KopalniaWiedzy.pl 357 Napisano 12 sierpnia 2020 Piotr Grzempowski – z wykształcenia inżynier Inżynierii Środowiska i technik weterynarii, zawód wykonywany związany jest z branżą szkoleniową. Z pasji miłośnik podglądania natury. W każdym miejscu: w lesie, w mieście, na działkach, nad rzeką. „Każdą wolną chwilę chcę spędzać na łonie przyrody. Ale gdy tego czasu tam nie spędzam, to i tak o niej rozmyślam i wiem, że za chwilę spędzę”. Fotografia jest dla niego dodatkiem tego zauroczenia, rejestratorem. Choć czasami formą twórczości i wizji. Pochodzi z Wielkopolski, od prawie 30 lat mieszkaniec Wrocławia, ale sercem cały czas w Dolinie Baryczy. Nie jest Pan zawodowym fotografem. Czym się Pan na co dzień zajmuje i skąd u Pana zamiłowanie do fotografii? Dlaczego akurat zwierzęta? Na co dzień działam w branży szkoleniowej, prowadzę z siostrą firmę szkoleniową. I bardzo to lubię, gdyż cała psychologia zarządzania jest ciekawa i kryje wiele tajemnic. Stąd być może wzięła się ta pasja do obserwowania zwierząt, ich zachowań i podziwiania całej przyrody. Wydaje mi się, że wszystko zaczęło się już w dzieciństwie. Pochodzę z miejscowości Gostyń w Wielkopolsce. Gdy byliśmy mali z siostrą i bratem, rodzice zabierali nas do lasu, na łąki i pola oraz na działkę. Co prawda wtedy częściej pracowaliśmy: zbieraliśmy grzyby, pokrzywy, zioła uprawne, głóg, dziką różę, tarninę, na działce warzywa i owoce itp. To były lata 70/80. Z niektórych produktów robiliśmy posiłki, część szła do punktu sprzedaży, z innych tata robił wino. Nie wszystkie czynności tak młodemu człowiekowi się podobały. Ale kontakt z naturą mieliśmy prawie codziennie. To były też inne czasy, przebywaliśmy na świeżym powietrzu, nie mieliśmy komórek przed oczami. Następnie dochodziły kolonie, obozy harcerskie, wędrowne, wszystko w otoczeniu przyrody. Częściej biegaliśmy po lesie, wchodziliśmy na drzewa, ganialiśmy z psami po polach, niż przebywali w mieście, wśród betonów. Pierwszy aparat otrzymałem chyba na komunię. Stałem się posiadaczem słynnej Smieny. Robiłem zdjęcia jak szalony, wszystkiego. Żałuję, że nie mam pamiątek fotograficznych z tamtego okresu. Wciągało mnie to, więc przyszedł czas na Zenita 11. Apetyt rósł w miarę jedzenia, więc będąc nastolatkiem zainwestowałem zaskórniaki w Zenita XP, który na tamte czasy wydawał się zaawansowanym sprzętem. Fotografia u mnie szła zawsze równolegle z przyrodą, ale przez wiele lat nie mogły się ze sobą dogadać. Gdy latami jeździłem w Bieszczady, to nie zabierałem ciężkiego aparatu. Gdy wychodziłem z aparatem na miasto (już we Wrocławiu), nie było tam zbyt wiele przyrody. Będąc na studiach zrobiłem kilka zdjęć na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu i wysłałem je na Konkurs Urzędu Miejskiego pt. „Wrocław w oczach krasnoludka”. Zająłem wtedy II miejsce. W kolejnych latach nadal tak sobie pstrykałem beztrosko na mieście, gdzie się dało. Zwierzęta. Od zawsze je lubiłem. W dzieciństwie hodowaliśmy chomiki, szczury, rybki. Potem Technikum Weterynaryjne we Wrześni. Ale nie czułem powołania w tym zawodzie, stąd następnie studia techniczne. Do zwierząt zawsze mnie ciągnęło, tak niewytłumaczalnie. Lubiłem psy, konie. Zawsze chciałem spotkać wilka i niedźwiedzia w Bieszczadach, nie udało się. Przy koniach miałem przyjemność trochę się pokręcić, w Dusznikach Zdrój. Większość psiaków lubi się do mnie przytulać, więc jakaś energia między nami jest. Jednak prawdziwa eksplozja nastąpiła w Dolinie Baryczy. Gdy zajechałem tam pierwszy raz ponad 10 lat temu moje serce eksplodowało. Rezerwaty przyrody, tysiące ptaków, piękne stawy, przestrzenie, łąki, pola, lasy i ta zwierzyna dzika!!! Tam odnalazłem swój sens. Tam zobaczyłem to, co oglądałem na filmach przyrodniczych. Codzienność tam to bieliki, żurawie, błotniaki, jelenie, lisy, dziki, bardzo wiele unikalnych gatunków, niespotykanych w innych częściach kraju, wilki też po cichu już wyją. Wymieniać można połowę katalogu. I tam pokochałem to wszystko jeszcze bardziej, między innymi jelenie i zimorodki. I tutaj fotografia z przyrodą wreszcie się połączyły. Pomijając wszelkie aspekty artystyczne, ekspozycyjne, gdy teleobiektyw powiększa przyrodę, dostrzegamy to, czego oko nie widziało. Dostrzegamy detale, które niesamowicie zachwycają i ukazują, jaka przyroda jest zróżnicowana i jaka potrafi być piękna. Sami sporo chodzimy i jeździmy rowerami po lasach. Są to jednak szlaki turystyczne, drogi pożarowe i inne drogi leśne. Niemal nie spotykamy tam zwierząt. Co więc trzeba zrobić, gdzie wejść, by je zobaczyć? Ja również takimi trasami głównie chodzę. Najczęściej nic nie trzeba robić. Wystarczy się zatrzymać i zaczekać. Ja poruszam się podobnymi ścieżkami, nie wchodzę w ostoje zwierzyny, w rezerwaty, nie staram się o zgody na wejścia w miejsca niedostępne i chronione. 90% moich zdjęć jest robiona właśnie z takich dróg i ścieżek. Sporadycznie schodzę z nich i idę w dziki las, czasami na skraj łąki. Pamiętajmy, że zwierzęta boją się człowieka. Gdy się poruszamy po lesie widzą nas, słyszą i przede wszystkim czują z dużej odległości. Jeżeli wieje niekorzystny wiatr, czyli od nas w stronę zwierzęcia, to są małe szanse, że nam się ukaże. Wracając do pytania. Są regiony, gdzie zwierząt jest bardzo dużo i są różnorodne. Są takie, gdzie fauna jest uboższa. Ale tak naprawdę wszędzie ona jest. W jednym miejscu będą dominowały jelenie, w innym sarny, w jeszcze innym ptactwo wodne, gdzieś daniele. Ale taką wiedzę nabywamy po dłuższych pobytach i obserwacjach terenu. Warto się zatrzymać, mieć ze sobą jakieś krzesełko lub usiąść pod drzewem i czekać. Ideałem jest zamaskowanie, przykrycie siatką maskującą, gałęziami i jedyną rzeczą nad którą musimy pracować, to cierpliwość. Warto przyglądać się śladom na ziemi, wydeptanym szlakom spacerowym w trawach, zaroślach i już wiemy, w których miejscach najczęściej zwierzęta się przemieszczają. Wtedy można w pewnej odległości skryć się gdzieś na uboczu, czekać i obserwować, unikać gwałtownych ruchów, które są szybko rejestrowane przez wszystkich mieszkańców lasu. Najważniejsza jest w tym wszystkim anielska cierpliwość. Zachęcam do jeszcze jednego, do odbycia wycieczki o świcie. Wtedy jest największy ruch w lesie, najpiękniejsze światło i dźwięki natury, które nam wielokrotnie wynagrodzą lekkie niedospanie.« powrót do artykułu Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach