Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Trudno uwierzyć, ale dopiero po psikusie islandzkiego Eyjafjallajokulla nauka zdobywa niektóre informacje na temat właściwości wulkanicznych erupcji. Motywacja jest oczywista - ta erupcja uświadomiła nam, jakie problemy i straty mogą być efektem działalności wulkanów. Potrzebne są dogłębne i wiarygodne badania na temat rzeczywistego niebezpieczeństwa wulkanicznego dymu dla komunikacji lotniczej, ale także dla długofalowej pogody i klimatu.

Brytyjski Met Office - rządowy instytut badania pogody i klimatu - podjął działania mające na celu zbadanie właściwości wulkanicznych wyziewów, które tak dały się we znaki Brytyjczykom. Narzędziem miał być specjalny badawczy balon meteorologiczny, który zaprojektował Joseph Ulanowski z Instytutu Nauki i Badań Technologicznych Uniwersytetu Hertfordshire, we współpracy z Gilesem Harrisonem z Wydziału Meteorologii Uniwersytetu Reading. Opracowany przez nich badawczy balon dowiódł już swojej skuteczności rok wcześniej, podczas badań właściwości chmur pustynnego pyłu, jakie wykonano w Kuwejcie oraz na zachodnim wybrzeżu Afryki. Jego nowatorstwo polega na tym, że pozwala nie tylko określić rozmiar unoszących się w atmosferze drobin, ale także ich ładunek elektryczny.

Badania przeprowadzono w Szkocji, nad którą na wysokości 4 kilometrów unosiła się sześciusetmetrowej grubości chmura wulkanicznego pyłu o wyraźnych - górnej i dolnej - krawędziach. Okazało się, że wulkaniczny wyziew posiada bardzo silny, samoodnawiający się ładunek elektryczny. Co ciekawe, inaczej niż się spodziewano, ładunek koncentrował się wewnątrz chmury, a nie na jej górnej i dolnej krawędzi. Zdaniem badaczy, wyklucza to model, który zakładał pogodowe źródło powstawania ładunku.

Szczegółowe poznanie właściwości wulkanicznego wyziewu, takie jak rozmiar jego cząsteczek, ich rozłożenie i ładunek elektryczny, których badanie umożliwia nasz balon - mówi Giles Harrison - są wyjątkowo ważne dla przewidywania skutków kolizji samolotu z chmurą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O to trochę jak w anime full metal alchemist:brotherhood tam też moc pochodzi z wulkanów i podziemia(jest tylko wyjaśnione).I działanie wygląda jak elektryczność :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyziewy (ekshalacje) wulkaniczne nie są pyłem wulkanicznym. Wyziewy są produktem gazowym. Cząstki stałe po erupcji wulkanów nazywane są tefra (popiół wulkaniczny). Ale nie zamierzam być zbytnio czepialski. Zauważam tu, że chodzić może o kilka spraw. Podstawową jest oczywiście ładunek elektrostatyczny powstający przy wzajemnym oddziaływaniu cząstek stałych. Jednak rzeczywiście, w chmurze produktów erupcji znajdują się także produkty gazowe. O ile produkty stałe mają w dużej mierze własności zasadowe, to produkty gazowe są w większości bezwodnikami kwasów. Ten sam model obowiązuje przy tzw. "kwaśnych deszczach" powstających jako dalszy skutek pirolizy paliw. W chmurze poerupcyjnej muszą zachodzić reakcje kwasowo-zasadowe, z obecnością licznych metali. Być może mamy tu do czynienia ze zwykłym modelem akumulatora kwasowego lub zasadowego o ogromnej pojemności. I to by nawet pasowało do lokalizacji głównej części ładunku (a może pojemności akumulatora?).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Islandzki wulkan o pięknej nazwie Eyjafjallajökull spłatał brzydkiego figla całej północnej Europie. Na co dzień pokryty lodowcem, obudził się 20 marca tego roku, a w środę rozruszał się na dobre. Woda ze stopionego lodowca spowodowała lokalne powodzie i zniszczenia, zmuszając mieszkańców do ewakuacji. Bijący na jedenaście kilometrów w górę słup pyłu i dymu zwiewany jest przez wiatry nad północną Europę.
      Na wyspach Brytyjskich i w Skandynawii odwołano w ciągu dnia większość połączeń lotniczych. Wieczorem pył dotarł nad północną Polskę, gdzie też wstrzymano do odwołania ruch lotniczy.
      Wulkaniczny pył jest niebezpieczny dla samolotów z dwóch powodów. Po pierwsze, nie tylko ogranicza widoczność niemal do zera, ale oblepiając szyby powoduje, że nawet po wyjściu z chmury piloci niemal nic nie widzą. Drugim zagrożeniem jest uszkodzenie silników spowodowane przez grubsze cząstki pyłu. Obok można zobaczyć zdjęcie Wysp Brytyjskich, wykonane przez europejskiego satelitę Envisat w czwartek przed południem: nie widać nawet zarysów wysp. Wulkaniczne wyziewy zasłoniły całe niebo. W takich warunkach ruch lotniczy nie jest możliwy. Szczegółowe zdjęcie w wysokiej rozdzielczości można zobaczyć tutaj.
      Poniżej film nakręcony amatorsko, pokazujący erupcję wulkanu  Eyjafjallajökull, widać bijący w górę ogień i spływające języki lawy. Na niewielkiej Islandii znajduje się wiele wulkanów, gejzerów i źródeł geotermalnych.
       
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Z artykułu w Geophisical Research Letters możemy dowiedzieć się, że najprawdopodobniej dotychczas naukowcy przeceniali intensywność opadów deszczu. Najnowsze badania przeprowadzone przez zespół Gillermo Montero-Martineza z Meksykańskiego Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego, wykazały, że przeceniana jest wielkość kropli i, co za tym idzie, ilość wody, która spadła na ziemię.
      Meksykanie zbadali 64 000 kropli, które spadły na Mexico City.
      Dotychczas sądzono, że duże krople spadają szybciej niż małe. Ponadto prędkość kropli ograniczana jest tzw. szybkością graniczną, wyznaczaną przez moment, w którym przyciąganie ziemskie jest równoważone przez tarcie. Meteorolodzy, opierając się na takich założeniach, wykorzystują obecnie radary mierzące prędkość kropli. Na tej podstawie oceniana jest ich wielkość oraz całkowita ilość opadów.
      Montero-Martinez odkrył, że część małych kropli nie tylko opada szybciej niż duże krople, ale czyni to z prędkością większą niż prędkośc graniczna.
      Naukowcy użyli zestawu spektrometrów, który pozwolił zbadać im rozszczepianie się światła w opadających kroplach oraz systemów do analizy cząstek i modeli matematycznych umożliwiających ocenę kształtów i wielkości kropli.
      Uczeni zauważyli, że opadające duże krople wchłaniają mniejsze krople i czasem się rozpadają na takie o średniej wielkości. Te z kolei przez około pół sekundy po rozpadzie poruszają się z prędkością dużej kropli, z której pochodzą, a więc szybciej niż wynosi prędkość graniczna dla średnich kropli. A to oznacza, że dotychczas były one uznawane za duże krople.
      Meteorolodzy już wcześniej zauważyli, że istnieje jakiś błąd pomiarowy, ale przypisano go uderzeniom kropli w instrumenty pomiarowe.
      Eksperci zgadzają się, że badania Meksykanów pozwolą na skonstruowanie doskonalszych instrumentów pomiarowych, które umożliwią lepsze przewidywanie pogody.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...