Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'wymieranie gatunków' .
Znaleziono 4 wyniki
-
Przed około 359 milionami lat Ziemia doświadczyła epizodu wymierania, podczas którego niemal całkowicie wyginęły akritarchy i ryby pancerne. To późnodewońskie wymieranie, zwane kryzysem Hangenberg, trwało około 300 000 lat. Brian Field z University of Illinois Urbana-Champaign upublicznił artykuł [PDF], w którym dowodzi, że za wymieranie to odpowiada... wybuch supernowej. Uważa się, że kryzys Hangenberg był spowodowany długotrwałym ubytkiem ozonu, przez co do Ziemi docierało zbyt dużo szkodliwego promieniowania ultrafioletowego ze Słońca. Jedną z możliwych przyczyn ubytku ozonu jest pojawienie się w niższych warstwach atmosfery dużej ilości pary wodnej, która może brać udział w cyklu pojawiania się wolnych rodników tlenku chloru, który niszczy ozon. Jednak hipoteza taka jest o tyle wątpliwa, że para wodna mogłaby utrzymywać się w atmosferze zbyt krótko, by wywołać wymieranie trwające 300 000 lat. Ponadto taki mechanizm spowodowałby redukcję ozonu na ograniczonym terenie geograficznym, tymczasem wiemy, że kryzys Hangenberg objął całą Ziemię. Brian Field uważa, że przyczyną wymierania mógł być wybuch pobliskiej supernowej. Podczas takiego wydarzenia uwalniana jest olbrzym ilość promieniowania ultrafioletowego, X czy gamma. Promieniowanie kosmiczne z pobliskiej supernowej mogłoby oddziaływać na Ziemię przez 100 000 lat. To z kolei doprowadziłoby do długotrwałej globalnej utraty warstwy ozonowej. Hipoteza z supernową wyjaśnia zarówno skalę jak i czas trwania kryzysu Hangenberg. Z wyliczeń zespołu Fielda wynika, że za wspomniane wymieranie może być odpowiedzialny wybuch supernowej Typu II. Taki wybuch w odległości mniejszej niż 10 parseków (33 lata świetlne) od Ziemi prawdopodobnie zniszczyłby życie na naszej planecie. Dlatego też naukowcy sądzą, że do eksplozji doszło w odległości około 20 parseków. To wystarczająco blisko, by zabić wiele gatunków, jednak za daleko, by całkowicie zniszczyć życie. Dowodami na takie wydarzenie mają być radioaktywne izotopy, które powstały podczas wybuchu i opadły na Ziemię. Część z tych izotopów na na tyle długi okres połowicznego rozpadu, że powinny nadal być obecne w osadach z przełomu dewonu i karbonu. Takim pierwiastkiem jest np. pluton-244. Jego znalezienie w osadach z tego okresu byłoby silnym poparciem hipotezy Fielda. « powrót do artykułu
- 10 odpowiedzi
-
- supernowa
- wybuch gwiazdy spowodował wymieranie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Biolog Raymond B. Huey i jego koledzy z University of Washington uważają, że wymieranie gatunków spowodowane zmianami klimatycznymi to nie kwestia przyszłości, to dzieje się już teraz. Taką opinię wyrazili w komentarzu do artykułu opublikowanego w magazynie Science, który opisuje wymieranie meksykańskich jaszczurek. Barry Sinervo z Uniwersytetu Kalifornijskiego z Santa Cruz dowodzi, że w ciągu ostatnich 25 lat w Meksyku wymarło aż 12% gatunków kolcogwanów, a ich znikanie jest związane z rosnącymi temperaturami. Jeśli proces ten będzie przebiegał równie szybko, jak obecnie, to do roku 2080 z powierzchni Ziemi zniknie 40% całej populacji jaszczurek, w tym 20% gatunków. Jaszczurki są bardzo istotnym elementem ziemskiego łańcucha pokarmowego. Z jednej strony regulują populację owadów, z drugiej służą za źródło pożywienia dla innych gatunków. Ich zanikanie pociągnie za sobą zanikanie większych zwierząt oraz rozprzestrzenienie się owadów. Wymieranie jaszczurek z powodu ocieplenia się klimatu może pozornie wydawać się dziwne, gdyż są to zwierzęta zimnokrwiste, które wygrzewają się na słońcu. Biolog Barry Sinervo wyjaśnia, że jaszczurki muszą wygrzewać się na słońcu, ale gdy robi się zbyt gorąco szukają cienia i nie mogą polować. Uczeni zaobserwowali, że tam, gdzie wyginęły kolcogwany najpierw doszło do znaczącego skrócenia czasu przebywania zwierząt na słońcu. Zwierzęta bardzo szybko musiały kryć się w cieniu i nie miały kiedy polować. Najbardziej dotkliwe było to wiosną, gdy jaszczurki muszą dużo jeść, by się rozmnażać. Co ciekawe, celem Sinervo wcale nie było badanie procesu wymierania. Miał on zamiar dowiedzieć się, jaka jest rola koloru skóry u jaszczurek w Europie i Azji na przebieg ich ewolucji. Jednak gdy wrócił w miejsca, gdzie wcześniej badał zwierzęta odkrył, że pozostało ich już bardzo niewiele. Później zauważył podobny problem w Meksyku. W badaniach pomagał mu Jack W. Sites, który jako magistrant na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku opisał ponad 200 stanowisk kolcogwanów w Meksyku. Obecnie, gdy wrócił w te same miejsca zauważył, że habitat pozostał nienaruszony, ale niemal nie było w nim jaszczurek. Sinervo powołał wówczas większy zespół, który pomógł mu zebrać dane na temat jaszczurek na całym świecie. Zespół znalazł jeszcze pięć miejsc na Ziemi, w których doszło do wymierania gatunków tych zwierząt. Na podstawie zebranych danych opracowano matematyczny model zależności liczebności populacji jaszczurek od lokalnych temperatur, co wpływa na liczbę godzin, jaką zwierzęta są w stanie spędzić na słońcu. Jaszczurki ewoluują zbyt wolno, by dostosować się do obecnie zachodzących zmian. Mogą ratować się przed wyginięciem przenosząc się na wyżej położone tereny. Okazało się jednak, że wówczas wypierają tamtejsze populacje. Tak czy inaczej dochodzi do utraty całych gatunków.
- 4 odpowiedzi
-
- Barry Sinervo
- wymieranie gatunków
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley oraz Pennsylvania State University nie wykluczają, że znajdujemy się u progu kolejnego masowego wymierania gatunków. Dotychczas na Ziemi miało miejsce pięć takich wydarzeń. Do ostatniego doszło 68 milionów lat temu, gdy wyginęły dinozaury. Trzeba jednak zaznaczyć, że przewidywania uczonych obarczone są sporym marginesem błędu, gdyż nie jesteśmy w stanie dokładnie porównać życia na Ziemi w różnych okresach. Naukowcy porównali bioróżnorodność ssaków na terenie Ameryki Północnej z trzech okresów. Pierwszy to czas pomiędzy 500 a 40 000 lat temu, drugi 40 000 a 5 milionów, a trzeci 5 a 30 milionów lat. Dane uwzględniały wszystkie ssaki lądowe, oprócz nietoperzy. Z uzyskanych w ten sposób informacji wynika, że gdy przed 13 000 lat na kontynent północnoamerykański przybyli ludzie, rozpoczęła się masowa zagłada ssaków. Trwała ona przez 2000 lat. Pocieszający jest fakt, że w ciągu ostatnich 10 000 lat proces ten nie posunął się do przodu. Mieliśmy do czynienia z pewnym zjawiskiem, związanym z pojawieniem się ludzi przed 13 000 lat, ale mniej więcej od 10 000 lat sytuacja jest stabilna - mówi współautor badań, profesor Anthony Barnosky. Uważa on, że podobne zjawisko będzie można zauważyć w odniesieniu do Europy, na terenie której Homo sapiens pojawił