwiązanie przedstawia realnie istniejącą sytuację. Tutaj nie można podstawiać wartości wyidealizowanych, (a więc nierzeczywistych). W rzeczywistym świecie nie istnieją pełne jedności bytu podstawowego. Dlatego można obserwować różne wrażenia, takie jak obiekty i przestrzeń. Ale ani obiekt nie jest w pełni zwarty, ani przestrzeń nie jest w pełni rozwarta. Odpowiednio: nie mamy do czynienia z wartością (-1), gdy mówimy o masie obiektu, ani nie mamy do czynienia z wartością (1), gdy mówimy o odległości. W tym, co nazywamy kilogramem, istnieje oprócz masy odległość, a w tym, co nazywamy metrem, istnieje oprócz odległości masa. Wzorce miar nie są „czyste”, jednorodne. To mieszanina odległości i zawartości, czyli odpowiednio: mieszanina ruchu (energii) i bezruchu (masy). To, jakie uzyskamy wyniki, czyli to, czy będziemy mieli do czynienia z kamieniem [kg] czy z próżnią [m] zależy od tego w jakich proporcjach ruch i bezruch zostaną ze sobą wymieszane. Z topologicznego punktu widzenia kamień i próżnia są homeomorficzne, czyli mogą wzajemnie transformować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

E= -1*c^2= -E gdyby energia miała kierunek wirowania oznaczałoby to wirowanie w przeciwnym kierunku (taki Orgon i oranur).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Einstein miał świetny pomysł łącząc czas z przestrzenią, bo istotnie, o coś takiego właśnie chodzi. Chociaż nie konkretnie czas i przestrzeń trzeba połączyć, ale masę i przestrzeń, ponieważ czas jest wynikowym obiektem, efektem sumowania ruchu i bezruchu (pokazuje różnice ruchu dzielące układ od granicy, poprzez konkretną manifestację rzeczy).

Niemniej jednak, prawda jest taka, że Einstein nie zdefiniował masy. Użył pojęcia, którego istoty nie rozumiał. Gdy ktoś go zapytał, jaką masę należy podstawić, powiedział bodajże, że masę bezwładną. Ale nie powiedział, co przez to pojęcie rozumie. Ścisłej definicji masy nie ma do dzisiaj (pomijając oczywiście moją, która mówi, że masa jest przeciwieństwem energii).

Na słynny wzór patrzyłbym wobec tego z pewną rezerwą. Oparty jest na klasycznym pojmowaniu jednostek miar, gdzie zakłada się ich idealność, co jest niezgodne z rzeczywistością; ponadto wewnętrznie sprzeczne. Myślę, że, gdyby Einstein, zamiast grzęznąć w formułach, przeprowadził proste badanie, które może przecież wykonać każdy, stwierdziłby dokładnie to samo.

Matematyka nie odpowiada na pytania dotyczące natury rzeczy. Pozwala jedynie wyrazić to, co obserwujemy w sposób mocno skompresowany. Na pytania typu: co jest co? - odpowiada obserwacja. Trzeba tylko pamiętać, że to, co traktujemy, jako „widzialną” rzecz jest zaledwie naszym o tej rzeczy wyobrażeniem, przekształconym na wrażenie zmysłowe sygnałem elektrycznym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...