Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Czy problemy okresu dzieciństwa i dorastania: depresje, zaburzenia, napastowanie - mają długoterminowy wpływ na dorosłe życie? Jeśli tak, to jaki - i jak to się z kolei przekłada na dobrobyt społeczeństwa? Pierwsze tak szerokie badanie organizacji RAND przyniosło zaskakujące odpowiedzi.

Badacze przeanalizowali informacje z bardzo szeroko zakrojonych badań amerykańskich rodzin, obejmujące ponad 40 lat. Co ważne: w badaniu wzięto pod uwagę ewentualne różnice między rodzeństwem. Przebadano reprezentatywną próbę 35 tysięcy osób z pięciu tysięcy rodzin. Wyniki zdumiały: dziecięce cierpienia kosztują amerykańskie społeczeństwo ponad dwa biliony dolarów w okresie ich życia.

Osoby doznające w dzieciństwie napastowania lub cierpiące na depresję - jak pokazało badanie - znacznie rzadziej wstępują w związki małżeńskie, zaś ich zarobki podczas dorosłego życia są dużo niższe niż osób, których dzieciństwo upływało bez trosk. I nie są to wartości małe: spadek skłonności do małżeństwa wyniósł bowiem aż 11 punktów procentowych; osoby z grupy zagrożonej, nawet jeśli pobierały się, zarabiały średnio o 20% mniej w ciągu życia.

Po uśrednieniu daje to około dziesięć i pół tysiąca dolarów rocznie mniej, jeśli - co wynikałoby z badań - tylko jedna osoba na dwadzieścia doświadczała podobnych problemów w dzieciństwie, osoby takie w ciągu swojego życia przysporzą społeczeństwu aż ponad dwa biliony dolarów mniej. A nie wliczono tutaj innych kosztów - leczenia, pomocy psychologicznej itp., oraz kosztów pozaekonomicznych, jak niższy standard życia, mniejsze zadowolenie z życia.

Są również inne negatywne aspekty dziecięcych problemów - u osób z grupy zagrożonej edukacja trwała średnio o pół roku mniej, co przekłada się na niższe wykształcenie. Szczególnie widoczne było to u osób mających problemy z alkoholem lub narkotykami.

RAND Corporation to amerykańska organizacja badawcza non-profit, realizująca badawcze projekty zarówno rządowe, jak i prywatne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A moze sie (znowu) "amerykańskim badaczom" pomylił skutek z przyczyną?

Moze na "bezstresowe" i "bezproblemowe" wychowanie mogły sobie pozwolić rodziny które oprócz tego wyposażyły potomków w lepszy start finansowy i "naukowy" - lepiej wykształceni rodzice potrafiący zaszczepić miłość do nauki  dają lepszy start dzieciom, które z wiekiem lepiej rozumieją, że zmuszanie ich do nauki nie było znęcaniem się nad dzieckiem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest bardziej złożony niż podają badacze, czy przytacza kolega wcześniej.

 

Znam ludzi, którzy mieli dużo pieniędzy, a 80% swoich dochodów przepili i niczego nie osiągnęli.

Znam tych, co nie mają przysłowiowego grosza na życie (żyją za minimalną krajową), a mimo to właśnie urodziło się im 7 dziecko, gdzie matka skończyła 25 lat. (osobnym wątkiem może teraz być przymusowa sterylizacja i opieka społeczna... ehh ta polska...)

 

No i znam tych, co nie mając ani grosza przy duszy i wychowując się w domu alkoholików, teraz zarabiają duże pieniądze i są wstanie stworzyć wręcz idealny dom dla własnych dzieci. (bez alkoholu i przemocy)

Podstawą jest opieka i stawianie wyzwań dzieciom. Jeśli nie pomagasz im się bronić (nie mylcie z nadopiekuńczością) i nie zachęcasz do zdobywania wiedzy i doświadczenia, - kończą marnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mam pytanie z innej beczki.

Załóżmy, że żyjemy w świecie ogólnej szczęśliwości i dobrego wychowania dzieci przez rodziców. Dorosłe już "szczęśliwie wychowywane dzieci" zarabiają średnio o 20% więcej to o ile mniej zarabia reszta społeczeństwa?

