Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Czy w tajnym pomieszczeniu w kościele w Milevsku znajduje się skarb ukryty przed husytami?

Rekomendowane odpowiedzi

W najstarszym kompleksie klasztornym kraju południowoczeskiego, w Milevsku, znaleziono tajne przejście wiodące do pomieszczenia, które mogło być średniowiecznym sejfem. Pracujący tam archeolodzy nie wykluczają, że w pomieszczeniu znajdą całość lub część klasztornego skarbu ukrytego przed husytami.

Lokalna legenda mówi, że podczas wojen husyckich opat klasztoru norbertianów w Milevsku ukrył wszystkie klasztorne kosztowności w pobliskim zamku Příběnice. Husyci w 1420 roku zdobyli i splądrowali zamek, a o skarbach nikt nie słyszał. Podobno zdobywcy mieli je zniszczyć.

Archeolodzy nie wykluczają teraz, że przynajmniej część skarbów została ukryta na terenie klasztoru, w tajnym pomieszczeniu, na które właśnie natrafili. Co interesujące, wejście do pomieszczenia było od bardzo dawna dobrze widoczne i łatwo dostępne, tylko że... nikt nie wpadł na pomysł, by tam zajrzeć.

Klasztor, jeden z najwspanialszych przykładów czeskiej architektury romańskiej, został ufundowany w 1187 roku przez lokalnego możnowładcę Jerzego z Milevska. W 1420 roku klasztor został zdobyty i spalony przez husytów. Jego pozostałości przejęła lokalna szlachta. W 1620 roku czescy protestanci ponieśli pod Białą Górą ostateczną klęskę. Katoliccy Habsburgowie odzyskali kontrolę nad krajem, a norbertanie odzyskali swój klasztor. Jednak nigdy nie wrócił on do dawnej świetności.

Zakonnicy ponownie stracili klasztor w 1785 roku, kiedy to cesarz Józef II rozpoczął proces podporządkowywania lokalnego Kościoła katolickiego państwu. Przez cały XIX i XX wiek popadał on w ruinę. Po obaleniu komunizmu klasztor zwrócono zakonnikom, którzy rozpoczęli jego odbudowę. Teraz, w ramach prac na terenie kościoła św. Idziego dokonano wielu interesujących odkryć. W zachowanych ścianach odkryto liczne nisze czy też przejście na platformę, z której założyciel kościoła brał udział w mszy. Jednak najbardziej interesujące jest to, co znaleziono w zachodniej ścianie kościoła.

Na wysokości 3 metrów nad ziemią widać było tam otwór. Niegdyś został on zamurowany i gdyby nie fakt, że w dalekiej przeszłości ktoś usunął blokadę, do dzisiaj by go zapewne nie odkryto. Dotychczas jednak nikomu nie przyszło do głowy, by tam zajrzeć. Zrobili to dopiero archeolodzy pracujący nad renowacją klasztoru. A gdy przystawili drabinę i oświetlili otwór okazało się, że skrywa on korytarz o wymiarach 90x60 centymetrów. Skorzystali więc z pomocy speleologów i weszli do środka.

Dzięki temu przekonali się, że korytarz ma długość około sześciu metrów i prowadzi do pomieszczenia o wymiarach około 2,5x2,2x1,25 metra. W dużej mierze jest ono zasypane odpadkami, a z powodu epidemii koronawirusa na razie nie zostało ono oczyszczone.

Początkowo niektórzy specjaliści sądzili, że pomieszczenie było więzieniem. Jednak brak tam śladów jakichkolwiek krat czy drzwi. Ponadto dostęp do pomieszczenia jest bardzo utrudniony, więc hipotezę o więzieniu porzucono. Najbardziej prawdopodobna wydaje się hipoteza o tajnym miejscu ukrycia kosztowności. W tunelu znaleziono belkę, a datowanie ujawniło, że pochodzi ona z drzewa ściętego w 1483 roku. Jednak elementy architektoniczne wskazują, że i korytarz i pomieszczenie są znacznie młodsze.

