Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Ralph Adolphs' .
Znaleziono 4 wyniki
-
Nasz mózg reaguje na zwierzęta w nadspodziewanie silny sposób – o wiele silniej niż na jakiekolwiek miejsce, osobę lub rzecz. Naukowcy uważają, że powodów jest co najmniej kilka, przede wszystkim chodzi jednak o utrwaloną w toku ewolucji czujność w stosunku do potencjalnych ofiar i drapieżników (Nature Neuroscience). Zarówno wykrycie drapieżnika, jak i ofiary wymaga detekcji w czasie rzeczywistym kształtów, które często bywają zakamuflowane w złożonym środowisku – podkreśla prof. Ralph Adolphs z California Institute of Technology. Adolphs i szef zespołu naukowców Florian Mormann utrwalali reakcje mózgów 41 pacjentów monitorowanych pod kątem padaczki na zdjęcia ludzi, krajobrazów, zwierząt i przedmiotów. Zorganizowano 111 sesji; w czasie jednej badanym pokazywano średnio 100 fotografii. Zapis był na tyle precyzyjny, że można było zidentyfikować aktywność pojedynczych neuronów. Okazało się, że prawe ciało migdałowate reagowało preferencyjnie na zdjęcia zwierząt, bez względu na to, czy były to niewielkie zwierzątka domowe, czy duże, dzikie bestie. Mormann tłumaczy, że wcześniej wykazano, że prawe ciało migdałowate jest zaangażowane w przetwarzanie bodźców awersyjnych i nagradzających. W przeszłości zwierzęta mogły być albo drapieżnikami (bodziec awersyjny), albo ofiarami (bodziec nagradzający). Tak czy siak, wymagało to wdrożenia odpowiedniego zachowania. Naukowcy podejrzewają, że ciało migdałowate mogłoby zostać pobudzone nie tylko przed widok zwierzęcia, ale także przez wydawane przez nie dźwięki. W końcu w naturalnych okolicznościach spotkanie ze zwierzęciem oddziałuje na wiele zmysłów. Wcześniejsze studia sugerowały, że już na wczesnych etapach ewolucji kręgowców prawa półkula wyspecjalizowała się w radzeniu sobie z niespodziewanymi i wymagającymi reakcji behawioralnej bodźcami. Teraz po raz kolejny potwierdzono, że tak naprawdę jest.
- 1 odpowiedź
-
Hazardziści z uszkodzonym ciałem migdałowatym?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Amerykańscy naukowcy odkryli strukturę mózgu, która odpowiada za awersję związaną z utratą pieniędzy. Jest nią ciało migdałowate (Proceedings of the National Academy of Sciences). W studium uwzględniono przypadki dwóch pacjentów z ciałami migdałowatymi uszkodzonymi w wyniku bardzo rzadkiej choroby genetycznej. Poza nimi w eksperymencie wzięły udział zdrowe osoby. Wszyscy uczestniczyli w prostej grze pieniężnej. Badacze z Kalifornijskiego Instytutu Technologii (Caltech) pytali ochotników, czy akceptują ryzyko o różnym nasileniu – za każdym razem precyzowano, jakiej wysokości będzie ewentualna wygrana lub przegrana. Badani mieli np. zadecydować, czy podejmą ryzyko, które wiązało się jednakowym prawdopodobieństwem wygrania 20 lub przegrania 5 dolarów (sytuacja akceptowalna dla większości ludzi) i czy również przy prawdopodobieństwie 50/50 pokuszą się o zdobycie 20 albo utratę 20 dolarów (ryzyko nieakceptowalne dla większości ludzi). W trzecim wariancie naukowcy sprawdzali, czy wolontariusze zaryzykują – przy jednakowych szansach na wygraną i przegraną – zdobycie 20 lub utratę 15 dolarów. Ryzyko to jest przez większość ludzi odrzucane, choć zysk netto gwarantuje, że wyjdzie się z tego na plusie – wyjaśnia prof. Ralph Adolphs. Obaj badani z uszkodzeniem ciał migdałowatych angażowali się w bardzo ryzykowne działania o wiele częściej niż zdrowi badani w tym samym wieku i o tym samym wykształceniu. Nie okazywali w ogóle strachu przed utratą pieniędzy. Awersję związaną z utratą gotówki badano w ramach ekonomii behawioralnej już od jakiegoś czasu, ale to pierwszy opisany przypadek pacjentów, którzy byli jej całkiem pozbawieni. Myślimy, że w ten sposób wykazano, że ciało migdałowate jest kluczowe dla wyzwalania poczucia, iż należy uważać na zakłady i ryzyko związane z potencjalną stratą – podsumowuje Benedetto de Martino.-
- Benedetto de Martino
- Ralph Adolphs
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Znaleziono obszar mózgu, który odpowiada za odczucie przestrzeni osobistej. Dokonali tego badacze z California Institute of Technology (Caltech). Zespół profesora Ralpha Adolphsa i doktora Daniela P. Kennedy'ego zawdzięcza swoje odkrycie 42-letniej S.M., pacjentce z obustronnym uszkodzeniem jąder migdałowatych. S.M. jest wyjątkowa, ponieważ należy do grona kilku zaledwie osób na całym świecie, u których doszło do obustronnego uszkodzenia amygdala. Dzięki niej zyskaliśmy szansę zbadania roli tej struktury u ludzi. Dotąd jądro migdałowate wiązano z przetwarzaniem silnych negatywnych emocji, np. strachu lub gniewu, nie wiadomo było jednak, jak oddziałuje na kontakty społeczne w realnym życiu. S.M. ma problemy z rozpoznaniem wyrażanego przez twarz strachu oraz z oceną czyjejś wiarygodności. To dwie konsekwencje, opisane przez Adolphsa i zespół w ramach wcześniejszych studiów. Podczas wieloletnich kontaktów z kobietą profesor zauważył też, że jest ona zbyt przyjacielska i często narusza przestrzeń osobistą innych osób. Jest skrajnie przyjazna i chce podejść bliżej, niż robi się to zazwyczaj. Staje się to oczywiste niemal natychmiast po spotkaniu jej. Wcześniejsze badania nie łączyły jądra migdałowatego z przestrzenią osobistą. Z literatury przedmiotu Amerykanie wiedzieli jednak, że małpy z uszkodzeniami tej struktury wolały przebywać bliżej innych małp i ludzi niż zdrowe naczelne. Zespół przeprowadził eksperyment, by zbadać i porównać wyczucie przestrzeni osobistej S.M. oraz 20 zdrowych ochotników w różnym wieku i o różnym wykształceniu, płci oraz pochodzeniu etnicznym. Na początku należało stanąć w wyznaczonej z góry odległości od eksperymentatora. Potem trzeba się było przybliżać do momentu osiągnięcia optymalnego samopoczucia. Odległość od brody wolontariusza do brody eksperymentatora określano za pomocą miernika laserowego. W grupie zdrowych osób średnia wynosiła 0,64 m, a w przypadku S.M. preferowany dystans skracał się do 0,34 m. Podczas gdy inni ludzie wspominali o dyskomforcie, kiedy eksperymentator przekraczał wyznaczony przez nich punkt, w przypadku S.M. nie było takiej niewygodnej odległości. Nawet nos w nos czuła się dobrze. Co więcej, w jej przypadku preferowana odległość nie zmieniała się w zależności od tego, kim był eksperymentator i jak dobrze go znała. Szanowanie czyjejś przestrzeni jest krytycznym aspektem ludzkich kontaktów, czymś, co robimy nieświadomie i bez wysiłku. Nasze odkrycie sugeruje, że jądro migdałowate, z powodu silnego dyskomfortu odstraszającego jednego człowieka od drugiego, odgrywa w tym procesie centralną rolę. Na późniejszym etapie eksperymentu Adolphs i zespół badali kolejną grupę zdrowych ochotników funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). Mówiono im, że naukowiec znajduje się bardzo