Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'Nikaragua' .
Znaleziono 3 wyniki
-
Pielęgnice cytrynowe (Amphilophus citrinellus) z jeziora kraterowego w Nikaragui przekształciły się w zawrotnym tempie w dwa gatunki: jeden z przerośniętymi wargami (ok. 20% całej populacji) i drugi z cienkimi wargami. Wg naukowców specjacja sympatryczna, zachodząca wśród zwierząt zamieszkujących nierozdzielony geograficznie obszar, dokonała się na przestrzeni 100 lat, czyli 100 pokoleń. Jak tłumaczy Alex Meyer z Uniwersytetu w Konstancji, przeważnie czas potrzebny do wykształcenia nowej cechy oszacowuje się na modelach. Wtedy najczęściej okazuje się, że proces ten przebiega w ciągu życia 10 tysięcy pokoleń. Niektóre symulacje sugerują, że wystarczy zaledwie kilkadziesiąt generacji, ale do przypadku pielęgnic nie udało się czegoś takiego zobaczyć i udokumentować w naturze. Jezioro Apoyeque ma zaledwie 1800 lat, stanowi więc doskonałe miejsce do śledzenia ekologicznego, morfologicznego i genetycznego różnicowania form. Nie odżywiają się one tym samym, a po umieszczeniu w jednym akwarium obserwowano, że unikały wzajemnego krzyżowania, choć podczas eksperymentów wykazano, że jest to nadal możliwe. Odmiana pielęgnic z grubszymi wargami ma węższą głowę, która umożliwia wydłubywanie owadów i larw ze szczelin skalnych. Wargi stanowią rodzaj bardzo przydatnego w tak ukształtowanym terenie amortyzatora. Forma z wąskimi wargami ma silniej zaznaczoną żuchwę i dodatkowe zęby, by rozłupywać muszle ślimaków. Analiza połączeń genetycznych w obrębie sekwencji mitochondrialnego DNA i 11 markerów mikrosatelitarnych DNA sugeruje, że jezioro kraterowe zostało skolonizowane jednokrotnie ok. 100 lat temu. Stało się to dzięki położonemu w pobliżu jezioru tektonicznemu Managua. Wg Niemców, odkrycie znajduje potwierdzenie w bardzo niewielkim jądrowym i mitochondrialnym zróżnicowaniu genetycznym w Apoyeque. Naukowcy ustalili, że wąsko- i szerokowargie ryby zajmują inne nisze ekologiczne, różnią je także kształty ciała, szerokość głowy czy stosunek trwałych izotopów.
- 2 odpowiedzi
-
- Amphilophus citrinellus
- Apoyeque
- (i 6 więcej)
-
Miłośnicy sportów ekstremalnych wymyślili kolejną przyprawiającą o dreszcze dyscyplinę sportu – zjeżdżanie na desce snowboardowej po stoku czynnego wulkanu. Można w ten sposób rozwinąć prędkość do 60 kilometrów na godzinę. Jedno jest pewne: volcano boarding to zajęcie niszowe, ale też ekscytujące. Śmiałkowie udają się na nikaraguańską górę Cerro Negro. Wznosi się ona na wysokość 726 m n.p.m. i jest najmłodszym wulkanem Ameryki Środkowej – pojawiła się w kwietniu 1850 roku. Ostatnia erupcja miała miejsce w sierpniu 1999 roku, ale silne wstrząsy sejsmiczne odnotowano w tych okolicach pasma Cordillera de Maribios na początku 2004 r. By zjechać, trzeba włożyć specjalny skafander (taki jak wulkanolodzy badający okolice krateru), ochraniacze na kolana oraz kask. Deska wygląda jak snowboard, ale ma nieco inną konstrukcję. "Ojciec" nowej dziedziny sportu, Phillip Southan, jest przekonany, że pomyślano o wszystkich środkach bezpieczeństwa. Wg niego, wulkan jest rzeczywiście bardzo aktywny [w swej stosunkowo krótkiej historii wybuchał już 20 razy], lecz prawdziwe zagrożenia to zadrapania i rany odniesione podczas upadku. Techniki zjeżdżania są różne: jedni pokonują stok, stojąc, inni siadają na desce jak na sankach. Southan jest właścicielem hostelu Bigfoot. Oferuje wyprawy dla osób bez żadnego doświadczenia. Można popróbować wszystkiego po trosze: nikaraguańskiej kultury wiejskiej, wędrówek. W pakiecie również zapierające dech w piersi widoki, samochód z napędem na cztery koła, dwujęzyczny przewodnik oraz zastrzyk adrenaliny podczas zjazdu. Po powrocie do miejsca zakwaterowania na wyczynowców czekają schłodzone drinki – kubańskie mojito. Klientów nie brakuje, bo w ciągu 4 lat zgłosiło się ich aż 10 tysięcy. Wycieczka trwa 4,5 godz. Kosztuje 23 USD. Do ceny należy doliczyć 4,5 dol. na opłacenie biletu do parku narodowego.
