Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' trawa' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 3 wyniki

  1. Chiny rozpoczęły największy na świecie program walki z inwazyjnym gatunkiem zagrażającym mokradłom. Wzdłuż wybrzeży Państwa Środka rozrasta się zielony najeźdźca – trawa z gatunku Spartina alterniflora. Rośnie na słonych mokradłach strefy pływowej i zagraża habitatom zagrożonych ptaków migrujących, zarasta kanały żeglugowe, niszczy farmy mięczaków. Chińskie władze twierdzą, że do 2025 roku pozbędą się 90% traw. To kolejny raz, gdy człowiek gorączkowo szuka rozwiązania problemów, które sam stworzył. Zdaniem specjalistów pozbycie się inwazyjnych traw będzie ani łatwe, ani obojętne dla środowiska. Inwazyjne trawy będą wykopywane za pomocą koparek, zalewane i trute. Wszystkie te działania niosą ze sobą skutki uboczne. A koszty będą liczone w setkach milionów dolarów. Spartina alterniflora pochodzi ze wschodnich wybrzeży Ameryki Północnej. Została sprowadzona do Chin w 1979 roku, by ustabilizować watty, osuszyć je i przeznaczyć pod uprawę. To się udało, ale trawa zaczęła się rozrastać i obecnie pokrywa 68 000 hektarów, a czynione przez nią szkody są znacznie większe niż uzyskane korzyści. Spartina zagłuszyła rodzimą roślinność, zdominowała ją, przez co miejscowe gatunki ptaków utraciły źródła pożywienia i ich liczebność spadła. Z tego samego powodu Spartina stała się największym zagrożeniem dla ptaków migrujących na chińskie wybrzeża. Chiny już przeprowadziły mały pilotażowy program walki z inwazyjnym gatunkiem. Został on wdrożony w Chongming Dongtan National Nature Reserve. Spartina, celowo wprowadzona na teren rezerwatu w 2001 roku zrujnowała habitaty dziesiątków gatunków ryb i ptaków. W ramach walki z najeźdźcą wybudowano zaporę i zalano mokradła, by utopić trawę. W ten sposób z powierzchni 2400 hektarów wyeliminowano 95% populacji trawy, a rodzime gatunki zaczęły się odradzać. Pozostałe 5% usunięto ręcznie. Koszty takich działań były olbrzymie, wyniosły 150 milionów dolarów. Tego typu lokalne działania nic jednak nie dają, bo Spartina alterniflora bardzo łatwo się rozprzestrzenia. Koniecznie stało się wdrożenie działań na skalę krajową. Eksperci wciąż jednak nie opracowali planu, który będzie skuteczny w różnych habitatach. W przypadku niektórych roślin inwazyjnych sprawdzało się wypuszczanie owadów, które je zjadają. Jednak dotychczas nie znaleziono takiego organizmu, który byłby skuteczny przeciwko Spartina w Chinach. Zalewanie mokradeł grozi pozbawieniem tlenu osadów dennych i zabiciem żyjących tam organizmów, niezbędnych do podtrzymania habitatów. Eksperci opowiadają się przeciwko takiemu rozwiązaniu. Proponowano też zagrzebanie traw w mule. To jednak grozi ubiciem osadów przez pracujące maszyny. Ponadto to strategia krótkoterminowa, gdyż trawa odrasta. Dobrze działają herbicydy, pod warunkiem, że są stosowane rok po roku, a to oznacza ciągłe zatruwanie środowiska. W Nowej Zelandii, gdzie trawa ta również stanowi problem, do wyszukiwania ocalałych – nawet pojedynczych roślin – wykorzystuje się drony i psy. Eksperci uważają, że najlepiej sprawdzi się połączenie różnych metod. Nikt wcześniej nie próbował walczyć ze Spartina alterniflora na tak wielką skalę. Chiny staną się więc dla specjalistów wielkim poligonem doświadczalnym, dzięki któremu być może nauczymy się choć częściowo naprawić szkody, jakie wyrządziliśmy. « powrót do artykułu
  2. Wiosną i latem, podczas koszenia łąk, możemy obserwować bociany wedrujące wśród pracujących maszyn w poszukiwaniu ślimaków czy żab. Naukowcy z Instytutu Zachowań Zwierząt im. Maxa Plancka w Radolfzell oraz Instytutu Chemii im Maxa Plancka w Moguncji, przyjrzeli się zachowaniu ptaków i stwierdzili, że na pola przyciąga je... zapach świeżo skoszonej trawy. Okazało się bowiem, że na koszone łąki przylatują jedynie te bociany, które znajdują się w dole strumienia wiejącego wiatru. Naukowcy, by potwierdzić, że chodzi o zapach, a nie o widok pracujących maszyn, spryskali łąkę substancjami zapachowymi pozyskanymi w czasie koszenia. Bociany również się zjawiły. Badania te pokazują, że bociany wykorzystują zapach podczas zdobywania pożywienia i sugerują, że węch może odgrywać u ptaków ważniejszą rolę, niż dotychczas sądzono. Badania prowadzono w okolicach Jeziora Bodeńskiego. Na tamtejsze podmokłe tereny przybywa wiele bocianów. Gdy łąki są koszone, żaby, ślimaki i gryzonie są łatwiejszą zdobyczą. Jednak, jak można z łatwością zauważyć, bociany nie zawsze przylatują, gdy łąki są koszone. Nie było wiadomo, dlaczego tak się dzieje i w jaki sposób ptaki wybierają miejsce żerowania. Dotychczas sądzono, że polegają one głównie na wzroku i słuchu. Po prostu założono, że ptaki nie czują zapachów, gdyż nie mają prawdziwych nosów. Ale przecież mają w mózgach bardzo duże opuszki węchowe, mówi Martin Wikelski, dyrektor w Instytucie Zachowań Zwierząt im. Maxa Plancka. Wikelski przez wiele lat badał bociany i ich migracje. Pewnego dnia podzielił się spostrzeżeniami dotyczącymi koszenia łąk i bocianów ze swoim kolegą Jonathanem Williamsem z Instytutu Chemii im. Maxa Plancka. Williams, który zajmuje się badaniem lotnych związków organicznych i ich wpływem na ludzi oraz środowisko, stwierdził, że być może bociany reagują na zapach świeżo skoszonej trawy. Aromat taki składa się zaledwie z trzech molekuł, które wykorzystuje się m.in. w przemyśle perfumeryjnym. Naukowcy zaczęli więc śledzić bociany. Najpierw musieliśmy wykluczyć możliwość, że bociany mogą usłyszeć lub zobaczyć proces koszenia łąki, mówi Wikelski. Dlatego też w swoich danych uwzględnili tylko ptaki, które znajdowały się w odległości co najmniej 600 metrów od koszonej łąki i nie miały jej w zasięgu wzroku. Upewnili się też, że bocianów o koszeniu łąki nie informują bociany znajdujące się bliżej lub inne gatunki ptaków. Obserwacje wykazały, że gdy łąka jest koszona, przylatują tylko bociany znajdujące się z wiatrem względem łąki. Te, które były pod wiatr w stosunku do łąki, nie reagowały na koszenie. Naukowcy przyjrzeli się też łące, która była koszona dwa tygodnie wcześniej. Trawa wciąż była tam krótka, jednak bociany się nią nie interesowały. Gdy jednak uczeni rozsypali na niej świeżo skoszoną trawę z innej, oddalonej łąki, ptaki się zjawiły. W końcu, by przeprowadzić ostateczny dowód, łąkę spryskano zapachem świeżo skoszonej trawy. Również i to przyciągnęło bociany. Eksperyment obalił więc dotychczasowe założenie, że poszukujące pożywienia bociany polegają na wzroku. Do koszonych łąk przylatywały bociany z drugiego brzegu jeziora, oddalonego o 25 kilometrów, mówi Wikelski. Prawdopodobnie nie tylko bociany wykorzystują węch. Obserwowano bowiem wiele ptaków drapieżnych, jak myszołowy i kanie rude, latających nad świeżo skoszonymi łąkami. « powrót do artykułu
