Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Naukowcy z PAN i PW dokonali przełomu na polu wykrywania związków chemicznych w mikroskali
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Technologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W tworzywach sztucznych używana jest olbrzymia liczba środków chemicznych, z których znaczna część nie została dobrze przebadana, a wiele potencjalnie szkodliwych związków jest dopuszczonych do kontaktu z żywnością. Do takich wniosków doszli naukowcy ze Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Technologii w Zurichu (ETH Zurich), którzy stworzyli pierwszą dużą bazę danych monomerów, dodatków i związków ułatwiających produkcję wykorzystywanych w plastikach.
Szwajcarzy zidentyfikowali w tworzywach sztucznych około 10 500 związków chemicznych. Wśród nich 2489 używanych jest w opakowaniach, do tekstyliów trafia 2429 środków, kontakt z żywnością ma 2109 związków chemicznych, a 522 różne związki są wykorzystywane do produkcji zabawek. Z kolei w urządzeniach medycznych, w tym maseczkach, znajdziemy 247 związków chemicznych.
Co więcej, spośród wspomnianych 10 500 substancji aż 2480 (24%) to związki o potencjalnie szkodliwym wpływie na zdrowie. To oznacza, że niemal 1/4 wszystkich chemikaliów używanych w plastikach to albo związki wysoce stabilne, albo akumulują się w organizmie, albo są toksyczne. Są to często substancje toksyczne dla zwierząt wodny, powodujące nowotwory lub uszkadzające konkretne narządy, mówi główna autorka badań, Helene Wiesinger. Uczona dodaje, że niemal połowa z tych potencjalnie szkodliwych substancji jest masowo produkowana w Unii Europejskiej lub Stanach Zjednoczonych.
Najbardziej uderzający jest fakt, że wiele z tych potencjalnie niebezpiecznych substancji podlega bardzo słabym regulacjom lub nie są dokładnie opisane, mówi Wiesinger. Z badań wynika, że aż 53% potencjalnie niebezpiecznych substancji w ogóle nie podlega żadnym regulacjom ani w USA, ani w UE, ani w Japonii. Jeszcze bardziej zaskakujący jest fakt, ze 901 potencjalnie niebezpiecznych substancji zostało zatwierdzonych do kontaktu z żywnością. A dla około 10% takich substancji Szwajcarzy nie znaleźli żadnych opracowań naukowych.
Tworzywa sztuczne wytwarzane są z organicznych polimerów zbudowanych z powtarzających się monomerów. W czasie produkcji dodaje się wiele różnych związków chemicznych, jak przeciwutleniacze, plastyfikatory, opóźniacze spalania itp. itd., które nadają plastikom pożądne właściwości. Ponadto używa się katalizatorów, rozpuszczalników i innych związków ułatwiających sam proces produkcyjny oraz obróbkę plastiku.
Badacze, ustawodawcy i sam przemysł skupiają się głównie na niewielkiej liczbie niebezpiecznych chemikaliów, o których wiadomo, że znajdują się w plastikach, mówi Wiesinger. Tymczasem wiemy, że plastikowe opakowania to główne źródło organicznych zanieczyszczeń żywności, a ftalany i bromowane opóźniacze spalania wykrywane są w kurzu i powietrzu w pomieszczeniach. Coraz częściej ukazują się też badania dowodzące, że w tworzywach sztucznych znajduje się znacznie więcej niebezpiecznych substancji niż przypuszczano.
Jednak Szwajcarów najbardziej zaskoczył i zmartwił fakt, że wykorzystuje się tak wiele potencjalnie niebezpiecznych substancji. Kontakt z takimi substancjami może mieć negatywny wpływ na zdrowie konsumentów, pracowników fabryk plastiku oraz na środowisko. Wpływają one też negatywnie na proces recyklingu, jego bezpieczeństwo i jakość przetworzonego plastiku.
Nie można jednak wykluczyć, że potencjalnie niebezpiecznych jest znacznie więcej substancji. Szwajcarzy zauważają, że 4100 (39%) chemikaliów, które zidentyfikowali w plastikach, nie zostało nigdzie zakwalifikowanych pod względem bezpieczeństwa.
Uczeni zbierali dane do swojej pracy przez ponad 2,5 roku. W tym czasie przeanalizowali ponad 190 publicznie dostępnych źródłem informacji z instytucji badawczych, przemysłu oraz źródeł urzędowych. Znaleźliśmy wiele luk w tych danych. Braki dotyczyły szczególnie opisu substancji i ich konkretnych zastosowań. To zaś negatywnie wpływa na możliwość podjęcia przez konsumenta decyzji, co do plastiku, jaki chce używać.
