Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

MySpace będzie sprzedawał muzykę

Rekomendowane odpowiedzi

Popularny serwis MySpace ogłosił, że ma zamiar rozpocząć sprzedaż niemal 3 milionów utworów mało popularnych zespołów muzycznych. Chris DeWolfe, współzałożyciel serwisu, stwierdził, że ambicją jego przedsiębiorstwa jest stać się jednym z największych muzycznych sklepów internetowych. MySpace ma w chwili obecnej 106 milionów użytkowników, co stanowi dobry punkt wyjściowy do rozpoczęcia tak ambitnego przedsięwzięcia.

Serwis będzie sprzedawał utwory tych zespołów, które nie mają podpisanych kontraktów z wytwórniami muzycznymi. Będzie je można kupić albo na założonej na MySpace witrynie zespołu, albo na stronach fanów. Każdy z zespołów sam będzie decydował o cenie swoich utworów. MySpace będzie pobierał, nieustaloną jeszcze, opłatę za dystrybucję utworów.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mediom udało się zdobyć nieco szczegółów na temat sklepu muzycznego Google'a, o którym mówi się od kilku miesięcy. Sklep ma być połączony z możliwością przechowywania posiadanej muzyki na serwerach Google'a.
      W samym sklepie najciekawszą opcją będzie niewątpliwie możliwość przesłuchania utworu przed jego zakupieniem. Co więcej, można będzie posłuchać go w całości. Gdy już usłyszymy utwór, nie będziemy mogli ponownie całego go posłuchać. Po pierwszym przesłuchaniu zostanie nam udostępniony jedynie 30-sekundowy fragment.
      Z nieoficjalnych informacji wynika, że pojedynczy utwór zostanie wyceniony na 99 centów, a za cały album trzeba będzie zapłacić 10 dolarów.
      Z kolei płacą 25 dolarów rocznego abonamentu będziemy mogli skorzystać z chmury do przechowywania muzyki. Użytkownik będzie mógł wgrać tam wszystkie utwory zakupione w sklepie Google'a oraz dodać dowolny legalnie posiadany plik z każdego innego źródła. Można będzie zatem na serwery Google'a wgrać pliki zripowane z płyt CD, pobrane z sieci P2P czy kupione w innych sklepach. Chmura ma tę zaletę, że dostęp do plików będziemy mieli z dowolnego miejsca i za pomocą dowolnego urządzenia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niewykluczone, że najbliższej jesieni Google zacznie konkurować z Apple'em na kolejnym rynku. Wyszukiwarkowy gigant buduje podobno swój własny sklep muzyczny.
      W ubiegłym miesiącu podczas konferencji zorganizowanej przez koncern Page'a i Brina uczestnikom pokazano online'oweg konkurenta iTunes, a serwis TechCrunch poinfornował, że jego redaktorzy natknęli się w domenie Google'a na logo "Google Music".
      Pojawienie się Google'a na rynku cyfrowej muzyki zostałoby z zadowoleniem powitane przez koncerny nagraniowe. W tej chwili są one zdane na łaskę i niełaskę Apple'a, który zdominował sprzedaż muzyki. Co prawda muzykę sprzedają też Amazon czy MySpace, ale ich pozycja jest znacznie słabsza od Apple'a. Pojawienie się na rym rynku Google'a mogłoby zmienić układ sił.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MySpace zrezygnowało z tradycyjnych HDD na rzecz dysków SSD. Serwis wykorzystał karty PCI Express firmy Fusion-io z zamontowanymi kośćmi flash, którymi zastąpił wszystkie dyski.
      Dzięki temu firma zaoszczędziła sporo miejsca w swoich farmach serwerowych. Każdy z serwerów formatu 2U, w których umieszczano 10-12 napędów HDD został zastąpiony jednym serwerem 1U.
      Serwis będzie oszczędzał również na energii elektrycznej. Koszty napędzania i chłodzenia nowego systemu pamięci masowych są stukrotnie mniejsze niż systemu złożonego z HDD. MySpace wymieniło również serwery korzystające z pamięci RAM na maszyny używające NAND.
      Karty z serii ioDrive Duo pracują z prędkością 200 000 operacji wejścia/wyjścia na sekundę, a transfer danych obywa się z prędkością 1,5 GB/s. Urządzenia skalują się, dzięki czemu cztery ioDrive umieszczone w jednym serwerze zapewniają transfer rzędu 6 GB/s i ponad 500 000 IOPS.
      W ofercie Fusion-io znajdują się obecnie karty o pojemności 160, 320 i 640 gigabajtów. Jeszcze w bieżącym roku do sprzedaży ma trafić 1,28-terabajtowe urządzenie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańscy urzędnicy skarbowi zaczęli wykorzystywać serwisy społecznościowe do ścigania obywateli unikających płacenia podatków. Okazuje się, że w wielu wypadkach wystarczy uważnie czytać to, co piszą użytkownicy Facebooka czy MySpace'a.
      Dzięki takim nietypowym działaniom skarbówka z Minnesoty złapała długo poszukiwanego człowieka, który w serwisie MySpace pochwalił się, że niedługo wraca do domu, by podjąć pracę i podał nazwę nowego pracodawcy. Musiał zapłacić kilkanaście tysięcy zaległych podatków. Z kolei w Nebrasce użytkownik o pseudonimie deejay pochwalił się znajomym, że wykonywał zlecenie na obsługę dużej imprezy. Urzędnicy skarbowi sprawdzili posiadane przez siebie informacje i okazało się, że nie wpłynął podatek od takiego zlecenia. Chwalipięta jest więc uboższy o 2000 dolarów.
      Podobnego pecha miał szkutnik z Kalifornii. Gdy w urzędnicy skarbowi dowiedzieli się z jego profilu w serwisie społecznościowym, że zajmuje się dorywczo budową żaglówek, zalogowali się na grupy dyskusyjne dla żeglarzy. Tam jeden z użytkowników zadał pytanie, gdzie można odnaleźć tego szkutnika, gdyż się wyprowadził. Dostał od kogoś odpowiedź, że przeniósł się na drugą stronę zatoki. Skarbówka szybko namierzyła pechowca i musiał zapłacić kilkadziesiąt tysięcy dolarów zaległych podatków.
      Naczelnicy amerykańskich urzędów skarbowych przyznają, że ich pracownicy korzystają z wyszukiwarek i serwisów społecznościowych by namierzyć osoby unikające płacenia podatków bądź by sprawdzać prawdziwość ich zeznań.
      Jednak stanowe urzędy podatkowe nie mają całkowicie wolnej ręki. Na przykład w Nebrasce prawo pozwala urzędnikom stanowym na korzystanie tylko z tych informacji, które są publicznie dostępne. Z tego też powodu bardziej przydatny jest dla nich MySpace, w których profile mogą oglądać wszyscy użytkownicy, a mniej - Facebook, gdzie dostęp do profili mają tylko zaproszone osoby. Co więcej, kodeks etyczny zabrania podszywania się pod kogoś innego w celu "zaprzyjaźnienia" się z użytkownikiem i uzyskania potrzebnych urzędowi informacji. Podobne zasady etyczne obowiązują np. w Kalifornii.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone przez Cambridge University dowiodły, że zdjęcia umieszczone w wielu portalach społecznościowych są w nich dostępne nawet po skasowaniu.
      Uczeni założyli profile i wgrali zdjęcia do 16 popularnych portali. Następnie zapisali odnośniki prowadzące do fotografii i wykasowali zdjęcia. Po miesiącu okazało się, że po wpisaniu odnośników w pasku adresu uzyskali dostęp do wcześniej wykasowanych zdjęć w 7 serwisach, w tym w Facebooku, który zapewnia, że fotografie kasowane są "natychmiast". Równie źle spisywały się serwisy takie jak Bebo, hi5, LiveJournal, MySpace, SkyRock i Xanga. Do "wykasowanych" zdjęć można było dostać się po miesiącu. Serwis Tagged usuwał zdjęcia po 14 dniach, Friendster po 6 dniach, Blogger potrzebował 36 godzin, Picassie zajęło to 5 godzin, a z Fotki.com zdjęcia znikały w ciągu godziny. Natychmiast usuwano fotografie z Flickra, Orkutu i Photobucketa. Autorzy badań pochwalili Windows Live Spaces, którego zabezpieczenia w ogóle uniemożliwiają bezpośredni dostęp do samego zdjęcia.
      Uczeni z Cambridge zauważają, że podobne postępowanie serwisów może narazić je na oskarżenia o łamanie wielu ustaw chroniących prywatność internautów.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...