Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Przemoc na Kapitolu. Siedziba władz wielokrotnie była świadkiem gwałtownych wydarzeń
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Przemoc jest jednym z podstawowych elementów ludzkiego działania i od dawna jest przedmiotem zainteresowania nauki. Uczeni z Norwegii, USA i Niemiec postanowili sprawdzić hipotezę mówiącą, że im silniejsza władza centralna i większa stratyfikacja społeczna, tym mniejszy poziom przemocy w społeczeństwie. Wykorzystali badania archeologiczne, socjologiczne, osteologiczne i filologiczne, by przyjrzeć się dwóm skandynawskim społecznościom z epoki wikingów, w czasie której Skandynawowie stali się słynni z „eksportu przemocy”.
Już mitologia wikingów jest przesiąknięta przemocą. Świat został stworzony przez trzech braci, Wiliego, We i Odyna, którzy rozszarpali lodowego giganta Ymira i z jego ciała stworzyli Ziemię. Również przemocą – wielką bitwą, ragnarökiem – mają skończyć się losy znanego nam świata. Przez kilkaset lat wikingowie niepokoili łupieżczymi wyprawami całą Europę, od Anglii po Bizancjum, przez co do dzisiaj są symbolem grabieży, napaści i walki.
Autorzy najnowszych badań chcieli dowiedzieć się, jak wyglądało samo społeczeństwo wikingów, patrząc na nie przez pryzmat wewnętrznej przemocy. Porównali społeczności zamieszkujące dzisiejszą Norwegię i Danię by sprawdzić, jak poziom organizacji społecznej i władzy wpływał na przemoc wewnątrz badanych grup.
Na początku uczeni przyjęli hipotezę, że poziom przemocy powiązany jest z organizacją piramidy społecznej. Im jest ona bardziej stroma – a zatem im silniejsza władza centralna i większe rozwarstwienie społeczne – tym mniej przemocy. Założyli bowiem, że centralizacją władzy i rozwarstwieniem wiąże się większe ucywilizowanie stosunków społecznych. Relacje pomiędzy członkami społeczności są moderowane przez władze oraz wypracowane przez zwyczaj i prawo sposoby rozwiązywania konfliktów, a nie bazują wyłącznie na dominacji.
Badacze wykorzystali cztery wskaźniki świadczące o poziomie przemocy, zagrożenia i organizacji społecznej. Badali częstotliwość urazów od broni na szkieletach, rozpowszechnienie broni w pochówkach, częstotliwość występowania, wielkość i rodzaj struktur ziemnych oraz częstotliwość występowania i typ hierarchii społecznych opisanych w tekstach.
Wyniki badań wskazują, że w społeczności wikingów z Norwegii przemoc była bardziej rozpowszechniona, niż w społeczności duńskich wikingów. Świadczy o tym zarówno znacznie, jakie przypisywano noszeniu przy sobie broni – co widać w rytuałach pogrzebowych – jak i w częstotliwości oraz rodzajach urazów widocznych na szkieletach z Norwegii.
Piramida społeczna na terenie dzisiejszej Danii była bardziej złożona i stroma niż w Norwegii. Obie społeczności prowadziły prace ziemne na dużą skalę, co świadczy o pewnym stopniu skoncentrowania władzy, jednak w Norwegii widoczne są ślady osłabienia władzy w epoce wikingów, a tymczasem w Danii dochodzi do jej umocnienia. W Danii widać to szczególnie w trzeciej ćwierci X wieku, podczas rządów Haralda Gormssona zw. Sinozębym. Również teksty runiczne wskazują na wyższy stopień zorganizowania społeczeństwa i władzy w Danii niż Norwegii.
Ważnym elementem badań była analiza poziomu przemocy wobec kobiet. Tutaj wyniki nie były jednoznaczne. Napisy runiczne wskazują, że pozycja kobiet w Danii epoki wikingów była lepsza niż w Norwegii. Jednak z drugiej strony badania szkieletów kobiet i mężczyzn wykazały, że w Norwegii obie płci odnosiły podobne obrażenia, a stan ich zdrowia nie wskazywał na różnice. To sugeruje, że status społeczny kobiet i mężczyzn na terenie współczesnej Norwegii epoki wikingów był podobny, a podobny poziom przemocy – która jest przecież w większym stopniu wiązana z mężczyznami – wobec obu płci sugeruje, że kobiety stanowiły dla napastników równie duże zagrożenie, co mężczyźni, były więc przez nich traktowane równie brutalnie. Na tej podstawie można się domyślać podobnego statusu kobiet i mężczyzn.
Badacze podkreślają, że w epoce wikingów różnice pomiędzy obiema społecznościami – które wcześniej nie były tak widoczne – stają się bardziej oczywiste. Na północy (w Norwegii) duże kurhany pojawiają się coraz częściej, ale są nie są one tak wspaniałe i wielkie, jak wcześniej. Tymczasem na południu (w Danii) kurhany i fortyfikacje są coraz większe. Szczyt tego typu aktywności przypada na rządy Haralda Gormssona, pierwszego władcy, który miał rządzić całą Danią i podbił Norwegię. W Norwegii widoczny jest też wyższy poziom przemocy w społeczeństwie oraz większy strach przed przemocą, co widać i w urazach i w powszechności broni.
Uczeni odrzucają też ewentualne stwierdzenia, że poziom przemocy może mieć coś wspólnego ze składem genetycznym. Obie społeczności różnią się bowiem nieco pod tym względem. Naukowcy zauważają jednak, że w epoce przedwikińskiej różnice genetyczne były większe, poziom organizacji społecznej mniejszy, a poziom przemocy podobny. W epoce wikingów zaś dochodzi do zmniejszenia różnic genetycznych w wyniku mieszania się genów, ujawniają się większe różnice w organizacji społeczeństwa oraz władzy i to właśnie one pociągają za sobą rosnące różnice w poziomie przemocy.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
We wczesnych społecznościach rolniczych północno-zachodniej Europy przemoc była codziennością, wskazują badania brytyjsko-szwedzko-niemieckiej grupy naukowej. Naukowcy przyjrzeli się szczątkom ponad 2300 rolników ze 180 stanowisk archeologicznych z okresu pomiędzy 8000 a 4000 lat temu i zauważyli, że w przypadku ponad 10% z nich widoczne są obrażenia od broni. Wbrew rozpowszechnionemu poglądowi o pokojowej współpracy, w neolicie dochodziło do konfliktów, w których zabijano całe społeczności.
Badania sugerują, że rozpowszechnienie się hodowli roślin i zwierząt i związana z tym zmiana trybu życia z łowiecko-zbierackiego na osiadły, mogły doprowadzić do sformalizowania konfliktów zbrojnych. Naukowcy przyjrzeli się szczątkom ludzkim z Danii, Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Szwecji. Na szkieletach szukali śladów urazów, przede wszystkim zadanych w czaszkę tępym narzędziem.
W ponad 10% przypadków znaleziono uszkodzenia czaszki odpowiadające wielokrotnym uderzeniom tępym narzędziem. Odkryto też obrażenia penetrujące, być może od strzał. W niektórych przypadkach obrażenia były powiązane z masowymi pochówkami, co sugeruje zniszczenie całych społeczności. Ludzkie kości do najlepsze i najbardziej wiarygodne dowody na przemoc. W ostatnich latach zaś znacznie zwiększyły się nasze możliwości odróżnienia śmiertelnych obrażeń od złamań kości, które miały miejsce po śmierci, potrafimy też odróżnić przypadkowe zranienia od napaści z bronią, mówi doktor Linda Fibiger z Uniwersytetu w Edynburgu.
Naukowcy zastanawiają się też, dlaczego przemoc stała się tak powszechna w tym czasie. Ich zdaniem, najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest zmiana stosunków ekonomicznych. Wraz z rolnictwem pojawiły się nierówności i ci, którym wiodło się gorzej zaczęli organizować napaści i dochodziło do zbiorowej przemocy, co było alternatywną strategią na odniesienie sukcesu, dodaje doktor Martin Smith z Bournemouth University.
