Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Prysznic na pilota
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dzięki zamrażaniu muszek owocowych (Drosophila melanogaster) naukowcy z Rutgers University zamierzają wydłużyć okres przydatności narządów przeznaczonych do transplantacji.
Amerykanie testują na owadach, których pełno w sadach i naszych kuchniach w okresie letnim, działanie enzymu regulującego poziom energetyczny organizmu. Wyłączenie molekularnego termostatu może skutkować zwiększoną tolerancją zimna. Jak łatwo się domyślić, zjawisko to powinno znaleźć zastosowanie w różnych dziedzinach życia, w tym w transplantologii. W tym miejscu warto przypomnieć, że obecnie okres optymalnego wykorzystania narządów wynosi zaledwie 24 godziny. Biolodzy z Rutgers otrzymali dofinansowanie od Narodowych Instytutów Zdrowia. Teraz chcą uzyskać odporne na zimno muszki, a w ciągu następnych 3 lat ludzkie komórki o tych samych właściwościach.
Wszystko zaczęło się od prof. Daniela Shaina, który zastanawiał się, jak wazonkowce z rodzaju Mesenchytraeus nie tyle przeżywają, co rozkwitają w tak niskich temperaturach; warto wspomnieć, że zwierzęta te odkryto w 1887 r. na Alasce, a konkretnie na lodowcu Muir. Okazało się, że ich tajemnicą jest enzym fosfataza kwasu adenozynomonofosforowego (AMP). Wiedząc to, Shain poprosił kolegę z uczelni prof. Nira Yakoby'ego, specjalistę od muszek owocowych, o stworzenie owadów wykazujących identyczną tolerancję na zimno.
Celem jest sprawienie, by ludzkie komórki przeżywały na lodzie. Mamy szczęście, że w kadrze akademickiej znajduje się ekspert ds. Drosophila, który testuje genetyczny wyłącznik. W przyszłym roku Shain wybiera się do Tybetu, by tam przyglądać się jego działaniu w naturze. Ponieważ nie tylko Mesenchytraeus żyją na lodzie, zespół sprawdza, jak bakterie, grzyby i glony przełamują barierę wewnętrznych termostatów.
Shain uzyskał ten wyłącznik w organizmach jednokomórkowych i teraz próbujemy posunąć się w górę drzewa filogenetycznego do bardziej złożonych form życia. Jeśli sprawimy, że ludzkie komórki przeżyją na lodzie, możemy oczekiwać, iż narządy zachowają się tak samo. Organy to przecież zbiory komórek – podsumowuje Yakoby.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Programowanie komputerów rzadko kojarzy się z badaniami naukowymi, choć przecież informatyka również jest nauką. I to nauką mającą wyjątkowo duży wpływ na nasze życie, życie nie tylko posiadaczy komputerów. Za to każdy posiadacz komputera chciałby, żeby programy chodziły mu szybciej. Ba, to trzeba kupić szybszy komputer - powie niejeden. A czy nie da się przyspieszyć bez płacenia?
Sztuka projektowania komputerów zaczęła w ostatnich latach wchodzić w ślepą uliczkę. Dalsze przyspieszanie procesorów staje się coraz trudniejsze. Wyjściem z tej sytuacji miało być postawienie na układy wielordzeniowe, czyli - mówiąc prosto - upakowanie kilku działających równocześnie procesorów w jeden układ scalony. Nie jest to jednak panaceum. Aby osiągnąć przyspieszenie, działający program musi być podzielony na kilka osobnych części, tzw. wątków, z których każdy mógłby dostać osobny rdzeń i działać w tym samym czasie. Przykładowo, kiedy oglądamy film, jeden wątek może odpowiadać za wyświetlanie obrazu, drugi za odtwarzanie dźwięku, trzeci za pokazywanie napisów, itd. Kiedy procesor jest pojedynczy, robi to wszystko jednocześnie sam, a tak naprawdę na zmianę, tylko bardzo szybko. Kiedy rdzeni procesora jest więcej, rozdzielają wątki między siebie i wykonują je naprawdę jednocześnie - równolegle, jak to się nazywa - pilnując tylko, żeby żaden nie wyprzedził reszty.
Takie projektowanie programów, żeby mogły dzielić się na wątki pracujące równolegle, nazywa się zrównoleglaniem (lub z angielska paralelizacją). Ponieważ wielordzeniowe procesory to w miarę nowy wynalazek, starsze programy trzeba napisać na nowo, żeby mogły skorzystać z dobrodziejstwa. Współczesne programy są coraz częściej tworzone wielowątkowo. Ale nie zawsze jest to możliwe. Znaczna część programów nie może być łatwo podzielona na osobne zadania. Ich działanie można porównać do taśmy montażowej: każda operacja jest skutkiem poprzedniej i powoduje następną. Są tak powiązane, że nie można ich rozdzielić. Tak pracują na przykład edytory tekstu, przeglądarki internetowe, czyli programy, których używamy na co dzień. I co nam wtedy po nowoczesnym, choćby ośmiordzeniowym procesorze, skoro program i tak pracuje tylko na jednym? Pozostała moc obliczeniowa po prostu się marnuje.
Problemem zajęli się naukowcy z NCSU - Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny w USA. Przyjrzeli się oni głębiej działaniu programowej „taśmy montażowej". Każda operacja dzieli się na dwa zasadnicze kroki: program najpierw przydziela sobie odpowiednią ilość pamięci, następnie wykonuje obliczenia, które potem w niej zapisuje. I znów zajmuje się zarządzaniem pamięcią: zwalnia tę już niepotrzebną dla innych programów, lub przydziela sobie kolejną potrzebną porcję. Do tej pory traktowano te kolejne kroki łącznie. Uniwersyteccy inżynierowie postanowili rozbić te nierozłączne do tej pory elementy i wydzielili zarządzanie pamięcią do osobnego wątku.
W nowym podejściu, kiedy wątek obliczeniowy potrzebuje nowej pamięci, lub może zwolnić aktualnie używaną, informuje po prostu drugi wątek - zarządzający pamięcią - co ten ma zrobić, a po skończonej operacji dostaje wiadomość zwrotną i kontynuuje swoją pracę. Jak tłumaczy dr Yan Solihin, kierujący tym projektem, pozwala to na przyspieszenie działania programów o około 20%. Z pozoru nie jest to wiele, ale to przełomowe podejście do tworzenia programów otwiera nowe możliwości. Przykładowo, wątek zarządzający pamięcią może wykonywać dodatkowe operacje, jak wykrywanie anomalii w działaniu programu, czy potencjalnie niebezpiecznych zachowań. Przy zwykłym programowaniu takie funkcje za bardzo opóźniałyby działający program, więc się ich nie stosowało. Przerzucenie ich do drugiego wątku sprawi, że będą się one wykonywać w „wolnym czasie", bez spowalniania i denerwowania użytkownika. Być może dzięki temu w niedalekiej przyszłości nasze komputery zyskają na stabilności i bezpieczeństwie.
Projekt finansowała National Science Foundation (Narodowa Fundacja Naukowa). Współautorami pracy, która zostanie zaprezentowana 21 kwietnia na międzynarodowym sympozjum w Atlancie, byli Devesh Tiwari, Sanghoon Lee i James Tuck.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Korzystanie z prysznica naraża nas na niebezpieczeństwo zetknięcia się z groźnymi patogenami. Z badań uczonych z University of Colorado w Boulder wynika, że w około 30% pryszniców znajdują się znaczne ilości Mycobacterium avium, odpowiedzialnych za choroby płuc. Atakuje ona przede wszystkim osoby z osłabionym układem odpornościowym, jednak czasami chorują też całkiem zdrowi ludzie.
Naukowcy przebadali 50 słuchawek prysznicowych z dziewięciu amerykańskich miast w siedmiu stanach.
Wybitny mikrobiolog profesor Norman Pace, który kierował badaniami, mówi, że występowanie patogenów w wodzie wodociągowej jest czymś normalnym. Jednak okazuje się, że Mycobacaterium avium i pokrewne patogeny osadzają się na wewnętrznej stronie słuchawek prysznicowych i tworzą tam biofilmy, w których stężenie szkodliwych organizmów może ponad 100-krotnie przekraczać ich stężenie w wodzie. Jest to o tyle niebezpieczne, że są one spłukiwane pierwszym strumieniem odkręconej wody, a zwykle trafia on na głowę kąpiącego się. Wiele osób ma we zwyczaju rozpoczynanie prysznica od skierowania strumienia na twarz.
Odkrycie zespołu Pace'a zostało opisane w PNAS i jest częścią szerzej zakrojonych badań, w ramach których uczony chce poznać mikrobiologię wnętrz, w których przebywamy.
