Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Chropowata strąca więcej

Rekomendowane odpowiedzi

Im bardziej chropowata kula do kręgli, tym większa szansa, że za jej pomocą uda nam się strącić 10 pionów. Dwuletnie badania United States Bowling Congress (USBC) wykazały, że nierówności powierzchni kuli wpływają na celność rzutów i pozwalają uzyskać większą liczbę punktów.

Studium rozpoczęto w 2005 roku, gdy USBC musiała się zmierzyć z falą krytyki po wprowadzeniu nowych uregulowań. Miały one ograniczyć wzrost liczby rozgrywek z maksymalnym wynikiem 300 punktów (ang. perfect game, 300 point game).

Przedstawiciele organizacji wskazywali na postęp technologiczny z okresu ostatnich 20 lat, który, wg nich, podważył wiarygodność sportowych zawodów. Trzy lata temu w czerwcu wprowadzono nowe uregulowania odnośnie do parametrów kul. Nie spodobało się to jednak ich producentom, którzy twierdzili, że zmiana specyfikacji nie ma solidnej podbudowy w postaci danych naukowych – opowiada Paul Ridenour, badacz z USBC.

Aby uniknąć posądzeń o arbitralność zarządzeń, USBC wdrożyła program badawczy. Przez następne dwa lata robot o imieniu Harry rzucał 75 kulami. Tor ruchu utrwalały 23 kamery. Wszystkie były podłączone do komputera. Naukowcy analizowali 18 parametrów kul, m.in.: ilość tłuszczu absorbowaną przez zewnętrzną powłokę kuli i kształt wewnętrznego jądra. Zależało im na określeniu sposobu, w jaki wpływają one na osiąganą przez kulę prędkość, ruch wirowy czy kierunek. Zmienną, która najsilniej oddziaływała na jakość rzutu, okazała się chropowatość powierzchni bili.

Na pierwszy rzut oka kula wydaje się idealnie gładka, jednak pod mikroskopem wyraźnie widać, że ma porowatą strukturę. Góry i doliny są wynikiem działania związków chemicznych, m.in. żywic, zastosowanych w procesie produkcyjnym.