Nie wiadomo, jakie mogło być oryginalne przeznaczenie pomieszczenia. Jednak archeolodzy mają nadzieję, że to właśnie tam opat ukrył przed husytami skarby zakonu i że część z nich znajdą po usunięciu rumowiska. Przypominają, że w podobnym tajnym pomieszczeniu w katedrze św. Wita były przechowywane przez jakiś czas czeskie klejnoty koronacyjne.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do Muzeum Czech Wschodnich w Hradcu Kralove zgłosili się dwaj turyści, którzy przynieśli... kilka kilogramów złota. Złote monety, bransolety, tabakiery, pudernica, grzebień i klucz na łańcuszku zostały znalezione w bardzo nietypowym skarbie. Zwykle złote skarby zakopane w ziemi pochodzą sprzed wieków lub tysiącleci. Nasi turyści odkryli złoto porastającym lasem byłym polu uprawnym, gdy zauważyli wystającą z ziemi aluminiową skrzynkę.
      Po otwarciu skrzynki okazało się, że wewnątrz jest 598 złotych monet zorganizowanych w 11 kolumn owiniętych czarnym materiałem. Metr obok leżała zaś żelazna skrzynka z wykonanymi z żółtego metalu 16 tabakierami, 10 bransoletami, torbą z metalowej plecionki, grzebieniem, łańcuszkiem z kluczem i pudernicy. Monety ważą niemal 4 kilogramy i są złote. Obecnie naukowcy badają materiał, z którego wykonano pozostałe przedmioty. To niezbędne, by opracować metodę ich konserwacji.
      Skarb jest nietypowy nie tylko dlatego, że nie jest zbyt stary, na co wskazuje chociażby aluminiowa skrzynka. Niezwykły jest też jego skład. Monety zostały wybite w latach 1808–1915, jednak rok 1915 nie jest tym, który wskazuje na datę ukrycia złota. Na niektórych monetach znaleziono bowiem kontrmarki wskazujące, że zostały one wybite w latach 20. i 30. XX wieku na terenie byłej Jugosławii. Jakby jeszcze tajemnic było mało, w skarbie znajdują się głównie monety francuskie, są też austro-węgierskie, belgijskie i ottomańskie. Natomiast brak w skarbie monet niemieckich czy czechosłowackich.
      Sama wartość złota ze skarbu wynosi co najmniej 7,5 miliona koron. Zgodnie z czeskim prawem, znalazcy należy się nagroda szacowana albo na podstawie wartości metalu szlachetnego lub innego cennego materiału, albo na podstawie wartości historycznej znaleziska. W przypadku szacunku po cenie materiału, znalazca może otrzymać do 100% jego wartości. W pozostałych przypadkach jest to do 10% wartości historycznej oszacowanej przez eksperta.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wieś Trójca to jedna z najstarszych osad w dzisiejszym powiecie sandomierskim. W średniowieczu była ważnym punktem na tamtejszej sieci dróg. Zdaniem niektórych badaczy, mogła ona dać początek Zawichostowi. Tak czy inaczej, z czasem utraciła znaczenie na jego rzecz, a w 1954 roku stała się częścią Zawichostu. Jednak w środowisku archeologicznym o wsi zrobiło się głośno w latach 30. XX wieku. Wtedy bowiem na jej terenie przypadkowo odkryto skarb srebrnych monet. A kilka dni temu trafiono na kolejny – czwarty już – skarb w Zawichoście-Trójcy.
      Ten z lat 30. składał się z co najmniej 900 monet, przede wszystkim denarów krzyżowych saskich i polskich oraz denarów niemieckich i węgierskich. Został on zakopany po 1063 roku w dwóch glinianych naczyniach.
      Na kolejne odkrycie trzeba było czekać niemal 100 lat. W 2021 roku członkowie Nadwiślańskiej Grupy Poszukiwawczej Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol „Szansa” znaleźli gliniane naczynie, a w nim 1900 monet, wybitych przede wszystkim przez synów Bolesława Krzywoustego – Władysława Wygnańca i Bolesława Kędzierzawego. W skarbie – ukrytym po 1165 roku –znajdowały się też pojedyncze monety Bolesława Krzywoustego, Bolesława Śmiałego i denary krzyżowe.
      W związku z odkryciem tego skarbu, jeszcze w tym samym roku do badań przystąpili naukowcy z Instytutu Archeologii UMCS wspomagani przez Stowarzyszenie „Szansa” i Stowarzyszenie „Wspólne Dziedzictwo” z Opatowa. Efektem ich prac było znalezienie 3. skarbu. Było to 58 monet i siekańców (fragmentów monet), ukrytych na początku XI wieku. To głównie monety niemieckie: denary krzyżowe, denary Ottona III, Ottona i Adelajdy i Henryka Świętego. Ponadto zidentyfikowano pojedyncze monety czeskie, arabskie i angielskie (Æthelreda II). W tym jednak przypadku nie wiadomo, jak skarb został schowany. Prowadzone w tym miejscu prace rolnicze spowodowały, że był on rozproszony na kilku metrach kwadratowych.