Chyba Kurt Vonnegut napisał, kiedyś opowiadanie jak to w niebie była specjalna komórka do rozliczania straconych szans. Do czasu aż trafili na naukowca który obliczył, że gdyby wszyscy wykorzystywali swoje szanse to nie byłoby bogatych ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak rozumiem, stoisz na stanowisku że wzbogacić się można tylko kosztem innych, czy tak? To skąd się bierze globalny wzrost zamożności ludzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak rozumiem, stoisz na stanowisku że wzbogacić się można tylko kosztem innych, czy tak? To skąd się bierze globalny wzrost zamożności ludzi?

Bogactwo z założenia jest dobrem ograniczonym i trudno zdobywalnym. Z tym globalnym wzrostem zamożności to byłbym ostrożny. Zauważ, że cała Afryka, większość Ameryki Południowej i Azji klepie biedę w naszym rozumieniu. Wzrost zamożności społeczeństw świata cywilizowanego nastąpił w XX w. Nie wiem czy nie wiąże się z odejściem od parytetu walut w złocie i wymyśleniem wszelkiego rodzaju kredytów. Niestety są to wirtualne pieniądze, a co za tym idzie wirtualne bogactwo o czym mogliśmy przekonać się w czasie ostatniego kryzysu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, że wyciągniesz Afrykę. :D)

Zauważ jednak, że bogactwo Zachodu wcale nie pochodzi z wyzysku Afryki. Podejrzewam, że gdyby cudownie wyparowała z mapy świata, światowej ekonomii by to nie zaszkodziło, a może wręcz odwrotnie? Ameryka Płd. i Azja, mimo że biedniejsza, to również szybko obrasta w dobrobyt.

 

Być może zamożność spowodowana jest odejściem od parytetu w złocie i może jest wirtualna (całkiem prawdopodobne, bardzo prawdopodobne, sądzę podobnie), ale warunki życia są lepsze realnie, a nie wirtualnie.

 

W czasach jaskiniowych, żeby mieć własną jaskinię, może trzeba było z niej przepędzić sąsiada. Ale dziś, jak chcemy mieć dom, to go nie zabieramy sąsiadowi, tylko budujemy. A możemy zbudować na spółkę, co wyniesie nas taniej przy nie mniejszym wzroście poziomu życia. I nie stanie się to kosztem innych, bo dobrze na tym wyjdą, dostawcy cegieł, robotnicy, wreszcie na końcu producent telewizorów plazmowych. I nawet jak wskutek wywołanego kredytową bańką kryzysu trzeba będzie telewizor sprzedać, to nasz poziom życia (i zamożności, jeśli ją mierzymy nie tylko pieniądzem) się podniósł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jurgi - popieram. Poza tym bogactwo (czyli "nadmiar pieniędzy" w stopniu sprawiającym, że naprawdę nie wiesz, co z nimi zrobić) może i jest dobrem ograniczonym, ale ogólny wzrost standardów życia wcale nie musi być ograniczony (a przynajmniej jego limit jest na tyle daleko, że już dziś można by było doprowadzić cały świat do stanu, w którym ludzie nie umierają z głodu i mają dostęp do wody pitnej).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jurgi - popieram. Poza tym bogactwo (czyli "nadmiar pieniędzy" w stopniu sprawiającym, że naprawdę nie wiesz, co z nimi zrobić) może i jest dobrem ograniczonym, ale ogólny wzrost standardów życia wcale nie musi być ograniczony (a przynajmniej jego limit jest na tyle daleko, że już dziś można by było doprowadzić cały świat do stanu, w którym ludzie nie umierają z głodu i mają dostęp do wody pitnej).

Skoro to takie proste i osiągalne to dlaczego tak ciężko to zrobić? Zgadzam się, że bogactwa jest wystarczająco dużo żeby obdzielić nim cały świat i wszyscy żyli by na jako takim poziomie. Ale tak ten świat jest urządzony, że ci co mają nie chętnie dzielą się z tymi biednymi. Czy to dobrze czy źle?

Wiedziałem, że wyciągniesz Afrykę. :D)

Zauważ jednak, że bogactwo Zachodu wcale nie pochodzi z wyzysku Afryki.

To jest temat na na inną dyskusję - całkiem ciekawą :D

 

Być może zamożność spowodowana jest odejściem od parytetu w złocie i może jest wirtualna (całkiem prawdopodobne, bardzo prawdopodobne, sądzę podobnie), ale warunki życia są lepsze realnie, a nie wirtualnie.

Stały się realnie lepsze do czasu, aż bank przyjdzie zabrać dom na kredyt, albo w jeden rok okaże się, że wartość domu zmalała o 30-40%.

 

W czasach jaskiniowych, żeby mieć własną jaskinię, może trzeba było z niej przepędzić sąsiada. Ale dziś, jak chcemy mieć dom, to go nie zabieramy sąsiadowi, tylko budujemy. A możemy zbudować na spółkę, co wyniesie nas taniej przy nie mniejszym wzroście poziomu życia. I nie stanie się to kosztem innych, bo dobrze na tym wyjdą, dostawcy cegieł, robotnicy, wreszcie na końcu producent telewizorów plazmowych. I nawet jak wskutek wywołanego kredytową bańką kryzysu trzeba będzie telewizor sprzedać, to nasz poziom życia (i zamożności, jeśli ją mierzymy nie tylko pieniądzem) się podniósł.

Ale to jest dokładnie to o czym piszę. Kiedyś było "jaskinia flow" teraz jest "cash flow". Chcesz mieć piękny dom nie wystarczy, że się napniesz, mocno pomyślisz i od razu staniesz się bogatszy i będzie Cię na to stać. Idziesz do szefa i prosisz o 20% pożyczki. Szew wie, że jak Ci da to sam będzie o tę podwyżkę biedniejszy. Jeżeli Ci nie da to weźmiesz kredyt - masz bogactwo. Budujesz dom za realne pieniądze - niestety nie Twoje. Realnie wzbogaca się ceglarz, murarz, dekarz, ale Twoim kosztem - dajesz mu pieniądze. Gorzej, bo wzbogaca się bank - jeżeli spłacasz kredyt. Wychodzi, że po spłacie kredytu wartość domu powinna wzrosnąć o 120% - czy tak będzie? Najgorzej jak na skutek kryzysu wywołanego bańką kredytową musisz sprzedać dom którego wartość zmalała o 30%. Wierz mi że Twój poziom życia diametralnie się zmieni.

 

Oczywiście, że realnie poziom życia się zmienia na lepsze. W końcu świat idzie do przodu, ale czy zmienia się poziom zamożności ludzi? Czy ludzkość staje się coraz bardziej egalitarna? Moim zdaniem nie. Powiem więcej społeczeństwa się coraz bardziej polaryzują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro to takie proste i osiągalne to dlaczego tak ciężko to zrobić? Zgadzam się, że bogactwa jest wystarczająco dużo żeby obdzielić nim cały świat i wszyscy żyli by na jako takim poziomie. Ale tak ten świat jest urządzony, że ci co mają nie chętnie dzielą się z tymi biednymi.

OMG! kolejny,który tylko jojczy - coś się nie podoba to to zmień, a nie marudzisz jak to 10% społeczeństwa ma sobie super, a reszta cierpi.

Czemu ja, jeżeli już się dorobię mam się czymkolwiek z kimkolwiek dzielić, na zasadzie "przymusu"? będę chciał to dam, nie będę chciał to też dam pod postacią moich zakupów, które dają miejsca pracy, zajęcie itd itp.

 

Zachowujesz się, jakby ludzie na starcie nie mieli równych szans - popatrz na dzisiejszych bogaczy, ot Billa Gatesa - zaczynał od 0 - więc czemu ty, ja tak nie możemy? no tak, brak pomysłu na biznes - bywa i tak.

 

 

Czy to dobrze czy źle? To jest temat na na inną dyskusję - całkiem ciekawą :D

Stały się realnie lepsze do czasu, aż bank przyjdzie zabrać dom na kredyt, albo w jeden rok okaże się, że wartość domu zmalała o 30-40%.

A niech nawet wartość mojego domu wyniesie wirtualne 100zł - wali mnie to, przejmował bym się tym, gdybym chciał dom sprzedać, tymczasem jakbyś popatrzył na rynek to zauważysz, że podczas gdy większość traktuje dom jako inwestycję, to mniejszość chce ten dom dalej sprzedać - ergo dom to nie aktywa, ale pasywa (Robert Kiyosaki bogaty ojciec, biedny ojciec)

 

Ale to jest dokładnie to o czym piszę. Kiedyś było "jaskinia flow" teraz jest "cash flow". Chcesz mieć piękny dom nie wystarczy, że się napniesz, mocno pomyślisz i od razu staniesz się bogatszy i będzie Cię na to stać.

WYMÓWKA, powtórzę WYMÓWKA. kredyt na 200k rodzina na swoim rata przez 8 lat 880zł zamiast 1200zł, jeżeli te 400zł będziesz inwestował to możesz praktycznie po 10-15 latach wcześniej spłacić kredyt, a w efekcie końcowym trzymasz kredyt, bo kasa rośnie. Oczywiście lepiej bylo by poczekać 8 lat i całą ratę odkładać - wtedy będzie można dom/mieszkanie kupić za gotówkę.

 

Idziesz do szefa i prosisz o 20% pożyczki. Szew wie, że jak Ci da to sam będzie o tę podwyżkę biedniejszy. Jeżeli Ci nie da to weźmiesz kredyt - masz bogactwo. Budujesz dom za realne pieniądze - niestety nie Twoje. Realnie wzbogaca się ceglarz, murarz, dekarz, ale Twoim kosztem - dajesz mu pieniądze. Gorzej, bo wzbogaca się bank - jeżeli spłacasz kredyt. Wychodzi, że po spłacie kredytu wartość domu powinna wzrosnąć o 120% - czy tak będzie? Najgorzej jak na skutek kryzysu wywołanego bańką kredytową musisz sprzedać dom którego wartość zmalała o 30%. Wierz mi że Twój poziom życia diametralnie się zmieni.

A w jaki sposób zmieni się jakośc mojego życia na podstawie wartości nieruchomości w której mieszkam? na moim przykładzie aktualnie mieszkam w mieszkaniu wartym na rynku 110 000zł zostało kupione w roku 2003 za 60 000zł - mój styl życia ani troszkę się nie zmienił, nawet jeżeli dzisiaj wartość wyniosła by 1000zł nadal będę zarabiał tyle samo co w zeszłym miesiącu więc NIC REALNIE nie straciłem o ile celem jest mieszkanie a nie odsprzedaż.

 

Poza tym wartość domu musi wzrosnąć o 120% - to chyba tylko po to, żeby z  kredytem wyjść na zero. Przy 30 latach dla kredytu 200k zwrócisz  praktycznie 440k <- normalnie interes życia.

 

 

Oczywiście, że realnie poziom życia się zmienia na lepsze. W końcu świat idzie do przodu, ale czy zmienia się poziom zamożności ludzi? Czy ludzkość staje się coraz bardziej egalitarna? Moim zdaniem nie. Powiem więcej społeczeństwa się coraz bardziej polaryzują.

Kończ waść wstydu oszczędź

http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,5021578.html

 

BTW baardzo przepraszam za niepozostawienie suchej nitki na tobie, jako osoba nie zasługujesz na takie potraktowanie, jednak trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje poglądy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś mi się wydaje, że nie przeczytałeś wszystkich postów w tym wątku i zboczyłeś mocno nie na temat.

Jeszcze raz powtórzę moją myśl: bogactwo przepływa od jednych do drugich. Nie bierze się z powietrza. Nie rozumiem takich badań naukowych, w których udowadniają, że jakby szczęśliwiej wychowywać dzieci to wszyscy by więcej zarabiali.

Mechanizmów kredytowych nie musisz mi tłumaczyć.

Tego, że w Polsce żyje się lepiej też nie, ale może wyściub swój nos poza Europę, zobaczysz, że nie jest tak różowo.

http://www.bibula.com/?p=773

I wcale nie jojczę na ten świat. Po prostu jest tak urządzony - powiem więcej - uważam, że najrozsądniej jak może być. Było kilku takich co chciało zmienić ten stan rzeczy, ale jak się skończyło wiemy dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś mi się wydaje, że nie przeczytałeś wszystkich postów w tym wątku i zboczyłeś mocno nie na temat.

przeczytałem i odniosłem się do twojego posta, do reszty albo nie miałem zdania albo się zgadzałem.

 

Jeszcze raz powtórzę moją myśl: bogactwo przepływa od jednych do drugich. Nie bierze się z powietrza.

masz rację a jednak jesteś w błędzie - pieniądz tworzą wytwórcy towarów, a odnośnie samego kredytu i tego dlaczego to nie jest tylko wirtualny pieniądz:

http://www.nbportal.pl/pl/np/animacje/prezentacje/system_bankowy/mechanizm-kreacji

 

Nie rozumiem takich badań naukowych, w których udowadniają, że jakby szczęśliwiej wychowywać dzieci to wszyscy by więcej zarabiali.

mi się wydaje, że też wykazano zmniejszenie kosztów obsługi psychologicznej co prowadzi do większej wydajności bo pracownik zamiast u psychologa siedzi w pracy i zasuwa.

Mechanizmów kredytowych nie musisz mi tłumaczyć.

Tego, że w Polsce żyje się lepiej też nie, ale może wyściub swój nos poza Europę, zobaczysz, że nie jest tak różowo. http://www.bibula.com/?p=773

O no tak, masz rację popatrzmy na chiny czy tybet, czy najlepiej tibikuku. W jakiej rzeczywistości żyjesz? totalitarnej korei, czy naszej polskiej?

 

Zresztą te 2% to są ci obleśnie bogaci, którzy paradoksalnie dzielą się kasą dając miejsca pracy, a to że zamiast luksusowej wypłaty pracownik dostaje miskę ryżu... jest bardziej skomplikowaną kwestią, przy której trzeba się najpierw zastanowić dlaczego taki wyzysk jest możliwy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Zgadzam się, że bogactwa jest wystarczająco dużo żeby obdzielić nim cały świat i wszyscy żyli by na jako takim poziomie.

 

Ale kiejtam się zgadzasz, skoro mówisz o czymś innym niż ja. Bo ja właśnie nie mówię o obdzieleniu jednych przez drugich, tylko o podnoszeniu poziomu życia.

Secundo, nie zgodzę się, że „obdzielenie” da jakiś „jaki taki” poziom — obdzielana darami to jest Afryka, w której wcale nie jest lepiej. Azji nikt nie obdziela darami, Azjaci nie czekają na przydział bogactwa, tylko je sobie tworzą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz rację a jednak jesteś w błędzie - pieniądz tworzą wytwórcy towarów, a odnośnie samego kredytu i tego dlaczego to nie jest tylko wirtualny pieniądz:

http://www.nbportal.pl/pl/np/animacje/prezentacje/system_bankowy/mechanizm-kreacji

Piękny prezentacja z której wynika, że za 1000 złotych kupiono towar za 28 000. Już sam tytuł "Mechanizm kreacji" wiele mówi. Czy to nie są "wirtualne pieniądze"? Ale nie o tym.

O no tak, masz rację popatrzmy na chiny czy tybet, czy najlepiej tibikuku. W jakiej rzeczywistości żyjesz? totalitarnej korei, czy naszej polskiej?

Mam telewizor z Niemiec, samochód z Francji, płytki w łazience z Włoch, a spodnie z Chin. Moje jakieś realne bogactwo (złoto, dolary, złotówki, juany - wszystko można przeliczyć) zamieniłem na potrzebne mi dobro, ale zostało przetransferowane do innego kraju. Moje stare portki są dla mnie warte 100$, ale Ty nie dasz za nie złamanego grosza. Chińczyk dostał za nie 1/10 uncji złota i to jest jakieś realne bogactwo. Niestety już nie moje. To jest moja rzeczywistość, a nie koreańska autarkia.

Ale kiejtam się zgadzasz, skoro mówisz o czymś innym niż ja. Bo ja właśnie nie mówię o obdzieleniu jednych przez drugich, tylko o podnoszeniu poziomu życia.

Komu się podnosi poziom życia? We wcześniej cytowanym przeze mnie raporcie stoi, że 1/2 ludności świata żyje za mniej niż 2 $ dziennie. Dla nich nie jest problemem co obejrzą w TV tylko co dziś zjedzą. A podnoszenie poziomu życia też kosztuje. I nie mówimy tu o fundowaniu ludziom samochodów czy telewizorów. Chodzi o zaspokajanie podstawowych funkcji życiowych: jedzenie i pitna woda.

Zgadzam się z Tobą, że obdzielanie to najgorsza z możliwych dróg.

