Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Jak borsuki reagują na obecność wilków? Z badań na terenie Puszczy Białowieskiej wynika, że na terenach, gdzie często pojawiają się wilki, borsuki rzadziej korzystają z nor. Za to obecność ludzi niemal w ogóle nie robi na nich wrażenia.

Jak obecność wilków w lesie wpływa na sposób wykorzystywania przestrzeni przez borsuki? Aby to sprawdzić, naukowcy z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży za pomocą fotopułapek przez dwa miesiące monitorowali 17 borsuczych nor, położonych w różnych miejscach Puszczy Białowieskiej. Były one bardziej lub mniej narażone na obecność wilków, a także ludzi. Badaczy interesowało, jak często borsuki korzystały z nor. Sprawdzali też, jak często korzystali z nich inni drapieżni lokatorzy, np. lisy czy jenoty (co - jak niektórzy podejrzewali - pozwala im ukryć się przed większymi drapieżnikami).

Dzięki analizie zdjęć i filmów okazało się, że wobec dwóch rodzajów potencjalnego zagrożenia - ze strony wilka i ludzi - borsuki reagują odmienne.

Stwierdziliśmy, że na terenach, gdzie często pojawiają się wilki (w centralnych częściach ich terytoriów), borsuki rzadziej korzystają z nor. To pozwala sądzić, że unikają one najbardziej ryzykownych fragmentów krajobrazu - mówi jeden z autorów publikacji w Journal of Zoology, dr hab. Dries Kuijper z IBS PAN.

Zjawisko to jest dość wyraźne. Biolodzy stwierdzili, że im częściej na danym terenie pojawiają się wilki, tym rzadziej można tam spotkać borsuka. Jamy na obszarach największego ryzyka były wykorzystywane przez borsuki aż o 60 proc. rzadziej niż podobne nory na obszarach najniższego ryzyka.

Jeśli chodzi o osobniki młode, to ich obecność stwierdzano tylko i wyłącznie w norach na tych obszarach, które są rzadko odwiedzane przez wilki.

Ale właściwie dlaczego borsuki miałyby unikać wilków? Owszem, borsuki nie są gatunkiem kojarzonym jako wilczy łup. Ale nieraz podczas badań diety wilków w ich odchodach stwierdzono szczątki borsuków. I niezależnie od tego zdarzały się obserwacje wilków polujących właśnie na borsuki - zauważa pierwszy autor publikacji, Tom Diserens z IBS PAN i Uniwersytetu Warszawskiego.

Jak zauważa, powód takiej relacji między gatunkami może być dwojaki. Po pierwsze, wilki mogą polować na borsuki podczas przypadkowych spotkań w lesie - "jak już się trafią", traktując ich mięso jako dodatkowe źródło pokarmu. Po drugie, wilki mogą przepędzać borsuki z zajmowanych przez siebie terenów, traktując borsuka jako zagrożenie dla szczeniąt. Może on też konkurować z wilkami o pokarm, na przykład korzystając z niedojedzonej padliny.

Podsumowując: tak, borsuki bywają ofiarami wilków, choć zapewne rzadko. Ale nawet jeśli wilk rzadko poluje na jakiś gatunek - to i tak wystarczy, by w zachowaniu tegoż gatunku wywołać zmiany (jak np. unikanie przez borsuka obszarów najbardziej intensywnie wykorzystywanych przez wilki). A gatunek-ofiara zawsze chce zminimalizować ryzyko spotkania wilka i padnięcia jego ofiarą - mówi Tom Diserens.

Zastrzega jednak, że takie wyjaśnienia to założenia, sformułowane na podstawie wiedzy o relacjach wilków z innymi gatunkami, np. lisami.

Dries Kuijper podkreśla, że dotychczas nikt nie badał takich konsekwencji obecności wilków w Puszczy Białowieskiej. Wilki mogą w ten sam sposób (poprzez samą swoją obecność) zmieniać zachowanie mniejszych gatunków drapieżnych. W większości pozostałych terenów, gdzie badano borsuki (głównie w Wielkiej Brytanii), często najważniejszym czynnikiem ryzyka okazywał się człowiek. W Puszczy Białowieskiej konsekwencje obecności wilków wydają się jednak o wiele ważniejsze niż ewentualny fakt niepokojenia borsuków przez ludzi - mówi.