      Jakby tego było mało, w latach 2021–2024 znaleziono niemal 500 pojedynczych monet wczesnośredniowiecznych, setki zabytków z żelaza, kamienia, szkła, kości i fragmenty naczyń glinianych z XI–XIII wieku. Wśród bardziej interesujących znalezisk jest unikatowa bulla książęca czy grociki z jednej z najważniejszych bitew XIII wieku.
      Kolejnego odkrycia – 4. już skarbu – dokonano kilka dni temu w pasie drogowym przebiegającej przez Trójcę remontowanej drogi wojewódzkiej. Nadwiślańska Grupa Poszukiwawcza Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol „Szansa” znalazła 19 placków srebrnych o łącznej wadze niemal 700 g. Niewykluczone, że było ich więcej, jednak naczynie, w którym się znajdowały, zostało uszkodzone podczas niwelacji terenu. Część skarbu mogła zostać wywieziona wraz z ziemią. Na podstawie pozostałości naczynia stwierdzono, że nowo odkryty skarb pochodzi z I połowy XI wieku, został więc ukryty w tym samym czasie, co skarb 3.
      Najnowsze odkrycie jest wyjątkowe. O ile trzy pierwsze skarby składały się niemal wyłącznie z monet, tutaj mamy wyłącznie placki lanego srebra. Na niektórych widać ślady cięcia na mniejsze kawałki. Można przypuszczać, że to srebrny półsurowiec pochodzący z przetopionych monet lub złomu, który został ukryty przez odlewnika lub jubilera.
      Już wcześniejsze badania archeologiczne pokazały, że w XI wieku w Trójcy istniały warsztaty zajmujące się wytopem ołowiu i srebra. To zaś pokazuje, że Trójca była nie tylko osadą handlową, przez którą przebiegały szlaki łączące Bałtyk z Morzem Śródziemnym oraz wschodnią i zachodnią część Europy, ale również miejscem wyspecjalizowanej produkcji metalurgicznej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W regionie Brdy w Czechach już w 1925 roku stał się obszarem wojskowym, nie rozwinięto tam intensywnej infrastruktury. Obszar jest w niewielkim stopniu zdewastowany przez człowieka. W 2018 roku w tamtejszym parku narodowym rozpoczęto projekt rewitalizacji, który miał polegać na wybudowaniu tam i odtworzeniu niezwykle potrzebnych mokradeł. Przeznaczono nań 30 milionów koron (1,2 mln USD). Rozpoczęło się planowanie, uzgodnienia, negocjacje i załatwianie dokumentacji. Po 7 latach okazało, że wszystko na nic. Rodzina bobrów w 2 dni wybudowała tamy. W idealnym miejscu i całkowicie za darmo.
      Jak zauważa doktor biologii środowiskowej Andrzej Czech, który specjalizuje się w badaniu wpływu bobrów na środowisko nie ma, że zwierzęta pracują od 8 do 15.00, później pakują się do busa i jadą do domu. Działają 24/7/365. Bez urlopów, chorobowych i tacierzyńskich. Muszą sobie radzić z wilkami, psami i pracownikami utrzymania wód. Lisami i mrozem. Kłusownikami i myśliwymi. Powodziami i suszami. Brakiem jedzenia i nieprzewidywalnością. I tak gromadzą ponad 200 milionów metrów sześciennych wody w Polsce w najbardziej istotnych miejscach. Stabilizują i wzbogacają. Chronią i żywią.
      Bobry z Brdy wybudowały tamy w najlepszym możliwym miejscu, zatrzymując wodę, która uciekała z terenu przez rów odwadniający wybudowany w przeszłości przez wojsko. Wojskowy Zarząd Leśny i Basen Rzeki Wełtawa prowadziły negocjacje dotyczące projektu i rozwiązania problemów związanych z własnością terenu. Bobry były szybsze. Dzięki nim zaoszczędziliśmy 30 milionów koron. Wybudowały tamy bez dokumentacji projektowej i za darmo, mówi Bohumil Fišer z zarządu Obszaru Krajobrazu Chronionego Brdy.
      Eksperci, którzy wybrali się w teren, by obejrzeć dzieło bobrów i stworzone w ten sposób rozlewisko, stwierdzili, że powstały tam idealne warunki dla rzadkiego raka strumieniowego, żab i wielu innych gatunków zwierząt.