Wyniki badań zostały opisane w artykule Deep Dive into Plastic Monomers, Additives, and Processing Aids.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Niektóre zachowania, takie jak np. używanie nici dentystycznej Oral-B Glide, przyczyniają się do zwiększenia w organizmie koncentracji szkodliwych fluorosurfaktantów (PFAS). PFAS to substancje wodo- i tłuszczoodporne, które zostały w przeszłości powiązane w wieloma problemami zdrowotnymi.
Wyniki badań przeprowadzonych przez Silent Sprint Institute i Public Health Institute w Berkeley ukazały się w Journal of Exposure Science & Environmental Epidemiology.
PFAS są używane w wielu produktach, w tym w opakowaniach fast-foodów, powłokach nieprzywierających w patelniach czy nieprzemakalnych ubraniach. Ludzie są narażeni na kontakt z nimi bezpośrednio przez używane przez siebie produkty, jaki przez zanieczyszczoną żywność, powietrze i wodę. PFAS zostały dotychczas powiązane z nowotworami nerek i jąder, wysokim poziomem cholesterolu, niską wagą urodzeniową, problemami z płodnością i zaburzeniami pracy układu odpornościowego.
Na potrzeby nowych badań mierzono poziom 11 różnych środków chemicznych z grupy PFAS w próbkach krwi pobranych od 178 kobiet w średnim wieku. Wyniki pomiarów zestawiono z ankietą, w której badane kobiety pytano o różne zachowania mogące prowadzić do zwiększonej ekspozycji na PFAS.
Badania wykazały, że kobiety, które używały nici dentystycznej Oral-B Glide miały wyższy poziom perfluoroheksanowego kwasu sulfonowego PFHxS w porównaniu z kobietami, które nici nie używały. Uczeni przetestowali następnie 18 nici dentystycznych, w tym 3 produkty Oral-B z serii Glide, poszukując w nich fluoru wskazującego na obecność PFAS. We wszystkich trzech produktach wykryto ten pierwiastek, co jest zgodne z wcześniejszymi doniesieniami mówiącymi, że w niciach z serii Glide znajduje się związek podobny do teflonu. Fluor znaleziono też w dwóch innych niciach dentystycznych reklamowanych jako „porównywalne z Oral-B Glide” oraz innej reklamowanej jako „nić teflonowa”.
To pierwsze badania wskazujące, że używanie nici dentystycznych zawierających PFAS jest powiązane z wyższym poziomem we krwi tego toksycznego związku chemicznego. Na szczęście na rynku istnieją nici niezawierające PFAS, mówi główna autorka badań, Katie Boronow.
Inne zachowania, powiązane z wyższym poziomem PFAS we krwi, to posiadanie plamoodpornego dywanu lub mebli oraz picie wody zanieczyszczonej PFAS. Ponadto zauważono, że wśród czarnych kobiet wyższy poziom PFAS był powiązany z częstym spożywaniem posiłków pakowanych w laminowany karton, takich jak frytki i inne fast-foody na wynos. Związku takiego nie zauważono wśród białych kobiet.
Ogólnie rzecz biorąc białe kobiety miały zwykle wyższe poziomy dwóch PFAS – kwasu perfluorooktanowego (PFOA) oraz PFHxS w porównaniu z czarnymi koleżankami. Naukowcy nie potrafili wyjaśnić tych różnic.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy pracujący pod kierunkiem doktora Daniela De Carvalho z Princess Margaret Cancer Centre połączyli płynną biopsję, zmiany epigenetyczne oraz uczenie maszynowe i opracowali na tej podstawie test z krwi, który pozwala na wykrycie i sklasyfikowanie nowotworów na ich wczesnym etapie rozwoju.
Jesteśmy bardzo podekscytowani. Jednym z głównych problemów w leczeniu nowotworów jest ich wczesna diagnostyka. Na wczesnych etapach choroby to jak poszukiwanie igły w stogu siana, gdyż ilość nieprawidłowego DNA we krwi jest minimalna, mówi De Carvalho.
Prowadzony przez niego zespół naukowy skupił się nie na mutacjach DNA, a na zmianach epigenetycznych, dzięki czemu był w stanie zidentyfikować tysiące takich zmian unikatowych dla każdego nowotworu. Później, korzystając z metod analizy dużych zestawów danych i maszynowego uczenia się stworzyli zestaw cech charakterystycznych pozwalających na zidentyfikowanie nieprawidłowego DNA i określenie, z jakiego typu nowotworu pochodzi. W ten sposób problem „igły w stogu siana” został zamieniony w problem „tysięcy igieł w stogu siana”. Nowe podejście pozwala na znacznie łatwiejsze zidentyfikowanie choroby.
Technikę przetestowano początkowo na próbkach od 300 pacjentów, u których nowotwory występowały w sumie w 7 różnych miejscach (płuca, trzustka, piersi, szpik, pęcherz moczowy, nerki oraz okrężnica) i porównano je z próbkami od zdrowych osób. Okazało się, że w każdym przypadku udało się prawidłowo zidentyfikować nowotwór. Od czasu pierwszego testu badania powtórzono i już w sumie sprawdzono działanie nowej techniki na ponad 700 próbkach.
Następnym krokiem jest przeprowadzenie eksperymentów na większą skalę. Zespół De Carvalho chce teraz sprawdzić swoją technikę na tysiącach próbek pozyskanych od osób, których krew została pobrana na miesiące a nawet lata przed zdiagnozowaniem u nich nowotworu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Test, który powstał dzięki badaniom przeprowadzonym na Uniwersytecie Wschodniej Anglii, pozwala na jednoczesne wykrycie 4 klas narkotyków w pocie z opuszek palców. Technologia sprawdza się zarówno w przypadku żywych, jak zmarłych.
Intelligent Fingerprinting Drug Screening System, bo o nim mowa, pozwala w zaledwie 10 minut w prosty, higieniczny i nieinwazyjny sposób wykryć amfetaminę, tetrahydrokannabinol (THC), kokainę i opiaty. Pobranie próbki zajmuje ok. 5 sekund.
Test potwierdził swoją użyteczność w kostnicach (pracowali z nim koronerzy), a także w ośrodkach odwykowych. Trwają prace nad jego wykorzystaniem na lotniskach czy w więzieniach.
Prof. David Russell podkreśla, że w biurach koronera test pozwala na szybkie ustalenie możliwej przyczyny zgonu, ułatwiając dalszą pracę zarówno patologowi, jak i policji.
Porównywaliśmy wyniki uzyskane za pomocą naszego testu potu z opuszek palców z wynikami badania próbek w warunkach laboratoryjnych. Ich trafność była bardzo zbliżona. Zestawialiśmy też nasze rezultaty z toksykologiczną analizą krwi i moczu. Korelacja również była dobra.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis powstały sztuczne komórki, które potrafią niszczyć bakterie. Naukowcy porównują ich stworzenie do budowania z klocków lego.
Jak wyjaśnia prof. Cheemeng Tan, są one zbudowane z liposomów oraz oczyszczonych komponentów komórek, w tym białek, DNA czy metabolitów.
Wykazaliśmy, że te sztuczne komórki mogą wyczuwać, reagować i wchodzić w interakcje z bakteriami, a także funkcjonować jako systemy, które wykrywają i zabijają bakterie, w niewielkim stopniu zależąc od środowiska.
Sztuczne komórki Amerykanów mają podstawowe cechy żywych komórek, ale żyją krótko nie mogą sie dzielić. Zaprojektowano je w taki sposób, by reagowały na unikatową sygnaturę chemiczną pałeczek okrężnicy (Escherichia coli). Podczas eksperymentów laboratoryjnych wykazano, że są w stanie wykryć, zaatakować i zniszczyć bakterie.
Przedtem sztuczne komórki sprawdzały się wyłącznie w środowiskach bogatych w składniki odżywcze. Optymalizując ich błony, a także cytozol i obwody genetyczne, zespół Tana sprawił jednak, że funkcjonują one w szeregu środowisk, także z bardzo ograniczonymi zasobami, i dobrze sobie radzą w odbiegających od ideału i zmieniających się warunkach. Z oczywistych względów, znacznie rozszerza to wachlarz ich potencjalnych zastosowań.
W przyszłości sztuczne komórki można by wprowadzać do organizmu chorych, by zwalczały zakażenia oporne na inne terapie. Autorzy publikacji z pisma ACS Applied Materials & Interfaces wspominają też o dostarczaniu leków do konkretnych lokalizacji i w wybranym czasie.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.