Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Zmiany miRNA u piłkarzy mogą wskazywać na uszkodzenia mózgu
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Medycyna
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Najlepsi piłkarze są narażeni na o 50% wyższe ryzyko rozwoju chorób neurodegeneracyjnych niż przeciętne osoby, informują badacze z Karolinska Institutet. Zwiększone ryzyko związane jest z przede wszystkim z odbijaniem piłki głową. W przypadku bramkarzy ryzyko jest niższe niż w przypadku zawodników z pola.
W ostatnich latach coraz więcej mówi się o urazach głowy w piłce nożnej, a naukowcy zastanawiają się, jak mogą one wpływać na przyszłe życie piłkarzy. Szwedzcy naukowcy przyjrzeli się danym medycznym dotyczącym 6007 piłkarzy, którzy grali w najwyższej lidze szwedzkiej w latach 1924–2019 i porównali ryzyko wystąpienia u nich chorób neurodegeneracyjnych z grupą kontrolną składającą się z 56 168 mężczyzn, dopasowanych do badanych piłkarzy pod względem wieku i miejsca zamieszkania. Sprawdzali przy tym ryzyko różnych schorzeń, takich jak choroba Alzheimera i inne demencje, choroba Parkinsona i stwardnienia zanikowego bocznego. Okazało się, że choroby neurodegeneracyjne stwierdzono u 9% (537) piłkarzy z pola i 6% (3485) mężczyzn z grupy kontrolnej. Autorzy badań podkreślają, że większość osób, których dane brano pod uwagę, wciąż żyła, co oznacza, że ryzyko dla obu grup jest prawdopodobnie większe.
Ryzyko rozwoju choroby u piłkarzy z pola było nie tylko o 50% większe w porównaniu z osobami, które nie grały zawodowo w piłkę, ale też o 40% wyższe niż w przypadku bramkarzy. Bramkarze rzadko odbijają piłkę głową. Poza tym przebywają w podobnym środowisku jak piłkarze z pola. Już wcześniej pojawiła się hipoteza, że to umiarkowane urazy powodowane główkowaniem są przyczyną zwiększonego ryzyka w przypadku piłkarzy, a zaobserwowana przez nas różnica pomiędzy bramkarzami a innymi piłkarzami zdaje się wspierać tę hipotezę, mówi jeden z badaczy, Peter Ueda.
Warto też zauważyć, że ryzyko różnie się rozkładało w zależności od badanego aspektu zdrowotnego. Choroba Alzheimera i inne demencje zagrażały piłkarzom z 60% wyższym prawdopodobieństwem niż grupie kontrolnej. Z kolei ryzyko rozwoju choroby Parkinsona było niższe w przypadku piłkarzy. Nie zauważono też, by zawodnicy byli narażeni na znacząco wyższe ryzyko stwardnienia zanikowego bocznego. Natomiast ryzyko zgonu z jakiejkolwiek przyczyny było nieco niższe wśród piłkarzy niż wśród grupy kontrolnej.
Niższe ryzyko zgonu wśród piłkarzy wskazuje, że ich ogólny stan zdrowia jest lepszy niż przeciętnego człowieka. Prawdopodobnie ma to związek z tym, że regularnie utrzymywali dobrą formę fizyczną. Aktywność fizyczna jest też powiązana ze zmniejszonym ryzykiem demencji, możemy więc przypuszczać, że skutki urazów głowy, na jakie narażeni są piłkarze, są w pewnym stopniu łagodzone przez ich aktywność fizyczną. Może ona też wyjaśniać niższe ryzyko rozwoju choroby Parkinsona, dodaje inny z badaczy, Björn Pasternak.