      Bobry zawsze wiedzą najlepiej. Miejsca, które wybierają na swoje tamy są zawsze idealne. Lepsze niż my projektujemy, dodaje Jaroslav Obermajer z Czeskiej Agencji Ochrony Środowiska i Krajobrazu. Bobry są niezwykle pożytecznymi zwierzętami, które nie tylko pomagają zapobiegać i łagodzić skutki suszy, poprawiają stan środowiska naturalnego – przez co wpływają pozytywnie chociażby na ludzkie zdrowie – ale zmniejszają też ryzyko powodzi i poprawiają jakość wody. Niedawno zaś naukowcy z Wielkiej Brytanii poinformowali, że para bobrów reintrodukowana w pobliżu Plymouth chroni miasto przed powodziami i podtopieniami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Eisleben, mieście urodzin i śmierci Marcina Lutra, w kościele św. Andrzeja, w którym Luter wygłosił swoje ostatnie kazania, znaleziono skarb składający się z 816 monet. Zostały one ukryte około 1640 roku w rzeźbie, która zdobi wykonany w 1567 roku nagrobek hrabiny Magdaleny (zm. 1565) i hrabiego Johanna Albrechta I z linii Mansfeld-Arnstein (zm. 1586). Mieszki z monetami ukryto w nodze hrabiego.
      Odkrycia skórzanych sakiewek zawierających monety dokonano podczas prac renowacyjnych. We wnęce rzeźby konserwatorzy wyczuli coś miękkiego. Okazało się, że to stara skarpeta, którą prawdopodobnie wykorzystano przed 100 laty do czyszczenia rzeźb. Najprawdopodobniej wpadła ona do środka, a prowadzący wówczas prace się tym nie przejęli. Pod skarpetą było zaś coś znacznie bardziej interesującego. Cztery mieszki z 816 dobrze posortowanymi monetami. Najcenniejsze z nich, złote, zostały owinięte w papier, a napisy na nim świadczą, że była to część kościelnego skarbca. Nie były to jednak pieniądze z coniedzielnej tacy, ale zebrane przy innych okazjach.
      W skarbie znaleziono monetę znaną jako złoty anioł, podwójnego dukata, kilka talarów, półtalarów i ćwierćtalarów. Jednak główną część zbioru stanowią wybite w Saksonii drobne monety, takie jak srebrne schreckenbergery, zinsgroschen oraz niemal 300 groszy praskich pochodzących z końca średniowiecza.
      Najnowszą monetą jest podwójny dukat wybity przez arcybiskupa Moguncji Anselma Casimira Wambolda von Umstadta w 1638 roku. Niewiele starsze są monety wybite po okresie ostrego kryzysu finansowego zwanego „Kipper i Wipper”, kiedy to doszło do masowego psucia monety. To saksońsko-turyński talar, saksońskie grosze oraz trzy złote monety.
      Zaskakującą cechą znalezionego skarbu jest fakt, że okres „Kipper i Wipper” nie pozostawił w nim śladu. W tym okresie menniczego chaosu i dewaluacji właściciele mennic masowo nie przestrzegali ordynacji menniczych dotyczących liczby i gatunków wybijanych monet. Inflacja była szczególnie dotkliwa w hrabstwie Mansfeld, do którego należało Eisleben. Działało tam ponad 20 mennic, które masowo biły miedziane pieniądze. To wyjaśnia, dlaczego w znalezionym skarbie widzimy sporo późnośredniowiecznych monet. Nie stanowiły one znaczącego odsetka wśród monet obiegowych w XVI wieku, jednak po kryzysie zyskały na znaczeniu, gdyż pokładano zaufanie w ich wartość. Masowo bite miedziane monety nie trafiły do skarbu.
      Skarb został ukryty w rzeźbie z szwedzkich najazdów łupieżczych. W latach 1636–1644 Eisleben było wielokrotnie – niemal co tydzień – rabowane przez Szwedów. Miejskie kroniki z tamtych lat są pełne opisów obowiązkowych kwaterunków dla żołnierzy, kontrybucji i innych uciążliwości. W latach 1628–1650 miasto straciło połowę ludności. Na podstawie zapisków z lat 1623–1642 naukowcy obliczyli, że miasto wydało w tym czasie 212 258 talarów na okup i żywność dla obcych wojsk. To gigantyczna kwota.
      Silny, dobrze zarabiający górnik otrzymywał około 1 talara tygodniowo. Jednak zarobki zdecydowanej większości górników wynosiły około 0,5 talara tygodniowo. Za talara można było kupić 8 funtów masła czy 24 śledzie. Zatem wydatki niewielkiego Eisleben związane z obecnością obcych wojsk były gigantyczne.
      Eksperci będą teraz badali, czy znaleziony skarb nie jest częścią „Aerarum Pastorale”, specjalnego funduszu parafialnego ustanowionego w Eisleben w 1561 roku. Fundusz ten przeznaczony był na kształcenie teologów oraz pensje, ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne księży w parafii. Był niezależny od władz i zgromadzenia parafian. Trwają też prace nad zbadaniem każdej z monet oraz stworzenie ich katalogu, który zostanie udostępniony w sieci.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...