Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'wołowina' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 5 wyników

  1. Peptydy powstałe z rozkładu białka mięsa wołowego blokują receptory goryczy (T2R4) na języku. Naukowcy mają nadzieję, że w przyszłości takie hydrolizaty enzymatyczne sprawią, że pewne pokarmy i leki będą postrzegane jako mniej gorzkie. Większość ludzi unika gorzkich smaków, bo są dla nich nieprzyjemne. Nie da się jednak ukryć, że pewne zdrowe pokarmy czy leki są gorzkie. Nic więc dziwnego, że przemysły spożywczy i farmaceutyczny od dawna poszukują sposobów na zmniejszenie, a najlepiej wyeliminowanie goryczy. Do tej pory zidentyfikowano jednak zaledwie parę inhibitorów aktywności receptorów T2R. W ostatnich latach sporym zainteresowaniem cieszą się bioaktywne peptydy, pozyskiwane podczas enzymatycznej hydrolizy białek. Wpisując się w ten nurt, zespół Prashena Chelikaniego i Rimiego E. Aluko zajął się białkiem mięsa wołowego. Potraktowano je 3 proteazami otrzymywanymi z tkanek zwierzęcych - chymotrypsyną, trypsyną i pepsyną - i 3 pozyskiwanymi z komórek mikroorganizmów: Alcalase, Flavourzyme oraz Thermoase (to nazwy komercyjnych preparatów enzymatycznych). Okazało się, że podczas testów z elektronicznym językiem hydrolizaty uzyskane za pomocą trypsyny i pepsyny najskuteczniej zmniejszały intensywność goryczy chininy. Uzyskane dzięki nim peptydy były najdłuższe, co sugeruje, że rozmiar peptydów ma spore znaczenie. « powrót do artykułu
  2. Jeśli wierzyć greckim kronikarzom, jeden z najwybitniejszych uczestników starożytnych igrzysk olimpijskich, Milon z Krotonu, przyjmował dla wzmocnienia muskulatury aż 17 funtów (niemal 8 kg) mięsa dziennie. Dziś wiemy na pewno, że tak wielka ilość białka nie była mu potrzebna, ale ile dokładnie protein potrzeba, by mięśnie przerastały w optymalnym tempie? Odpowiedź na to pytanie próbowali znaleźć naukowcy z University of Texas Medical Branch (UTMB). Do udziału w eksperymencie zaproszono 34 osoby: 17 młodych (średnia wieku: 34 lata) i 17 w wieku podeszłym (średnia wieku: 68 lat). Celem doświadczenia było sprawdzenie, czy istnieje różnica pomiędzy szybkością syntezy białek mięśni po spożyciu porcji chudej wołowiny zawierającej 30 lub 120 gramów wysokiej jakości protein. Wiedzieliśmy dzięki poprzednim pracom, że konsumpcja 30 gramów białka (...) przyśpiesza syntezę białek mięśni o 50% u osób młodych oraz u starszych, opisuje dr Douglas Paddon-Jones, jeden z autorów studium. Zadaliśmy więc pytanie: czy jeżeli 4 uncje wołowiny [czyli ok. 120 g mięsa o zawartości białek ok. 30 g] dają poprawę o 50%, to czy 360 g, zawierających 90 g białek, da tobie dodatkową poprawę? Na podstawie analizy składu krwi oraz badania materiału biopsyjnego z mięśni ustalono, że spożywanie dodatkowych 240 g mięsa nie ma wpływu na szybkość syntezy białek. Wszystko wskazuje więc na to, że dawka 30 g protein w czasie pojedynczego posiłku jest ilością optymalną dla budowy muskulatury, zaś pochłanianie dodatkowej ilości protein nie zapewnia dodatkowych korzyści. Co więcej, nadmiar białek może zostać zamieniony na tkankę tłuszczową, czego większość z nas raczej sobie nie życzy. Zdaniem dr. Paddon Jonesa najprawdopodobniej istnieje jednak sposób na przyśpieszenie syntezy białek mięśni. Jest nim przyjmowanie białek podczas każdego posiłku. Ponieważ większość z nas spożywa proteiny głównie podczas obiadu, a podczas pozostałych posiłków nieco tę kwestię zaniedbuje, wzbogacenie diety o regularne przyjmowanie protein mogłoby zwiększyć tempo budowy mięśni.
