thikim 119 Napisano 8 marca 2022 Zadałem pewnemu fizykowi, profesorowi od fizyki jądrowej pytanie: czy nie bardziej prawidłowo powinno się mówić o wzbudzeniach pól kwantowych niż o cząstkach lub falach. I tu profesor zrobił minę: nie wiem o co chodzi. Coś powiedział nie na temat, coś zakręcił, dodatkowymi pytaniami przymuszony przytaknął ale jakby go to pytanie wręcz zabolało. I nie wiem szczerze mówiąc jakie faux-pas strzeliłem ale tak się właśnie poczułem. O co chodzi? Bo ja to widzę tak: mamy te 17/25 pól kwantowych a ich odpowiednie wzbudzenia rozchodzą się szybciej lub wolniej w czasoprzestrzeni w zależności od oddziaływania z innymi polami. Te wzbudzenia pól mają rozkład zgodny z funkcją Schrödingera. Może kwadrat modułu bierze się stąd że prawdopodobieństwo detekcji pochodzi już od iloczynu dwóch pól - badanego i tego z narzędzia pomiarowego? Mniejsza z tym. To rodzi pewne konsekwencje. Rozkład pola jest rozległy przestrzennie mimo iż w wielu wypadkach wiekszość energii będzie dobrze zlokalizowana przestrzennie. Nie jest to natomiast nigdy sprawa "punktowa" jak zakładamy dla cząstek elementarnych. Co do ilości pól kwantowych mówi się o 25 lub 17 polach kwantowych. Tylko tu znowu mam problem. Jeśli jest elektron, muon i taon to czy jest sens mówić o 3 osobnych polach? Czy nie bardziej powinno się iść w kierunku: jest pole elektronowe które poza podstawowym stabilnym wzbudzeniem w postaci elektronu, ma także wyższe energetycznie mniej stabilne wzbudzenie w postaci muonu i taonu? Wtedy ilość tych pól nam się zmienia na: kwarkowe up kwarkowe down elektronowe neutrinowe gluonowe bozonowe elektromagnetyczne higgsa Czyli 8 pól kwantowych. Także nie do końca od siebie niezależnych bo mamy przecież wielką unifikację gdzie może lepiej napisać o polu bozonowym.I zostaje 6 pól kwantowych plus grawitacja, która może i być kwantowa ale ja bym ją jednak osobno traktował. Więc jeśli mówimy o cząstce to mówimy o jakiejś stabilniejszej od tła konfiguracji wzbudzeń tych 6 pól kwantowych. Zauważcie też że kwantowość niemal wszystkiego widzimy na odległościach rzędu 10 do -15 metra - tam gdzie mamy całkiem rozbudowany aparat obserwacyjno-pomiarowy. A kwantowość grawitacji może być widoczna dopiero w skalach Plancka. Czyli zupełnie inny poziom, dziesiątki rzędów wielkości niżej. Dlatego grawitacji nie łączyłbym z innymi polami kwantowymi. Nawet jeśli jest kwantowa to zupełnie na innym poziomie, całkowicie dla nas obserwacyjnie niedostępnym. Tak bym to widział. A to czy są cząstki elementarne to traktowałbym tylko jako wynik pomiaru czyli oddziaływania jakiejś liczby pól. Zaszło oddziaływanie - jest cząstka. Cząstka to pozytywny wynik pomiaru, negatywny to brak cząstki. To zachacza też o problem pomiaru. W trakcie pomiaru my tę konfigurację pól kwantowych pobudzamy poprzez oddziaływanie, ona jest cały czas przestrzenna a nie punktowa. Niemniej bez pobudzania wykazuje tendencję do rozpraszania swojej energii w całym polu a przy pobudzeniu jest jakby restartowana do swych pierwotnych właściwości. Jakby wszystkie naleciałości jakie powoduje upływ czasu - ulegały wyzerowaniu. I tak z grubsza bym to widział. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach