Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Ekspedycja bliżej odnalezienia ciała Francisa Drake'a
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W antropoidalnej trumnie sprzed ok. 2,5 tys. lat, która przez 1,5 wieku leżała w magazynie Uniwersytetu w Sydney i miała być pusta, odkryto niedawno niekompletną i mocno rozczłonkowaną mumię. Obecnie trwają jej badania.
Hieroglify z trumny wskazują, że wykonano ją dla kapłanki o imieniu Mer-Neith-it-es. Może się jednak okazać, że mumia wcale nie należy do niej, często bowiem zakonserwowane szczątki usuwano, a później, na życzenie klienta, handlarze starożytnościami umieszczali w środku inną mumię.
By dowiedzieć się więcej o osobie pochowanej w trumnie, najpierw całość poddano badaniu laserem. Dzięki temu powstały modele 3D. Później przeprowadzono szczegółową tomografię komputerową.
Radiolog prof. John Magnussen podkreśla, że choć mumii daleko do anatomicznego wyglądu, nadal można znaleźć trochę wskazówek wyjaśniających jej tożsamość.
Ponieważ stwierdzono obecność wczesnych zmian degeneracyjnych i kość krzyżową (a zrośnięcie 5 kręgów krzyżowych następuje dopiero ok. 20.-25. r.ż.), wiadomo, że osoba z "pustej" trumny była dorosła. Ostatecznie stwierdzono, że to ktoś w wieku 30+.
Skany ujawniły, że stopy i kostki były w dużej mierze nietknięte. Po zakończeniu badań obrazowych egiptolog Connie Lord zaczęła "obdukcję" stóp. Specjalistka spodziewa się znaleźć prawdziwą gratkę dla osób zajmujących się datowaniem radiowęglowym - paznokcie palców stóp.
Dr Lord natrafiła też na żywicę wlaną do czaszki po usunięciu mózgu.
Krok po kroku nasze wykopaliska dostarczają coraz więcej informacji o osobie z trumny. Mamy nadzieję, że uda jej się przynajmniej częściowo zwrócić zszarganą przez rabusiów godność.
Nim uda się zidentyfikować szczątki, mogą minąć nawet lata. W międzyczasie trumny Mer-Neith-it-es i 3 innych osób będą wystawiane w nowym muzeum Uniwersytetu w Sydney.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W przyszłym tygodniu na biegun południowy wyruszy pierwsza indyjska wyprawa naukowa. Grupą ośmiu naukowców pokieruje Rasik Ravindra, szef Narodowego Centrum Badań Antarktycznych i Oceanograficznych. Ekipa wyruszy ze bazy Maitri, a droga w tę i z powrotem ma jej zająć ok. 40 dni.
Jak ujawnia Ravindra, specjaliści przylecą do Maitri przez RPA. Jest to możliwe, gdyż ośrodek badawczy znajduje się na terenie Oazy Schirmachera, czwartej pod względem wielkości niepokrytej lądolodem powierzchni Antarktydy. Na biegun akademicy udadzą się w specjalnie zaprojektowanych pojazdach. Podczas 20-dniowej ekspedycji na biegun południowy przeprowadzimy eksperymenty meteorologiczne: utrwalimy wilgotność, temperatury, prędkość wiatru i ciśnienie. Inne badania będą prowadzone w drodze powrotnej. Ravindra wspomina m.in. o ustalaniu ruchu płyt tektonicznych i ewolucji antarktycznych mas lądowych w ciągu milionów lat.
Obecnie Hindusi budują też swoją trzecią antarktyczną stację badawczą. Pierwszą opuszczono w 1990 r. Trzeba więc przyznać, że prowadzą działania zakrojone na naprawdę szeroką skalę. Teraz pozostaje jedynie czekać na wyniki.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Aby zainfekować czyjś organizm, bakteria musi przechytrzyć jego układ odpornościowy. W tym celu przez kanały transportowe w błonie dostarczane są czynniki wirulencji. U niektórych bakterii kanały te tworzą coś w rodzaju strzykawki, przez co patogen zyskuje dostęp do wnętrza komórki gospodarza. Naukowcy ze Stowarzyszenia Maxa Plancka i Federalnego Instytutu Badań nad Materiałami i Testowania jako pierwsi odkryli, jakie podstawowe reguły rządzą "konstrukcją" kanałów. Do eksperymentów wykorzystano gatunek bakterii powodujący zatrucia pokarmowe (czerwonkę) - Shigella flexneri.
Dotąd niewiele wiedziano o tym, jak bakterie tworzą swoje nanostrzykawki. Rąbka tajemnicy uchylili jednak specjaliści z Instytutu Biologii Zakaźnej Maxa Plancka w Berlinie, Instytutu Chemii Biofizycznej w Getyndze oraz Federalnego Instytutu Badań nad Materiałami i Testowania. Eksperymenty nad odtwarzaniem bakteryjnych mikrostruktur prowadzono w probówkach. Okazało się, że białka powstawały w głębi komórki bakteryjnej. Przez strzykawkę były one odprowadzane na zewnątrz, by stopniowo wydłużyć część stanowiącą igłę. Ponadto naukowcy zauważyli, że podczas prac konstrukcyjnych białka zmieniały swoją konformację przestrzenną. Niemieccy specjaliści potrafili opisać zachodzące przekształcenia z dokładnością do pojedynczego aminokwasu. Ustalono to dzięki prowadzonej w BESSY w Berlinie i ESRF w Grenoble rentgenowskiej analizie strukturalnej oraz spektroskopii magnetycznego rezonansu jądrowego (ang. NMR-spectroscopy).