  3. Jeśli kobiety jedzą mniej czerwonego mięsa, niż zalecają normy, częściej diagnozuje się u nich zaburzenia depresyjne i lękowe (Psychotherapy Psychosomatics). Prof. Felice Jacka z Deakin University badała związek między spożyciem wołowiny i jagnięciny a obecnością zaburzeń depresyjnych oraz lękowych w ponadtysięcznej grupie kobiet z australijskiego regionu Geeleong. Pierwotnie myśleliśmy, że czerwone mięso może nie być dobre dla zdrowia psychicznego, bo badania z innych państw pokazały, że jego konsumpcja wiąże z czynnikami ryzyka dla zdrowia fizycznego. Okazuje się jednak, że jedzenie czerwonego mięsa jest dość istotne dla dobrostanu psychicznego. Kiedy przyglądaliśmy się paniom, w przypadku których spożycie czerwonego mięsa plasowało się poniżej normy, okazało się, że zaburzenia depresyjne i lękowe są u nich stwierdzane 2-krotnie częściej niż w grupie spożywającej zalecane ilości. Nawet jeśli wzięto pod uwagę ogólną wartość diety [czy jest zdrowa, czy nie], a także czynniki takie jak status socjoekonomiczny, poziom aktywności fizycznej, palenie, waga i wiek, związek między konsumpcją czerwonego mięsa a zdrowiem psychicznym nadal występował. Co ciekawe, w przypadku innych form białka, np. białek roślinnych, rybnych, wieprzowych czy drobiowych, nie zaobserwowano analogicznej korelacji. Tylko 19 badanych kobiet było wegetariankami i wyniki pozostały takie same po ich wykluczeniu z analizy. Jedzenie większych ilości czerwonego mięsa, niż zalecają normy, także nie jest dobre, bo okazuje się, że wpływa tak samo, jak za małe ilości: pojawiają się depresja i stany lękowe. Wiemy już, że ogólna jakość diety jest ważna dla zdrowia psychicznego. Wydaje się jednak, że jedzenie umiarkowanych ilości czerwonego mięsa, ok. 3-4 porcji wielkości dłoni, także może mieć znaczenie. Australijka podkreśla, że warto polegać na mięsie z wolnego wypasu, bo w odróżnieniu od mięs zwierząt karmionych paszą zbożową, zawiera więcej kwasów tłuszczowych typu omega-3 i mniej tłuszczów nasyconych.
  4. Kobiety, które w czasie ciąży codziennie jedzą czerwone mięso, częściej rodzą synów, których sperma zawiera mniej plemników. Dzieje się tak dlatego, że rozwój spermy dokonuje się etapami przez całe życie (od okresu prenatalnego po dorosłość), a najważniejszy jest właśnie czas poprzedzający przyjście na świat. Jak zauważa Shanna Swan z Centrum Epidemiologii Reprodukcyjnej University of Rochester, nie wiadomo, co dokładnie wywołuje opisane skutki. Naukowcy spekulują, że chodzi obecny w wołowinie hormon wzrostu i inne związki chemiczne (Human Reproduction). W latach 1999-2005 zespół Swan przebadał 387 par matka-syn z pięciu amerykańskich miast. Mężczyźni urodzili się w latach 1949-1983, kiedy nie można było jeszcze kupić mięsa bez dodatków chemicznych. Matki, które dziennie zjadały przeciętnie jedną porcję czerwonego mięsa, uznawano za "zagorzałe miłośniczki wołowiny". Spośród 51 synów takich kobiet u niemal 18% stwierdzono obniżoną płodność. Dotyczyło to tylko 5% synów pań, które w czasie ciąży jadły najmniej wołowiny (tylko u nich liczba plemników spadała poniżej 20 mln na mililitr). Ogólne stężenie plemników było zaś o 24% wyższe niż w pierwszej z wymienionych grup. Nie ma jednak powodów do obaw, bo wszyscy badani mężczyźni byli w stanie naturalnie spłodzić dziecko, bez odwoływania się do specjalistycznych procedur medycznych. Ilość konsumowanej przez ciężarną wieprzowiny czy drobiu oraz to, ile wołowiny zjadali sami mężczyźni, nie miały wpływu na parametry męskiego nasienia. Aby stwierdzić, jaki dokładnie czynnik wpłynął na obniżenie płodności (pestycydy, hormony, tryb życia ciężarnej itp.), naukowcy zaproponowali porównanie młodych mężczyzn, urodzonych po 1988 roku, z Europy i USA. Na obszarze Starego Kontynentu zabroniono wtedy stosowania hormonów w hodowli bydła, a w Stanach nadal używa się 6 tego typu związków, z dwoma rodzajami estrogenów włącznie.