Profesor Pace przypomina, że już wcześniejsze badania prowadzone przez National Jewish Hospital w Denver powiązały wzrost przypadków niegruźliczych chorób płuc w USA z przedkładaniem prysznica nad kąpiel w wannie.
Teraz wiemy, co jest tego przyczyną. Prysznic rozpryskuje bogate w patogeny krople wody, które mogą być łatwo wciągnięte do płuc.
Wśród objawów zakażeniem Mycobacterium avium są uczucie zmęczenia, złe samopoczucie, długotrwały suchy kaszel i krótki oddech. Szczególnie narażeni na zachorowanie są ludzie starsi, chorzy oraz kobiety w ciąży.
Uczeni już wcześniej zastanawiali się nad związkami pomiędzy korzystaniem z prysznica a wystawieniem na działanie patogenów. Dotychczas nie udawało się jednak wyhodować ich z pobranych próbek.
Profesor Pace poszedł inną drogą. Wykorzystał opracowaną przez siebie w latach 90. technikę pobierania próbek molekularnych i wyizolowania z nich DNA. Następnie za pomocą reakcji łańcuchowej polimerazy powielił DNA, co umożliwiło mu jego dokładne zbadanie i określenie rodzaju patogenów.
Wydaje się, że problem dotyczy systemów wodociągowych dużych miast. Badania rozpoczęto bowiem sprawdzając prysznice w niewielkich miejscowościach, korzystających z lokalnych studni. Tam nie wykryto alarmującego poziomu patogenów. Dopiero zbadanie słuchawek prysznicowych w Nowym Jorku zelektryzowało uczonych, a wyniki z takich miast jak m.in. Chicago czy Denver tylko potwierdziły ich przypuszczenia.
Profesor Pace uspokaja, że zdrowa osoba raczej nie zarazi się podczas prysznica. Jeśli jednak wolimy dmuchać na zimne, powinniśmy wymienić plastikowe słuchawki na metalowe. Na tych ostatnich osadza się znacznie mniej patogenów.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Brazylijska organizacja ekologiczna SOS Mata Atlântica rozpoczęła nową kampanię reklamową, zachęcającą do oszczędzania wody przez siusianie pod prysznicem. Spot można zobaczyć w niektórych stacjach telewizyjnych.
Rzeczniczka SOS Adriana Kfouri tłumaczy, że kampania ma w humorystyczny sposób zachęcić do rzadszego spłukiwania wody w toalecie. Gdyby to robić jeden raz dziennie rzadziej, rocznie udałoby się oszczędzić 4380 l H2O.
W reklamie społecznej utrzymanej w konwencji bajki animowanej pojawia się wiele postaci: sportowcy, np. koszykarz, duch, zwierzęta, m.in. żaba, obcy, King Kong, niepełnosprawni na wózku, artyści cyrkowi oraz Indianin. Wszyscy bez wyjątku załatwiają potrzeby fizjologiczne pod prysznicem. Na tle skocznej muzyki opowiada o tym chór dziecięcych głosów. Historia kończy się apelem: "Siusiaj pod prysznicem! Ocal atlantycki las deszczowy!".
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Kąpanie się pod prysznicem w ciągu dnia pracy zwiększa produktywność i kreatywność – twierdzą badacze z firmy PR-owej Lucre. W 8-tygodniowym studium wzięli udział przedstawiciele 4 przedsiębiorstw: restauracji, agencji reklamowej, firmy architektonicznej i bieliźniarskiej.
Członkowie załogi mieli dodatkową przerwę na prysznic. Okazało się, że poprawa funkcjonowania wystąpiła w wielu dziedzinach – od nastroju po wydajność. Ogółem kreatywność wzrosła o 33, a produktywność aż o 42%.
W miesięcznym okresie kontrolnym pracownicy mieli opisywać swoje emocje podczas dnia pracy. W kolejnym miesiącu wygospodarowano dla nich co najmniej jedną przerwę na prysznic dziennie. Dodatkowo badani wypełniali samoopisowe kwestionariusze.
Sam Walsh, pracownik agencji reklamowej, wspomina, że dzięki kąpieli bardzo się wyciszał, a przebywanie z dala od ciągłych dzwonków telefonów pozwalało mu przemyśleć różne sprawy. Dla 16% uczestników eksperymentu było jasne, że w fazie prysznicowej pracowało im się lepiej. Dla 23% dużym plusem stała się poprawa nastroju.
Badanie zostało przeprowadzone na zlecenie producenta pryszniców.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.