Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Dwa niezwykłe pierścienie wokół gwiazdy Fomalhaut. Rozmiar jednego zaskoczył naukowców
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Astronomia i fizyka
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Wszystkie duże planety Układu Słonecznego posiadają pierścienie, w kręgach naukowych pojawiaj się sugestie, że pierścienie mógł posiadać Mars. To rodzi pytanie o ewentualne pierścienie wokół Ziemi. Naukowcy z australijskiego Monash University znaleźli pierwsze dowody sugerujące, że nasza planeta również posiadała pierścień. Uczeni przyjrzeli się 21 kraterom uderzeniowym pochodzącym z trwającego ok. 40 milionów lat okresu intensywnych bombardowań Ziemi przez meteoryty, do których doszło w ordowiku.
Początek tego okresu wyznacza znaczny wzrost materiału pochodzącego z chondrytów L (chondryty oliwinowo-hiperstenowe), które znajdują się w warstwie sprzed 465,76 ± 0,30 milionów lat. Od dawna przypuszcza się, że bombardowanie to było spowodowane przez rozpad z pasie asteroid dużego obiektu zbudowanego z chondrytów L.
Uczeni z Monash zauważyli, że wszystkie badane przez nich kratery uderzeniowe znajdowały się w ordowiku w pasie wokół równika, ograniczonym do 30 stopni szerokości północnej lub południowej. Tymczasem aż 70% kraterów uderzeniowych na Ziemi powstało na wyższych szerokościach geograficznych. Zdaniem uczonych, prawdopodobieństwo, że asteroidy, po których pozostały wspomniane kratery, pochodziły z pasa asteroid, wynosi 1:25 000 000. Dlatego też zaproponowali inną hipotezę.
Andrew G. Tomkins, Erin L. Martin i Peter A. Cawood uważają, że około 466 milionów lat temu od przelatującej w pobliżu Ziemi asteroidy, w wyniku oddziaływania sił pływowych planety, oderwał się duży fragment, który rozpadł się na kawałki. Materiał ten utworzył pierścień wokół Ziemi. Stopniowo fragmenty pierścienia zaczęły opadać na planetę.
Ponadto proponujemy, że zacienienie Ziemi przez pierścień było powodem pojawienia się hirnantu, piszą autory badań. Hirnant to krótkotrwały ostatni wiek późnego ordowiku. Jego początki wiązały się z ochłodzeniem klimatu, zlodowaceniem i znacznym spadkiem poziomu oceanów.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Gdy naukowcy z University of Aberdeen przystępowali do wykopalisk na terenie piktyjskiego fortu w miasteczku Burghead na północnych wybrzeżach Szkocji, nie spodziewali się znaleźć niczego szczególnego. Pozostałości osadnictwa Piktów zostały zniszczone w XIX wieku, kiedy większość fortu znalazła się pod zabudową miasteczka, a kamienie z fortu wykorzystano podczas współczesnych prac budowlanych. Jak się jednak okazało, nawet na zniszczonym stanowisku archeologicznym można dokonać niezwykle interesującego odkrycia.
Do pomocy w wykopaliskach zaproszono ochotników. Wśród nich był emerytowany inżynier John Ralph. Przez kilka tygodni kilkukrotnie trafiał na coś interesującego, tylko po to, by usłyszeć od archeologów, że ma talent do wyszukiwania „świecących kamyków”. Gdy więc w ostatnim dniu wykopalisk znowu coś znalazł, z niewielką nadzieją pokazał to innemu ochotnikowi, a ten stwierdził, że jednak warto, by zobaczyli to archeolodzy.
Kierujący wykopaliskami profesor Gordon Noble mówi, że John pokazał mu coś niewiarygodnego. Nawet przed oczyszczeniem wiedzieliśmy, że to coś bardzo ekscytującego, co po tysiącu lat leżenia w ziemi błyszczało jak ozdoba wysadzana granatem, mówi uczony. Okazało się, że inżynier znalazł kunsztownie zdobiony piktyjski pierścień.
Dotychczas odkryto pojedyncze pierścienie Piktów. Zwykle stanowią one część zestawu skarbów, które celowo zakopano w ziemi. Nie spodziewaliśmy się znaleźć czegoś podobnego, co po prostu leżało sobie na ziemi w miejscu, w którym niegdyś stał dom. To mało interesujący obszar, więc – jak i w podobnych przypadkach – prace w tym miejscu zostawiliśmy na ostatni dzień wykopalisk, stwierdza uczony.
Pierścień trafił w ręce specjalistów z Post-excavation Service w National Museum of Scotland, gdzie zostanie poddany szczegółowej analizie. Specjaliści spróbują się dowiedzieć, kto mógł być jego właścicielem, do jakich celów pierścień był używany i w jakich okolicznościach mógł zostać zgubiony. A przede wszystkim, czy został wykonany na miejscu. Inne dowody wskazują, że w forcie prowadzono prace metalurgiczne. Jeśli tamtejsi rzemieślnicy potrafili wykonać wysokiej jakości pierścień, to badany fort mógł być jeszcze ważniejszym miejscem, niż dotychczas sądzono.
Jeszcze pod koniec XVIII wieku fort w Burghead był jedną z najbardziej imponujących starożytnych struktur obronnych w Szkocji. Pierwsza drewniana struktura obronna powstała tam jeszcze zanim Rzymianie opuścili Brytanię, być może pod koniec II wieku. W VI i VII wieku Piktowie wzmocnili to miejsce kamiennymi fortyfikacjami o wysokości ponad 6 i grubości 7-8 metrów. W zachodniej części najprawdopodobniej znajdowała się siedziba władcy. Architektura fortu – trzy linie ziemnych wałów obronnych poprzedzających główny wał – jest typowa dla celtyckich umocnień znanych z Francji i Brytanii. To nasuwa przypuszczenie, że Piktowie zasiedlili opuszczone umocnienia Celtów i je rozbudowali.
Na cmentarzu współczesnego Burghead znaleziono kamienne rzeźby datowane na rok około 800, które prawdopodobnie stanowiły część chrześcijańskich krzyży. Piktowie przyjęli chrześcijaństwo za sprawą św. Kolumbana (VI wiek), obecność krzyży świadczyć może, że fort był też centrum religijnym. Na ten sam okres co krzyże, datuje się ślady napraw umocnień fortu. To czas najazdów wikingów. I to prawdopodobnie oni położyli kres istnieniu potężnego piktyjskiego fortu.
Roczniki Ulsterskie zanotowały pod datą 839 roku, że poganie [wikingowie - red.] wygrali bitwę z ludźmi z Fortriu [królestwo na północy kraju Piktów - red.]. Eóganán syn Aengusa [Eogán mac Óengusa, król Piktów - red.], Bran syn Aengusa i Aed syn Boanty i niemal niezliczona liczba innych wówczas poległa. Z Roczników dowiadujemy się, że po bitwie wikingowie spalili miejsca znane jako Ferna oraz Corcach. Ich lokalizacja nie jest znana, jednak niewykluczone, że jednym z nich był właśnie fort w Burghead. W tym samym mniej więcej czasie kończą się ślady osadnictwa w tym miejscu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Royal Albert Memorial Museum (RAMM) pochwaliło się zakupem wyjątkowego złotego pierścienia pochodzącego z czasów anglosaskich. Świetnie zachowany zabytek został znaleziony za pomocą wykrywacza metali. Przedstawiciele RAMM oświadczyli, że jest to przykład fascynującej różnorodności anglosaskiej kultury w Devon.
Na terenie Devon bardzo rzadko znajduje się tego typu zabytki. Od roku 1970 do muzeów trafiło zaledwie 18 anglosaskich metalowych przedmiotów znalezionych w Devon.
Dotychczas znaleziono przede wszystkim zapinki do ubrań, fragmenty końskich uprzęży oraz metalową zawieszkę na pochwę miecza, pierścień i emaliowany element misy lub mebla. Teraz dołączy do nich pierścień z Wembworthy.
Zabytek jest tak mały, że prawdopodobnie został wykonany dla drobnej kobiety lub dziecka. Ozdobiono go niezwykle interesującym wzorem przedstawiającym splątane zwierzęta. RAMM ma zamiar, we współpracy z Digital Humanities Lab na University of Exeter stworzyć trójwymiarowe skany pierścienia. Na razie jednak muzeum jest niezwykle zadowolone z nowego nabytku. Jego zakup był możliwy dzięki dofinansowaniu przez fundacje, organizację Friends of RAMM oraz prywatnych darczyńców.
Zgodnie z brytyjskim prawem znalazca przedmiotu, co do którego istnieje podejrzenie, że może być „skarbem” ma obowiązek zawiadomić o tym odpowiednie władze. Jako „skarb” definiuje się, między innymi, przedmiot mający co najmniej 300 lat, zawierający metale, w którym co najmniej 10% wagowo stanowią metale szlachetne. Pierścień z Wembworthy jest więc „skarbem”.
Przedmiot taki przechodzi na własność państwa, a zajmujący się tym urzędnik wysyła zapytania do muzeów, czy są zainteresowane jego zakupem. Jeśli któreś wyrazi taką chęć, niezależny ekspert wycenia przedmiot, a państwowy urzędnik ma obowiązek poinformowania o tym zarówno znalazcę przedmiotu, jak i inne zainteresowane osoby, na przykład właściciela ziemi, na której „skarb” znaleziono. To właśnie te osoby otrzymują pieniądze. Jeśli jednak żadne muzeum nie jest zainteresowane przedmiotem i również państwo nie chce go zatrzymać, zostaje on zwrócony znalazcy.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W połowie I wieku p.n.e. w Tossal de Baltarga w prowincji Lleida u podnóży Pirenejów, stacjonował rzymski garnizon. Żołnierze w pośpiechu opuścili obóz. Było to związane albo z jakimś wydarzeniem wojny domowej pomiędzy Juliuszem Cezarem a Pompejuszem Wielkim, albo z walkami toczonymi z plemionami iberyjskimi. Niezależnie jednak od przyczyny, Rzymianie pozostawili wiele przedmiotów, w tym trzy cenne pierścienie, które służyły do oznaczania dokumentów przez urzędników i oficerów.
Uwagę specjalistów z Uniwersytetu Autonomicznego w Barcelonie przykuł przede wszystkim żelazny pierścień ozdobiony półszlachetnym kamieniem z wyrzeźbioną sceną z cyklu trojańskiego. Widzimy tutaj Achillesa, który chroni ciało królowej Amazonek Pentezylei po tym, jak ją zabił.
Naukowcy przypuszczają, że pierścień należał do rzymskiego oficera, prawdopodobnie trybuna. Co prawda nie znaleziono żadnych śladów świadczących o tym, by rzymski obóz został nagle zniszczony, ale zgubienie aż trzech pierścieni – jeden z pozostałych wykonany jest z brązu, drugi z żelaza ozdobionego złotem – wskazuje, że doszło do jakiegoś dramatycznego wydarzenia.
Tossal de Baltarga położone jest w strategicznym miejscu, skąd można kontrolować komunikację w regionie Cerdanya. Dotychczas udokumentowano tutaj trzy fazy osadnictwa. Pierwszy to przełom epok brązu i żelaza. Po nim nastąpił okres iberyjski (IV–III w. p.n.e.) z ufortyfikowanym oppidum El Castellot de Bolvir. Fortyfikacja została gwałtownie zniszczona i spalona około 200 r. p.n.e. Naukowcy łączą to wydarzenie z II wojną punicką. W drugiej połowie II wieku p.n.e. miejsce zostało ponownie ufortyfikowane i w znacznej mierze odbudowano. Zidentyfikowano tam dotychczas budynki mieszkalne, produkcyjne i wieżę strażniczą.
Stacjonujący tutaj garnizon musiał odgrywać ważną rolę w okresach walk w zachodnich Pirenejach, podboju południowo-zachodniej Galii, wojny Rzymu z Sertoriuszem czy wojny domowej między Cezarem a Pompejuszem.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Astronomowie poinformowali o zniknięciu planety wchodzącej w skład niezwykłego układu potrójnego Fomalhaut. Odkryta w 2008 roku planeta Fomalhaut b nagle przestała się pokazywać. Uczeni nie podejrzewają jednak, że spotkał ją ten sam los co platentę Supermana Krypton, która eksplodowała. Proponują znacznie prostsze wyjaśnienie.
Jedna z hipotez zakłada, że obiekt, który po raz pierwszy sfotografowano w 2004 roku, nie był planetą, a wielką rozszerzającą się chmurą pyłu pochodzącą ze zderzenia dwóch wielkich obiektów w pobliżu gwiazdy. Takie zderzenia są niezwykle rzadkie i mielibyśmy wielkie szczęście, gdybyśmy ja zaobserwowali. Sądzimy, że Hubble przeprowadził właściwe obserwacje we właściwym miejscu, dzięki czemu mogliśmy obserwować tak niezwykłe wydarzanie, stwierdza Andras Gaspar z University of Arizona.
Obiekt Fomalhaut b został odkryty w 2008 roku na podstawie danych zebranych w roku 2004 i 2006. Przez lata obserwowano go za pomocą Teleskopu Hubble'a. W przeciwieństwie do wielu innych planet pozasłonecznych, Fomalhaut b można było obserwować bezpośrednio. Jednak już od samego początku domniemana planeta stanowiła sporą zagadkę dla specjalistów. W przeciwieństwie bowiem do innych bezpośrednio obserwowanych planet, obiekt ten był niezwykle jasny w świetle widzialnym, ale nie można było wykryć żadnej emisji w podczerwieni, która by z niego pochodziła. Astronomowie stwierdzili wówczas, że niezwykła jasność pochodzi z otaczającej planetę olbrzymiej chmury pyłu.
Również orbita Fomalhaut b była nietypowa. Nasze badania, w ramach których przeanalizowaliśmy wszystkie archiwalne dane z Hubble'a dotyczące tego obiektu, wskazywały, że ma on pewne cechy, które połączone razem wskazywały, iż taka planeta może nie istnieć, dodaje Gaspar. Gwoździem do trumny dla planety okazały się zdjęcia wykonane przez Hubble'a w 2014 roku. Okazało się, że Fomalhaut b zniknął.
Naukowcy sądzą, że na krótko przed pierwszymi obserwacjami doszło do do zderzenia dwóch dużych obiektów. Powstała rozszerzająca się chmura pyłu, która składa się z drobinek wielkości 1 mikrometra. Obecnie jest ona niewykrywalna dla Hubble'a. Z obliczeń wynika, że obecnie może być ona większa niż obszar zakreślony orbitą Ziemi wokół Słońca.
Zdaniem Gaspara, obiekty, które się zderzyły tworząc Fomalhaut b to dwie komety o średnicy około 200 kilometrów każda. Modele obliczeniowe, na podstawie których wysnuł taką hipotezę, wykazały, że zgadza się ona ze wszystkimi charakterystykami Fomalhaut b, od tempa rozszerzania się, po zniknięcie i trajektorię chmury. Z obliczeń wynika też, że do takiego zderzenia dochodzi w systemie Fomalhaut nie częściej niż raz na 200 000 lat.
Naukowcy już zapowiadają, że w przyszłości mają zamiar wykorzystać Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba (JWST) do obserwacji systemu Fomalhaut. Dzięki temu będą w stanie bezpośrednio obrazować wewnętrzne regiony systemu, obserwować pas asteroid w tym systemie oraz poszukać w nim naprawdę istniejących planet.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.