W przypadku porowatych kul łatwiej jest podkręcić tor ruchu i w ten sposób zdobyć więcej punktów. Zgodnie z nowymi wytycznymi, wielkość porów nie może przekraczać 1,27 mikrometra (to nieco więcej niż w przypadku przeciętnej testowanej kuli). Uregulowania wejdą w życie w kwietniu przyszłego roku, jednak producenci już teraz zaczynają się do nich dostosowywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Kraju Kwitnącej Wiśni zmierzyli aktywność mózgu pszczół japońskich (Apis cerana japonica), które walcząc z zagrażającą gniazdu japońską odmianą szerszenia azjatyckiego (Vespa mandarinia japonica), tworzą wokół wroga żywą kulę. Najeźdźca ulega przegrzaniu, a w końcu dusi się.
      Zaobserwowano zwiększoną aktywność parzystej struktury mózgu owadów, ciał grzybkowatych (corpora pedunculata), a głównie pewnego podtypu neuronów - klasy II komórek Kenyona. Wskazano też na rolę obszaru między częścią grzbietową mózgu a płatami wzrokowymi.
      Prof. Takeo Kubo z Uniwersytetu Tokijskiego prowokował pszczoły do utworzenia kuli, ustawiając w pobliżu wejścia do ula szerszenia przyczepionego do drutu. Gdy obrończynie zaczęły dusić domniemanego wroga, naukowcy wyjęli kilka z nich z kuli i zmierzyli poziom markera aktywności neuronalnej Acks w różnych częściach mózgu.
      Odkryliśmy, że w laboratorium podobny wzorzec ekspresji Acks można wywołać przez wystawienie pszczół japońskich na wysoką temperaturę (46°C). Na tej podstawie Japończycy stwierdzili, że ciała grzybkowate odgrywają ważną rolę w przetwarzaniu danych o temperaturze. Prawdopodobnie corpora pedunculata pozwalają precyzyjnie kontrolować temperaturę w kuli i utrzymywać ją na poziomie 46°C, póki szerszeń nie zginie. Kubo sądzi, że ciała grzybkowate "modulują drgania mięśni służących do latania".
      Pszczoły muszą dbać o stałość temperatury, bo poniżej 46 stopni wróg nie zginie i cały wysiłek pójdzie na marne, a powyżej zginie nie tylko on, ale i robotnice.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Juuso Nissilä, fizjolog z Uniwersytetu w Oulu, odkrył, że na powierzchni mózgu zwierząt występują światłoczułe białka. Dalsze badania wykazały, że opsyna-3, którą można znaleźć w ludzkiej siatkówce, pojawia się też w 18 regionach naszego mózgu. Stąd pomysł na leczenie sezonowego zaburzenia afektywnego (SAD) za pomocą naświetlania przez kanał słuchowy.
      Sezonowe zaburzenie afektywne, nazywane popularnie depresją sezonową, zatruwa co roku życie wielu osób. Pojawia się w październiku-listopadzie i znika dopiero w okolicach marca-kwietnia. Badania wykazały, że epizody mają związek z temperaturą i ilością światła, dlatego by z nimi walczyć, stosuje się fototerapię.
      Skuteczność fototerapii pozostaje jednak dyskusyjna, a Finowie twierdzą, że mają podejrzenia dlaczego: światłoczułe regiony mózgu mogą w patogenezie sezonowego zaburzenia afektywnego odgrywać ważniejszą rolę niż komórki światłoczułe oczu.
      Jak tłumaczy Nissilä, białka światłoczułe występują w mózgu w dużych ilościach w rejonach zaangażowanych w wytwarzanie i magazynowanie neuroprzekaźników: serotoniny, melatoniny oraz dopaminy. Warto przypomnieć, że odpowiadają one za regulację nastroju oraz rytmu snu i czuwania. Zespół z Oulu przeprowadził testy kliniczne, w ramach których przez miesiąc ochotnicy przechodzili 8-12-minutowe sesje z diodami LED o mocy świecenia rzędu 6-8,5 lm. Gdy polegano na kwestionariuszach samoopisu, remisję odnotowano u 92% badanych z głębokim SAD, kiedy wyniki testu oceniał psychiatra, odsetek spadał do 77%.
      Nie ma żadnych dowodów, że doświetlanie za pośrednictwem oczu ma jakikolwiek wpływ na nastrój, natomiast my mamy dowody, że w przypadku światłoczułych białek powierzchniowych mózgu jest coś na rzeczy. Kość dość dobrze przewodzi światło. Jeśli umieścimy w czaszce latarkę, snop światła będzie doskonale dostrzegalny, dlatego teraz sądzę, że światło docierające do powierzchni mózgu przez czaszkę stanowi ważny czynnik.
      Czemu doświetlanie właśnie przez kanały słuchowe? Finowie podkreślają, że kość wokół nich jest cienka, a w dodatku na powierzchni mózgu w tej okolicy jest niedużo naczyń krwionośnych. To ważne, bo krew silnie pochłania światło.
      Nissilä założył firmę Valkee, która produkuje specjalne zestawy; w Europie kosztują one 290 dolarów. W każdą "słuchawkę" wbudowana jest biała dioda LED, generująca fale o długości zbliżonej do światła słonecznego.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Implanty "wybrukowane" nanocząstkami metalu zmniejszają ryzyko odrzucenia przez organizm. Naukowcy z Uniwersytetu w Göteborgu jako pierwsi wyjaśnili, czemu implant o nierównej powierzchni łatwiej integruje się z otaczającą tkanką niż jego gładka wersja (International Journal of Nanomedicine).