  3. Ekskrementy hipopotamów odgrywają ważną rolę w ekosystemach afrykańskich rzek i jezior. Ponieważ hipopotamów jest coraz mniej, ekosystemy również są zagrożone. W dłuższej perspektywie czasowej może to doprowadzić do katastrofy np. w Jeziorze Wiktorii. Jak tłumaczą naukowcy z międzynarodowego zespołu, hipopotamy prowadzą unikatowy tryb życia. Nocą zjadają na sawannie dziesiątki kilogramów świeżej trawy, za dnia większość czasu spędzają, polegując w rzekach czy jeziorach. Chronią się w ten sposób przed drapieżnikami i palącymi promieniami słońca. Podczas chłodzenia w wodzie trawią i wydalają olbrzymie ilości kału. Hipopotamy różnią się od innych dużych roślinożerców z sawanny. Składniki odżywcze z odchodów innych pasących się zwierząt przeważnie ponownie kończą na sawannie, gdzie są reabsorbowane przez rośliny. W przypadku hipopotamów tak się jednak nie dzieje: działają one jak swego rodzaju pompa, przekierowująca składniki odżywcze z lądu do jezior i rzek - opowiada Jonas Schoelynck z Uniwersytetu w Antwerpii. Schoelynck, Patrick Frings z GFZ Helmholtz Centre Potsdam i inni wykazali, że ta funkcja pompująca jest kluczowa dla życia w wodzie. Trawa, którą jedzą hipopotamy, zawiera krzem absorbowany z wód gruntowych. Pierwiastek ten zapewnia wytrzymałość, a także chroni przed chorobami oraz, w pewnym zakresie, przed żerowaniem przez mniejsze zwierzęta - wyjaśnia Schoelynck. Analiza izotopowa [oraz pomiar stężeń Si] pozwoliła nam zrekonstruować szlak transportu krzemu [ang. downstream Si flux] - tłumaczy Frings. Okazało się, że duża część krzemu w rzece Mara była tam transportowana przez hipopotamy. W badanym obszarze na terenie południowo-zachodniej Kenii pasące się zwierzęta absorbowały ze zjadanych roślin 800 kg krzemu dziennie; z odchodami hipopotamów do rzeki trafiało 400 kg. Naukowcy wyliczyli, że wkład hipopotamów to nawet 76% ogólnego transportu krzemu w rzece Mara. W pewnych rejonach hipopotamy odgrywają więc kluczową rolę w biogeochemicznym obiegu tego pierwiastka. Nasze wyniki to całkowite novum. Dotąd nikt nie zakładał, że pasące się dzikie zwierzęta mogą mieć tak duży wpływ na transport krzemu z lądu do jezior. Autorzy raportu z pisma Science Advances podkreślają, że krzem jest niezbędny dla pewnych organizmów, np. dla okrzemek, które produkują tlen i stanowią podstawę wielu łańcuchów pokarmowych. W ostatnich latach liczebność hipopotamów w Afryce drastycznie spadła wskutek utarty habitatu i polowań. Przez to ich "funkcja pompująca" została częściowo utracona. Jezioro Wiktorii, do którego wpada rzeka Mara, może przetrwać na obecnych dostawach krzemu do kilkudziesięciu lat. W dłuższej perspektywie stanie się to jednak prawdopodobnie problemem. Jeśli okrzemki nie będą miały zapewnionych wystarczających ilości Si, zostaną zastąpione glonami-szkodnikami. Konsekwencją będą niedobór tlenu i śnięcie ryb, a rybołówstwo to ważne źródło dochodu mieszkańców okolic jeziora Wiktorii. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...