- 2 odpowiedzi
-
- Phillip Southan
- Nikaragua
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nikaraguańczycy pozazdrościli innym narodom i postanowili zorganizować konkurs na swój własny koktajl. W tym południowoamerykańskim kraju produkuje się pierwszorzędnej jakości rum, ale wykorzystuje się go do przyrządzania drinków obcego pochodzenia. Gdy doda się do niego coca-coli, powstaje napój nazywany Nica libre, ale nietrudno się zorientować, że to lokalna odmiana Cuba libre. Jeden z członków jury, francuski restaurator René Hauser, ładnie ubrał w słowa przesłanie konkursu: Chcemy czegoś autentycznego, czegoś, co spływając w dół przełyku, smakuje Nikaraguą. Sędziowie oceniali nie tylko smak, ale i wygląd koktajli. Po spróbowaniu wielu drinków o melodyjnych nazwach (erupsión pinolera, nicarao, monbacho en las rochas, Nica rumba, experanza czy fantasía del lago) jury najwyżej oceniło napój macuá (jest to również ptak występujący w tej części świata). By przygotować macuá, trzeba wziąć jedną część białego rumu, jedną część soku z gujawy, pół porcji soku z cytryny, odrobinę cukru i trochę lodu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, nazwa macuá ma tak przylgnąć do Nikaragui, że będzie z nią kojarzona równie mocno, jak caipirinha z Brazylią, a pisco sour z Peru. Zwycięski żółtawy koktajl jest przez sędziów opisywany jako mocny, owocowy i słodki. Jego recepturę opracował dr Edmundo Miranda, pediatra z miasta Granada na jeziorem Nikaragua. Szczęśliwy zdobywca trofeum powiedział, że w opracowaniu idealnego przepisu pomogli mu żona, córka i uwielbiający gujawę zięć. Jednym z wymogów konkursowych było dostosowanie koktajlu do miejscowych warunków klimatycznych. Chodziło nam o coś odświeżającego, dającego ochłodę podczas upału — tłumaczył Hauser. Sponsorem przedsięwzięcia był znany nikaraguański producent rumu, Flor de Caña, który zapewnił wykorzystywany do mieszania alkohol. Wiele drinków bazowało na obfitości dostępnych owoców. W napojach wyskokowych wykorzystywano m.in. banany, kokosy, ananasy, melony i tamaryndowca. W jednym z koktajli pojawiły się też, o dziwo, ziarna kawy zmiksowane z rumem. Nie mogło też oczywiście zabraknąć przepisów uwzględniających jocote (jedzoną w postaci dojrzałej i niedojrzałej), sapodillę (pigwicę właściwą), mamoncillo (którego sok zaleca się pić przy bólu żołądka) czy flagowy produkt Nikaragui pitaję. Nikaraguańczycy wierzą, że ich kraj potrzebuje symbolu, który nie byłby kojarzony z rewolucją. A macuá jest świetnym kandydatem.
-
- dr Edmundo Miranda
- macuá
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: