Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

Nawet w epoce lodowej Arktyka nie była w całości pokryta lodowcem
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Astronomia i fizyka
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Supererupcje wulkaniczne uznawane są za jedne z niewielu wydarzeń, które mogą sprowadzić na Ziemię katastrofę na skalę globalną. Związane z nimi hipotezy mówią, że olbrzymia ilość związków siarki wyrzucona podczas erupcji do stratosfery i utrzymująca się tam przez wiele lat, mogą prowadzić do wielkich zmian klimatycznych. Jednak w ciągu ostatnich tysiącleci nie doszło do żadnej supererupcji, a odnośnie starszych wydarzeń tego typu mamy problemy z ich dokładnym datowaniem. Dlatego też trudno jest zbadać ich rzeczywisty wpływ na klimat.
Naukowcom ze szkockiego St. Andrews University udało się właśnie datować supererupcję Atitlán Los Chocoyos. To jedna z największych erupcji czwartorzędu. Dane z rdzeni lodowych i osadów morskich pozwoliły na stwierdzenie, kiedy do niej doszło, a dzięki porównaniu ich z uzyskanymi dotychczas informacjami na temat temperatur panujących na Ziemi, naukowcy stwierdzili, że Los Chocoyos nie wywołała długotrwałego ochłodzenia.
Supererupcje to erupcje wulkaniczne, podczas których do atmosfery zostaje wyrzucone ponad 1000 km3 materiału. W Skali Eksplozywności Wulkanicznej (VEI) mają one najwyższą wartość wynoszącą 8. Słynne erupcje, jak ta Wezuwiusza z 79 roku czy Mount St. Helens z 1980 miały VEI = 5, erupcja Krakatau z 1883 to VEI=6, a Tambora z 1815 roku miała VEI=7. Wartość VEI=8 oznacza, że erupcja jest co najmniej 10-krotnie potężniejsza, niż VEI=7.
Autorzy badań stwierdzili, że do erupcji Los Chocoyos doszło 79 500±3400 lat temu. Wulkan wyrzucił około 1220 km3 materiału. W tym czasie nie doszło do długotrwałego, liczonego w dekadach lub stuleciach, ochłodzenia klimatu. Erupcja nie zapoczątkowała nowej epoki lodowej. Wyniki te pokazują, że klimatyczne skutki supererupcji są krótkotrwałe, nawet gdy do stratosfery trafi – jak w tym przypadku – 226±48 milionów ton siarki. Klimat wrócił do normy sprzed erupcji w ciągu kilku dziesięcioleci.
Ostatnią supererupcją była Oruanui na Nowej Zelandii. Miała ona miejsce około 25 700 lat temu. Chociaż supererupcje zdarzają się częściej, niż dotychczas sądzono, są one i tak niezwykle rzadkie. Prawdopodobieństwo, że w ciągu najbliższych 100 lat dojdzie do takiego wydarzenie oszacowano na 0,12%.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W Arktyce coraz częściej dochodzi do topnienia wieloletniego lodu, przez co zanika lód spiętrzony. To zaś zła wiadomość dla arktycznego życia, od niedźwiedzi polarnych po mikroorganizmy. Naukowcy z Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera przeanalizowali dane z trzech dekad badań lotniczych Arktyki i nie mają dobrych wieści. Zanik wieloletniego lodu to poważny problem.
Gdy pływający lód jest spychany na siebie w wyniku oddziaływania wiatrów i prądów morskich, na styku kry tworzą się spiętrzenia. Są one poważnym problemem dla żeglugi, ale niezwykle ważnym elementem arktycznego ekosystemu. Dane satelitarne z ostatnich dekad pokazują, że w Arktyce zanika lód pływający, a ten, który pozostaje, jest cieńszy i przemieszcza się szybciej. Dotychczas jednak nie było wiadomo, jak wpływa to na formowanie się spiętrzeń. Dopiero od kilku lat spiętrzenia takie możemy bowiem badać za pomocą satelitów.