Autorzy badań zwracają uwagę, że nie można ich wyników wprost przekładać ani na czasy współczesne, ani na inne grupy grających w piłkę. Obecnie gra się innymi piłkami, treningi organizowane są w inny sposób, większą uwagę zwraca się też na urazy. Z drugiej jednak strony obecnie przyszli piłkarze trenują bardziej intensywnie i rozpoczynają treningi w bardzo młodym wieku. Badania brały ponadto pod uwagę tylko mężczyzn i tylko czołowych zawodników, zatem niekoniecznie ich wyniki muszą być prawdziwe w odniesieniu do kobiet oraz osób amatorsko grających w piłkę.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Od dawna wiadomo, że larwy komarów są drapieżnikami i potrafią pożerać się nawzajem. Jednak ich polowanie przebiega tak szybko, że dotychczas nie znaliśmy szczegółów ich strategii. Poznaliśmy je dzięki szybkim kamerom, a to, co widać na nagraniu zaskoczyło specjalistów. Autorzy badań donoszą, że larwy dosłownie wyrzucają swoje głowy z ciała, by dopaść ofiarę. Opadły nam szczęki, gdy to zobaczyliśmy. Nie mogliśmy w to uwierzyć, mówi główny autor badań, Robert Hancock z Metropolitan State University w Denver.
Hancock i jego zespół badali larwy trzech gatunków komarów. Toxorhynchites amboinensis i Psorophora ciliata żywią się głównie larwami innych owadów, a Sabethes cyaneus zjadają mikroorganizmy i okazjonalnie inne larwy. Niezwykłą techniką polowania charakteryzują się larwy Toxorhynchites oraz Psorophora. Wydłużają one szyję niemal całkowicie oddzielając głowę od reszty ciała, chwytają ofiarę i cofają głowę. Inaczej polują larwy Sabethes. Wykorzystują one długą tylną część ciała do skierowania ofiary w stronę głowy i wówczas ją chwytają. Również i taka strategia była dla naukowców zaskoczeniem.
Dzięki pomiarom wiemy, że oba rodzaje ataków trwają około 15 milisekund. Hancock mówi, że tak szybkie działanie musi być instynktowne i wymaga błyskawicznej koordynacji. Porównuje je do połykania pokarmu, gdy w ułamku sekundy zgrywa się wiele mięśni.
Możemy to zobaczyć na poniższym filmie.
Larwy Toxorhynchites są badane pod kątem wykorzystania ich do kontrolowania populacji komarów z rodzaju Aedes, które roznoszą zoonozy (choroby odzwierzęce). Pojedyncza larwa Toxorhynchites zanim osiągnie dojrzałość zjada do 5000 innych larw. Dlatego też komary Toxorhynchites należą do największych na świecie.
Podczas nagrywania ataków larwa wykorzystano mikroskop oraz kamerę rejestrującą 4000 klatek na sekundę. Światło, które umożliwiało zobaczenie larw pod mikroskopem, było tak intensywne i gorące, że konieczne stało się używanie filtrów, by nie ugotować larw, a badacze musieli nosić okulary ochronne.
Szczegóły badań opublikowano na łamach Annals of the Entomological Society of America.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Badane od ponad roku pozostałości rzymskiej osady w miejscowości Fleet Marston w Wielkiej Brytanii dowodzą, że istniało tam tętniące życiem miasto i zdradzają wiele szczegółów na temat codzienności mieszkańców Brytanii. Jednym z bardziej interesujących znalezisk jest cmentarz z dużą liczbą pochówków, na którym około 10% zmarłych miało odcięte głowy.
Budowa linii szybkiej kolei HS2 stała się okazją do przeprowadzenia szeroko zakrojonych badań archeologicznych w wielu miejscach Anglii. Informowaliśmy już o znalezieniu kościoła pod kościołem oraz rzymskiego mauzoleum poniżej nich, odkryciu rzadkiej rzeźby czy niezwykłej osady.
W Fleet Marston archeolodzy znaleźli pozostałości domów oraz budynków przemysłowych i handlowych. Istniejące tutaj miasto było położone wzdłuż drogi łączącej regionalną stolicę Verulaminum (obecnie St. Albans) z Corinium Dobunnorum (Cirencester). Droga była utwardzona piaskowcem, a wzdłuż niej rozciągał się system odwadniający. Znaleziono też ponad 1200 monet oraz ołowiane odważniki. Poszerzona część drogi mogła zaś odgrywać rolę placu handlowego z dodatkowym miejscem na wozy i stoiska. Archeolodzy odkryli też sztućce, szpile, broszki oraz kości do gry. Wydaje się, że miasteczko było ważnym punktem postoju dla podróżnych i żołnierzy przemieszczających się pomiędzy garnizonami.
Niezwykle interesujący jest cmentarz pochodzący z okresu późnorzymskiego. Zawiera on około 425 pochówków i jest największą rzymską nekropolią w Buckinghamshire. Zgodnie z panującymi wówczas zwyczajami, ciała większość zmarłych złożono w ziemi, chociaż natrafiono też na nieco kremacji. Tak duża liczba pochówków wskazuje, że pod koniec okresu rzymskiego w mieście osiedlało się coraz więcej osób. Mogło być to związane z rosnącą produkcją rolną. Specjaliści zauważyli, że cmentarz podzielony jest na dwie części, być może więc był on zorganizowany według podziałów plemiennych, rodzinnych czy etnicznych.
Co ciekawe, około 10% pochowanym odcięto głowy, które w niektórych przypadkach zostały umieszczone między nogami zmarłych. Zjawisko to można interpretować na różne sposoby. Być może były to pochówki przestępców, chociaż wiadomo też, że w późnym okresie rzymskim zmarłym czasem odcinano głowy. Był to normalny, ale rzadko spotykany obyczaj pogrzebowy.
Dalej na południe od miejsca budowy HS2, na jednym z niskich wzgórz, znaleziono ślady struktur z wczesnej epoki żelaza. W tej chwili nie wiadomo, czym one były, jednak pewne wskazówki sugerują działalność rolniczą sprzed okresu założenia miasta. W okolicy wydobywano kamień, być może potrzebny na budowę drogi między Verulaminum – Corinium Dobunnorum.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Japońscy naukowcy odkryli, że dwa gatunki ślimaków morskich - Elysia cf. marginata i Elysia atroviridis - potrafią odrzucić i zregenerować całe ciało, wraz z sercem i innymi narządami wewnętrznymi. Badacze sugerują, że zwierzęta te są w stanie przetrwać tak skrajną formę autotomii dzięki fotosyntezie przeprowadzanej przez chloroplasty przejęte od zjadanych glonów.
Byliśmy zaskoczeni, widząc głowę poruszającą się tuż po autotomii. Myśleliśmy, że bez serca i innych ważnych narządów wkrótce obumrze, ale ku naszemu ponownemu zaskoczeniu doszło do regeneracji całego ciała - opowiada Sayaka Mitoh z Nara Women's University.
Do odkrycia doszło przez przypadek. Sayaka Mitoh jest doktorantką w laboratorium Yoichi Yusy. Co ważne, w laboratorium tym hoduje się ślimaki. Pewnego dnia w 2018 r. Mitoh zobaczyła głowę Elysia cf. marginata przemieszczającą się bez reszty ciała.
W artykule z pisma Current Biology Mitoh i Yusa ujawnili, że oddzielona od serca i ciała głowa przemieszczała się samodzielnie tuż pod autotomii. Na przestrzeni dni rana z tyłu głowy się zamykała. W ciągu paru godzin głowa stosunkowo młodych ślimaków zaczynała żerować na glonach. Regeneracja serca zachodziła w ciągu tygodnia. Po 3 tygodniach regeneracja była zakończona. Jeden z osobników zrobił coś takiego 2-krotnie.
Pięć z 15 wyhodowanych w laboratorium młodych Elysia cf. marginata wykonało skrajną autotomię 226-336 dni po wylęgu z jaj. Podobne zjawisko zaobserwowano u 3 z 82 E. atroviridis; spośród nich 2 osobniki zregenerowały ciała w ciągu tygodnia.
Mitoh i Yusa nie są pewni, jak ślimaki morskie tego dokonują. Mitoh podejrzewa, że mogą za to odpowiadać komórki podobne do macierzystych. Po co ślimakom tak skrajna postać autotomii? To również nie jest jasne, ale niewykluczone, że pomaga im to w pozbyciu się wewnętrznych pasożytów, które hamują ich rozmnażanie. W ramach przyszłych badań naukowcy chcą sprawdzić, jakie wskazówki uruchamiają autotomię całego ciała i prześledzić mechanizmy leżące u podłoża opisanego zjawiska na poziomie tkankowym i komórkowym.
