Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'wyciszenie' .
Znaleziono 3 wyniki
-
Jak zauważają naukowcy z University of Nottingham, wszy to skuteczna metoda na alergie czy astmę. Okazało się bowiem, że u myszy z wszawicą następowało wyciszenie układu odpornościowego (BMC Biology). Wg Brytyjczyków, to kolejny dowód na potwierdzenie tezy, że wzrost częstości zachorowań na astmę i alergie to wynik zbyt higienicznego trybu życia. Układ odpornościowy powinien zostać wstępnie zaprogramowany w dzieciństwie (mówi się o tzw. primingu, czyli torowaniu), by w przyszłości nie reagować nadmiernie na niegroźne czynniki, np. pyłki. Infekcje bakteryjne czy wirusowe wydają się nie działać w ten sposób, dlatego też ostatnio badacze wzięli na cel pasożyty. W zamierzchłej przeszłości naszego gatunku stale wchodziliśmy w kontakt z różnymi pasożytami. W naszych włosach panoszyły się wszy, a w przewodzie pokarmowym tasiemce czy owsiki. Układ odpornościowy ewoluował więc w taki sposób, by umieć sobie z nimi poradzić. Teraz, gdy do takich zakażeń dochodzi stosunkowo rzadko, a domy mamy naprawdę czyste, układ odpornościowy styka się z zagrożeniami, do których nie jest w ogóle przygotowany. Stąd zaburzenia jego funkcjonowania. Zespół doktora Josepha Jacksona testował dzikie myszy, ponieważ gryzonie laboratoryjne od pokoleń żyją w superczystym otoczeniu. Nasze rozumienie ssaczej immunologii bazuje w dużym stopniu na gryzoniach hodowanych w wysoce nienaturalnych, tj. wolnych zarówno od patogenów, jak i stresu warunkach – podsumowuje członkini ekipy Janette Bradley. By to zmienić, Brytyjczycy zwabili żyjące wolno zwierzęta za pomocą masła orzechowego, a po schwytaniu zajęli się badaniem ich układu odpornościowego. Okazało się, że myszy, na których nie pasożytowały wszy Polyplax serrata, miały o wiele bardziej pobudzony układ odpornościowy niż gryzonie nękane przez te bezskrzydłe owady. Wydaje się, że wszy działają hamująco na układ immunologiczny albo dzięki substancji znajdującej się w ich ślinie, albo przenosząc różne patogeny, np. bakterie.
- 5 odpowiedzi
-
Aktywność białka p53, zwanego niekiedy "strażnikiem genomu", była dotychczas uznawana za krytyczną linię obrony komórek przed transformacją nowotworową. Okazuje się jednak, że w pewnych okolicznościach ta sama proteina może znacznie zwiększać oporność komórek na chemioterapię. Opisywany proces jest ściśle związany ze zjawiskiem wyciszenia (ang. quiescence), charakteryzującym się niemal całkowitym zatrzymaniem podziałów komórek macierzystych oraz zmniejszeniem tempa ich metbolizmu. Jak pokazują najnowsze badania przeprowadzone przez badaczy ze szpitala Memorial Sloan-Kettering Cancer Center (MSKCC), zjawisko to pomaga komórkom macierzystym szpiku przeżyć pomimo stosowania znacznych dawek chemioterapii. "Wyciszone" komórki krwiotwórcze szpiku kostnego wytwarzały zadziwiająco wysoki poziom białka p53. Jest to zaskakujące, gdyż proteina ta była dotąd jednoznacznie kojarzona jako czynnik sprzyjający apoptozie, czyli obumieraniu komórek np. w odpowiedzi na uszkodzenia. Okazuje się jednak, że w tym wyjątkowym przypadku aktywność p53 powoduje, w obecności innych czynników, dokładnie przeciwny efekt - oporność zdrowych komórek macierzystych szpiku na agresywną farmakoterapię nowotworu. To pierwszy raz, kiedy ktokolwiek ustalił, iż p53 odgrywa rolę w ustanawianiu stanu wyciszenia komórek. Co więcej, zaskakujące jest, iż niektóre komórki, które utraciły p53, mogą w rzeczywistości być znacznie łatwiej zabite od tych, w których p53 funkcjonuje normalnie - opisuje wyniki badań ich główny autor, dr Stephen Nimer, szef Służby Hematologicznej w MSKCC. Zdaniem naukowca, dokonane odkrycie może być istotne przede wszystkim podczas prób wyeliminowania tzw. komórek macierzystych nowotworu. Ta słabo poznana grupa jest uważana za "dostawcę" nowych komórek nowotworowych dzięki swojej zdolności do intensywnych podziałów. Dr Nimer przypuszcza, że mogą one okresowo przechodzić w stan analogiczny do wyciszenia i w ten sposób ograniczać własną podatność na chemioterapię.
-
- p53
- strażnik genomu
- (i 10 więcej)
-
Medytacja pomaga złagodzić objawy ADHD. W australijskim studium wzięło udział 48 dzieci, które ćwiczyły pewną odmianę jogi. Sahaja joga została przedstawiona w 1970 roku przez Shri Mataji Nirmala Devi. Dzięki niej nasilenie nadpobudliwości zmniejszyło się o 30%. Dr Ramesh Manocha, nauczyciel medytowania, a zarazem lekarz, powiedział na konferencji Światowego Stowarzyszenia Psychiatrów w Melbourne, że zanotowano poprawę zachowania, samooceny i jakości relacji. Same dzieci przyznały, że lepiej śpią, a w domu są spokojniejsze. Potrafią się lepiej skoncentrować i w szkole rzadziej angażują się w sytuacje konfliktowe. Naukowców najbardziej ucieszyły ich komentarze, np. Zawsze wiedziałem, że źle postępuję i zasmucam innych, ale teraz mogę to kontrolować. Medytowanie dzieci przyniosło korzyści także samym rodzicom. Stali się szczęśliwsi, mniej zestresowani, lepiej radzili sobie z zachowaniem swoich pociech. Przez półtora miesiąca rodziny odbywały 4 sesje tygodniowo. Dwie miały miejsce w szpitalu, a dwie w domu (podczas ćwiczeń trzeba było trzymać stopy w chłodnej słonej wodzie). Woda to oczywiście tylko jeden z elementów terapii. Sahaja joga wykorzystuje ponadto wizualizację, muzykę oraz wykonywanie poleceń w parach. Testy przeprowadzono w Szpitalu Księcia Walii w Randwick. Wzięło w nich udział 12 dzieci, które przyjmowały leki. Eksperyment objął również rodziców. Sześcioro dzieci mogło całkowicie zrezygnować z zażywania leków. U 12 dawkę zmniejszono o połowę, a u jeszcze innych o ¼. Sahaja joga wymaga wyciszenia umysłu i zaniechania myślenia. Pozwala zanurzyć się w teraźniejszości. To stan będący zupełną odwrotnością zwykłego zachowania dzieci z ADHD, które są nieuważne, nadaktywne i impulsywne. Manocha twierdzi, że joga pomaga im odzyskać zapomniane i utracone umiejętności (Clinical Child Psychology and Psychiatry).
- 2 odpowiedzi