Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Dyskusja dotycząca autentyczności Całunu Turyńskiego toczy się już od wielu lat. Chrześcijanie uważają go relikwię, lnianą tkaninę, którą niegdyś owinięto ciało Chrystusa. Profesor Christopher Ramsey z Oksfordu zamierza ponownie przeprowadzić testy, które wykażą, czy na płótnie widnieje twarz Jezusa. Wg niego, pewien rodzaj kontaminacji mógł doprowadzić do tego, że badania z 1988 r. wykazały, że całun jest średniowiecznym falsyfikatem. Metodą datowania węglowego wykazano wtedy, iż powstał między rokiem 1260 a 1390.

W najbliższym czasie warto śledzić ramówkę telewizji BBC, ponieważ na podstawie poczynań profesora zostanie nakręcony film dokumentalny. Jego autorzy przedstawią też nowe dowody archeologiczne w sprawie.

Ramsey uważa, że do zniekształcenia wyników datowania radioaktywnym węglem-14 wystarczy dużo mniejsze zanieczyszczenie, niż się wydawało jego kolegom po fachu z lat 80. ubiegłego wieku. Według nowej teorii, 2-procentowa kontaminacja oznacza odchylenie aż o 1500 lat. Wniosek ten to pokłosie opublikowanych danych na temat zachowania węgla-14 w atmosferze, o którym nie słyszano, gdy 20 lat temu przeprowadzano testy – tłumaczy reżyser David Rolfe.

Gdyby ktoś chciał zawczasu obejrzeć całun, powinien się udać do katedry Św. Jana Chrzciciela w Turynie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wody zanieczyszczone odchodami świń, drobiu i bydła stanowią rezerwuar genów antybiotykooporności i to zarówno znanych, jak i nowych. Maite Muniesa z Uniwersytetu w Barcelonie uważa, że mogą one być przekazywane różnym gatunkom bakterii przez bakteriofagi, czyli wirusy atakujące bakterie.
      W wodach skażonych nieczystościami trzody chlewnej, drobiu i bydła odkryliśmy duże ilości bakteriofagów przenoszących geny antybiotykooporności. W warunkach laboratoryjnych wykazaliśmy, że po wprowadzeniu do innych bakterii geny przenoszone przez bakteriofagi były w stanie wywołać oporność na określony antybiotyk - opowiada Muniesa.
      Choć często uważamy, że geny antybiotykooporności ewoluowały pod wpływem leków stosowanych do zwalczania infekcji u ludzi oraz podawanych zwierzętom hodowlanym, nie jest to wcale współczesne zjawisko. Wcześniej w 2011 roku naukowcy z kanadyjskiego McMaster University wykazali, że lekooporność jest naturalnym zjawiskiem, które o wiele, wiele lat poprzedza zastosowanie antybiotyków w praktyce klinicznej. W artykule opublikowanym w Nature powołali się na przykład antybiotykooporności sprzed co najmniej 30 tys. lat. Mikroorganizmy od dawien dawna wykorzystywały zatem antybiotyki i geny oporności na nie w ramach współzawodnictwa międzygatunkowego.
      Mając to wszystko na uwadze, Hiszpanie stwierdzili, że nowo opisany wodny rezerwuar genów antybiotykooporności jest wynikiem właśnie współzawodnictwa mikrobów, a nie leków stosowanych przez ludzi, tym bardziej że wypasanemu bydłu nie podawano przyspieszających wzrost antybiotyków. Zespół Muniesy podkreśla, że nawet po wprowadzeniu zakazu podawania zwierzętom paszy z antybiotykami mogą się pojawiać nowe geny antybiotykooporności, a stare rozprzestrzenią się na bakterie zakażające ludzi. Akademicy z Barcelony zaznaczają, że należy ustalić, jak geny oporności są przekazywane z faga na kolejne gatunki bakterii. Tylko wtedy będzie można opracować strategie blokowania transmisji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Katastrofalny wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej dał impuls do powstawania nowych, potrzebnych metod badawczych, które zapewne - niestety - nieraz okażą się przydatne w przyszłości. Jednym z istotnych zagadnień jest ocena stopnia zanieczyszczenia gleby ropą i dokładna analiza składników tego zanieczyszczenia.
      Dotychczas taka analiza wymagała pobrania próbek ziemi w terenie, przetransportowania ich do laboratorium i dokonania analizy chemicznej. Sporządzenie mapy rozkładu zanieczyszczeń wymagało pobrania dużej ilości próbek a więc wykładniczy wzrost pracy, kosztów i potrzebnego czasu. Zespół badawczy sformowany z naukowców Virginia Tech. (Politechniki Stanowej Wirginii), Uniwersytetu Stanowego Luizjany oraz agencji badawczej Texas Agrilife Research zajął się opracowaniem metody oceny stopnia zanieczyszczenia w terenie, bez konieczności wykorzystywania metod laboratoryjnych.
      Ich pomysł na natychmiastową ocenę stopnia skażenia to oświetlenie próbki gleby bliskim światłem podczerwonym i wykorzystanie spektroskopii odbicia rozproszonego. Odczytanie odbijanych długości fal pozwala od razu ocenić obecność zanieczyszczeń oleistych, a także ich ilość. Technikę wykorzystano do oceny obecności węglowodorów ropy naftowej na glebach południowej Luizjany. Porównanie trafności nowej metody z analizą laboratoryjną dowiodło, że otrzymywane wyniki mają akceptowalną trafność. Badanie nie wymaga też wcześniejszego przygotowywania próbek gleby w postaci suszenia lub rozdrabniania.
      Połączenie spektrometrii i chemometrii daje bardzo obiecujące wyniki, uważają autorzy badania, i zamierzają kontynuować prace. Trwają obecnie badania nad opracowaniem sygnatury widmowej dla różnych typów zanieczyszczeń: smoły, ropy, oleju napędowego, oleju silnikowego i innych, co pozwoliłoby na określenie składu zanieczyszczeń. Na dalszą przyszłość snute są plany zaadoptowania metody do użycia z wykorzystaniem na przykład satelitów, co pozwalałoby na jeszcze szybsze i szersze szacowanie stopnia zanieczyszczeń i tworzenie na bieżąco aktualizowanych map.
      Wyniki badań ukazały się w piśmie Journal of Environmental Quality, Wydawanym przez Amerykańskie Stowarzyszenie Agronomii.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Bournemouth University twierdzą, że obserwowany na całym świecie spadek liczebności roślin mięsożernych spowodowany jest spożyciem owadów skażonych toksycznymi metalami (Environmental Science & Technology).
      Iain Green i Christopher Moody podkreślają, że wielu gatunkom roślin mięsożernych grozi wyginięcie z powodu utraty habitatu oraz kłusownictwa. Teraz Brytyjczycy odkryli kolejne niepokojące zjawisko, okazało się bowiem, że kontakt z owadami skażonymi pewnymi metalami zaburza pobór wody i składników odżywczych.
      Naukowcy zwrócili szczególną uwagę na istotną dla zdrowia roślin miedź oraz kadm, który występuje w nawozach czy metalowych powłokach. Oba metale mogą się akumulować w środowisku, m.in. wskutek niewłaściwego składowania odpadów.
      Akademicy z Bournemouth University karmili skażonymi larwami muchy domowej kapturnice białolistne (Sarracenia leucophylla). Dzięki temu stwierdzili, że kadm gromadził się w łodydze w taki sposób, że zagrażało to wzrostowi. W przypadku miedzi nie zaobserwowano toksycznego efektu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Texas A&M University opracowali nową technikę datowania, która może rozstrzygnąć m.in. spory o wiek Całunu Turyńskiego. Będzie ona przydatna również do określenia momentu powstania wielu cennych zabytków. Dotychczas liczne z nich nie były badane metodą węgla radioaktywnego, gdyż współczesne techniki datowania wiążą się z koniecznością uszkodzenia obiektu.
      Polegają one bowiem na wycięciu fragmentu badanego przedmiotu, poddaniu go działaniu silnego kwasu i silnej zasady, a następnie spaleniu go i zbadaniu poziomu radioaktywnego węgla C-14.
      Profesor Marvin Rowe wraz ze swoim zespołem, opracowali technikę nazwaną roboczo "niedestrukcyjnym datowaniem węglowym". Polega ona na umieszczeniu całego badanego przedmiotu w specjalnej komorze, w której poddawany jest on działaniu plazmy. Gaz powoli i delikatnie utlenia powierzchnię przedmiotu, prowadząc do powstania dwutlenku węgla, który można wykorzystać do datowania C-14. Powierzchnia badanego przedmiotu pozostaje nienaruszona.
      Amerykanie poddali już testom 20 różnych substancji, wśród nich drewno, węgiel drzewny, sierść królika, skórę, kość ze zmumifikowaną tkanką mięśniową i liczącą sobie 1350 lat tkaninę. Wyniki tych badań były podobne, jak wyniki uzyskane przy obecnie stosowanych technikach.
      Oczywiście wielkość komory musi być dostosowana do wielkości badanego przedmiotu. Naukowcy dopracowują teraz swoją technologię, a profesor Rowe chciałby w najbliższej przyszłości badać za jej pomocą niewielkie przedmioty, takie jak rzeźba z kości słoniowej znana jako Wenus z Barssempouy. Jej wiek ocenia się na 25 000 lat i jest ona jednym z najstarszych znanych nam przedstawień ludzkiej twarzy.
      Naukowiec zdaje sobie też sprawę, że musi przeprowadzić olbrzymią liczbę eksperymentów, by dowieść, że jego metoda nie niszczy zabytków. Bez tego dyrektorzy muzeów, właściciele prywatnych kolekcji czy konserwatorzy zabytków nie wyrażą zgody na poddawanie bezcennych przedmiotów działaniu plazmy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kiedy w 1989 r. u wybrzeży Alaski doszło do katastrofy tankowca Exxon Valdez, badacze spodziewali się, że część paliwa uwolnionego z gigantycznych zbiorników statku, która dotarła do plaż, powinna ulec biodegradacji w ciągu kilku lat. W rzeczywistości okazało się, że ślady po tym zdarzeniu są widoczne na plażach aż do dziś. Dlaczego tempo rozkładu paliwa tak gwałtownie spadło, odkryli naukowcy z Temple University.
      Pomiary przeprowadzone po pięciu latach od wycieku wykazały, że każdego roku rozkłada się ok. 70% ilości paliwa pozostałego po poprzednim roku. Pomiary przeprowadzone w latach 2002-2003 przyniosły znacznie bardziej pesymistyczne wieści, okazało się bowiem, że tempo rozkładu spadło do ok. 4% rocznie, a na plażach zalega ok. 70 m3 z 11000 m3 paliwa, które wyciekło w 1989 r. Przyczyny tego zjawiska udało się ustalić dopiero w ostatnich miesiącach. 
      Autorami odkrycia są naukowcy z zespołu dr. Michela Boufadela. Z przeprowadzonych przez nich testów wynika, że resztki ropy wyrzucone na brzeg rozdzieliły się z biegiem czasu na dwie wyraźnie odmienne warstwy. Pierwsza z nich, sięgająca od 2,5 do 10 cm w głąb, jest stale przepłukiwana przez wodę, dzięki czemu dostają się do niej subtancje odżywcze oraz tlen konieczny do przeżycia bakterii rozkładających zawarte w paliwie węglowodory.
      W głębszych warstwach, ściskanych przez lata pod naporem wody, tlenu oraz innych składników niezbędnych dla zajścia biodegradacji zaczęło brakować. Efektem było niemal całkowite zatrzymanie się (a dokładniej: 1000-krotne spowolnienie) rozkładu ropy.
      Jako główny cel najbliższych badań dr Boufadel wskazuje opracowanie metod dostarczania tlenu do głębokich warstw ropy pozostawionej po wycieku. Podobna technika mogłaby, oczywiście, znaleźć zastosowanie także w innych miejscach skażonych w wyniku wycieków.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...