Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Słupy jak dzieła sztuki
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Na Islandii trwa najdłuższa erupcja wulkaniczna od ponad pół wieku. Rozpoczęła się 19 marca, gdy ze szczeliny w pobliżu wulkanu Fagradalsfjall na półwyspie Reykjanes zaczęła wypływać lawa. Widowiskowe zjawisko przyciągnęło do tej pory około 300 000 turystów.
Dotychczas na powierzchnię wydobyły się 142 miliony metrów sześciennych lawy, która pokryła 4,6 km2 i utworzyła pole lawowe Fagradalshaun. Nazwę, nawiązującą do góry Fagradalsfjall, można przetłumaczyć jako „piękna dolina lawy”.
W ciągu ostatnich 20 lat na Islandii miało miejsce 6 erupcji wulkanicznych. Najdłuższa z nich, spowodowana przez wulkan Holuhraun, trwała od 31 sierpnia 2014 do 27 lutego 2015. Ten rekord został właśnie pobity. Jednak z Holuhraun wypłynęło 10-krotnie więcej – 1,4 km3 – lawy, najwięcej od 230 lat.
Specjaliści zauważają, że obecnie trwająca erupcja jest nie tylko bardzo długa, ale też wyjątkowa pod tym względem, że wypływ jest stabilny. Wulkany na Islandii zwykle na początku są bardzo aktywne, a z czasem lawy płynie coraz mniej, aż erupcja się zatrzymuje, mówi Halldor Geirrson z Instytutu Nauk o Ziemi. Obecnie ze szczeliny wypływa około 8,5 m3 lawy na sekundę.
Zdaniem specjalistów, nie można przewidzieć, jak długo erupcja jeszcze potrwa. Nic nie wskazuje, by się miała ona skończyć, dodaje geofizyk Pall Einarsson. Przypomina, że w pewnym momencie lawa przestała wypływać i sądzono, że to koniec. Jednak po 9 dniach erupcja powróciła z tą samą siłą co wcześniej.
Einarsson mówi, że specjaliści wiele już się nauczyli z najnowszej erupcji. Jednocześnie przyznaje, że wydarzyła się ona w najmniej prawdopodobnym miejscu półwyspu Reykjanes. Jeszcze rok temu nikt by nie przypuszczał, że dojdzie tutaj do czegoś takiego. Geofizyk zauważa, że wokół znajdują się znacznie bardziej aktywne tereny wulkaniczne. To pokazuje, że od czasu do czasu mają miejsce najmniej prawdopodobne wydarzenia.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Przeprowadzone na wschodzie Islandii wykopaliska z epoki wikingów pokazują, że historia zasiedlenia wyspy była bardziej złożona niż uważamy. Na stanowisku Stöð w fjordzie Stöðvarfjörður znaleziono ślady sezonowego osadnictwa, bogatych długich domów i polowania na na morsy. A wszystko to na dziesięciolecia przed rokiem 874, który jest uznawany za datę założenia pierwszej stałej osady na wyspie.
Wykopaliska w Stöð prowadzone są od 2015 roku. Obecnie odkrywamy struktury, które są pozostałościami po wikińskiej farmie. Wstępnie szacujemy, że pochodzi ona z lat 860–870, mówi kierownik wykopalisk Bjarni F. Einarsson.
Znaleziony właśnie długi dom należy do największych tego typu struktur na Islandii. Jego długość wynosi 31,4 metra. To jednocześnie najbogatszy długi dom z Islandii. Znaleźliśmy tam 92 koraliki i 29 srebrnych obiektów, w tym rzymskie i bliskowschodnie srebrne monety, dodaje Einarsson. Zbiór koralików jest nie tylko dwukrotnie większy od dotychczas największego takiego zbioru w Islandii, ale jest jednym z największych w Skandynawii.
Jednak co najbardziej interesujące, odkrywana właśnie farma powstała na ruinach jeszcze starszego i jeszcze większego długiego domu. Zbudowano ją wewnątrz zawalonej starszej struktury, która musiała być ogromna. Miała co najmniej 40 metrów długości. Wydaje się również, że jest ona równie stara co najstarsze dotychczas znalezione struktury na Islandii. Bazując na datowaniu radiowęglowym i innych dowodach, szacuję, że struktura ta powstała około 800 roku. Warto tutaj zauważyć, że największy długi dom z terenu Skandynawii liczy sobie 50 metrów. Ten z Islandii może mu więc dorównywać rozmiarami.
