Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Po 800 latach zauważono, że kamieniarz z XII wieku umieścił swój autoportret w katedrze w Santiago de Compostela

Rekomendowane odpowiedzi

Dr Jennifer Alexander z Uniwersytetu w Warwick odkryła w głowicy (kapitelu) kolumny z katedry w Santiago de Composteli „autoportret” kamieniarza, który pracował tu w XII w. Alexander specjalizuje się w historii architektury kościołów i katedr ze średniowiecza.

W średniowiecznych budynkach widuje się takie rzeczy. Zwykle w ciemnych kątach, gdzie znaleźć je może tylko inny kamieniarz.

To prawie tak, jakby ludzie pracujący nad tym budynkiem stworzyli coś specjalnie dla nas. Kamieniarz nie miał zapewne pojęcia, że minie tyle czasu, zanim ktoś wreszcie dostrzeże jego dzieło.

Na zlecenie rządu Galicji Alexander przeprowadzała drobiazgową analizę (jej celem jest określenie sekwencji budowy katedry). Autoportret kamieniarza zauważyła, badając głowice kolumn znajdujące się ok. 13 nad ziemią. Wyłania się on z kapitelu, jakby się go kurczowo trzymał. Całość wygląda tak, jakby kapitel go połykał, mówi uczona.

Figurka ma około 30 centymetrów wysokości, jest przedstawiona od pasa w górę. Rzeźba ma uśmiechniętą twarz. Jest zadowolona. Została świetnie wyrzeźbiona, dodaje.

Średniowieczni kamieniarze byli mistrzami w swoim fachu. Najlepsi z nich uczyli się geometrii, dzięki czemu mogli projektować budynki i zarządzać placem budowy. Mistrzowie ci posiadali wiele różnych umiejętności. Byli odpowiedzialni za stronę inżynieryjną, dostawy materiałów, zatrudnianie robotników. Musieli też umieć rozmawiać i negocjować z inwestorami, którymi najczęściej byli wysocy rangą przedstawiciele duchowieństwa lub szlachty, mówi Alexander. Mimo takich wielkich zdolności i umiejętności kamieniarze pozostawali anonimowi. Ich nazwiska giną z dziejach. Stąd też wyrzeźbiony autoportret to rodzaj podpisu i próba zachowania swojego wizerunku dla potomnych.