Wyniki te oznaczają - piszą autorzy pracy - że w ekosystemach o bardziej naturalnym charakterze (gdzie człowiek wywiera stosunkowo mały wpływ, jak właśnie w Puszczy Białowieskiej) duże drapieżniki mogą wpływać na zachowanie borsuków silniej, niż czynią to ludzie.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Chińskiej Akademii Nauk i Chińskiego Uniwersytetu Rolniczego opisali, jak pluskwiaki z gatunku Pahabengkakia piliceps wykorzystują narzędzia do polowania na nieposiadające żądeł pszczoły Trigona collina. P. piliceps to wyspecjalizowany drapieżnik, którego przetrwanie zależy od T. collina. Nimfy pluskwiaków polują na pszczoły, P. piliceps składa też jaja w ich gnieździe.
      Pszczoły bronią swoich gniazd przed intruzami, okładając wejścia do nich lepką żywicą. Gdy napastnik – mrówka czy gekon – uwięźnie w żywicy, strażnicy unieruchamiają go. Jednak P. piliceps wykorzystały ten mechanizm obronny ku własnej korzyści. Naukowcy zaobserwowali, że pluskwiaki celowo pokrywają swoje przednie i środkowe odnóża żywicą. Ta emituje sygnały chemiczne, którym strażnicy T. collina nie mogą się oprzeć. W ten sposób pluskwiak przyciąga pszczołę na bliską odległość, z której może ją upolować.
      To zaawansowany mechanizm manipulowania zachowaniem ofiary. Pluskwiak nie tylko nie unika wykrycia, on celowo prowokuje atak na siebie, by to wykorzystać, mówi Wang Zhengwei z Tropikalnego Ogrodu Botanicznego Xishuangbanna Chińskiej Akademii Nauk.
      Gdy naukowcy przeprowadzili kontrolowane badania terenowe stwierdzili, że gdy pluskwiaki wykorzystywały żywicę podczas polowania, odnosiły sukces w 75% przypadków. Bez żywicy było to mniej niż 30%. Co więcej, kiedy uczeni pokryli żywicą te części ciała pluskwiaka, które nie są wykorzystywane podczas polowania, łowcy nadal odnosili korzyści z jej użycia. To potwierdza, że lepkość żywicy nie jest zasadniczym elementem zapewniającym pluskwiakom sukces.
      Uczeni uważają, że to całkowita zależność P. piliceps od T. collina doprowadziła do wyewoluowania tego unikatowego mechanizmu wykorzystania narzędzia podczas polowania. Ich zdaniem wskazuje to na istnienie możliwego związku pomiędzy używaniem narzędzi a specjalizacją w świecie zwierząt i rzuca wyzwanie przekonaniu, że używanie narzędzi wymaga zaawansowanych zdolności poznawczych. Niewykluczone, że wystarczy specjalizacja, by pojawiły się zachowania przypominające inteligencję.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po wiekach bezwzględnego tępienia wilków, które skutkowały ich zniknięciem z większości obszaru Europy, gatunek stopniowo się odradza. Rosnąca liczba wilków powoduje jednak, że coraz głośniejsi są ci, którzy chcieliby je ponownie tępić. Wśród argumentów, które podnoszą, jest i ten mówiący o zagrożeniu, jakie wilki stwarzają dla zwierząt hodowlanych. Problem ten zbadali naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego i Stowarzyszenia dla Natury „Wilk”.
      W 2022 roku w całej Europie żyło około 21 500 wilków. Zwierzęta te pojawiły się już niemal we wszystkich państwach. Ich obecności nie zanotowano jedynie w Monako, San Marino i Watykanie. W niektórych krajach przyrost jest imponujący. W Niemczech jeszcze w 2000 roku była 1 grupa rodzinna, a w roku 2022 żyły tam 184 grupy i 47 par.