      Zespół badawczy pracował pod przewodnictwem Hansa Elwinga. Szwedzi wykorzystali technikę, dzięki której na złotej powierzchni można było uzyskać nanostruktury o średnicy 10-18 nm, a następnie związać je z drugą idealnie gładką złotą powierzchnią w ściśle kontrolowanych odległościach. W ten sposób uzyskano coś na kształt wybrukowanego chodnika.
      Okazało się, że wybrukowanie powierzchni implantu zmniejszało aktywację ważnych elementów nieswoistej odpowiedzi odpornościowej. Stało się tak, gdyż nanocząstki miały zbliżone wymiary do kilku białek, które biorą w niej udział . Dzięki temu organizmowi łatwiej zintegrować ciała obce, np. rozruszniki, endoprotezy stawów czy kapsułki z lekami. Spada ryzyko miejscowego stanu zapalnego.
      Niewykluczone, że wrodzony układ odpornościowy został tak zaprojektowany, by reagować na gładkie powierzchnie, ponieważ z jednej strony takowe nie występują naturalnie w organizmie, a z drugiej, niektóre bakterie mają idealnie gładką powierzchnię - wyjaśnia Elwing.
      Współczesna nanotechnologia jest na tyle zaawansowana, że wyprodukowanie implantów lub kapsułek leków o zadanej topografii powierzchni jest dość proste i tanie. Zanim jednak podobne rozwiązania zostaną wdrożone w ludzkiej medycynie, minie kilka lat. Obecnie trwają prace nad modyfikacją różnego rodzaju implantów tytanowych. Rozpoznajemy scenariusz, w którym wykonywalibyśmy tytanowe śruby gęstsze w pobliżu łba, dzięki czemu lepiej zlewałyby się w górnej części [czyli tam, gdzie kość jest twardsza].
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pumeks, wulkaniczna skała magmowa zbudowana z porowatego szkliwa wulkanicznego, mógł odegrać znaczącą rolę w zapoczątkowaniu życia na Ziemi. Prawdopodobnie stanowił on również świetny habitat dla pierwszych społeczności mikroorganizmów.
      Naukowcy uważają tak ze względu na 4 jego cechy. Po pierwsze, w trakcie erupcji uzyskuje on najwyższy stosunek powierzchni do objętości ze wszystkich znanych skał. Po drugie, pumeks to jedyna skała unosząca się na wodzie jak tratwa, która potem utyka na dłuższy czas na plaży w strefie pływowej. Po trzecie, pumeks jest wystawiony na oddziaływanie niezwykle szerokiego wachlarza warunków środowiskowych, z wysuszeniem włącznie. Po czwarte wreszcie, skała ta świetnie adsorbuje (wiąże na powierzchni) metale, związki organiczne, fosforany, a także organiczne katalizatory, takie jak zeolity czy tlenki tytanu.
      Zespół z Uniwersytetu Zachodniej Australii i Uniwersytetu Oksfordzkiego, którego artykuł ukazał się właśnie w piśmie Astrobiology, podkreśla, że mając to wszystko na uwadze, trzeba przeprowadzić eksperymenty laboratoryjne oraz zbadać wczesny zapis geologiczny.
      Testy w laboratorium mają pokazać, czy pumeks adsorbuje związki organiczne z wody i czy może doprowadzić do powstania katalizatorów i nowych substancji. W tym celu akademicy zamierzają symulować cykle termiczne, natężenie promieniowania ultrafioletowego oraz inne warunki, które panowały na Ziemi, kiedy egzystowały obok siebie mikroby i pierwsze organiczne polimery.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chrząszcze grabarze powlekają zapasy żywności dla larw antybakteryjną wydzieliną z gruczołów odbytu. Dzięki temu padlina się nie psuje, a potomstwo ma większe szanse dożyć dorosłości.
      Dr Andres Arce z Uniwersytetu w Manchesterze badał wraz z zespołem grabarze żółtoczarne (Necrophorus vespilloides). Należą one do rodziny omarlicowatych i występują w strefie klimatu umiarkowanego. Żywią się padliną, np. gryzoniami i ptakami. Co ciekawe, opiekują się one swoim potomstwem. By zapewnić larwom pożywienie, toczą kule z padłych zwierząt, a następnie je zakopują. Pod ziemią truchło szybko uległyby zepsuciu (w mgnieniu oka zostałoby skolonizowane przez bakterie), dlatego troskliwi rodzice powlekają futro albo pióra wydzieliną gruczołów odbytowych. Dzięki niej mięso pozostaje dłużej świeże i wolne od bakterii.
      Brytyjscy biolodzy postanowili sprawdzić, jaki jest jej skład. Po mozolnej ekstrakcji dodali odrobinę do hodowli komórek bakteryjnych. Tak jak się spodziewali, uległy zniszczeniu. Arce podejrzewał, że wydzielina zawiera enzym rozkładający peptydoglikan bakteryjnej ściany komórkowej. Analiza biochemiczna to potwierdziła. Okazało się, że występują w niej wysokie stężenia lizozymów. Naukowcy stwierdzili, że gdy larwa rośnie w warunkach, kiedy usunie się wydzieliny rodziców, o 40% częściej umiera przed osiągnięciem dorosłości, czyli przeobrażeniem się w imago (ponieważ omarlicowate przechodzą nadprzeobrażenie, po drodze staje się jeszcze pseudopoczwarką i poczwarką).
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...