Einarsson sądzi, że ten olbrzymi budynek mógł służyć jako sezonowy obóz myśliwski. Jego zdaniem podobne struktury istniały w wielu innych miejscach. Znaleźliśmy inne miejsca, gdzie widać ślady ludzkiej obecności przed rokiem 874. Jednym z nich jest Aðalstræti na przedmieściach Reykjaviku. Inne to Vogur w Hafnir.
Sezonowe obozy myśliwskie mogły odegrać ważną rolę w osadnictwie na Islandii. Pozwalały eksplorować zasoby i finansować dalszą eksplorację i osadnictwo. Najcenniejszym, czego poszukiwano na Islandii, były kły morsów. W Europie w IX wieku istniał na nie olbrzymi popyt. Jak się niedawno okazało, zamieszkujące Islandię morsy należały do odrębnego, nieznanego wcześniej podgatunku. Podgatunek ten zamieszkiwał na Islandii od co najmniej 8. tysiąclecia przed naszą erą. Wyginął wkrótce po osiedleniu się ludzi na wyspie.
Sezonowe obozy myśliwskie były kluczowym elementem ekspansji wikingów na zachód. Osada wikingów w Nowej Funlandii, w L’Anse aux Meadows, była właśnie obozem tego typu, bardzo podobnym do obozu ze Stöð. Należała ona do wodzów z Islandii lub Grenlandii. Najnowsze badania wskazują, że była używana przez 150 lat.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W bieżącym roku islandzka flota nie zabije żadnego wieloryba. Dwie największe islandzkie firmy odwołały tegoroczny sezon polowań. Firma IP-Utgerd, która specjalizuje się w polowaniach na płetwale karłowate, oznajmiła, że w ogóle ma zamiar zaprzestać działalności na tym rynku. Z kolei największa islandzka firma, Hvalur hf, która wyspecjalizowała się w zabijaniu płetwali zwyczajnych, odwołała polowania już drugi rok z rzędu. Od 2003 roku, kiedy to po przerwie Islandczycy znowu zaczęli polować na wieloryby, zabili co najmniej 1500 tych zwierząt.
Decyzja o niewypływaniu na polowania ma podłoże ekonomiczne, a nie wynika ze zmiany stosunku do zwierząt. Kristjan Loftsson, dyrektor wykonawczy Hvalur hf powiedział, że jego firmie trudno jest konkurować z japońskimi wielorybnikami, którzy są dotowani przez rząd. Dodatkowy problem stanowi epidemia COVID-19. Z kolei Gunnar Bergmann Jonsson, dyrektor IP-Utgerd mówi, że rozszerzenie przybrzeżnej strefy zakazu połowów spowodowało, że biznes stał się nieopłacalny. Nigdy więcej nie wypłynę na wieloryby. Kończę z tym na dobre, powiedział przed kilkoma dniami.
Islandia jest – obok Norwegii i Japonii – jednym z niewielu krajów, które omijają moratorium na komercyjne połowy Międzynarodowej Komisji Wielorybnictwa twierdząc, że polują na wieloryby dla celów naukowych.
Polowaniu na wieloryby sprzeciwia się wiele osób, państw i organizacji. Mimo tego, że płetwale karłowate nie są zagrożone, polowanie na nie jest zakazane i wywołuje liczne kontrowersje. Jeszcze bardziej kontrowersyjne jest zabijanie drugich największych zwierząt na ziemi, płetwali zwyczajnych, które osiągają długość do 27 metrów.
W 2018 roku Hvalur hf byał oskarżana o zabicie 109 płetwali zwyczajnych, w tym 14 ciężarnych samic, oraz 2 rzadkich hybryd płetwala zwyczajnego i płetwala błękitnego. Organizacja Sea Shepherd sfilmowała, jak ciało jednego z rzadkich wielorybów zostało dostarczone do stacji wielorybniczej. Wydarzenie to dowiodło, że wielorybnicy nie zawsze potrafią rozpoznać gatunek, który zabijają. W reakcji na krytykę Loftsson oskarżył obrońców środowiska o manipulacje i stwierdził, że ma prawo zabić 161 wielorybów, a nie – jak zaplanował – 150.
Obrońcy środowiska mają nadzieję, że flota Islandii w końcu przestanie zabijać wieloryby.
Wierzę, że przyszedł kres działalności największego na świecie zabójcy wielorybów, Kristjana Loftssona i jego firmy Hvalur hf. Najwyższy czas, by Loftsson odwiesił swoje harpuny, a Islandia została krajem, który zajmuje się etycznym obserwowaniem wielorybów, a nie ich zabijaniem, mówi Rob Read z organizacji Sea Shepherd, która walczy o środowisko morskie.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Od kilku dziesięcioleci archeolodzy na Islandii badają ponad 350 grobów z epoki wikingów. W około 150 z nich znaleziono kości lub zęby koni. Specjaliści przebadali DNA 19 z nich i okazało się, że wszystkie konie, z wyjątkiem jednego, były samcami.