Oddzielone od reszty ciała głowy starszych osobników (wyklutych z jaj 480-520 dni wcześniej) nie żerowały i obumierały w ciągu ok. 10 dni; Japończycy podejrzewają, że u bardzo starych osobników korzyści z takiej autotomii byłyby znikome, ponieważ prawdopodobnie nie mogą się one już rozmnażać. Jeśli jednak rzeczywiście chodzi o pozbycie się endopasożytów, niekiedy takie ryzyko może się opłacać. Stare osobniki i tak już długo nie pożyją, [więc jeśli zginą, nie stanie się nic niespodziewanego czy odległego w czasie], a istnieje szansa, że [jakimś cudem] uda się przeżyć i zregenerować ciało bez pasożytów.
I w przypadku młodych, i starych osobników odrzucone ciała nie odtwarzały głowy, ale także się poruszały i reagowały na dotyk przez kilka dni, a nawet miesięcy.
Elysia cf. marginata i E. atroviridis uzyskują chloroplasty ze zjadanych glonów; zjawisko to jest nazywane kleptoplastią. Dzięki temu ślimaki mogą wykorzystywać możliwości związane z fotosyntezą. Ta zdolność pozwala im przeżyć po autotomii wystarczająco długo, by zregenerować ciało.
Sądzimy, że to najbardziej ekstremalna forma autotomii i regeneracji w naturze - podsumowuje Mitoh.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Wspinając się, panda wykorzystuje głowę jako prowizoryczną piątą łapę. Przyciska ją raz z jednej, raz z drugiej strony drzewa. Dzięki temu zwierzęciu łatwiej utrzymać się na pniu podczas podnoszenia prawdziwej kończyny.
Andrew Schulz, który na początku stycznia opowiedział o tym na dorocznej konferencji Towarzystwa Biologii Integracyjnej i Porównawczej, podkreśla, że o ile mu wiadomo, dotąd podobne zachowanie obserwowano wyłącznie u noworodków kangurów, które wykorzystują głowę podczas przemieszczania się do torby lęgowej matki.
Schulz, którego uczelnia Georgia Tech pracowała nad projektem z Ośrodkiem Badań nad Rozrodem Pand Wielkich w Chengdu, podkreśla, że wyjaśnieniem zaobserwowanego zjawiska są proporcje pand. Pandy mają bowiem najniższy stosunek długości kończyn do długości ciała spośród wszystkich niedźwiedziowatych. Lubię je nazywać niedźwiedziami corgi - żartuje naukowiec.
Schulz dodaje, że detalom wspinaczki pand (czy w ogóle większych ssaków) nie poświęcono tyle uwagi, co technikom wiewiórek i innych mniejszych ssaków. Tymczasem umiejętności te mają olbrzymie znaczenie np. podczas ataku zdziczałych psów.
Z tego powodu naukowiec z Chengdu James Ayala postanowił przeprowadzić badania zdolności ucieczkowych u wychowanych w niewoli młodocianych pand. Dzięki temu specjaliści będą mogli oceniać szanse młodych pand na przetrwanie na wolności.
Na potrzeby eksperymentu ustawiono cztery okorowane pnie różnej średnicy, na których szczycie znajdowała się platforma. Filmowano 8 młodych osobników (miały one co najmniej rok). Niektóre pandy w ogóle nie radziły sobie z drzewami. Nie kontrolował ani wspinania, ani schodzenia. Za każdym razem było sporo zamieszania - opowiada o jednym z młodzików Schulz.
U innych przebiegało to naprawdę sprawnie i np. wspinanie udawało się w 8 próbach na 10. Okazało się, że pandy odnoszące największe sukcesy w o wiele większym zakresie posługiwały się głowami. Do szczytu docierała nawet samica urodzona bez pazurów. Dociskanie głowy pozwala zwierzęciu utrzymać środek ciężkości bezpośrednio nad tylnymi łapami, co poprawia stabilność podczas wspinania.
Schulz i inni planują odwiedzić te same osobniki w następnym roku, by sprawdzić, czy pandy, które miały problemy ze wspinaniem, poprawiły swoje osiągi.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.