Spiętrzenia, powstające co jakiś czas na styku połączonych przez wiatr i prądy fragmentów lodu, mogą sięgać 2 metrów wysokości. Bardziej imponujące jest to, co dzieje się pod wodą. Tam mogą tworzyć się zwały lodu sięgające 30 metrów w dół i uniemożliwiające żeglugę. Jednak miejsca styku połaci lodu pływającego wpływają nie tylko na energię i masę samego lodu, ale na znacznie szersze procesy. Gdy w spiętrzony nad powierzchnią wody lód uderza wiatr, kry mogą wędrować po całej Arktyce.
Takie spiętrzenia są wykorzystywane przez niedźwiedzie polarne do ochrony przed mroźnym wiatrem, co jest szczególnie ważne dla samic podczas porodów i dla niedźwiedzich noworodków. Spiętrzony lód jest domem dla różnych mikroorganizmów, a tworzące się pod wodą zwały lodu odgrywają ważną rolę w mieszaniu wody, co zwiększa dostępność składników odżywczych.
Dotychczas nie było wiadomo, jak topnienie arktycznego lodu pływającego wpływa na spiętrzenia. Coraz więcej lodu topi się w Arktyce latem, więc jest coraz mniej lodu starszego niż 1 rok. Taki młody, cienki lód, łatwiej ulega deformacji i szybciej tworzy spiętrzenia. Można by się więc spodziewać, że częstotliwość występowania spiętrzeń będzie rosła, mówi główny autor najnowszych badań, doktor Thomas Krumpen. Tymczasem analiza danych z prowadzonych przez 30 lat zwiadów lotniczych wykazała, że na północ od Grenlandii i w Cieśninie Fram liczba spiętrzeń zmniejsza się w tempie 12,2% na dekadę, a ich wysokość spada w tempie 5% na dekadę. Z kolei na Morzu Lincolna, znanym ze spiętrzania się szczególnie starego lodu, sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna. Tam częstotliwość spada o 14,9% na dekadę, a wysokość o 10,4%.
Zmniejszenie się częstotliwości spiętrzeń spowodowane jest dramatycznym tempem topnienia starego lodu. Lód, który przetrwał kilkanaście sezonów letnich ma szczególnie duża liczbę spiętrzeń, gdyż był poddawany działaniu wiatru i prądów morskich przez długi czas. Utrata tego starego lodu jest tak wielka, że częstotliwość występowania spiętrzeń zmniejsza się, mimo tego, że cienki lód łatwiej ulega deformacji, wyjaśnia Krumpen.
Do największego zaniku spiętrzeń dochodzi tam, gdzie średni wiek pływającego lodu spada najbardziej. Profesor Christian Haas, specjalizujący się w fizyce lodu, mówi, że olbrzymie zmiany zachodzą na Morzu Beauforta i w Centralnej Arktyce. Obecnie oba regiony są latem całkowicie wolne od lodu pływającego, a jeszcze stosunkowo niedawno dominował tam lód, który miał co najmniej 5 lat.
Obecnie naukowcy nie wiedzą dokładnie, jakie wpływ na regiony polarne będzie miało zanikanie spiętrzeń. Zaobserwowali natomiast, że tempo przemieszczania się lodu pływającego Arktyki rośnie. Zanikanie spiętrzeń powinno zaś powodować, że lód będzie wolniej się przemieszczał, gdyż zmniejsza się powierzchnia stawiająca opór wiatrowi. Skoro zaś tempo przemieszczania się lodu rośnie, to istnieje jakiś mechanizm, który go przyspiesza. Mogą być nim silniejsze prądy oceanicze lub gładsza powierzchnia tej części lodu, która jest zanurzona w wodzie.
Na najbliższe lato uczeni planują ekspedycję na pokładzie statku badawczego Polarstern. Będą chcieli zbadać różnice biologiczne i biogeochemiczne pomiędzy spiętrzeniami o różnym wieku i pochodzeniu. Jednocześnie zintensyfikują zwiady lotnicze, by lepiej poznać interakcje pomiędzy lodem pływającym, ekosystemem i klimatem.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Autonomiczny pojazd podwodny „Ran” z Uniwersytetu w Göteborgu zbadał spód Lodowca Szelfowego Dotsona w Zachodniej Antarktyce. „Ran”, wysłany przez międzynarodowy zespół naukowy, wpłynął na odległości 17 kilometrów do zagłębienia znajdującej się pod lodowcem. W sumie w ciągu 27-dniowej misji pojazd przepłynął ponad 1000 kilometrów, skanując spód lodowca za pomocą zaawansowanego sonaru. Zdobyta w ten sposób wiedza przyda się między innymi podczas badań nad przyszłością lodowców i zmian poziomu oceanów.
Dotychczas wykorzystywaliśmy dane satelitarne oraz rdzenie lodowe do obserwacji zmian lodowca w czasie. Dzięki temu, że nasz pojazd wpłynął do zagłębienia, mogliśmy tworzyć mapę spodu lodowca w wysokiej rozdzielczości. To trochę tak, jakby uzyskać obraz niewidocznej z Ziemi strony Księżyca, mówi profesor Anna Wåhlin, oceanograf z Uniwersytetu w Göteborgu.
Części płynących z badań wniosków można było się spodziewać. Potwierdzono więc, że lodowiec topi się bardziej tam, gdzie oddziałują nań silne prądy morskie. Dzięki pojazdowi możliwe było, po raz pierwszy w historii, dokonanie pomiarów prądów pod lodowcem szelfowym oraz wykazanie, dlaczego zachodnia część lodowca Dostona znika szybciej. „Ran” dostarczył też dowodów na bardzo szybkie topnienie w pionowych pęknięciach obecnych w całym lodowcu.
Zauważono też jednak nieznane zjawiska, które wymagają wyjaśnienia. Powierzchnia dna lodowca nie płaska, ale ma doliny i szczyty, krajobraz przypomina wydmy. Naukowcy wysunęli hipotezę, że jest to spowodowane przez zmiany przepływ wody pod wpływem ruchu obrotowego Ziemi.
Dostarczona przez „Ran” mapa stanowi olbrzymi postęp w naszym rozumieniu antarktycznych lodowców szelfowych. Mieliśmy pewne dane wskazujące, że to bardzo złożone środowisko, ale „Ran” dostarczył nam większej liczby bardziej kompletnych danych. Dane z dna lodowca Dotsona pozwolą nam na lepszą interpretację i kalibrację danych z satelitów, stwierdza Karen Alley.
A profesor Wåhlin dodaje, że dzięki nowym badaniom stało się jasne, iż niektóre przewidywania dotyczące procesów topnienia spodu lodowców nie są właściwe. Obecne modele nie pozwalają na wyjaśnienie skomplikowanych zjawisk, jaki tam zachodzą.
Kampania badawcza, której wyniki zostały opisane właśnie na łamach Science Advances, odbyła się w 2022 roku. W styczniu bieżącego roku naukowcy wrócili z „Ranem”, by udokumentować zmiany w lodowcu. Udało im się zebrać dane tylko z pierwszego zanurzenia. Wysłany pod lodowiec po raz drugi „Ran” zniknął bez śladu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Archeolodzy z Glacier Archeology Program, programu archeologii lodowcowej Departamentu Dziedzictwa Kulturowego rady okręgu Innlandet oraz Muzeum Historycznego w Oslo, odkryli na stokach góry Lauvhøe brzechwę strzały sprzed ok. 4 tys. lat (z epoki kamienia). Lauvhøe wchodzi w skład norweskiego pasma górskiego Jotunheimen. W ostatnich latach topniejący lód odsłonił nowe obszary do badania.
Ponieważ oba końce były złamane, datowanie nastręczało kłopotów. Początkowo sugerowano, że strzała może pochodzić z epoki żelaza. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy delikatnie oczyszczono ją z nanosu i odsłonięto miejsce mocowania grotu. Jego wymiary i kształt sugerowały, że grot był krzemienny (najprawdopodobniej został wykonany z techniką bifacjalną, która polega na obustronnej obróbce surowca).
To pierwsze znalezisko z epoki kamienia na tym stanowisku. W 2017 r. i wcześniej nie natrafiono tam na artefakty starsze niż z epoki żelaza.
W mediach społecznościowych Glacier Archeology Program występuje jako Secrets of the Ice. Na profilu na Facebooku poinformowano, że choć dwaj archeolodzy — Axel i Andreas — mieli mieć w ostatni weekend sierpnia wolne, zamiast tego wspięli się na Lauvhøe. W 2017 r. przeprowadziliśmy zakrojoną na szeroką skalę prospekcję terenową. Znaleziono wtedy trochę strzał z epoki żelaza. Panowie mieli przeczucie, że od tego czasu topniejący lód odsłonił kolejne artefakty. Mieli rację – czytamy w poście.
Dr Lars Holger Pilø, współdyrektor programu, wyjaśnia, że strzałę pozostawili myśliwi polujący na renifery. W letnich miesiącach zwierzęta przemieszczały się w pobliże lodu i śniegu, by uciec przed dokuczającymi im owadami. Ludzie znali ten zwyczaj i go wykorzystywali. Czasem, gdy strzała nie trafiła w cel, gubiła się w śniegu. To strata dla myśliwego, ale strzał w dziesiątkę dla archeologii! - stwierdza naukowiec.
Prace mają być kontynuowane. Już teraz widać, że będą owocne. Na przełęczy Lendbreen odkryto, na przykład, żelazne wędzidło i skórzane elementy ogłowia. Mogą one pochodzić z epoki wikingów, na którą przypada szczytowy ruch przez to przejście. Ostatnio poinformowano też o znalezionej na Lendbreen średniowiecznej podkowie i końskich odchodach.
Skala zawartości materiału archeologicznego w lodowcach i płatach lodu Innlandet stała się widoczna podczas dużego topnienia jesienią 2006 r. Od tej pory naukowcy stale ratowali odsłaniane obiekty.
Glacier Archaeology Program rozpoczął się w 2011 r. Jego autorzy podkreślają, że pozwolił systematycznie pracować ze znaleziskami z lodu. Zespół wspomina o odkrytych narzędziach do polowania, wyposażeniu transportowym, tkaninach czy ubraniach, a także o materiale zoologicznym — odchodach, kościach i porożu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W czasie ostatniej epoki lodowej, przed około 20 000 lat, orki musiały opuścić swoje habitaty i znaleźć wody wolne od lodu. Badacze z Uniwersytetu Południowej Danii wykazali, że niektóre z nich znalazły takie miejsce w pobliżu Japonii i od tamtego czasu kolejne pokolenia ich potomków tam właśnie żyją. Na północnym Pacyfiku, w pobliżu wybrzeży Japonii i Rosji, żyje kilkanaście grup orek. Nie mają one ze sobą kontaktu, nie polują na te same zwierzęta, nie porozumiewają się tym samym dialektem, nie krzyżują się ze sobą. Jak to możliwe, skoro żyją tak blisko siebie i należą do tego samego gatunku?
Olga Filatova bada, w jaki sposób orki skolonizowały północny Pacyfik. Wraz z kolegami z Centrum Badań Biologii Morza w Kerteminde opisała złożone interakcje i kulturę orek oraz ich historię na północnym Pacyfiku od czasu ostatniego zlodowacenia. Naukowcy wykazali, że orki żyjące w pobliżu cieśniny Nemuro w północnej Japonii, są potomkami orek, które osiedliły się tam 20 000 lat temu, w czasie ostatniego zlodowacenia.
Orki to bardzo konserwatywne i przywiązane do tradycji zwierzęta. Nie zmieniają swoich zwyczajów dopóki nie mają bardzo dobrego powodu, by to zrobić. Widzimy to na przykładzie tej populacji, mówi Filatova. To drugi zidentyfikowany przez Filatovą habitat orek pochodzący z czasów epoki lodowej. Pierwszy znajduje się w pobliżu Aleutów. Tamtejsze zwierzęta równie są bardzo konserwatywne i przywiązane do wyboru swoich przodków, którzy osiedlili się tam, szukając wód wolnych od lodu. Gdy lód zaczął się wycofywać, orki i inne walenie mogły przenieść się na nowe tereny. Niektóre tego nie zrobiły. Zostały, gdzie były, a ich potomkowie żyją tam do dzisiaj, stwierdza uczona.
