Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'porcja' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 4 wyniki

  1. Większe kęsy, czyli np. korzystanie z większych sztućców, powodują, że ludzie zjadają mniej (Journal of Consumer Research). Arul Mishra, Himanshu Mishra i Tamara M. Masters z University of Utah przeprowadzili badania terenowe w popularnej restauracji włoskiej. Wykorzystali widelce w dwóch rozmiarach, determinując w ten sposób wielkość zjadanych przez klientów kęsów. Okazało się, że osoby jedzące większymi widelcami zjadały mniej od ludzi z małymi sztućcami. Amerykanów zainteresowało, dlaczego wielkość kęsów nie tworzy takiej samej relacji z ilością zjadanego pokarmu jak wielkość porcji, tzn. czemu większe nie oznaczają większej ilości pochłanianego pokarmu. Sprzężenie zwrotne dotyczące sytości pojawia się z opóźnieniem. Pod jego nieobecność jedzący skupiają się na wskazówkach wzrokowych, czyli aby ocenić poczynione postępy, obserwują stopień uszczuplenia zasobów na talerzu. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, psychologowie przeprowadzili tety z różnymi ilościami pokarmu. Stwierdzili, że gdy wyjściowa porcja była solidna, osoby z małymi widelcami zjadały znacznie więcej od klientów z dużymi sztućcami. Jeśli jednak ludziom serwowano małe porcyjki, nie zaobserwowano różnic pomiędzy grupami w ilości zjadanego pokarmu. Co ciekawe, w takiej samej sytuacji w laboratorium właściciele małych widelców konsumowali mniej od osób z dużymi widelcami, ale naukowcy uważają, że w laboratorium ludziom przyświecał po prostu inny cel. Nie przyszli tam, żeby się najeść jak w restauracji.
  2. Naukowcy odkryli, że w miarę nasilania się objawów depresji ludzie jedzą coraz więcej czekolady, co sugeruje, że rzeczywiście istnieje związek między nastrojem a wynalazkiem Azteków (Archives of Internal Medicine). Dr Beatrice Golomb i jej zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego przypominają, że wiele osób wierzy, że czekolada poprawia nastrój. Wg nich, to może być prawda, ale na razie tezy tej nie udowodniono naukowo. Niewykluczone też, że jest dokładnie na odwrót i czekolada stanowi przyczynę, a nie przyjemne rozwiązanie problemu. Ponieważ było to badanie przekrojowe, nie powiedziało nam, czy przysmak zmniejszał, czy intensyfikował depresję. W amerykańskim studium wzięło udział ok. 1000 dorosłych. Żaden z badanych nie zażywał leków antydepresyjnych, u nikogo nie stwierdzono też choroby sercowo-naczyniowej ani cukrzycy. Ochotników pytano o spożywaną tygodniowo liczbę porcji czekolady (za porcję uznano 28 g czekolady, czyli odpowiednik batonika), a nastrój oceniano za pomocą Center for Epidemiologic Studies Depression Scale (CES-D). Amerykanie ustalili, że mężczyźni i kobiety, którzy osiągali najwyższe wyniki w skali depresji, pochłaniali 11,8 porcji czekolady w miesiącu, podczas gdy osoby z niższą punktacją w CES-D zjadały ok. 8 porcji (8,4), a wolontariusze bez depresji zaledwie 5,4. Nie dokonywano różnicowania między czekoladą mleczną a gorzką. Rezultatów nie da się wyjaśnić generalnym wzrostem poboru kofeiny, tłuszczu, węglowodanów czy energii [w postaci kalorii], dlatego należy je uznać za specyficzne dla czekolady. Co ważne, w grupach z wyższą i niższą depresyjnością nie odnotowano różnic w spożyciu innych produktów obfitujących w przeciwutleniacze, np. ryb, kawy, owoców czy warzyw.
  3. Gdy akademicy z Uniwersytetu Cornella prześledzili na 52 obrazach namalowanych w ciągu tysiąca ubiegłych lat wielkość porcji i talerzy używanych przez Chrystusa i apostołów podczas Ostatniej Wieczerzy, okazało się, że wzrastały one z biegiem czasu (International Journal of Obesity). Jak podkreśla prof. Brian Wansink, oznacza to, że zjawisko serwowania solidniejszych porcji na coraz większej zastawie, które skłania wielu ludzi do przejadania, nie pojawiło się nagle, ale narastało stopniowo przez całe milenium. Amerykanie wybrali 52 znane obrazy z wydanego w 2000 roku albumu "Ostatnia Wieczerza". Analizowali rozmiary przystawek, chleba i talerzy, zestawiając je ze średnimi gabarytami przeciętnej głowy z danego malowidła. W ten sposób zespół Wansinka ustalił, że w ciągu 1000 lat wielkość przystawki wzrosła krok po kroku aż o 69%, talerz powiększył się o 66%, a chleb o 23%. W ramach studium Brian Wansink, ekonomista i ekspert od marketingu, współpracował z bratem Craigiem – profesorem religioznawstwa. Panowie wspomagali się programem komputerowym, który umożliwiał skanowanie obiektów z obrazu, obracanie ich i przeliczanie wielkości, bez względu na oryginalne położenie na płótnie. Studium rozpoczęli z założeniem, że przeciętna szerokość chleba stanowi dwukrotność przeciętnej szerokości głowy apostoła. Skąd takie powiększenie porcji? Akademicy uważają, że powodem była coraz większa dostępność i obfitość pożywienia.
  4. Małe dzieci bywają czasem bardzo wybredne i za żadne skarby świata nie zjedzą ogórka, fasolki i innych warzyw. Jeśli jednak nada im się intrygujące nowe nazwy, np. rentgenowskie marchewki, spałaszują o wiele większe porcje, a nawet poproszą o dokładkę. Psycholodzy z Uniwersytetu Cornella poczęstowali rentgenowską marchwią 186 czterolatków. Okazało się, że maluchy zjadły jej prawie dwukrotnie więcej niż w ramach zwykłego posiłku. Co więcej, wpływ nazwy utrzymywał się nawet wtedy, gdy potem w menu marchewka znów występowała jako marchewka i nikt nie sugerował, że zapewnia widzenie w jakikolwiek sposób związane z promieniami X. Przedszkolaki konsekwentnie zjadały o 50% więcej pomarańczowych krążków czy słupków. Świetne nazwy to świetne pokarmy. Bez względu na to, czy będą to groszki mocy, czy dinozaurowe drzewa brokułowe, nadawanie pokarmom śmiesznych nazw sprawia, że dzieci zaczynają sądzić, że zjedzenie ich będzie zabawniejsze. Wydaje się, że podstęp działa również następnego dnia – opowiada Brian Wansink. W taki sam sposób reagują także dorośli. Badanie przeprowadzone w restauracji wykazało, że gdy filet z ryby/owoców morza przemianowano na soczysty włoski filet z owoców morza, sprzedaż wzrosła o 28%, a ocena smaku o 12%. To samo danie, lecz różne oczekiwania i inne doświadczenie – podsumowuje Amerykanin.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...