blisko nich lub dość daleko. Przebywając w urządzeniu, wolontariusze nie mogli widzieć ani słyszeć eksperymentatora, lecz gdy wierzyli, że jest tuż obok, ich jądro migdałowate się rozświetlało. Jeśli sądzili, że znajduje się na drugim końcu pokoju, żadna aktywność się nie pojawiała. To była zaledwie myśl o obecności drugiej osoby i to wystarczyło do uaktywnienia amygdala. Studium pokazuje, że jądro jest zaangażowane w regulowanie dystansu społecznego niezależnie od wskazówek zmysłowych, które zwykle pojawiają się, gdy ktoś jest blisko [...]. Poszczególne kultury różnią się pod względem akceptowanego dystansu społecznego. Tam, gdzie gęstość zaludnienia jest wysoka, np. w Chinach lub Japonii, optymalna odległość ulega skróceniu. Jednak nawet u człowieka z kręgu kultury zachodniej tolerancja bliskości innych osób zmienia się w zależności od sytuacji. Zniesiemy kogoś stojącego tuż obok w autobusie, ale w biurze podobne zachowanie byłoby już niedopuszczalne. Kennedy sądzi, że kulturowe preferencje i doświadczenia z czasem wpływają na mózg i na to, jak reaguje na pewne okoliczności. Dodaje też, że zebrane informacje rzucą nieco światła na funkcjonowanie osób z autyzmem, które często mają problem z postrzeganiem przestrzeni osobistej.
- 3 odpowiedzi
-
- Ralph Adolphs
- poszanowanie
- (i 6 więcej)
-
Niektórzy rodzice dzieci autystycznych oceniają wyrazy twarzy bardzo podobnie do osób z zaburzeniem, chociaż go u nich nie zdiagnozowano. Odkrycie dostarcza kolejnych dowodów na potwierdzenie związku między genami a autyzmem (Current Biology). Ralph Adolphs i zespół z Kalifornijskiego Instytutu Technologii w Pasadenie przeprowadzili badania psychologiczne 42 rodziców dzieci z autyzmem. Piętnaście osób uznano za społecznie powściągliwe. Oznacza to, że nie potrafią czerpać przyjemności z pogawędki, mają też bardzo niewielu bliskich przyjaciół, którzy zapewniają im wsparcie i mogą liczyć na odwzajemnienie. Dwie grupy rodziców maluchów z autyzmem i kontrolną grupę 20 rodziców zdrowych dzieci zaproszono potem do udziału w eksperymencie polegającym na ocenie wyglądu serii twarzy. Ich zadanie polegało na rozsądzeniu, czy sfotografowani ludzie są szczęśliwi, czy przestraszeni. Wszystkie trzy grupy wypadły jednakowo dobrze, w 83% sytuacji prawidłowo odszyfrowując emocje osoby z fotografii. Po głębszej analizie okazało się jednak, że rodzice społecznie powściągliwi podejmowali decyzję głównie w oparciu o układ ust, a nie oczu. To uderzające podobieństwo do prawidłowości zaobserwowanych wcześniej u osób z autyzmem – podkreśla Adolphs. Ludzie neurotypowi wykazują bowiem tendencję do określania cudzych emocji przede wszystkim na podstawie wyglądu oczu. W ramach wcześniejszych studiów wykazano, że rodzeństwo dzieci z autyzmem spędza nieproporcjonalnie dużo czasu na spoglądaniu na usta partnera interakcji. Amerykanie jako pierwsi wykazali, że analogiczne zachowanie występuje również u rodziców. Badania obrazowe mózgu potwierdziły, że przetwarzają oni informacje na temat twarzy inaczej niż reszta uczestniczących w eksperymencie dorosłych. Skoro pewne cechy (np. introwersja czy lekkie skłonności obsesyjne) mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie, śledzenie ich u rodziców powinno pomóc w wykryciu podłoża genetycznego. Poza interpretacją wyrazów twarzy, warto się też skupić na problemach komunikacyjnych i powtarzających się, stereotypowych zachowaniach.