Orki z cieśniny Namuro charakteryzuje niezwykle wysokie zróżnicowanie genetyczne. To typowe dla miejsc, w których orki schroniły się w okresie zlodowacenia. Repertuar wydawanych przez nie dźwięków jest znacząco różny od dialektów, jakimi posługują się orki żyjące na północ od Kamczatki. Orki z Kamczatki to prawdopodobnie potomkowie stad, które migrowały na zachód z regionu Aleutów, dlatego są tak różne, mówi Filatova.
Wokalizacje orek są niezwykle zróżnicowane. Żadne dwa stada nie wydają takich samych dźwięków. Dlatego też odgłosy tych zwierząt służą to ich identyfikacji w ramach rodzin i stad. Orki nie są genetycznie zaprogramowane do wydawania konkretnych dźwięków, jak np. kot. Kot, który wychowa się z innymi zwierzętami i nigdy nie słyszał kota, będzie miauczał. Orki muszą nauczyć się komunikacji od innych orek. Każda grupa ma swój dialekt, którego nie używają inne grupy.
Gdy więc połączymy analizy odgłosów wydawanych przez orki z badaniami genetycznymi, możemy stworzyć dobry obraz pokazujący, jak poszczególne grupy są ze sobą powiązane. Dotychczas odkryliśmy dwa regiony, w których orki znalazły schronienie w czasie epoki lodowej. To może rzucać światło na sposób ich radzenia sobie ze zmianami klimatu. Prawdopodobnie w miarę ustępowania lodu z bieguna, orki będą migrowały na północ, ale będzie to migracja obejmująca niewielkie rodziny czy stada. Raczej nie będzie odbywała się wielkimi falami.
Badania Filatovej pokazują, jak bardzo różne mogą być zwierzęta w obrębie jednego gatunku. Wielu specjalistów uważa, że orki należy podzielić na różne podgatunki. Zgadzam się z tym. Co najmniej na podgatunki, gdyż są tak różne, że nie ma sensu mówić o jednym gatunku przy ich umieszczaniu na łańcuchu pokarmowym czy wydawaniu zgód odnośnie połowów, stwierdza uczona. Jako, że oficjalnie wszystkie orki uznawane są za jeden gatunek, naukowcy – by je od siebie odróżnić – mówią o ekotypach. Obecnie na północnym Pacyfiku zdefiniowano trzy ekotypy, a na półkuli południowej 4 lub 5. Filatova uważa, że istnienie nawet 20 ekotypów orek. Zwierzęta te znajdują się na szczycie łańcucha pokarmowego, ich zachowanie ma wpływ na cały ekosystem. Dlatego powinniśmy dobrze poznać te zwierzęta.
Niektóre orki jedzą ryby, inne żywią się wyłącznie śledziami, inne tylko makrelami, a jeszcze inne wybierają niektóre gatunki łososia. Są też i takie orki, które jedzą wyłącznie morskie ssaki, jak foki, delfiny czy morświnowate. Jeszcze inne żywią się wszystkimi wymienionymi zwierzętami po trochu. Są też stada, które żyją na odległych otwartych wodach i o których niewiele wiemy.
Informacja na temat diety orek jest niezwykle ważna. Gdy na przykład na wodach jakieś kraju żyje stado, które żywi się konkretnymi rybami, powinniśmy wiedzieć co to za ryby, ile ich żyje w wodach i uwzględniać orki przy wydawaniu zezwoleń na połowy ryb. Jako, że jedna orka potrzebuje od 50 do 100 kilogramów ryb dziennie, ilość ryb poławianych przez ludzi jest niezmiernie ważna. Musimy zostawić w morzu wystarczająco dużo pokarmu dla żyjących w nim zwierząt.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.