A bogacąca się Azja (mówimy teraz głownie o Chinach, ale wcześniej była to Japonia) to realnie zagrożenie dla bogatego Zachodu. Tylko dlaczego? Przecież jeżeli można wzbogacić się z powietrza (bez przepływu bogactwa) to wszyscy powinni być szczęśliwi.

Tak sobie myślę, że problemem może być definicja bogactwa. Jeżeli wszystko przeliczymy na złoto to okaże się, że bogactwo jest realnie ograniczone. I wtedy można się wzbogacić tylko kosztem innych. Jeżeli bogactwo przeliczymy na wiedzę i technologię to wtedy jest nieskończone. Ale czysta wiedza i technologia chyba nie ułatwia nam życia. W pewnym momencie trzeba przekuć ją w materię z użyciem "złota". 

Ciekawa dyskusja, ale zupełnie oddaliliśmy się od meritum. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czy to dobrze czy źle?

Pewnie źle, ale jestem przeciwny grabieży na bogatych w celu rozdawania biednym. W moim odczuciu wystarczy ukierunkować ludzką pazerność, tzn. stworzyć takie warunki na rynku, by bogatym opłacało się bogacić, a skoro potrzebni są do tego pracownicy, to i biedni będą mogli zarabiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale czysta wiedza i technologia chyba nie ułatwia nam życia.

Absolutnie się z tobą nie zgodzę.

 

W pewnym momencie trzeba przekuć ją w materię z użyciem "złota".

A dzięki wzrostowi tej wiedzy i technologii można coraz więcej dóbr uzyskać za coraz mniejszą ilość złota. Czyli wyższy poziom zycia.

 

Chodzi o zaspokajanie podstawowych funkcji życiowych: jedzenie i pitna woda.

A już nie o 20% różnicy w zarobkach Amerykanów?

 