Nawet obecnie często zapomina się o kamieniarzach. Gdy w XX wieku budowano katedrę w Liverpoolu, publikowano listy rzemieślników, którzy przy niej pracowali. Nie wymieniono na nich żadnego kamieniarza. To zapomniani geniusze, dodaje uczona.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas oględzin obrazu Paula Cézanne'a  „Martwa natura z chlebem i jajkami” Serena Urry, konserwatorka z Cincinnati Art Museum, zauważyła dziwne pęknięcia. Dzięki swojemu wieloletniemu doświadczeniu nabrała podejrzeń, że dzieło może skrywać jakieś tajemnice.
      Występowanie drobnych pęknięć w obrazie z 1865 r. nie jest niczym dziwnym, ale w tym przypadku skupiały się one w 2 obszarach. Widać też było białe przebłyski.
      Urry poprosiła lokalną firmę medyczną o dostarczenie do muzeum mobilnego aparatu rentgenowskiego. Technik wykonał kilka zdjęć. Później konserwatorka połączyła je w całość za pomocą Photoshopa. Zastanawiając się, co mogą przedstawiać uwidocznione plamy bieli, obróciła obraz o 90 stopni. Ujrzała wtedy wizerunek mężczyzny. Zespół z Cincinnati Art Museum uważa, że to autoportret samego Cézanne'a.
      Sądzę, że wszyscy są przekonani, że to autoportret; wskazuje na to ustawienie modela: uwieczniona osoba [co prawda] spogląda na nas, ale jej ciało jest obrócone. Gdybyśmy mieli do czynienia z portretem, mężczyzna stałby przodem do odbiorcy - tłumaczyła Urry dziennikarzowi CNN-u Oscarowi Hollandowi.
      Cézanne stworzył sporo autoportretów; niemal wszystkie ukończył jednak po latach 60. XIX w., poza tym przeważnie były one wykonane ołówkiem.
      Artysta namalował „Martwą naturę z chlebem i jajkami” w wieku 26 lat. Jak podkreślono w komunikacie Cincinnati Art Museum, był wtedy zafascynowany hiszpańskim malarstwem barokowym i realizmem Gustave'a Courbeta.
      W połowie lat 60. XIX w. Cézanne rozwijał nową technikę malarską, często używając szpachelki. Kwestia, czy ukryty autoportret był nieudanym eksperymentem, czy po prostu Francuz ponownie wykorzystywał stare płótna, nadal pozostaje zagadką. Możliwe również, że w przypływie weny Cézanne natychmiast potrzebował płótna do malowania i sięgnął po to, co miał pod ręką; widać bowiem, że przed przystąpieniem do pracy nie usunął farby.
      W najbliższym czasie chcemy przeprowadzić więcej badań obrazowych i analiz obrazu, a także przyjrzeć się kwestiom związanym z modelem, najlepiej we współpracy z instytucjami dysponującymi zapleczem technicznym i wiodącymi ekspertami od Cézanne'a - podkreśla dr Peter Jonathan Bell, kurator działu malarstwa, rysunku i rzeźby europejskiej. Efektem tych prac będzie publikacja i być może wystawa - dodaje.
      Specjaliści z muzeum chcieliby się dowiedzieć, jakich kolorów używał Cézanne oraz w jakim stopniu ukończony był portret. Dzięki obrazowaniu wielospektralnemu będzie można przeanalizować pociągnięcia pędzlem, a za pomocą rentgenowskiej spektroskopii fluorescencyjnej, która pozwala na jakościową i ilościową analizę składu pierwiastkowego próbki, ustalić, jakimi pigmentami posłużył się malarz. Jeśli uda się zdobyć dostęp do innej aparatury, zakres badań będzie, oczywiście, większy.
      Urry dokonała odkrycia w maju, ale poinformowano o tym dopiero w grudniu. Obraz poddano zabiegom konserwatorskim. „Martwa natura z chlebem i jajkami” znajduje się w Cincinnati Art Museum od 1955 r.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści ze Szkockich Galerii Narodowych (National Galleries of Scotland, NGS) odkryli najprawdopodobniej nieznany autoportret Vincenta van Gogha. Stało się to, gdy w ramach przygotowań do wystawy „A Taste for Impressionism” konserwatorzy wykonali badania radiograficzne (prześwietlenie) obrazu „Głowa wieśniaczki” z 1885 r.
      Wystawa „Smak impresjonizmu” rozpocznie się 30 lipca w Royal Scottish Academy. Będzie można na niej zobaczyć zdjęcie rtg.