Badania zostały opisane w artykule Conflict, violence, and warfare among early farmers in Northwestern Europe.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy przeanalizowali 5 przypadków patologicznego kanibalizmu. Stwierdzili, że bardzo ważną rolę odgrywają choroby psychiczne (schizofrenia), zaburzenia osobowości oraz parafilia. Sprawców podzielono na 2 odrębne typy.
Autorzy publikacji z Journal of Forensic Science analizowali przypadki 5 mężczyzn w wieku 18-36 lat, którzy praktykowali kanibalizm. Wszyscy byli pacjentami Paul-Guiraud Hospital w Villejuif we Francji.
Kanibalizm występował u Homo antecessor, neandertalczyków, a także u Homo sapiens w górnym paleolicie. W 2013 r. kilka incydentów odnotowano wśród głodujących obywateli Korei Północnej. Praktyka ta utrzymała się w pewnych współczesnych społeczeństwach. Patologiczny kanibalizm jest jednak skrajnie rzadki i dotyczy 2 typów ludzi: cierpiących na ciężką chorobę psychiczną i doświadczających ekstremalnych form parafilii.
Bazując na dostępnych danych, akademicy przydzielili 5 pacjentów do jednej z 2 grup: 1) cierpiących na ciężką schizofrenię i 2) wykazujących mieszane zaburzenia osobowości z cechami sadystycznymi i psychopatycznymi związanymi z parafilią. Wszyscy mieli dysfunkcyjne dzieciństwo; doświadczyli przemocy seksualnej, fizycznej lub emocjonalnego zaniedbywania.
Dwaj pacjenci z mieszanymi zaburzeniami osobowości nie przejmowali się społecznymi tabu. Wspominali, że przez lata snuli kanibalistyczne fantazje i plany. Wyzwalaczem [ich patologicznego zachowania] wydaje się poczucie poniżenia; obaj mężczyźni zaatakowali swoje ofiary w czasie, gdy cierpieli na drastyczny spadek samooceny. Kanibalizmowi towarzyszyły akty seksualne z udziałem ofiar.
U 3 mężczyzn ze schizofrenią kanibalizm następował po wybuchach nagłej agresji. Wszyscy ci pacjenci zjedli części ciała swoich rodziców. Psychiatrzy stwierdzili, że w tych diadach dochodziło wcześniej do tarć emocjonalnych i wrogości.
Naukowcy doszli do wniosku, że u chorych ze schizofrenią kanibalizm jest reakcją samoobronną na postrzegane zagrożenie fizyczną bądź psychiczną destrukcją (przetrwanie zależy od anihilacji lub asymilacji innych). U pacjentów z mieszanymi zaburzeniami osobowości kanibalizm wzmacnia zaś samoocenę i uwalnia napięcie; centralnymi kwestami są ego i narcyzm. Wyjątkowy akt ma pomóc w przezwyciężeniu głęboko zakorzenionych frustracji.
Akademicy dodają, że ograniczeniem ich badania jest niewielka, wyłącznie męska próba. Wyniki nie muszą się więc odnosić do innych przypadków kanibalizmu. Ponadto każdy przypadek jest złożony klinicznie, dlatego wymaga dalszej analizy, która pozwala rozwikłać plątaninę czynników środowiskowych oraz indywidualnych prowadzących do kanibalizmu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Administracji prezydenta Trumpa już po raz kolejny nie udało się obciąć wydatków na naukę. Co więcej, po raz kolejny członkowie Kongresu zaproponowali zwiększenie wydatków.
Jak informowaliśmy w ubiegłym roku, wbrew życzeniom Białego Domu kongresmeni nie tylko uchwalili największą od 10 lat podwyżkę wydatków na naukę, ale uchwalili też największy, po uwzględnieniu inflacji, budżet USA na prace badawczo-rozwojowe. Wyniósł on niemal 177 miliardów dolarów czyli był o 50% większy niż cały budżet jakim dysponuje Polska.
W bieżącym roku historia może się powtórzyć. Izba Reprezentantów proponuje bowiem, by budżet Narodowej Fundacji Nauki (NSF) zwiększyć o 7%, a budżet NASA o 3,8%.
Propozycje na rok podatkowy 2020, który rozpoczyna się w USA 1 października zakładają, że NSF otrzyma 8,64 miliarda USD, czyli o 561 milionów więcej niż w roku 2019. Administracja prezydencka wnioskowała o obcięcie budżetu o 12,5%, czyli o 1 miliard dolarów, do poziomu 7,1 miliarda USD. We wspomnianej kwocie znajduje się budżet na badania, który wzrośnie o 8,9%, czyli o 586 milionów dolarów, do poziomu 7,1 miliarda USD. Biały Dom chciał obniżki o 13%, do poziomu 5,6 miliarda.
Izba Reprezentantów proponuje też, by przyszłoroczny budżet NASA zwiększyć o 815 milionów dolarów, do kwoty 22,3 miliarda. Administracja prezydenta chciała obniżki o 2% (480 milionów) do kwoty 21 miliardów. Programy naukowe NASA mają dostać o 256 milionów dolarów więcej, czyli 7,2 miliarda USD.
Zaproponowano też zwiększenie środków na programy badawcze prowadzone przez Narodowy Instytut Standardów i Technologii (NIST). Kongresmeni proponują tutaj kwotę 751 milionów dolarów, tymczasem Biały Dom chciał ją obniżyć o 112 milionów, czyli do poziomu 612 milionów USD.
Budżet Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej pozostanie na tym samym poziomie 5,4 miliarda USD. To o 900 milionów więcej, niż chciał przyznać Biały Dom.
Powyższa propozycja będzie głosowana przez Izbę Reprezentantów. Senat nie ujawnił jeszcze swojej propozycji budżetowej. Obecnie nie wiadomo, czy Kongres i Biały Dom porozumieją się co do przyszłorocznego budżetu przed rozpoczęciem nowego roku podatkowego. Jeśli do porozumienia nie dojedzie, to budżet z 2019 roku może zostać przedłużony na rok 2020 lub też dojdzie do znanego z przeszłości zamknięcia rządu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Po dwóch latach od objęcia urzędu prezydent Trump w końcu powołał doradcę ds. naukowych. Kandydatura meteorologa Kelvina Droegemeiera została już zatwierdzona przez Senat.
Droegemeier jest specjalistą ds. ekstremalnych zjawisk pogodowych, w latach 90. zdobył w świecie naukowym rozgłos dzięki prowadzonym przez siebie zaawansowanym symulacjom komputerowym rozwoju burz. Był założycielem dwóch instytucji działających w ramach Narodowej Fundacji Nauki: Center for Analysis and Prediction of Storms oraz Engineering Research Center for Collaborative Adaptive Sensing of the Atmosphere. Przez 12 lat był członkiem National Science Board, która nadzoruje Narodową Fundację Nauki. Jest też orędownikiem finansowania badań naukowych z budżetu państwa.
Teraz stanął na czele Biura ds. Nauki i Technologii Białego Domu. Urząd ten powstał w 1976 roku, a Droegemeier jest jego pierwszym dyrektorem, który z wykształcenia nie jest fizykiem.
Wybór Droegemeiera spotkał się z pozytywnym przyjęciem. Jego poprzednik na tym stanowisku, John Holdren, nazwał tę nominację „dobrym wyborem”. Swoje zadowolenie wyraził też dyrektor American Association for the Advancement of Science i były demokratyczny kongresmen Rush Holt.
Pierwszym prezydentem, który powołał stałych doradców naukowych był prezydent Truman. W 1951 roku ustanowił on Science Advisory Committee. Prezydent Trump był tym przywódcą USA, który najdłużej nie miał doradcy naukowego.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.