Jeszcze do lat 70. IX wieku Islandia była niezamieszkana i gęsto zalesiona. Jak dowiadujemy się ze średniowiecznej „Księgi o Zasiedleniu” (Landnamabok), pierwszymi wikingami, którzy tam trafili, byli możni uciekający przed rządzącym twardą ręką królem Haraldem Pięknowłosym. Około roku 930 populacja Islandii wynosiła już około 9000 osób. Dlatego też archeologów dziwi fakt, że dotychczas znaleziono jedynie około 350 grobów z tego okresu.
Tutaj powinny być tysiące grobów, mówi doktorantka Albina Hulda Palsdottir z Uniwersytetu w Oslo. Dzięki interdyscyplinarnym badaniom prowadzonym przez uczonych z Islandii, Norwegii, Danii, Wielkiej Brytanii i Francji dowiedzieliśmy się więcej o rytuałach grzebalnych wikingów.
Dość rozsądnie jest przypuszczać, że jeśli w grobie wikinga znajdujemy konia, to grób musiał należeć do osoby znaczącej. Chcieliśmy zatem dowiedzieć się więcej o samych koniach, na przykład poznać ich płeć, mówi Palsdottir.
Dotychczasowe badania wykazały, że 18 na 19 pogrzebanych koni było samcami. Poza tym wszystkie w chwili śmierci cieszyły się dobrym zdrowiem. Nie wiadomo jedynie, czy pogrzebane konie to były ogiery czy wałachy.
Zanim na Islandii osiedlili się wikingowie, jedynym występującym tu ssakiem był lis arktyczny. Ludzie wprowadzili tu psy, świnie, owce, kozy i konie. Z ludźmi grzebano samce koni będące okazami zdrowia. "Łatwo sobie wyobrazić, że zabicie zdrowego samca podczas rytuału pogrzebowego miało na celu podkreślenie statusu i znaczenia zmarłej osoby", mówi archeolog Runar Leifsson. "Poza 19 końmi znalezionymi w grobach, zbadaliśmy też szczątki 3 koni spoza grobów. Okazało się, że były to klacze", dodaje. Te zwierzęta nie stanowiły części rytuału pogrzebowego. Najprawdopodobniej zostały zjedzone. Wygląda więc na to, że w społeczności wikingów samce i samice koni miały różny status.
Badanie grobów islandzkich wikingów stanowi poważne wyzwanie. Po pierwsze jest ich niewiele, po drugie, znaczną ich część znaleziono podczas prac budowlanych prowadzonych nawet 100 lat temu. W czasie odkrycia groby nie zostały odpowiednio zbadane przez naukowców i tylko niewielka część materiału trafiła do Muzeum Narodowego Islandii. Większość szkieletów jest niekompletnych.
Uderzający jest fakt, że w grobach znajdujemy niemal wyłącznie szczątki mężczyzn w średnim wieku. Niemal nie ma tam niemowląt i dzieci, jest niewiele kobiet. Nie wiemy więc, w jaki sposób grzebano pozostałą część populacji. Może chowano ich w bagnach, jeziorach lub w morzu, zastanawia się Palsdottir. Uderzające jest też to, że wikingowie z Islandii rozwinęłi własne zwyczaje pogrzebowe.
W Skandynawii, skąd pochodzili wikingowie, ciała były palone. Jednak na Islandii nie znaleźliśmy żadnych śladów kremacji. Inne zespoły badawcze analizowały obecność izotopów w kościach pochowanych i okazało się, że kobiety, które tutaj grzebano, trafiły na Islandię jako dorosłe osoby. To może wskazywać, że mężczyźni, którzy się tutaj osiedlili jako pierwsi, przywieźli swoje żony ze Skandynawii, dodaje Palsdottir.
Uczeni wyjaśniają też, że nie powinniśmy nakładać współczesnego sposobu myślenia, na kulturę sprzed wieków. Zabicie zdrowego konia wyłącznie dla podkreślenia statusu, wydaje się obecnie bezsensownym marnotrawstwem zasobów. Jeśli jednak wikingowie wierzyli w życie po śmierci, to zabranie ze sobą konia do drugiego świata było jak najbardziej racjonalne.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Z jednego z islandzkich lodowców przedostają się do atmosfery duże ilości metanu. Naukowcy odkryli, że z lodowca Sólheimajökull, który spływa z wulkanu Katla, w miesiącach letnich do atmosfery przedostaje się do 41 ton metanu dziennie.
Badania, prowadzone pod kierunkiem uczonych z Lancaster to pierwsze badnia terenowe pokazujące taką skalę emisji metanu z lodowców. To olbrzymia ilość, która z wody z roztapiającego się lodowca trafia do atmosfery. Emisja te jest znacząco wyższa niż średnia emisja metanu z rzek niepochodzących z lodowców. Jest ona porównywalna z emisją z niektórych uwalniających najwięcej metanu terenów podmokłych. W sumie wulkan tem emituje ponad 20-krotnie więcej metanu niż wszystkie europejskie wulkany razem wzięte, mówi doktor Peter Wynn.
Metan to 28-krotnie silniejszy gaz cieplarniany niż CO2. Jest zatem niezwykle ważne, byśmy wiedzieli jak najwięcej o źródłach emisji metanu i o tym, jak mogą się one zmienić w przyszłości, dodaje uczony.
Środowisko naukowe sprzecza się, czy lodowce emitują metan czy też nie. U podnóża lodowców istnieją idealne warunki do produkcji metanu, są ta mikroorganizmy, materia organiczna, woda i mało tlenu oraz nieprzenikalna pokrywa lodowa, która pozwala na uwięzienie metanu. Nikt jednak dotychczas nie badał szczegółowo tego zagadnienia, więc dostarczyliśmy najsilniejszych dowodów, że lodowce emitują metan.
Nowe badania bazują na wcześniejszych prowadzonych przez doktor Rebeccę Burns w czasach, gdy była jeszcze doktorantką. Uczona pobierała próbki wody z jeziora znajdującego się na krawędzi lodowca Sólheimajökull i badała w nich stężenie metanu. Chcąc zaś upewnić się, że metan nie został uwolniony ze środowiska, porównywała jego poziom z poziomem w okolicznych osadach i innych rzekach. Uzyskane wyniki wskazywały, że metan powstaje pod lodowcem. Największą koncentrację gazu odkryto w miejscu, gdzie wypływa woda spod lodowca, która następnie zasila jezioro. To wskazuje, że źródło metanu musi znajdować się pod lodowcem, wyjaśnia Wynn.
Naukowcy wykorzystali spektrometrię gazową by uzyskać unikatowy odcisk palca metanu, co potwierdziło, że jest on produkowany przez mikroorganizmy znajdujące się pod lodowcem. Jednak tutaj dodatkowo mamy wulkan. Sądzimy, że mimo iż sam wulkan nie emituje metanu, to zapewnia on warunki, dzięki którym mikroorganizmy mogą się rozwijać i produkować metan.
W normalnych warunkach gdy metan styka się z tlenem powstaje dwutlenek węgla, a metan znika. W przypadku lodowców źródłem tlenu jest woda i po kontakcie z nią metan również znika.
Jednak w lodowcu Sólheimajökull zachodzą inne procesy. Gdy woda z topiącego się lodowca dociera do podłoża styka się tam z gazami wulkanicznymi, które obniżają w niej zawartość tlenu. Przez to nie cały metan, który się z nią zetknie jest zmieniany na CO2. Ciepło z Katli może znacząco wspomagać generowanie metanu przez mikroorganizmy, możemy postrzegać ten wulkan jako gigantyczny inkubator mikroorganizmów, stwierdza współautor badań doktor Hugh Tuffen.
Niedawno odkryto, że Katla emituje olbrzymie ilości CO2. Znajduje się w pierwszej piątce światowych wulkanów emitujących ten gaz. Katla to bardzo, bardzo interesujący wulkan, dodaje Tuffen.
Doktor Burns dodaje, że na Islandii i Antarktyce znajduje się wiele pokrytych lodem wulkanów i systemów geotermalnych. Jeśli, z powodu globalnego ocieplenia, zgromadzony pod lodem metan znajdzie drogę ucieczki, to w najbliższej przyszłości możemy obserwować znaczący wzrost emisji metanu z mas lodowych. Naukowcy dodają jednak, że wciąż dobrze nie rozumiemy pochodzenia i wpływu na atmosferę metanu pochodzącego z takich właśnie źródeł. Sądzą, że o ile może dojść do znacznych wzrostów emisji metanu spod lodów, to może być to krótkotrwałe zjawisko, gdyż w miarę jak lód będzie zanikał, zanikały będą też warunki, w jakich metan ten powstaje.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.