      Wilk odradza się dzięki świadomym działaniom i ochronie, jaką jest objęty. Nie bez znaczenia jest tu postawa społeczeństw. Większość ludzi jest świadoma, że drapieżniki te odgrywają kluczowe znaczenie dla zdrowia ekosystemów i nie stanowią zagrożenia dla człowieka. Dzisiaj już nikt nie wierzy w – popularne w XVIII czy XIX wieku – doniesienia autorów encyklopedii, książek i prasy o wilkach napadających na Paryż i pożerających 800 000 ludzi czy o stadach wilków prowadzących szturm na wioskę i broniących się przed nimi mieszkańców. O ile takie historie są niewiarygodne, to zagrożenie dla zwierząt gospodarskich wydaje się realne.
      W European Journal of Wildlife Research ukazały się wyniki badań, jakie w latach 2020–2022 były prowadzone przez uczonych z Warszawy – wśród nich przez magister Weronikę Baranowską, doktor Sabinę Nowak i doktora Roberta Mysłajka – na liczącym 500 km2 regionie ujścia Warty. Największą jego część stanowi Obszar Natura 2000 „Ujście Warty” o powierzchni 332,2 km2, którego centralna część to Park Narodowy „Ujście Warty” o powierzchni 80,7 km2. Na całym wspomnianym terenie w sposób wolny wypasanych jest około 4000 krów i około 700 koni. I właśnie tam uczeni postanowili sprawdzić, jaki odsetek stanowią zwierzęta gospodarskie w diecie wilków. Przystępując do badań wysunęli hipotezę, że niechronione zwierzęta hodowlane – ze względu na łatwy dostęp do nich – będą stanowiły znaczący udział w diecie wilków.
      Uczeni zbadali 109 próbek wilczych odchodów i okazało się, że wilki żywią się głównie dzikimi zwierzętami roślinożernymi (81,9% diety) oraz dzikimi ssakami średniej wielkości (14,5% diety). Zwierzęta domowe są zjadane rzadko. Bydło hodowlane stanowiło 3% diety wilków, a psy – 0,4% diety. Przez cały 2-letni okres badań znaleziono zwłoki jedynie 3 cieląt zjedzonych przez wilki.
      Dieta wilków w regionie ujścia Warty nie różni się w sposób znaczący od diety wilków z sześciu innych obszarów Europy Centralnej. Nasze badania wykazały, że pomimo łatwej dostępności do bydła i koni, wilki żywią się głównie dzikimi zwierzętami. Osoby zajmujące się rozwiązywaniem problemów na styku wilki–zwierzęta hodowlane, powinny zatem wziąć pod uwagę, że ataki wilków na stada nie są prostą funkcją dostępności do zwierząt hodowlanych, ale wpływ na to mają też inne czynniki, jak gatunek zwierzęcia hodowlanego, metoda wypasu, ukształtowanie środowiska i dostępność dzikich zwierząt, którymi wilki się żywią, czytamy w artykule.
      Należy również wziąć pod uwagę fakt, że wilki zjadają też znalezione martwe zwierzęta, zatem odsetek zwierząt rzeczywiście przez nie zabijanych jest niższy, niż wynika z badania odchodów. I rzeczywiście, brak skarg ze strony hodowców i domagania się od nich odszkodowań wskazuje, że wilki znad Warty mogły w znaczniej mierze pożywiać się domowymi zwierzętami, które padły z innych powodów, a nie zostały upolowane.
      Olbrzymią rolę odgrywa też gatunek zwierząt hodowlanych oraz sposób hodowli. Koni wilki nie zjadały w ogóle, co sugeruje, że uważały ewentualny atak na te zwierzęta na zbyt ryzykowny. W ujściu Warty wypasane są duże gatunki krów, ponadto hodowcy nie przycinają im rogów. I krowy, i konie żyjące w wolnym stadzie mogą wspólnie skutecznie bronić się przed wilkami. A na chęć przeprowadzenia ataku na zwierzęta hodowlane wpływają też inne czynniki, jak struktura wilczej grupy oraz dostępność innych źródeł pożywienia.
      Autorzy innych badań (Imbert et al., https://doi.org/10.1016/j.biocon.2016.01.003) wykazali, że stabilne grupy rodzinne wilków rzadko atakują zwierzęta hodowlane. Za atakami stoją najczęściej wilki, których grupa rodzinna została zniszczona przez człowieka (np. wskutek zabicia jednego z rodziców). Zatem walka z kłusownictwem, dbanie o to, by wilki tworzyły stabilne grupy, jest ważnym elementem zapobiegania atakom na zwierzęta hodowlane.
      Innym istotnym czynnikiem jest dostęp wilków do naturalnych źródeł pożywienia. Charakterystyczną cechą badanego obszaru jest wysokie zagęszczenie dzikich przeżuwaczy – jelenia szlachetnego (8–10 osobników na 10 km2), sarny europejskiej (27–31 osobników na 10 km2) oraz dzika euroazjatyckiego (2-3 osobniki na 10 km2). Ponadto żyje tutaj 8–9 bobrów na 10 km2, co stanowi jedno z największych zagęszczeń tych zwierząt w Polsce.
      Największy udział (59,8%) w diecie wilków z ujścia Warty ma sarna europejska. To jednocześnie najbardziej rozpowszechniony dziki przeżuwacz w Polsce i główne źródło pożywienia wilków na całej Nizinie Środkowoeuropejskiej. Drugim najważniejszym źródłem pożywienia (20,5%) były dziki. To społeczne zwierzęta żyjące w grupach z dużą liczbą prosiąt chronionych przez matkę. Ze względu na liczebność, młode padają łatwym łupem wilków. Przyglądając się, jaki odsetek stanowiły dziki w diecie wilków, musimy jednak pamiętać, że badania były prowadzone w okresie, gdy dziki były masowo w Polsce zabijane. W latach 2019–2024 w ramach walki z ASF zabito ponad 1,5 miliona tych zwierząt. W latach 2020–2022 zabitych zostało 760 tysięcy dzików. Dostępność dzików znacznie więc spadła, stały się one najmniej licznym przeżuwaczem w ujściu Warty. Mimo to nadal stanowiły drugie najważniejsze źródło pożywienia wilków. Autorzy badań przypuszczają, że przyczynić się do tego mógł ASF. Wilki mogły korzystać z dostępności osłabionych zwierząt i pożywiać się zwierzętami padłymi. To zaś pokazuje, że odgrywają one ważną rolę w zapobieganiu rozprzestrzeniania się tej choroby. To kolejny przykład korzystnego wpływu wilków na środowisko.
      Warto też zwrócić uwagę na niewielką, ale jednak, obecność psów w diecie wilków. Brak skarg ze strony mieszkańców sugeruje, że wilki zjadały psy żyjące w lasach. Dostępne szacunki mówią, że psy zabijają rocznie 33 000 dzikich zwierząt i 280 zwierząt hodowlanych. Wilki, zabijając psy, przyczyniają się zatem do ochrony stad.
      Nasze badania potwierdzają, że polowanie przez wilki na zwierzęta hodowlane, jest zależne od kontekstu. W przypadku swobodnie pasących się dużych zwierząt, takich jak krowy czy konie zimnokrwiste, wpływ wilków może być niż się spodziewano. Wcześniejsze badania pokazały, że interakcja między wilkami a zwierzętami hodowlanymi w dużej mierze zależy od środowiska przyrodniczego, metody wypasu, zaznajomienia się przez hodowców ze sposobami unikania ataków, dostępności gatunków dzikich zwierząt oraz stabilności grup rodzinnych wilków. Z tych powodów, gdy chcemy rozwiązywać potencjalne konflikty, należy rozważyć wszystkie te aspekty przed podjęciem decyzji o zabijaniu wilków, podsumowują autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowe skamieniałe szczątki z Jaskini Swartkrans dowodzą, że jeden z naszych prehistorycznych kuzynów chodził w pozycji wyprostowanej, był bardzo mały i narażony na ataki drapieżników. Mowa tutaj o gatunku Paranthropus robustus, którzy żył na południu Afryki przed około 2 milionami lat. W tym samym czasie region ten zamieszkiwał Homo ergaster, nasz bezpośredni przodek.
      Już wcześniej w Jaskini Swartkrans – wykopaliska trwają tam od 1948 roku – znaleziono liczne szczątki P. robustus, dzięki czemu sporo wiemy o diecie i organizacji społecznej tego gatunku. Wiemy na przykład, że gatunek posiadał masywne szczęki i grube szkliwo zębów, co wskazuje na przystosowanie do żywności, którą trudno jest żuć. Ponadto niektóre czaszki i zęby P. robustus są wyjątkowo duże. Zdaniem naukowców pokazuje to, że samce były większe od samic, co sugeruje istnienie wśród nich poliginii, w której dominujący samiec łączy się z wieloma samicami.