Medykamenty bazujące na najnowszych odkryciach mogłyby hamować proces rozbudowywania igły czy wstrzykiwanie czynników zakaźnych do komórki gospodarza. Poza lekoopornością, eksperci wskazują bowiem na inne minusy antybiotyków. Nie odróżniają one dobrych i złych komórek (bakterii), co prowadzi do wystąpienia różnych efektów ubocznych.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Telefony komórkowe są wszędobylskie. Widuje się je i słyszy niemal wszędzie. Teraz dźwięk dzwonka dochodzić może również spod ziemi lub z krypty, co brzmi niemal jak w horrorze, bo jak twierdzą właściciele i pracownicy domów pogrzebowych, coraz więcej osób chce je zabrać ze sobą do grobu.
Wydaje się, że każdy nieboszczyk poniżej czterdziestki zadeklarował kiedyś chęć pogrzebania z komórką. Podobny trend można zaobserwować w odniesieniu do smartfonów BlackBerry. Mieliśmy nawet mężczyznę, który zażyczył sobie swojego Game Boya – opowiada Noelle Potvin, doradca z domu pogrzebowego Hollywood Forever. Kiedyś do grobu zabierało się tajemnicę, zapasy na życie pozagrobowe lub obola dla Charona, teraz technika zaczęła wykraczać poza doczesność.
Zjawisko to przybiera na sile nie tylko w USA, lecz także za oceanami - w Wielkiej Brytanii, Australii i RPA.
Ed Defort, wydawca magazynu American Funeral Director opowiada o przypadkach pochowania z iPodami oraz o mężczyźnie, który podczas ostatniego pożegnania leżał w otwartej trumnie ze słuchawkami bezprzewodowymi na uszach. Wg niego, największą popularnością wśród cmentarnych gadżetów cieszą się właśnie telefony komórkowe.
Choć nie istnieją oficjalne statystyki, przedstawiciele branży pogrzebowej twierdzą, że to, co dostrzegamy i opisujemy, stanowi najprawdopodobniej czubek góry lodowej. Pochówki telefoniczne to wymysł ostatnich 5-6 lat. Zjawisko będzie przybierać na sile z wielu powodów. Jednym z nich jest stały spadek cen sprzętów elektronicznych.
Po co ludziom telefony w trumnie? Dla niektórych to pamiątka, równie dobra jak każda inna. Wiele osób mówi, że komórka reprezentuje osobę, stanowi część jej dziedzictwa czy rodzaj przedłużenia – podsumowuje Potvin. W niektórych sytuacjach gadżety bywają rodzajem "uspokajacza" czy sposobem na ukojenie. Właściciele domów pogrzebowych powtarzają historie o rodzinach, które wkładały zmarłemu słuchawki od iPoda i podczas zamykania trumny włączały jego ulubioną piosenkę. Zdarzało się też, że ktoś umieszczał w środku włączoną i naładowaną komórkę, obiecując, że potem zadzwoni do ukochanego/ukochanej. Nieważne, że nikt nie odbierze, żywym wystarcza poczucie łączności – tłumaczy Pam Vetter, planistka pogrzebów z Los Angeles. Paradoksalnie pomaga to rodzinie w przejściu do kolejnej fazy żałoby: uświadomienia sobie, że zmarły odszedł nieodwołanie. Choć niektórzy długo, a czasem nawet nigdy nie przestają opłacać jego abonamentu.
Gdy w czasie pożegnań przed pogrzebem otwiera się trumny z telefonami, często dochodzą z niej dzwonki czy sygnały nadejścia SMS-a. Ludzie wiedzą, że ktoś nie żyje, ale nie przestają do niego dzwonić. Niekiedy numer zostaje wyryty na kamieniu nagrobnym. Defort dodaje, że niektórzy żałobnicy uznają uaktywnienie dzwonka komórki za formę oddania hołdu zmarłemu. Wybierają więc jego numer podczas opuszczania trumny do grobu.
Dzisiaj prawie nikt nie obawia się pogrzebania żywcem, więc zabieranie ze sobą telefonu nie stanowi raczej formy zabezpieczania się.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dzięki wysiłkom naukowców m.in. z Mayo Clinic udało się odtworzyć opracowany przez dawnych mieszkańców Oceanii, a konkretnie wyspy Ambon, roślinny ekstrakt o właściwościach antybakteryjnych. Jego skład opisano w XVII-wiecznej holenderskiej książce na temat zielarstwa pt. Ambonese Herbal. Jej autorem jest pracownik Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej Georg Everhard Rumpf, zwany z łacińska Rumphiusem.
Pierwsze wyniki pokazują, że wyciąg z orzechów palmy Atuna racemosa zwalcza bakterie wywołujące wszelkie rodzaje biegunki. Rumpf stosował go do leczenia czerwonki.
Owoce i liście do badań zebrano na Samoa. Następnie porównano je z rycinami wykonanymi przez Holendra. Ekstrakt do analiz przygotowano na bazie 70-proc. etanolu. Do próbek z bakteriami Gram-dodatnimi (Staphylococcus aureus i Enterococcus faecali) i Gram-ujemnymi (Pseudomonas aeruginosa i E. coli) dodawano ekstrakty z liści i owoców o różnym stężeniu. Wyciąg z A. racemosa oddziaływał na bakterie G+.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.