Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W poszukiwaniu grobu Czyngis-chana

Rekomendowane odpowiedzi

Położenie grobu Czyngis-chana przez setki lat owiane było wielką tajemnicą. Amerykanie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) mają jednak nadzieję, że rozwiążą zagadkę dzięki zdobyczom współczesnej technologii.

Dr Albert Yu-Min Lin, szef zespołu, zaznacza, że naukowcy mogą skorzystać zaledwie z kilku mglistych wskazówek, nie dysponują zaś żadnymi prawdziwymi dowodami. Zgodnie z legendą, każdy, kto tylko wspomniał o pogrzebie przywódcy, wydawał na siebie wyrok śmierci. Po zakopaniu ciała ludzie chana ubili ziemię kopytami dosiadanych koni. By ostatecznie utrudnić jakiekolwiek poszukiwania, zmieniono nawet bieg rzeki.

Zamiarem Lina jest ocieplenie wizerunku Czyngis-chana. Wbrew pozorom nie był on tylko okrutnym wojownikiem, ale także światłym człowiekiem. Zjednoczył mongolskie plemiona, a jego niektóre wyprawy można porównać do odkrywania świata przez Marco Polo. Ponadto próbował wprowadzić centralną walutę i przyczynił się do powstania alfabetu mongolskiego.

Lin i profesor Maurizio Seracini do znalezienia grobu mongolskiego przywódcy zamierzają wykorzystać aparaturę z California Institute for Telecommunications and Information Technology (Calit2). Po wstępnym ustaleniu jego pozycji ma się rozpocząć 3-letni projekt Dolina Chana.

Najprawdopodobniej grób znajduje się na obszarze wyznaczonym przez rzekę Onon i pasmo górskie Chentej w północno-wschodniej Mongolii. Specjaliści sądzą, że tuż obok zostali później pochowani synowie Czyngis-chana i inni członkowie jego rodziny. Niemal osiemset lat temu rejon był strzeżony przez straże chana, a w XX wieku objęła go radziecka okupacja. Mongołom nie było wolno wspominać o słynnym rodaku, bo Rosjanie obawiali się, że może to w nich obudzić wolę walki.

Pierwsze ekipy badawcze pojawiły się tu zatem dopiero w latach 90., ale misje zakończyły się niepowodzeniem. Po znalezieniu miejsca pochówku Amerykanie zamierzają stworzyć wirtualny model grobu. Posłużą się przy tym obrazowaniem cyfrowym i spektroskopowym. Uważają, że tak duży obiekt powinien zmienić ukształtowanie terenu, co na pewno da się wyśledzić dzięki satelitom. Naukowcy poproszą też o pomoc uczniów, którzy za pomocą programu UCSD wykonają zdjęcia "podejrzanych" lokalizacji, ułatwiając w ten sposób pracę samym akademikom.

Mamy więc do czynienia z projektem łączącym cechy serwisów społecznościowych i rozmaitych technik wizualizacji. Na wyznaczonym obszarze na terenie Mongolii badacze wykorzystają możliwości georadaru (ang. ground penetrating radar, GPR), indukcji elektromagnetycznej i magnetometrii. Na tej podstawie zostaną utworzone algorytmy, a w konsekwencji trójwymiarowy obraz grobu.

Doktor Lin chciałby móc zapytać Czyngis-chana, jak pragnąłby być zapamiętany. Jako człowiek, który umarł we własnym łożu w otoczeniu kochających osób, jako przywódca, przeciwko któremu nie zbuntował się żaden z wysokich rangą żołnierzy czy jako bezlitosny, zdyscyplinowany, honorowy bohater... Z wiadomych powodów do spotkania nie dojdzie, ale trzymamy kciuki za powodzenie misji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z wiadomych powodów do spotkania nie dojdzie, ale trzymamy kciuki za powodzenie misji.

 

Ci co szukali wcześniej jednak Coś spotkali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Camelus knoblochi to wymarły gatunek olbrzymiego dwugarbnego wielbłąda. Wiemy, że żył w Azji Centralnej przez około 250 000 lat. Najnowsze badania, których wyniki opublikowano na łamach Frontiers in Earth Science wykazały, że ostatnim miejscem występowania C. knoblochi była dzisiejsza Mongolia, a gatunek ten istniał tam jeszcze około 27 000 lat temu. To zaś oznacza, że współistniał z człowiekiem współczesnym, a być może z neandertalczykiem i denisowianinem. Nie można więc wykluczyć, że do zagłady tego gatunku w jakimś stopniu przyczynili się ludzie.
      Camelus knoblochi miał ponad 3 metry wysokości i ważył ponad tonę. Najprawdopodobniej wymarł z powodu zmian klimatycznych. Jednak jego ostatnich przedstawicieli mogli wytępić polujący nań nasi przodkowie. Wykazaliśmy, że wymarły wielbłąd przetrwał w Mongolii do czasu, aż około 27 000 lat temu zmiany klimatyczne i środowiskowe położyły kres gatunkowi, mówi doktor John W. Olsen z University of Arizona.
      Obecnie w południowo-zachodniej Mongolii żyje jedna z dwóch populacji krytycznie zagrożonego dzikiego baktriana C. ferus. Wygląda na to, że C. knoblochi i C. ferus żyły obok siebie w plejstocenie. Możliwe zatem, że trzecią z przyczyn wyginięcia wielkiego wielbłąda była konkurencja o zasoby z mniejszym krewniakiem.
      Autorzy najnowszych badań opisali kości nóg C. knoblochi znalezione na stanowiskach Tsagaan Agui Cave oraz Tugrug Shireet na pustyni Gobi. Kości te zostały znalezione w kontekście zawierającym też kości wilków, hien jaskiniowych, nosorożców, koni, osłów, gazel czy dzikich owiec. To wskazuje, że C. knoblochi żył w środowisku stepowym, bardziej wilgotnym niż jego współcześni krewni. Naukowcy doszli do wniosku, że główną przyczyną wymarcia wielkiego wielbłąda było pustynnienie, z którym nie poradził sobie tak dobrze, jak inne gatunki. W późnym plejstocenie mongolski step zamienił się w step suchy, a w końcu w pustynię.
      Wydaje się, że C. knoblochi był słabo przystosowany do życia na pustyni. Przede wszystkim dlatego, że pustynie nie są dobrym miejscem życia dla zbyt dużych zwierząt. Rolę mogły odgrywać też inne czynniki, powiązane z dostępem do wody i zdolnością wielbłądów do przechowywania wody w organizmie, zła adaptacja termoregulacji organizmu oraz współzawodnictwo z innymi gatunkami, stwierdzają autorzy badań. Być może ostatni przedstawiciele C. knoblochi korzystali, przynajmniej sezonowo, z terenów położonych bardziej na północ, na Syberii, jednak i tamten obszar prawdopodobnie nie był dla nich odpowiedni.
      Jakie były relacje pomiędzy C. knoblochi a ludźmi? Jeden z autorów badań zauważa, że na jednej z kości śródręcza, datowanej na 59–44 tysiące lat temu, widać ślady narzędzi oraz obgryzania jej przez hieny. To wskazuje, że ludzie albo polowali na wielkie wielbłądy, albo żywili się ich padliną.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W XIII wieku stolicą nowo powstałego imperium mongolskiego zostało Karakorum, miasto, którego początek bierze się z obozu wojskowego założonego po 1220 roku przez Czyngis-chana. W roku 1237, siedem lat po śmierci Czyngis-chana wielki chan Ugedej ogłosił Karakorum stolicą imperium. Było nią przez nieco ponad 20 lat, do czasu, aż Kubilaj-chan, późniejszy pierwszy cesarz Chin z dynastii Yuan, przeniósł stolicę do Xanadu.
      Ugedej i jego następca, Mongke, rozbudowywali Karakorum. Było stolicą i jednym z miejsc pobytu dworu. Dwa razy w roku obaj chanowie przebywali w nim przez dłuższy czas. Wiemy, że w 1235 roku w Karakorum wybudowano wspaniały pałac. A franciszkanin William z Rubruck, wysłannik króla Francji Ludwika IX, opisywał w 1254 roku Karakorum jako miasto otoczone murami o czterech bramach, które było domem dla chińskich rzemieślników, muzułmańskich kupców i jeńców z całego imperium.
      Chanowie zachęcali elity do budowania domów w pobliżu pałacu. Karakorum było celem podróży dyplomatów i kupców. Nawet po tym, jak Kubilaj-chan przeniósł stolicę, pozostało miejscem ważnym ze względów ideologicznych. Było też stolicą prowincji. W pierwszej połowie XIV wieku postało tam wiele budynków publicznych.
      Po upadku dynastii Yuan (1368) miasto przez kilkadziesiąt lat zachowało swoje znaczenie jako siedziba członków tej dynastii. Pod koniec XIV wieku było okupowane i zostało zniszczone przez wojska dynastii Ming. Wówczas też zaczęło znacznie podupadać. W roku 1586 na ruinach obszaru pałacowego wybudowano buddyjski klasztor Erdene Zuu.
      Świat cały czas o Karakorum pamiętał. W europejskich, perskich i chińskich dokumentach pisanych było wiele odniesień do niego. Jednak nie wiadomo było, gdzie się znajdowało. Odkrył je dopiero w 1889 roku rosyjski uczony Nikołaj Jadrincew. Od tamtej pory powstawały mapy miasta, ale poza pierwszą z nich, z 1892 roku, ograniczano się do mapowania obszaru wewnątrz miejskich murów oraz budynków przez wschodnią bramą. Tymczasem już zwiad lotniczy z lat 70. ubiegłego wieku pokazał, że obszar zabudowany rozciągał się daleko poza miejskie mury.
      Obecnie prace archeologiczne w Karakorum poświęcone samemu miastu i rozwojowi ośrodków miejskich na stepach prowadzi niemiecko-mongolski zespół archeologów. Naukowcy z Uniwersytetu Fryderyka Wilhelma w Bonn, Instytutu Technologii Fotonicznych im. Leibniza w Jenie oraz Instytutu Archeologii Mongolskiej Akademii Nauk przeprowadzili właśnie najbardziej szczegółowe rozpoznanie całego terenu miasta i jego okolic. Wykorzystali przy tym m.in. techniki fotografii lotniczej i metody magnetyczne, tworząc najbardziej szczegółową mapę stolicy imperium.
      Przeprowadzone właśnie badania pokazały, że mapy powstające od lat 30. ubiegłego wieku nie uwzględniają znacznych obszarów miasta, a najlepszą z map jest ta pierwsza, z 1892 roku. Potwierdzono, że obszar zalewowy rzeki Orchon w sposób naturalny wyznaczał granice miasta na północnym-zachodzie i zachodzie. Z kolei na południe od Erdene Zuu nie zauważono żadnych większych struktur wybudowanych za czasów imperium. Zdjęcia satelitarne potwierdziły, że do dzisiaj można zobaczyć część dużych platform naniesionych na mapę z 1892 roku, które w międzyczasie zostały zniszczone podczas prac polowych. Miasto rozciągało się na co najmniej 7–8 kilometrów od bramy wschodniej i nie miało ściśle wyznaczonych granic.
      Obszar otoczony murami obronnymi miał w Karakorum powierzchnię 1,33 km2, z czego zabudowane było jedynie 60%. Północna część miasta prawdopodobnie nie była na stałe zamieszkana, chociaż nie można wykluczyć, że czasowo obozowali tam ludzie. Z kolei część centralna wyróżnia się cechami charakterystycznymi dla intensywnej zaubudowy. Jest ona pokryta trawami, wskazującymi,że pod nimi znajdują się ceglane struktury. Naukowcy stweierdzli też, że poza obszarem otoczonym murami osadnictwo zajmowało powierzchnię ponad 11,8 km2. Obszar ten był znacznie słabiej zabudowany. Stałe struktury zajmowały tam około 11% obszaru, a jeśli odliczymy od tego cmentarze, odsetek ten spada do 8%. Widoczne wolne przestrzenie mogły być wykorzystywane jako obozy czasowe.
      Z relacji Williama z Rubruck wiemy o czterech bramach. Wszystko wskazuje na to, że najbardziej intensywnie używana była brama wschodnia i dwie prowadzące do niej drogi. Wzdłuż jednej z nich, prowadzącej na wschód, stały budynki. Druga zaś prowadziła na północny-wschód. Naukowcy z zaskoczeniem zauważyli kolejną drogę na wschód, która przechodziła przez mur w północno-wschodnim rogu pałacu. Prawdopodobnie była to droga służąca obszarowi pałacowemu. Po dwie drogi prowadziły też z bram północnej i zachodniej. Brama południowa nie została dotychczas odkryta.
      Autorzy podsumowują, że podczas dalszych badań Karakorum można bezpiecznie korzystać z koncepcji urbanizmu i miast imperialnych znanych z innych miejsc o niskiej gęstości zaludnienia, gdzie ludność zajmuje się głównie działalnością rolniczą. Znakiem szczególnym takich miast jest fakt, że zostały one „zaimplementowane” przez władcę w istniejącym krajobrazie, bez stałej infrastruktury, a ich stali mieszkańcy zostali przywiezieni z zagranicy. Takie miasta stanowiły obcą tkankę w lokalnej społeczności. Nie były ważne dla pasterzy-nomadów, których egzystencja nie była od miasta zależna. [...] Przypadek Mongolii jest o tyle szczególny, że nie istniały tutaj wcześniejsze miasta, na których władcy mogli by się wzorować. Tutejsze „zaimplementowane” miasta były oddzielone od lokalnego społeczeństwa pasterskiego i jego gospodarki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W wielu grobach z wczesnego średniowiecza widać dowody na ich otwieranie, przemieszczania zwłok i zabieranie złożonych wraz z nimi przedmiotów. Ślady takie widoczne są dosłownie w całej Europie, od dzisiejszej Rumunii po Anglię, a archeolodzy interpretują je jako przykłady rabunku. Alison Klevnäs i jej koledzy w Uniwersytetu w Sztokholmie uważają jednak, że to rodziny zmarłych otwierały groby i zabierały z nich cenne przedmioty.
      Szwedzcy naukowcy dokonali syntezy pięciu wcześniejszych badań regionalnych nad tym zjawiskiem. Zauważyli, że bardzo szybko zaczęło się ono rozpowszechniać od końca VI wieku i objęło duże połacie Europy. Na niektórych cmentarzach ślady otwierania nosiły 1–2 groby, na innych niemal wszystkie. Często otwierano je na tyle szybko po pogrzebie, że ani ciało, ani trumna nie uległy rozkładowi.
      W takich otwieranych grobach znajduje się niedbale porzucone szkielety, porozrzucane przedmioty, a resztki cennych przedmiotów, często drobinki metali, dowodzą, że ci, którzy groby otwierali, zabierali z nich co najcenniejsze. Na przykład w jednym z grobów z Kent zabrano brosze przyczepione do ubrania, ale pozostawiono srebrne wisiorki i naszyjnik ze szklanymi paciorkami. W innych grobach pozostały np. fragmenty pochodzące z mieczy, ale nie same miecze. Autorzy badań wskazują, że ci, którzy otwierali groby nie próbowali maksymalizować zysku.
      Szwedzcy naukowcy uważają, że groby otwierali członkowie rodziny i zabierali z nich cenne przedmioty, które były przekazywane między pokoleniami, takie jaki brosze czy miecze. Przedmioty osobiste, jak np. noże należące do zmarłego, nie były zabierane. Badania wykazały, że niektóre przedmioty były zabierane z grobów niemal zawsze. W szczególności były to miecze, saksy (duży nóż bojowy) i brosze.
      Czasem też groby otwierano z obawy przed zmarłym, chcąc zapobiec jego powrotowi do świata żywych. Takie szkielety noszą ślady poważnych manipulacji, jak na przykład przekręcania czaszki w stronę pleców czy odcinanie stóp. Jednak tego typu groby stanowią mniej niż 1% wszystkich badanych.
      O ile zwyczaj otwierania grobów i zabierania z nich przedmiotów może wydawać się szokujący, to musimy sobie uświadomić, że pozostawienie zmarłego w spokoju nie jest uniwersalnym postępowaniem ludzkości. Od tysiącleci ludzie wchodzili w różne interakcje ze zmarłymi. W późnej epoce kamienia groby projektowano tak, by można było odwiedzać zmarłych. A i dzisiaj istnieje wiele kultur, w których żyjący mają fizyczny kontakt ze zmarłymi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W mongolskiej części gór Ałtaj znaleziono wspaniale zachowane drewniane siodło sprzed 1700 lat. Odkrycia dokonano w miejscu pochówku w jaskini Urd Ulaan Uneet. Stanowisko to zaczęto badać w 2015 roku. Stanowisko leży na wysokości 1327 metrów nad poziomem morza i mamy tam do czynienia z jedynym w tym regionie pochówkiem w jaskini.
      Najbardziej interesujące znaleziska to wspomniane już siodło, żelazne wędzidło z kościaną uzdą, łuk kompozytowy, groty strzałów, skórzany kołczan z żelaznym hakiem i drewniany pojemnik. Naukowcy sądzą, że artefakty pochodzą z czasów kaganatu Rouran. Stanowisko możemy z dużą pewnością datować na od połowy IV do V wieku. Możliwe jest rozciągnięcie górnej granicy chronologicznej do początków VI wieku, stwierdzili autorzy badań.
      Niezwykłym elementem wykopalisk jest odkrycie towarzyszącego pochówku konia. Dotychczas na terenie Mongolii nie znaleziono niczego podobnego pochodzącego z okresu Rouran. Autorzy badań sądzą, że pochówek konia wynik kontaktów miejscowej populacji z kulturą Bulan-Koby. Pozostałe przedmioty również wskazują na intensywne kontakty kulturowe, do jakich dochodziło w połowie I milenium. Widać bowiem wpływy z pogranicza Ałtaju i Sajanów, z Zabajkala, Mandżurii, Azji Centralnej i wschodniego Turkiestanu.
      Świetnie zachowane twarde sidło pozwoli na lepsze zrozumienie tych przedmiotów i kontekstu, w jakim były używane. Bardzo rzadko tak stare siodła zachowują się w tak dobrym stanie. Naukowcy sądzą, że było ono używane przez wojowników.
      Szczegóły badań opisano na łamach pisma Вестник археологии, антропологии и этнографии [PDF].

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy odkryli najbogatszy pradziejowy grób z terenu Polski na wschód od Wisły. Wewnątrz znajdowały się m.in. fragmenty naczyń z brązu, posrebrzane ostrogi oraz złoty pierścień, dlatego naukowcy nazwali go grobem książęcym.
      Znaleziska dokonano latem zeszłego roku. Archeolodzy dopiero teraz częściowo je ujawniają z obawy przed rabunkiem. Z tego też względu nie podają dokładnej lokalizacji. Zdradzają tylko, że do odkrycia doszło w północnej części woj. mazowieckiego.
      Odkryty przez nas grób jest najbogatszym pradziejowym pochówkiem odkrytym do tej pory na wschód od Wisły – uważa dr Andrzej Szela z Instytutu Archeologii UW, który podjął się jego badania. Pochówek pochodzi z przełomu I i II w. n.e.
      Mimo że archeolodzy nie byli pierwszymi eksploratorami grobu, udało się w nim odkryć wiele bezcennych zabytków metalowych. Były to fragmenty naczyń z brązu, ostrogi z brązu ze srebrnymi inkrustacjami, metalowa sprzączka do pasa, a nawet złoty pierścień. Ten ostatni był zarezerwowany dla najwyższych grup społecznych – wskazuje badacz.
      W grobie znajdowały się też cztery rogi do picia. Pozostałością po nich są świetnie zachowanie okucia z brązu. Dwa z nich zwieńczone były w formie byczych główek. To absolutny unikat! – podkreśla naukowiec. Dodaje, że tylko osoba naprawdę bogata mogła sobie pozwolić na taki ekwipunek do picia, bo najczęściej korzystano z prostych glinianych kubków - te były w powszechnym użyciu.
      Do naszych czasów nie zachował się szkielet. Ale po wielkości komory grobowej – miała 4 m długości i 2 m szerokości – archeolodzy domyślają się, że grobie złożono ciało, a nie prochy w urnie, co było najczęstszą praktyką w tym czasie.
      Tak bogate groby z pierwszych wieków naszej ery są również rzadkie po zachodniej stronie Wisły. Znamy ich co najwyżej kilka" – opowiada archeolog.
      Zdaniem Szeli grób został wyrabowany w okresie nowożytnym, najprawdopodobniej w XX w. Świadczy o tym przemieszanie zabytków w komorze grobowej. Poza tym brakowało naczyń ceramicznych, które z reguły w tego typu pochówkach są znajdowane. Natomiast zniszczone naczynia brązowe nosiły ślady całkiem świeżych rys i spękań.
      Kto był pochowany grobie? Odkrywca uważa, że musiał być to przywódca lokalnej społeczności. Tylko osoba majętna mogła sobie pozwolić na tak bogate wyposażenie grobowe. Część z przedmiotów mogła być sprowadzona z dalszych regionów, w tym z samego Rzymu – dodaje naukowiec.
      Naukowiec prowadził prace wspólnie z grupą pasjonatów – poszukiwaczami z całej Polski, korzystającymi z wykrywaczy metali. Ci działali w pełnym porozumieniu i we współpracy z archeologiem, dlatego metodyka ich pracy była zgodna ze standardami naukowymi.
      Stanowisko, na którym dokonano odkrycia, było znane archeologom wcześniej. Już kilkadziesiąt lat temu niedaleko znaleziono inne pradziejowe pochówki z tego samego okresu. Teraz badacze trafili tam z powrotem, bo stanowisku archeologicznemu grozi zniszczenie na skutek działalności człowieka. Ich badania sfinansował głównie Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków, ale również Instytut Archeologii UW oraz „Varia” – Fundacja Wydziału Historycznego UW.
      Na pobliskiej pradziejowej osadzie (obecnie to pole uprawne), położonej kilkaset metrów od grobu książęcego, archeolodzy natknęli się również w zeszłym roku na ponad 30 srebrnych monet rzymskich - denarów. Były rozwleczone na większej powierzchni, ale nie mamy wątpliwości, że były złożone w jednym miejscu, w jednym pojemniku. Najprawdopodobniej schowano je w związku z jakimś zagrożeniem, być może najazdem – uważa Szela. Są wśród nich monety z wizerunkami takich cesarzy rzymskich jak: Hadrian, Marek Aureliusz czy Kommodus.
      Archeolodzy bardzo długo uważali, że w pierwszych wiekach naszej ery północna część dzisiejszego woj. mazowieckiego była zupełnie niezamieszkana - przypomina Szela. Był to bowiem teren pogranicza dwóch ludów – związku lugijskiego i Gotów. Jednak dzięki wykopaliskom prowadzonym w ostatniej dekadzie okazało się, że nie jest to prawda. Do tej pory udało się odkryć w tym regionie kilka olbrzymich, wielohektarowych osad i kilka cmentarzysk.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...