Dla mnie sprawa jest jasna: kiedyś nikt nie posiadał ciepłej, bieżącej wody i wanny, później było to luksus wybranych, dziś ten luksus posiada niemal każdy. Ergo: poziom życia się podniósł wszystkim. I to bez zabierania wanien innym!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mikroglej to nieneuronalne komórki ośrodkowego układu nerwowego. Tworzące go makrofagi biorą udział w odpowiedzi immunologicznej. Okazuje się także, że wpływają na uczenie i pamięć. W odpowiedzi na zakażenie wydzielają bowiem cząsteczkę sygnałową interleukinę 1 (IL-1). W obrębie hipokampa jest ona niezbędna do normalnego zapamiętywania, ale zaobserwowano, że gdy u szczurów laboratoryjnych jest jej za dużo, dochodzi do zaburzeń uczenia.
      W ramach prowadzonych od niemal 10 lat eksperymentów dr Staci Bilbo z Duke University stwierdziła, że gdy bardzo młode szczury przejdą infekcję, a po jakimś czasie po raz drugi wystawi się je na oddziaływanie tym razem unieczynnionych bakterii, występuje agresywna reakcja immunologiczna, która upośledza uczenie.
      Mikroglej zapamiętuje 1. infekcję i reaguje inaczej. Samo zakażenie nie wywołuje permanentnych szkód, zmienia w jakiś sposób układ odpornościowy. Drugie zakażenie nie musi nawet dotyczyć bezpośrednio mózgu. Zainfekowana bakteriami rana na łapie stanowi dostateczny sygnał, by mikroglej z mózgu wyprodukował dodatkowe ilości IL-1. Te szczury naprawdę dobrze sobie radzą z infekcją na peryferiach, ale dzieje się to kosztem mózgu.
      Chcąc sprawdzić, jak odpowiedź immunologiczna wpłynęła na pamięć, zespół Bilbo umieścił szczury w nowym środowisku i wystawił je na oddziaływanie dźwięku, po którym następowało lekkie porażenie prądem w stopę (przeprowadzano więc warunkowanie klasyczne). Zwykły szczur zapamiętuje otoczenie po jednej próbie, zastygając momentalnie w bezruchu tuż po rozpoznaniu jego charakterystycznych cech. Zwierzęta po przebytej we wczesnym dzieciństwie infekcji (czyli te z nadprodukcją IL-1) "pakują się" jednak w bolesną sytuację, jak gdyby wcześniej nie przydarzyło im się w danym środowisku nic złego.
      Nawet bez drugiego zakażenia inaktywowanymi bakteriami u szczurów przechodzących w dzieciństwie infekcję symptomy deterioracji funkcji poznawczych pojawiają się wcześniej niż w grupie kontrolnej. To intrygująco podobne do tego, co obserwujemy w przebiegu choroby Alzheimera - podkreśla Bilbo.
      Jakakolwiek choroba, która wyzwala odpowiedź immunologiczną, osłabia zdolności poznawcze, gdyż organizm wchodzi w tryb rekonwalescencji, ale u opisanych szczurów pojawiło się coś w rodzaju trwałej zmiany układu odpornościowego. Nowo narodzone gryzonie, które zakażano w czasie eksperymentów, stanowią odpowiednik ludzkich płodów w 3. trymestrze ciąży. Na razie jest jednak zbyt wcześnie, by powiedzieć, czy i jak te odkrycia mają się do ludzi.
      Bilbo sądzi, że 1. zakażenie na stałe zmienia ekspresję genów. Obecnie Amerykanka bada rolę mikrogleju w uzależnieniach.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Litera, od której zaczyna się nasze nazwisko (w przypadku kobiet chodzi o nazwisko panieńskie), wpływa na szybkość podejmowania decyzji o zakupie upragnionego obiektu. I to zarówno przedmiotów realnych, jak i wyobrażonych. Andrusiakowie będą grzecznie czekać w kolejce, podczas gdy Zelnikowie szybko ruszą do drzwi sklepu, otwierających się z rana w dniu premiery płyty czy iPada.
      "Tendencja do szybkiego działania, by nabyć te dobra, jest związana z pierwszą literą nazwiska z dzieciństwa" – podkreślają Kurt A. Carlson z Georgetown University i Jacqueline M. Conard z Belmont University.
      Psycholodzy stwierdzili, że im dalej w alfabecie plasowała się pierwsza litera nazwiska, tym szybciej jako dorośli ludzie działali w obliczu szansy na kupienie czegoś. Efekt nazwiska pojawiał się tylko w przypadku nazwisk rodowych, a nie przyjętych po zawarciu małżeństwa.
      Dzieci z nazwiskami z dalszych partii alfabetu często siedzą z tyłu klasy, stoją z tyłu kolejki, a w dzienniku są, oczywiście, wymieniane po wielu innych osobach. [...] W zależności od traktowania, dzieci rozwijają zróżnicowane czasy reagowania. Uwzględniając wpływ nierówności, [nawet] gdy nazwisko nie występuje w roli czynnika regulującego cokolwiek, dorosłe dzieci z końca alfabetu będą ruszać się szybciej; i kupować wcześnie. Osoby z początku listy są tak przyzwyczajone do bycia pierwszymi, że indywidualne szanse na zakup nie będą się aż tak bardzo liczyć; stąd kupowanie późno.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U dzieci, których rodzice się rozwodzą, w dorosłości ponad 2-krotnie wzrasta ryzyko udaru.
      Zespół dr Esme Fuller-Thomson z Uniwersytetu w Toronto analizował przypadki 13134 osób z przeprowadzonego w 2005 r. Kanadyjskiego Sondażu Zdrowia Publicznego (Canadian Community Health Survey). Byliśmy bardzo zaskoczeni, że związek między rozwodem rodziców a udarem pozostawał tak silny nawet po uwzględnieniu [potencjalnie istotnych czynników w postaci] palenia, otyłości, poziomu aktywności oraz spożycia alkoholu.
      Ogółem 10,4% respondentów przeżyło w dzieciństwie rozwód rodziców, a 1,9% przeszło udar. Po wzięciu poprawki na wiek, rasę i płeć okazało się, że ryzyko udaru w grupie rozwodowej było mniej więcej 2,2 razy wyższe niż u pozostałych badanych.
      Kiedy podczas analizy statystycznej Kanadyjczycy skorzystali z modelu regresji logistycznej, uwzględniając dodatkowo m.in. pozycję socjoekonomiczną, ewentualne zachowania prozdrowotne, stan zdrowia psychicznego oraz inne ważne wydarzenia z dzieciństwa, szanse na wystąpienie udaru u osób z rozwiedzionymi rodzicami nadal były znacząco wyższe.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dziewczynki, które w dzieciństwie jedzą dużo mięsa, zaczynają miesiączkować wcześniej od rówieśnic. W ramach studium Brytyjczycy porównali dietę ponad 3 tys. dwunastolatek.
      Naukowcy z Uniwersytetu w Brighton wykazali istnienie silnego związku między wczesną menarche a spożywaniem w wieku 3 lat ponad ośmiu porcji i w wieku 7 lat aż dwunastu porcji mięsa tygodniowo. Wg nich, organizm traktuje dietę obfitującą w mięso jako przygotowanie do ciąży, co doprowadza do szybszego uruchomienia mechanizmów związanych z miesiączkowaniem.
      W ubiegłym stuleciu wiek pierwszej miesiączki bardzo się obniżył, obecnie obserwuje się jednak wyrównanie trendu. Specjaliści przeważnie uważają, że zjawisko to jest skutkiem lepszego odżywienia, a także otyłości i związanych z nią zmian hormonalnych.
      W najnowszym studium akademicy z Brighton posłużyli się danymi dzieci, których losy śledzono już od urodzenia. W wieku 12 lat i ośmiu miesięcy dziewczynki podzielono na dwie grupy, w zależności od tego, czy zaczęły już miesiączkować, czy nie. Podczas porównywania ich menu w wieku 3, 7 i 10 lat szybko stało się jasne, że spożycie mięsa we wczesnym dzieciństwie silnie korelowało z przyspieszeniem menarche. Wśród dziewczynek jedzących najwięcej mięsa w wieku 7 lat szanse na pojawienie się miesiączkowania do 12. roku życia były o 75% wyższe niż w podgrupie dziewcząt jedzących najmniej mięsa. Co ważne, odkryty związek nie zależał od masy ciała.
      Szefowa zespołu badawczego dr Imogen Rogers podkreśla, że waga nie może być jedynym czynnikiem regulującym wcześniejsze rozpoczęcie miesiączkowania, ponieważ średni wiek menarche nie spadł jeszcze bardziej pod wpływem wzrostu częstotliwości występowania otyłości. Mięso jest dobrym źródłem cynku i żelaza, na które istnieje duże zapotrzebowanie w czasie ciąży. Dieta obfitująca w mięso może być zatem postrzegana jako stworzenie odpowiednich warunków do zdrowej, prawidłowej ciąży.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Osoby, które jako dzieci zmagają się z niską samooceną i problemami emocjonalnymi, znajdują się w grupie podwyższonego ryzyka otyłości w późniejszym wieku.
      W ramach wcześniejszych badań ustalono, że u dorosłych z otyłością lub nadwagą występują różnego rodzaju zaburzenia emocjonalne. Nie ustalono jednak, co wpływa na co: czy to niska samoocena prowadzi do nadmiernej wagi, czy też zwiększona masa ciała skutkuje złym myśleniem o sobie. Dzięki naukowcom z Królewskiego College'u Londyńskiego okazało się, że prawdziwy jest raczej pierwszy scenariusz.
      Andrew Ternouth, David Collier i Barbara Maughan z Instytutu Psychiatrii analizowali dane 6500 uczestników British Birth Cohort Study z 1970 r., których w wieku 10 lat badano pod kątem problemów emocjonalnych, autopercepcji oraz wskaźnika masy ciała. W wieku 30 lat osoby te ponownie ujawniały BMI. Okazało się, że ludzie, którzy w dzieciństwie mieli niższą samoocenę, czuli, że nie kontrolują swojego życia i częściej się martwili, z większym prawdopodobieństwem tyli w okresie pomiędzy badaniami (czyli w ciągu 20 lat). Na dziewczynki czynniki te wpływały nieco silniej niż na chłopców.
      Choć nie możemy powiedzieć, że problemy emocjonalne z dzieciństwa powodują otyłość w późniejszym życiu, możemy stwierdzić, że odgrywają one jakąś rolę, na równi z takimi czynnikami, jak BMI rodziców, dieta oraz aktywność fizyczna – podsumowuje Ternouth.
      Autorzy raportu opublikowanego w periodyku BMC Medicine podkreślają, że wczesna pomoc udzielana dzieciom z niską samooceną, lękami itp. może zwiększyć ich szanse na długie i zdrowe życie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...