      Autoportret van Gogha znajduje się na odwrocie obrazu, pod warstwami kleju i tekturą. Zespół z NGS uważa, że materiały te zostały nałożone przed wystawą na początku XX w.
      Niewykluczone, że dałoby się odsłonić autoportret, lecz usunięcie kleju i tektury wymagałoby delikatnych zabiegów konserwatorskich. Trwają badania, jak tego dokonać, nie uszkadzając „Głowy wieśniaczki”.
      Nie wiadomo, w jakim stanie jest autoportret. Późniejszy od „Głowy wieśniaczki”, powstał zapewne w szczytowym okresie kariery van Gogha, gdy po przeprowadzce do Paryża zetknął się on z twórczością francuskich impresjonistów.
      Na zdjęciu rtg. widać brodatego mężczyznę w kapeluszu z luźno zawiązaną na szyi apaszką. Prawa strona jego twarzy kryje się w cieniu, lewa jest zaś dobrze widoczna.
      Chwile takie jak ta są niezwykle rzadkie. Odkryliśmy nieznaną pracę Vincenta van Gogha, jednego z najważniejszych i najbardziej popularnych artystów na świecie - podkreśla prof. Frances Fowle, kuratorka działu sztuki francuskiej w NGS.
      „Głowa wieśniaczki” trafiła do kolekcji NGS w 1960 r., jako część daru edynburskiego prawnika Alexandra Maitlanda. Obraz przedstawia kobietę z Nuenen. Van Gogh namalował go w marcu lub kwietniu 1885 r.
      Najprawdopodobniej ok. 1905 r., gdy „Głowę wieśniaczki” wypożyczono na wystawę w Stedelijk Museum (Muzeum Miejskim Amsterdamu), zapadła decyzja, by przed oprawieniem podkleić dzieło tekturą.
      Dzieło parokrotnie zmieniało właściciela. W 1923 r. trafiło w ręce Evelyn St. Croix Fleming, której syn, Ian, był twórcą serii z Jamesem Bondem. W 1951 r. obraz stał się częścią kolekcji Rosalind i Alexandra Maitlandów.
      Ujawniony autoportret jest kolejnym przykładem dzieł malowanych/rysowanych na odwrocie obrazów z okresu spędzonego przez Vincenta w Nuenen. Pięć znajduje się w Muzeum van Gogha w Amsterdamie, innymi mogą się zaś pochwalić The Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku, Wadsworth Atheneum w Hartford (stan Connecticut) oraz Gemeentemuseum Den Haag (Muzeum Miejskie w Hadze).
      Warto dodać, że zapiski z Muzeum van Gogha z 1929 r. potwierdzają, że holenderski konserwator Jan Cornelis Traas usunął tekturę z 3 obrazów z Nuenen, odłaniając na ich odwrocie portrety.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed paroma dniami autoportret "Diego i ja" (Diego y yo) Fridy Kahlo z 1949 r. został zlicytowany przez dom aukcyjny Sotheby's za rekordową kwotę 34,9 mln dol. Specjaliści podkreślają, że tym samym stał się najdroższym dziełem twórcy latynoamerykańskiego. Poprzedni rekord należał do obrazu "The Rivals" Diega Rivery, dzieła zamówionego przez Abby Aldrich Rockefeller; w 2018 r. dom aukcyjny Christie's uzyskał za nie 9,8 mln dol. Warto dodać, że poprzedni rekord aukcyjny Kahlo wynosił 8 mln dol. - w 2016 r. za taką kwotę zlicytowano jej "Dos desnudos en un bosque" z 1939 r.
      W aukcji "Diego y yo" wzięły udział tylko 2 osoby. Ostatecznie obraz kupił Eduardo F. Costantini, założyciel Museo de Arte Latinoamericano de Buenos Aires (MALBA).
      Obraz "Diego i ja" jest ostatnim autoportretem Fridy z lat 40. i stanowi wyraz bezwarunkowej miłości i wsparcia dla męża - Diega. Malarka przez całą karierę tworzyła autoportrety popiersiowe, a najdoskonalsze przykłady tego rodzaju dzieł powstały właśnie w latach 40.
      Na obrazie widać Fridę z postacią Rivery na czole; trzecie oko Diega miało symbolizować stopień, do jakiego zajmował świadomość żony. Dzieło nawiązuje do jego romansu z aktorką Maríą Félix. Związek ten był przedmiotem licznych plotek i choć publicznie Kahlo z tego żartowała, będąc przyjaciółką Félix, tak naprawdę czuła się głęboko zraniona.
      Zwykle na obrazach Frida miała upięte włosy. Tu są rozpuszczone i niemal ją duszą. Policzki artystki pokrywa rumieniec, a po twarzy płyną łzy.
      Frida namalowała "Diego y yo" w czerwcu 1949 r.  Stworzyła go dla chicagowskiej pisarki i krytyczki Florence Arquin i jej męża Sama Williamsa (na odwrocie znajduje się dedykacja "Z miłością dla Florence i Sama. Meksyk, czerwiec 1949"; para Florence y Sam con el cariño de Frida. Mexico, Junio de 1949).
      Malując "Diego i ja", Frida była w pełni świadoma, że choć osiągnęła całkowitą autonomię twórczą, stan jej zdrowia się pogarsza. Krótko po ukończeniu autoportretu niemal na rok trafiła do British American Hospital.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tobias von Elsner, były kurator muzeum w Magdeburgu od kilkudziesięciu lat nie ustaje w poszukiwaniach niezwykłego autoportretu van Gogha. Oficjalnie uważa się, że Artysta w drodze do Tarascon spłonął pod koniec wojny w tajnym magazynie kilkaset metrów pod powierzchnią ziemi. Jednak von Elsner mówi, że istnieją mocne poszlaki, by przypuszczać, iż pożar został wywołany celowo przez złodziei, którzy chcieli ukryć fakt splądrowania schowka z cennymi dziełami sztuki.
      Artysta w drodze do Tarascon (1888) roku był największym skarbem muzeum w Magdeburgu. To jedyny z 37 autoportretów malarza, w którym widzimy jego całą sylwetkę i jedyny, w którym został przedstawiony w otoczeniu krajobrazu. Na wszystkich innych autoportretach van Gogh przedstawił swoją twarz i ramiona, które zajmują zdecydowaną większość płótna.
      W 1912 roku niezwykły autoportret został zakupiony przez Kaiser Friedrich Museum. O znaczeniu obrazu świadczy już sam fakt, że w latach 30. został sfotografowany w kolorze.
      Pod koniec II wojny światowej, dyrekcja muzeum w Magdeburgu, obawiając się bombardowań, nakazała w tajemnicy przeniesienie kolekcji ponad 400 obrazów do kopalni soli w Staßfurcie, 30 kilometrów na południe od Magdeburga. Wiemy, że obrazy i inne zabytki były przechowywane na głębokości 460 metrów pomiędzy szybem szóstym i siódmym w kopalnii Neu-Staßfurt. Bezpośrednio nad nimi, na głębokości 430 metrów znajdowała się tajna fabryka silników samolotowych, w której pracowali robotnicy przymusowi z Holandii i Polski.
      Oddziały amerykańskie dotarły do Staßfurtu w południe 12 kwietnia 1945 roku. Już kilka godzin później w kopalni, gdzie przechowywano kolekcję z Magdeburga, wybuchł pożar. Do kolejnego pożaru doszło 30 kwietnia. Jak czytamy w odtajnionych amerykańskich dokumentach wojskowych stwierdzono że pożar został wywołany przez więźniów, który weszli do schowka by go splądrować. W drugim przypadku pożar mógł zostać spowodowany przez zaniedbania amerykańskich strażników. Nie ma dowodów wskazujących, czy pożary zostały wywołane przypadkiem czy celowo.
      Von Elsner uważa, że pożary mogły być celowym podpaleniem dokonanym przez złodziei. Chcieli oni ukryć dokonaną przez siebie kradzież, więc mogli podpalić opakowania po skradzionych przedmiotach oraz mniej wartościowe zabytki. Nie wiadomo, kim byli potencjalni złodzieje. Mogli nimi być nazistowscy oficjele, niemieccy cywile, robotnicy przymusowi lub amerykańscy żołnierze.
      Skąd jednak pomysł, że doszło do kradzieży i podpalenia? A zatem skąd nadzieja, że niektóre zabytki – w tym obraz van Gogha – przetrwały? Otóż dwa przedmioty, które były na liście zabytków przechowywanych w kopalni – manuskrypt Marcina Lutra oraz obraz Carla Hasenpfluga – odnalazły się po wojnie. Wiadomo też, że z miejsca pożaru odzyskano nieco uszkodzonych ogniem obrazów, rzeźb, książek i fragmentów kolekcji historii naturalnej.
      Kopalnia Neu-Staßfurt przestała działać w 1972 roku. Szyby kopalniane zapieczętowano i ogrodzono płotem.
      Von Elsner się nie poddaje. Niektóre dzieła mogły przetrwać. A obraz van Gogha byłby szczególną gratką dla złodziei.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...