się około 40 000 lat temu. Na tym jednak kończą się dobre wiadomości. Od mniej więcej 100 lat obserwujemy szybszą niż można by się spodziewać utratę bioróżnorodności. Obserwujemy znikanie podgatunków, a nawet kilku gatunków. Wygląda na to, że znowu rozpoczęło się wymieranie - stwierdza Barnoski. Jestem jednak optymistą, ponieważ nie straciliśmy wielu gatunków i jeśli zwiększymy nasze wysiłki na rzecz ich ochrony, przetrwają one w przyszłości - dodaje. Naukowcy stwierdzili, że gwałtowne zmiany klimatyczne z przeszłości, które były znacznie większe niż te zachodzące obecnie, nie wpłynęły negatywnie na bioróżnorodność ssaków. Dopiero pojawienie się człowieka prowadzi do ich wymierania, tym szybszego, że akurat kończyło się zlodowacenie i klimat się ocieplał. Obecnie mamy do czynienia z podobnymi zjawiskami. Liczba ludzi szybko rośnie i mamy do czynienia z ociepleniem. Uczeni sądzą, że przeanalizowanie podobnych danych dla innych gromad zwierząt i roślin pozwoli ujawnić więcej danych dotyczących przebiegu wymierania gatunków. Jednak przeprowadzenie takich analiz będzie trudniejsze, gdyż nie pozostawiają one po sobie tak wielu skamieniałości jak ssaki.
-
Badacze przyrody twierdzą, że znaleźli kolejny dowód kruchości ekosystemu istniejącego na naszej planecie. Naukowcy postanowili sprawdzić, co by się stało z afrykańskimi akacjami, gdyby ze środowiska zniknęły żyrafy i inne duże zwierzęta żywiące się liśćmi tego drzewa. Wyniki okazały się raczej niepomyślne – zarówno dla drzew, jak i kilku gatunków zwierząt zamieszkujących te rośliny. W panującym obecnie stanie równowagi relacje między akacjami, a mieszkającymi na nich mrówkami są dość przyjazne. Znane są trzy gatunki tych owadów, które osiedlają się we wnętrzach kolców drzew i odżywiają produkowanym przez roślinę nektarem. Nic dziwnego, że mrówki te aktywnie bronią swych domostw, zapobiegając nadmiernemu objadaniu liści przez roślinożerców. Istnieje również czwarty gatunek mrówek akacjowych, ten jednak mieszka w zagłębieniach pnia drążonych przez chrząszcze. Zbyt duża liczebność ostatniej grupy ma negatywny wpływ na rozwój drzew. Aby sprawdzić, co się stanie po usunięciu ze środowiska dużych roślinożerców, naukowcy przez 10 lat badali trzy różne działki z akacjami. Działki podzielono na obszary pozbawione jakiegokolwiek ogrodzenia oraz takie, do których mogły się dostać jedynie niewielkie zwierzęta (lżejsze niż 15 kg). Rezultat eksperymentu był sprzeczny z intuicją: akacje rosnące na obszarach chronionych zaczęły produkować mniej kolców oraz pożywiena dla mrówek. To spowodowało zmianę zachowań "dobrych" mrówek, które m.in. rozpoczęły dla nektaru hodowlę szkodników wysysających sok z drzew. Ponadto zwiększyła się populacja mrówek współpracujących z chrząszczami, co z kolei spowolniło wzrost drzew oraz dwukrotnie zwiększyło śmiertelność tych roślin. Autorzy badań uważają, że dowiedli łatwości, z jaką można wywołać w środowisku sekwencję nieprzewidzianych i trudnych do odwrócenia zdarzeń. Inny ważny wniosek jest związany z próbami ratowania ginących gatunków zwierząt. Jak widać, w działaniach tych należy zajmować się nie tylko zanikającym gatunkiem, lecz również jego otoczeniem oraz zachodzącymi w nim interakcjami. Sceptycy jednak zwracają uwagę, że badane drzewa były zbyt niskie, aby żyrafy mogły odżywiać się ich liśćmi, przez co wyniki eksperymentu nie są miarodajne.