      Dotychczas jednak znaleziska przynosiły głównie czaszki i zęby P. robustus, przez co nasze rozumienie postawy czy sposobu poruszania się tego gatunku było ograniczone. Właśnie się to zmieniło, gdyż znaleziono kość miedniczą, udową i piszczelową.
      Międzynarodowy zespół naukowy, na czele którego stali uczeni z University of Witwatersrand, wykazał, że wszystkie kości należały do tego samego, młodego dorosłego osobnika. Są one dowodem, że Paranthropus robustus poruszał się w pozycji pionowej. Potwierdzają też, że był bardzo mały. Osobnik ten, prawdopodobnie kobieta, miał w chwili śmierci około 1 metra wzrostu i ważył 27 kilogramów. Był więc mniejszy od najmniejszych znanych naszych przodków, takich jak Lucy (Austraopithecus afarensis) czy Hobbit z Flores (Homo floresiensis), mówi profesor Travis Pickering.
      Przez małe rozmiary ciała P. robustus był też narażony na ataki dzikich zwierząt, jak tygrys szablozębny czy wielka hiena, które występowały w okolicy. Takie przypuszczenie potwierdzają ślady znalezione na kościach. Są one identyczne ze śladami, jakie współczesne lamparty pozostawiają na szczątkach swoich ofiar. Wydaje się więc, że ta konkretna kobieta padła ofiarą drapieżnika. Co jednak nie znaczy, że jako gatunek P. robustus nie radził sobie z zagrożeniami. Musimy bowiem pamiętać, że przetrwał on ponad milion lat, a jego szczątki są znajdowane w towarzystwie kościanych i kamiennych narzędzi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Reintrodukcja wytępionego przez ludzi wilka do szkockiego regionu Highlands – jednego z najsłabiej zaludnionych obszarów Europy – pomogłaby w rozprzestrzenieniu się miejscowych lasów, które mogłyby wychwytywać z atmosfery dodatkowy milion ton dwutlenku węgla rocznie. Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Norwegii przeprowadzili analizy, których celem było zbadanie, jaki wpływ na lasy Highlands miałaby reintrodukcja wilków.
      Duzi drapieżnicy odgrywają niezwykle ważną rolę w ekosystemie, kontrolując populację roślinożerców i modyfikując ich zachowanie. Uczeni modelowali obecność wilków i zauważyli, że wystarczyłoby zaledwie 167±23 tych zwierząt – a trzeba wiedzieć, że Highlands ma powierzchnię ponad 25 600 km2 – by zmniejszyć populację jelenia szlachetnego do poniżej 4 osobników na kilometr kwadratowy. To poziom, poniżej którego zaczęłyby się rozrastać szkockie lasy. Obecnie ich ekspansję uniemożliwiają jelenie, wyjadając młode drzewka.
      Wilki zostały wytępione w Szkocji około 250 lat temu. To zaś spowodowało gigantyczny rozrost populacji jeleni, które wpływają na ekosystem, skład i dynamikę roślinności, możliwość przeżycia i rozwoju drzew czy obieg składników odżywczych. Duża liczba jeleni, szacowana w Szkocji na około 400 000, znakomicie utrudnia naturalną regenerację szkockich lasów. Tym bardziej, że w niektórych regionach Szkocji powszechnie wypasa się owce, które dodatkowo uniemożliwiają regenerację roślinności. Z tego powodu obecnie lasy pokrywają jedynie 4% powierzchni Szkocji, a do ich regeneracji dochodzi głównie tam, gdzie zbudowano płoty, uniemożliwiając jeleniom dostęp.
      Tam, gdzie prowadzono intensywne działania na rzecz regeneracji lasów i udało się zmniejszyć populację jeleni do mniej niż 6 na km2 obserwowano zwiększanie się powierzchni leśnych. W regionie Cairngors na 60 000 hektarów udało się dzięki temu zwiększać powierzchnię lasów o 164 hektary rocznie przez kolejnych 30 lat. Eksperci oceniają, że rodzime lasy mogłyby zająć dodatkowo 39 000 km2 w Highlands.