  5. Kobiety, które jedzą czerwone mięso częściej niż raz dziennie, podwajają ryzyko zachorowania na nowotwór piersi. W studium ponad 90 tys. pań w okresie przedmenopauzalnym naukowcy zbadali wpływ wywierany przez dietę na różne typy nowotworów piersi. Odkryli, że u kobiet jedzących najwięcej mięsa, a zwłaszcza przetworzonego mięsa w postaci kiełbasek czy hamburgerów, występowało najwyższe ryzyko hormonozależnych nowotworów piersi. Estrogen i progesteron wpływają na wiele ważnych funkcji organizmu, ale odpowiadają także za pobudzanie wzrostu 70% guzów gruczołu sutkowego. Eunyoung Cho, szef badań, a zarazem profesor zwyczajny medycyny na Harvard Medical School, tłumaczy, że wyróżniono kilka powodów, dla których czerwone mięso uruchamia procesy nowotworowe. Po pierwsze, wzrost bydła jest przyspieszany poprzez podawanie hormonów (ich wpływ na wzrost guzów opisaliśmy wyżej). Po drugie, podczas gotowania mięsa w wysokiej temperaturze powstają związki karcinogenne. Po trzecie, w mięsie występuje określona postać żelaza. Zbadane amerykańskie pielęgniarki w wieku 26-46 lat wypełniły kwestionariusz dotyczący ich diety w latach 1991-1999 (Archives of Internal Medicine). Dwanaście lat od rozpoczęcia studium u 1021 kobiet zdiagnozowano raka piersi. Panie, które dziennie zjadały 1,5 porcji czerwonego mięsa (gdzie porcja jest definiowana jako podstawowa część dania), miały o 97% większe szanse na wystąpienie hormonozależnego nowotworu sutka niż kobiety jedzące mięso 3 lub mniej razy w tygodniu. Gdy dana osoba jadła mięso 3-5 razy na tydzień, jej szanse na zachorowanie wzrastały o 42%. U pań spożywających przetworzone mięso (kiełbaski, salami, mortadelę) ponad trzy razy w tygodniu prawdopodobieństwo wystąpienia raka sutka było 2,3 razy wyższe niż u kobiet jedzących je rzadziej niż raz na miesiąc. Podobnie było w przypadku hamburgerów. Jeśli dana kobieta jadła je 1-3 razy w tygodniu, jej szanse na zachorowanie były o 71% wyższe niż kobiet, które udawały się do barów typu fast food rzadziej niż raz na 30 dni. Odnotowano niewielką różnicę w częstości zachorowań na hormonozależne nowotwory sutka między paniami jedzącymi nieprzetworzoną wołowinę, jagnięcinę czy wieprzowinę 1-3 razy w tygodniu a kobietami decydującymi się na takie menu rzadziej niż raz na miesiąc. Dr Cho upewnił się, że czynniki ryzyka, takie jak otyłość, palenie tytoniu, picie alkoholu lub rodzinna historia choroby, nie były prawdziwymi powodami zaobserwowanych wzrostów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...