Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wikingowie w Ameryce. Mamy pierwszą pewną datę ich obecności w Nowym Świecie

Rekomendowane odpowiedzi

W bieżącym roku przypada 1000. rocznica obecności pierwszych Europejczyków w Ameryce. A przynajmniej rocznica, o której z pewnością wiemy. O tym, że Kolumb nie był pierwszym mieszkańcem Europy, który dotarł do Nowego Świata, wiemy od pewnego czasu. Wiemy też, że pierwsi byli wikingowie, którzy na swoich łodziach zapuszczali się na Islandię, Grenlandię i do Nowej Fundlandii Kanadzie. Dotychczas jednak nie było jasne, kiedy tam dotarli.

Z artykułu Evidence for European presence in the Americas in AD 1021, opublikowanego na łamach Nature dowiadujemy się, że uczonym z Holandii, Kanady i Niemiec udało się udowodnić, że wikingowie byli obecni w Nowej Fundlandii w 1021 roku. To najwcześniejsza znana nam data dotarcia mieszkańców Europy do Ameryki i najwcześniejsza data przekroczenia Atlantyku.

Dotychczas jedynym potwierdzonym miejscem prekolumbijskiej obecności Europejczyków w Ameryce jest L'Anse aux Meadows w Nowej Fundlandii. Posiadamy jednak dowody wskazujące, że miejsce to było bazą wypadową do dalszej eksploracji kontynentu i wikingowie wybierali się również na południe. Przyjmowano też, że wikingowie dotarli do Ameryki na przełomie tysiącleci, jednak żadne precyzyjne daty nie były znane. Co prawda w L'Anse aux Meadows prowadzono liczne badania radiowęglowe, jednak ich wyniki nie wnosiły niczego nowego. Obejmowały swoim zasięgiem całą epokę wikingów (793–1066), więc nie przynosiły żadnej nowej wiedzy prócz tego, co było wiadomo z badań archeologicznych i nordyckich sag.

Autorzy najnowszych badań wykorzystali bardzo precyzyjną akceleratorową spektrometrię masową w połączeniu z atmosferycznym izotopem węgla 14C.

Z badań pierścieni drzew o znanym wieku wiemy, że ilość 14C w atmosferze zwykle zmienia się o mniej niż 2 promile roczne. Jednak te same badania pokazują, że w roku 775 i 993 ilość 14C gwałtownie wzrosła o – odpowiednio – 12‰ i 9‰. Takie gwałtowne skoki widoczne są na jednocześnie na całym świecie i miały one związek ze zmianą w poziomie promieniowania kosmicznego. Jeśli zatem odkryjemy takie zmiany w drewnie o nieznanym wieku, możliwe jest precyzyjne porównanie okresów, kiedy drzewo rosło ze znanymi seriami czasowymi. Jeśli zaś na badanym drewnie jest kora, możliwe jest precyzyjne określenie roku, w którym drzewo zostało ścięte. Co więcej, w takim drewnie wystarczy odnalezienie pierścienia z anomalią z roku 993. Wówczas, licząc pierścienie do kory możemy określić rok jego ścięcia.

Autorzy analizy przeprowadzili 127 pomiarów izotopu węgla 14C z 4 drewnianych przedmiotów powiązanych z wikingami. O związku takim świadczy fakt, że drewno pochodzi z L'Anse aux Meadows i było obrabiane metalowymi narzędziami. W tym czasie rdzenni mieszkańcy terenów, na których znaleziono drewno, nie wytwarzali takich narzędzi.

Naukowcy musieli wykluczyć z badań jeden ze wspomnianych fragmentów drewna, gdyż pozostawione po obróbce pierścienie pochodziły z zaledwie 9 lat i nie zawierały pierścienia z roku 993. Jednak trzy pozostałe fragmenty nadawały się do datowania. Badania wykazały, że drzewa zostały ścięte w roku 1021, a w przypadku dwóch fragmentów udało się stwierdzić, że była to druga połowa roku.

Nasze wyniki, wskazujące na rok 1021 to jedyna bezpieczna data kalendarzowa dotycząca obecności w Ameryce Europejczyków, zanim dotarł tam Kolumb. Wartym podkreślenia jest fakt, że taki sam wynik uzyskaliśmy dla trzech różnych kawałków drewna. To bardzo silne potwierdzenie obecności Normanów w L’Anse aux Meadows w roku 1021.

Wniosek taki wzmacniają kolejne dowody. Jest bowiem niezwykle mało prawdopodobne, by badane drzewa zostały ścięte przed rokiem 1021. Po drugie, jest mało prawdopodobne, by w późniejszym terminie wykorzystano materiał z drzew, które same się zawaliły. W takim przypadków kora niemal z pewnością zostałaby zdarta. Ponadto Normanowie nie mieli powodu, by używać martwych drzew, gdyż okolice były bogate w świeże drzew. W końcu zaś, gdyby badane przez nas przedmioty pochodziły z martwych drzew, szansa, że byłyby to drzewa padłe w tym samym roku jest niezwykle mała.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przez 200 lat w zbiorach duńskiego Muzeum Narodowego (Nationalmuseet) znajdowała się 3-centymetrowia bierka do gier, przedstawiająca głowę i tors wikinga. Pochodzący sprzed 1000 lat zabytek stał się teraz przedmiotem badań, na podstawie których naukowcy określili, jaka fryzura była modna w czasach Haralda Sinozębego. Oczywiście przyjęto przy tym założenie, że wierzymy temu, w jaki sposób wikingowie przedstawiali samych siebie.
      Kurator Peter Pentz jest zachwycony sposobem, w jaki uchwycono w figurce portret wikinga. Gdy kilka lat temu trafiłem na tę figurkę w jednym z naszych magazynów, byłem naprawdę zaskoczony. Stała tam patrząc się na mnie. Nigdy, przez tyle lat pracy w muzeum, nie trafiłem na taki portret wikinga, cieszy się Pentz.
      Sztuka wikingów znana jest ze wzorów geometrycznych i przedstawień zwierząt. Jednak rzadko przedstawiano ludzi. A znaleziona przez kuratora figurka jest tym bardziej wyjątkowa, że to portret pełen ekspresji. Do tego ze szczegółowo zaznaczonym stylem uczesania.
      Figurka ma przedziałek pośrodku głowy, fala włosów układa się na bok, ale ucho jest widoczne, a włosy przycięte z tyłu. Figurka ma też duży wąs, długą zaplecioną kozią bródkę i bokobrody. Dotychczas nie dysponowaliśmy tak szczegółowymi przedstawieniami fryzur wikingów. Tutaj widoczny jest nawet niewielki lok nad uchem. Po raz pierwszy widzimy tutaj przedstawienie mężczyzny wikinga, na którym możemy podziwiać jego fryzurę pod dowolnym kątem. To coś unikatowego, mówi Pentz.
      Wyjątkowa figurka została odkryta w 1797 roku w grobie jeźdźca z Viken w pobliżu Oslofjord. Pochówek datowano na 2. połowę X wieku. To okres rządów Haralda Sinozębego. Wykonana z kła morsa figurka jest bierką do gry w hnefetafl, rodzaj szachów. Sama figurką przedstawia najważniejszą bierkę, króla. Zatem jego uczesanie było modne wśród wikińskiej elity końca I tysiąclecia naszej ery. Hnefetafl była popularna od VIII do XI wieku, kiedy to została zastąpiona przez szachy.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach Medieval Archaeology.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ukazały się kolejne już w ostatnim czasie badania wskazujące, że trąd nie został do Ameryk przywleczony przez europejskich kolonistów, ale istniał tam na długo przed ich przybyciem. Głównym patogenem tej choroby jest Mycobacterium leprae, jednak niecałe 20 lat temu odkryto jeszcze inny powodujący ją patogen, M. lepromatosis. Przed miesiącem informowaliśmy, że Maria Lopopolo i jej zespół zidentyfikowali w materiale archeologicznym z Kanady i Argentyny M. lepromatosis sprzed co najmniej 1000 lat. Teraz zespół Darío A. Ramireza donosi o dwóch wyjątkowo dobrze zachowanych genomach tego patogenu odkrytych w Ameryce Południowej w ludzkich szczątkach sprzed 4000 lat.
      Genomy znaleziono u dwóch mężczyzn, którzy spoczęli na stanowiskach El Cerrito i La Herradura na północy Chile. Naukowcy dokonali porównania tych genomów z dawnymi i współczesnymi wariantami patogenu i odkryli zaskakująco długą historię M. lepromatosis w Nowym Świecie.
      Dotychczas ślady trądu identyfikowano przede wszystkim na szkieletach z Eurazji i Oceanii, a najstarsze z nich mogą liczyć około 5000 lat. Trąd – podobnie jak dżuma, zapalenie płuc czy tyfus – mógł pojawić się wśród ludzi około 7000 lat temu, podczas przejścia z gospodarki zbieracko-łowieckiej do rolniczej.
      Historia chorób w przedkolonialnych Amerykach jest słabo zbadana. Znacznie więcej wiemy o chorobach, które zanieśli tam kolonizatorzy. Badania kości sprzed kontaktu z Europejczykami pokazują, że miejscowa ludność cierpiała na wiele różnych chorób, jednak pozostawione przez nie ślady są najczęściej na tyle niespecyficzne, że trudno je przypisać konkretnemu schorzeniu.
      Stare DNA to wspaniałe narzędzie do poznania historii chorób trapiących Ameryki, mówi Kirsten Bos z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka. Bos wraz z zespołem od ponad dekady bada patologiczne zmiany na kościach sprzed wieków znalezionych w Ameryce. Gdy naukowcy znaleźli w kościach sprzed 4000 lat z Chile sygnaturę DNA wskazującą na trąd, byli początkowo podejrzliwi. Sądzono bowiem, że chorobę tę przywieźli dopiero Europejczycy. Jednak szczegółowe analizy wykazały, że w kościach znajduje się patogen powiązany ze wszystkimi znanymi współczesnymi wariantami M. lepromatosis.
      M. lepromatosis została po raz pierwszy odkryta w 2008 roku w USA u pewnego Meksykanina, a w 2016 roku zidentyfikowano ją u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich. Wiemy, że zaraził te zwierzęta w XIX wieku i że został przywleczony z Ameryki. Można przypuszczać, że w Ameryce istnieją zwierzęce rezerwuary trądu, jednak dotychczas jedynym gatunkiem, u którego wykryto tam M. lepromatosis jest Homo sapiens.
      Źródło: 4,000-year-old Mycobacterium lepromatosis genomes from Chile reveal long establishment of Hansen’s disease in the Americas, https://www.nature.com/articles/s41559-025-02771-y

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Lisbjerg, 7 kilometrów na północ od Aarhus, archeolodzy trafili na cmentarz z epoki wikingów. Dotychczas odkryto 30 grobów. Pochowano w nich osoby o różnym statusie społecznym, a wyposażenie wielu grobów jest tak bogate, że cmentarz może mieć związek z władzą królewską. Wśród wyposażenia znaleziono koraliki, monety i ceramikę. Uwagę archeologów najbardziej przyciągnęła bardzo rzadka szkatułka.
      Groby pochodzą z czasu rządów Haralda Sinozębego, który wprowadził do Danii chrześcijaństwo. Cmentarz ma prawdopodobnie związek z możnym rodem z epoki wikingów, którego siedzibę – oddaloną zaledwie kilkaset metrów od cmentarza – odkryto pod koniec lat 80. Mieszkający tam możny mógł należeć do najbliższego kręgu Haralda.
      Wspomnianą niezwykłą szkatułkę znaleziono w grobie, w którym prawdopodobnie pochowano kobietę. Cenny zabytek ostrożnie wydobyto z ziemi i jest on obecnie przedmiotem badań. Szkatułka o wymiarach 32x32 centymetry wykonana została z drewna, prawdopodobnie dębowego, z metalowymi okuciami na rogach, bokach i przechodzącymi przez środek. Wyposażono ją w skomplikowany zamek. W niektórych miejscach prawdopodobnie widać ślady srebra na okuciach. Badania obrazowe pokazały, że wewnątrz znajdują się 14-centymetrowe nożyczki, igła, prawdopodobnie wstążka ze złotą nicią, filigranowa ozdoba ze srebra i prawdopodobnie fibula.
      Wykopaliska w Lisbjerg dobiegają końca. Teraz specjaliści zajmą się szczegółową analizą znalezisk. Znalezione w grobach drewniane obiekty pomogą precyzyjnie datować pochówki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najpierw na polu w pobliżu wsi Sand na wyspie Senja na północy Norwegii dwóch poszukiwaczy skarbów znalazło za pomocą wykrywacza metalu dwie pięknie zdobione owalne brosze z brązu oraz kości żeber. Brosze trafiły do Muzeum Uniwersytetu Arktycznego, a specjaliści stwierdzili, że pochodzą z lat 900–950, są dziełem wikingów. Niedawno właściciel terenu chciał powiększyć budynek znajdujący się w pobliżu miejsca znalezienia brosz. Zwrócił się o odpowiednie pozwolenie, a urzędnicy stwierdzili, że najpierw trzeba przeprowadzić badania archeologiczne. Przybyli na miejsce naukowcy z Uniwersytetu Arktycznego dokonali interesującego odkrycia.
      Podczas zakończonych niedawno wykopalisk archeolodzy – ku swojemu zdumieniu – znaleźli pochówek na łodzi. Pochówki takie znane są z lat 600–1000. Na północy Norwegii, w okręgach Nordland i Troms, znaleziono dotychczas kilkanaście tego typu pochówków. Ten jest pierwszy na Senji.
      Łódź, na której złożono zmarłą kobietę i niewielkiego psa słabo się zachowała. Większość drewna uległa rozkładowi. Jednak wyraźnie widać jej zarysy w glebie. Archeolodzy uważają, że miała około 5,4 metra długości. Prawdopodobnie była to łódź wiosłowa, używana do przybrzeżnego połowu ryb, transportu i podróży. Nie znaleziono żadnych metalowych elementów używanych do jej budowy. Prawdopodobnie budowniczy użył drewnianych kołków, włókien roślinnych i ścięgien zwierząt. Tak zwane „szyte łodzie” były jeszcze do niedawna bardzo rzadko znajdowanego na północy Norwegii. Jednak w ostatnich dekadach w grobach z epoki żelaza znaleziono sporo takich łodzi. Do ich odkrycia przyczynił się postęp w technice używanej w archeologii. Być może szyte łodzie były w wielu regionach północnej Norwegii równie popularne, jak łodzie z poszyciem klinkierowym?, zastanawia się kierująca wykopaliskami Anja Roth Niemi. Niedawno dwie takie łodzie znaleziono w Hillesøy, kilka kilometrów na północ od Sand. W osobnych pochówkach złożono na nich kobietę i mężczyznę. Byli oni kilka pokoleń przed kobietą z Sand, dodaje uczona.
      W odkrytym właśnie pochówku kobieta została złożona na środku łodzi, z głową zwróconą na północ. Archeolodzy przyjmują, że mamy do czynienia z kobietą, gdyż znalezione wcześniej owalne brosze były typowym wyposażeniem kobiecych grobów. Oprócz brosz znaleziono też żelazny sierp, osełkę, metalowy pierścień, dwa prawdopodobnie bursztynowe koraliki w kształcie dysku, przęślik i wrzeciono z kości walenia. W grobie znajdowało się też kilka niezidentyfikowanych żelaznych przedmiotów. U stóp zmarłej znajdowały się szczątki małego psa.
      Naukowcy mają zamiar przeprowadzić szczegółowe analizy szkieletu, które pozwolą określić wiek zmarłej, jej dietę, stan zdrowia oraz zdradzą wiele innych informacji, na podstawie których możemy dowiedzieć się, kim była i w jakich żyła warunkach. Zbadany zostanie też szkielet psa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Historia chorób jest nierozerwalnie połączona z historią ludzkości. Trąd jest jedną z najsłynniejszych chorób prześladujących nasz gatunek. Od dawna uważa się, że do obu Ameryk został on zawleczony przez europejskich kolonistów. Jednak naukowcy z Instytutu Pasteura, francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych, University of Colorado i innych instytucji oznajmili właśnie, że Mycobacterium lepromatosis jest obecna w Amerykach od co najmniej 1000 lat. Pojawiła się zatem przed europejską kolonizacją.
      Trąd uważamy za chorobę historyczną. Niesłusznie. Na całym świecie co roku zapada na nią około 200 000 osób. Głównym jej patogenem jest Mycobacterium leprae. Jednak autorzy najnowszych badań skupili się na innym mikroorganizmie, M. lepromatosis, który w 2008 roku wykryto w USA u pewnego Meksykanina, a w 2016 roku zidentyfikowano go u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich.
      Teraz badacze przeanalizowali próbki DNA z niemal 800 źródeł, w tym ze zwłok znalezionych na stanowiskach archeologicznych i stwierdzili, że bakteria M. lepromatosis była szeroko rozpowszechniona w obu Amerykach na całe wieki przed kolonizacją. To odkrycie zmienia nasze rozumienie historii trądu w Ameryce. Pokazuje ono, że pewna postać tej choroby była endemiczna wśród krajowców przed przybyciem Europejczyków, mówi doktor Maria Lopopolo z Instytutu Pasteura.
      Podczas badań naukowcy porównali m.in. genomy M. lepromatosis znalezione na stanowiskach archeologicznych w Kanadzie i Argentynie. Mimo dużej dzielącej je odległości genomy te, pochodzące sprzed około 1000 lat, były zaskakująco podobne. Co prawda należą one do dwóch gałęzi drzewa ewolucyjnego Mycobacterium, ale gałęzie te są bliższe sobie niż jakiejkolwiek innej gałęzi. Tak duże genetyczne podobieństwo w połączeniu z dzielącą obie próbki wielką odległością oznacza, że patogen bardzo szybko rozprzestrzenił się na obu kontynentach, prawdopodobnie trwało to zaledwie kilkaset lat.
      Co interesujące, analizy wskazują, że patogen znaleziony w 2016 roku u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich pochodzi z Ameryki i został zawleczony w XIX wieku. To dowodzi, że jeszcze niedawno miał miejsce międzykontynentalny transfer trądu. Dopiero zaczynamy odkrywać różnorodność i drogi rozprzestrzeniania się tej nowo odkrytej linii. Nasze badania dają podstawy do przypuszczeń, że istnieją nieznane rezerwuary zwierzęce, dodaje Nicolás Rascovan. Jasno tutaj widzimy, że badania starego i współczesnego DNA mogą na nowo naświetlić historię patogenów trapiących ludzkość i pomóc nam lepiej zrozumieć epidemiologię współcześnie rozprzestrzeniających się chorób, podsumowuje uczony.
      Źródło: Pre-European contact leprosy in the Americas and its current persistence

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...