      Mamy coraz większa świadomość, że bioróżnorodność i problemy klimatyczne nie mogą być rozwiązane w odosobnieniu. Musimy przyjrzeć się potencjalnej roli naturalnych procesów, takich jak reintrodukcja wytępionych gatunków, by zregenerować zdegradowany ekosystem, dzięki czemu ludzie odniosą liczne korzyści, mówi profesor Dominick Spracklen.
      Niejednokrotnie pisaliśmy o niezwykle ważnej funkcji, jaką spełniają wilki w ekosystemie. Okazuje się, że zwierzęta te wpływają na powstawanie i kształt mokradeł czy pomagają zagrożonym rysiom. Nie zawsze jednak zadziała prosty mechanizm reintrodukcji, gdyż ekosystem jest bardzo złożony. Na przykład w Yellowstone wytępienie wilka doprowadziło do zniknięcia bobrów i kolejnych niekorzystnych zmian w ekosystemie. Podobne niekorzystne skutki ma w usunięcie z ekosystemu każdego głównego drapieżnika.
      Autorzy omawianych tu badań zauważają, że reintrodukcja wilka przyniesie wiele korzyści, daleko wykraczające poza samo zwiększenie powierzchni lasów. Zwiększy się ruch turystyczny, spadnie liczba wypadków z udziałem jeleni, zmniejszy liczba przypadków boreliozy wiązanej z nadmierną populacją jeleni oraz spadną koszty działań związanych z obecnie prowadzonymi próbami kontroli populacji jeleni.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kaberu etiopski (wilk etiopski) to najrzadszy psowaty na świecie i najbardziej zagrożony mięsożerca Afryki. Ten występujący wyłącznie w Etiopii gatunek liczy zaledwie około 500 żyjących na wolności osobników. Adrien Lesaffre, fotograf z AL Wild Expedition i autor pięknego albumu o wilku etiopskim, który brał udział w ekspedycji naukowej badającej kaberu, jako pierwszy udokumentował niezwykłe jak na psowate zachowanie. Otóż wilk z lubością zlizuje nektar kwiatów Kniphofia foliosa. To zaś każe sobie zadać pytanie, czy drapieżniki te mogą być zapylaczami.
      Około 87% roślin kwitnących jest uzależnionych od zapylających je zwierząt. Wśród ssaków zapylaczami są przede wszystkim żywiące się nektarem nietoperze, a w mniejszym stopniu niektóre gryzonie, naczelne, torbacze i mali mięsożercy. W środowisku naukowym od kilku dekad pojawiają się głosy, że nieposiadający skrzydeł zapylacze mogą odgrywać większą rolę niż się wydaje.
      Eksperymenty pokazały, że na przykład w Australii chutliwiec brunatny i lotopałanka karłowata są ważnymi zapylaczami roślin z rodziny srebrnikowatych. Jednak ssaki zapylające to zwykle małe i średnie zwierzęta, najczęściej żyjące na drzewach.
      Dotychczas mniej niż 10 gatunków ssaków mięsożernych zostało zidentyfikowanych jako zapylacze.  Wszystkie to gatunki małe lub średnie. Teraz okazuje się, że zapylaczem może być też duży mięsożerny drapieżnik, kaberu etiopski.
      Pomiędzy majem a czerwcem 2023 roku grupa biologów obserwowała, jak sześć wilków z trzech różnych watah zlizuje nektar z kwiatów. Pyski zwierząt były ubrudzone w pyłku, co oznacza, że przenosząc się pomiędzy różnymi roślinami, drapieżniki mogą je zapylać. Czasem wilki gryzły też kwiaty.
      W tej chwili nie wiadomo, czy i jaką rolę mogą odgrywać kaberu etiopskie jako zapylacze Kniphofia foliosa. Kwestia zapylania tych roślin nie jest bowiem dokładnie zbadana, wiadomo jedynie, że są zapylane przez wiele gatunków ptaków i owadów. Nie wiadomo też, czy nektar jest dla wilków istotnym elementem diety czy też zlizują go, bo jest smaczny. Wiadomo natomiast, że wśród ssaków korzystających z nektaru tych roślin znajdują się ludzie (głównie dzieci), psy, niala górska czy pawian oliwkowy.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...