Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Oto symboliczne miejsce spoczynku założyciela Rzymu, Romulusa

Rekomendowane odpowiedzi

Po raz pierwszy od 2600 lat możemy oglądać sarkofag poświęcony założycielowi Rzymu, Romulusowi. O zidentyfikowaniu hipogeum (przeznaczonego na grób podziemnego pomieszczenia na planie koła) donosiliśmy przed trzema dniami. Naukowcy zdobyli wówczas nowe dane, na podstawie których stwierdzili, że to prawdopodobnie część heroonu (grobu herosa) Romulusa.

Zabytek pochodzi z VI wieku i znajduje się niedaleko Lapis Niger, Czarnego Kamienia, świątyni postawionej w miejscu śmierci/wniebowzięcia Romulusa. Odkrycia dokonano podczas prac wykopaliskowych na Forum Romanum, stanowiącym serce starożytnego Rzymu i państwa Rzymian. Jako, że od dawna krążyła hipoteza, że pierwszy władca Rzymu został tam pochowany, odkrywcy postanowili ją sprawdzić

Analiza wykazała, że zarówno sarkofag jak i ołtarz odpowiadają zarówno opisom starożytnych uczonych jak i ludowym przekazom. Co prawda na miejscu nie znaleziono żadnych inskrypcji ani ludzkich szczątków, ale część specjalistów uważa, że podobieństwo do historycznych opisów jest na tyle duże, iż mamy do czynienia ze świątynią Romulusa.

Sarkofag i towarzyszący mu okrągły ołtarz odkryto pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Archeolodzy natrafili wówczas na długie głębokie wyżłobienie oznaczone wielkimi głazami i uznali, że jest to skiba, którą Romulus oznaczył granice przyszłego miasta. Romulus założył je po zabiciu swojego brata Remusa.

Teraz naukowcy sądzą, że odkryta wówczas struktura to heroon zbudowany przez Rzymian w miejscu, o którym sądzili, że został pochowany Romulus. Legenda mówi, że w 37. roku swoich rządów Romulus został porwany przez wir podczas przeglądu wojsk na Polu Marsowym. Historyk Liwiusz uważał, że albo został on zamorodowany przez senatorów, albo też został wniebowzięty przez Marsa.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedną z metod służących poznaniu naszej historii jest badanie zanieczyszczeń powodowanych przez człowieka. W przeszłości informowaliśmy, że historia starożytnego Rzymu została zapisana w zanieczyszczeniach na Grenlandii, a później informowaliśmy, że Rzymianie zanieczyszczali atmosferę bardziej, niż sądziliśmy. Teraz zaś geolodzy z Uniwersytetu w Heidelbergu znaleźli najstarsze dowody na zanieczyszczenie przez człowieka środowiska ołowiem.
      Rdzenie z osadów z dna morskiego oraz okolic wybrzeży Morza Egejskiego dostarczyły dowodów, że ludzie zanieczyścili okolicę ołowiem już 5200 lat temu. Odkrycie to, w połączeniu z analizą pyłków roślin zawartych w osadach, daje lepszy wgląd w zmiany społeczno-ekonomiczne regionu Morza Egejskiego. Widać w nich też wydarzenia polityczne, jak na przykład podbój Grecji przez Rzym.
      W badanym regionie powstały jedne z najstarszych europejskich centrów kulturowych. Wpływ społeczności rolniczo-pasterskich na środowisko widać w wylesianiu oraz zmianie składu pyłków roślin, znajdujących się w osadach. Widzimy, że około 5200 lat temu na południu Europy dochodzi do intensyfikacji takich zmian. Wciąż jednak społeczności te miały jedynie lokalny wpływ na środowisko.
      Na Półwyspie Bałkańskim metale wytapiano około 7000 lat temu, natomiast technologię kupelacji rud ołowiu w celu pozyskania srebra stosowano w regionie Morza Egejskiego i Bliskiego Wschodu być może już około 6000 lat temu. Technologie te pozostawiły po sobie trwały ślad w środowisku. Dotychczas najstarsze dowody na antropogeniczne zanieczyszczenie ołowiem pochodziły sprzed około 4000 lat. Uczeni z Heidelbergu znaleźli w rdzeniu pobranym z torfowiska w pobliżu Filippii (Tenaghi Philippon) ślady antropogenicznego zanieczyszczenia ołowiem sprzed 5200 lat. Wciąż jednak były to zmiany regionalne.
      Pierwsze ponadregionalne zanieczyszczenie ołowiem miało miejsce na przełomie III i II wieku naszej ery. Ślady rzymskich zanieczyszczeń znaleziono w lodach Grenlandii. Pochodzą one mniej więcej z czasu podboju Grecji przez Rzym. Kolejny skok zanieczyszczeń miał miejsce około 200 lat później, gdy Imperium Romanum przeżywało okres największego rozkwitu. Wysoki poziom antropogenicznych zanieczyszczeń ołowiem utrzymywał się przez około 1000 lat. Poza wspomnianym skokiem w I wieku, do zwiększenia zanieczyszczeń doszło też około 1700 i 1200 lat temu.
      Widoczne są też wyraźne spadki, które przypadają na okres władzy dynastii Antoninów (165–180) oraz cesarza bizantyńskiego Justyniana (541–549). W obu tych okresach doszło do dużych epidemii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Fresk przed 700 lat dowodzi, że w chrześcijańskich kościołach używano muzułmańskich namiotów do zasłaniania ołtarzy, uważa doktor Federica Gigante z Uniwersytetu w Cambridge. Uczona na łamach The Burlington Magazine opisała odkrycie, na ślad którego wpadła przed laty. Fresk, który od setek lat jest tylko częściowo widoczny, pozwala też lepiej poznać chrześcijańską tradycję zasłaniania ołtarzy.
      Gigante zwróciła uwagę na niezwykły fresk 10 lat temu podczas zwiedzania kościoła w klasztorze Sant'Antonio in Polesine w Ferrarze. Początkowo wydawało mi się to zbyt ekscytujące i niewiarygodne, by na fresku mógł być przedstawiony muzułmański namiot. Szybko odrzuciłam ten pomysł i wróciłam do niego lata później, gdy miałam więcej doświadczenia i odwagi w prowadzeniu badań. Prawdopodobnie nigdzie indziej nie znajdziemy podobnego fresku. Nie przestałam szukać, ale sądzę, że ten jest unikatowy, mówi uczona. Jej zdaniem fresk jest kluczowym dowodem na używanie muzułmańskich namiotów w praktykowaniu religii chrześcijańskiej, również podczas mszy.
      W średniowieczu w kościołach używano kosztownych tekstyliów od zasłaniania ołtarza. To dość słabo zbadana praktyka, którą zarzucono w XVI wieku. Ołtarz mógł być zasłonięty przed oczami wiernych przez cały czas, w czasie mszy lub podczas szczególnych okresów liturgicznych. Zasłony takie zwano tetravela. Gdy zaś namiot nie był rozpięty nad ołtarzem, o jego splendorze miał przypominać fresk.
      Wiemy, że islamskie tekstylia były obecne w chrześcijańskich kościołach. Fragmenty, którymi obecnie dysponujemy, owijały relikwie lub były używane w czasie pochówków ważnych osobistości. Doktor Gigante, która specjalizuje się w badaniu wymiany intelektualnej i materialnej pomiędzy światem muzułmańskim a chrześcijańskim we wczesnej nowożytności, wyjaśnia, że islamskie tekstylia były kojarzone z Ziemią Świętą, skąd przywozili je pielgrzymi i krzyżowcy. Uważali, że istnieje artystyczna ciągłość od czasów Chrystusa, więc używanie takich materiałów w chrześcijańskim kontekście było bardziej niż usprawiedliwione. Chrześcijanie w średniowiecznej Europie podziwiali sztukę islamu, chociaż w pełni jej nie rozumieli, stwierdza uczona.
      Fresk z Sant'Antonio in Polesine powstał między końcem XIII a początkiem XIV wieku i przedstawia baldachim rozpięty nad ołtarzem. Namalowany w apsydzie przekształca ją samą w namiot z tkaniny owiniętej wokół trzech ścian i zwieńczony dwupoziomowym stożkiem wyłożonym klejnotami, typowym dla świata muzułmańskiego. Tło stanowią niebo i ptaki, co miało sprawiać wrażenie namiotu rozpiętego na wolnej przestrzeni. Na początku XV wieku fresk częściowo przykryto scenami z życia Marii i Jezusa. I to właśnie ten młodszy fresk przyciągał dotychczas uwagę historyków sztuki, którzy nie zajmowali się widocznymi fragmentami starszego dzieła.
      Zdaniem doktor Gigante starszy fresk przedstawia prawdziwy namiot, który najprawdopodobniej był rozwieszany w tym właśnie kościele. Malunek miał o nim przypominać, gdy namiot był zdjęty. Wzajemne oddziaływanie pomiędzy prawdziwymi tekstyliami a ich malarskimi przedstawieniami jest powszechne w Europie i świecie islamu pod koniec średniowiecza, przypomina uczona. I zauważa, że w ścianach apsydy znajdują się gwoździe oraz wsporniki, które mogły służyć jako wsparcie dla rozwieszonego materiału.
      Silnym dowodem na używanie muzułmańskiego namiotu do przykrywania ołtarza jest niezwykle szczegółowe przedstawienie. Widzimy elementy zdobnicze w kształcie ośmioramiennych gwiazd wpisane w medalion, których środek jest zdobiony płatkami złota. Dokładnie w taki sposób zdobione były cenne muzułmańskie namioty. Wzdłuż krawędzi tkaniny artysta przedstawił pas z rzekomo arabskim inskrypcjami. Autor fresku był tak dokładny, że namalował nawet białe kontury, które podkreślały kontrasty kolorystyczne, a które były popularne w XIII-wiecznych tkaninach z Andaluzji.
      Wszystko na fresku – struktura tkaniny, projekt i schemat kolorystyczny – bardzo przypomina znane nam przedstawienia andaluzyjskich namiotów, znane na przykład z XIII-wiecznego manuskryptu Cantigas de Santa Maria. Co więcej, przedstawienie z fresku jest podobne do „Fermo chasuble”, ornatu należącego prawdopodobnie do Thomasa Becketa, arcybiskupa Canterbury. Ornat ten to najstarszy znany przykład użycia muzułmańskiej tkaniny w liturgicznym kontekście chrześcijańskim. Ornat mógł zostać wykonany właśnie z namiotu.
      Doktor Gigante odpowiada też na pytanie, w jaki sposób muzułmański namiot mógł trafić do chrześcijańskiego kościoła. Uczona przypomina, że w XIII wieku wokół ołtarzy często prezentowano sztandary i inne łupy wojenne. Namioty, szczególnie muzułmańskie namioty królewskie, były jednymi z najbardziej cenionych prezentów dyplomatycznych, najwspanialszymi insygniami władzy w obozowiskach i najbardziej pożądanymi łupami wojennymi, wyjaśnia uczona. Namioty często trafiały w różne miejsca Europy jako zdobycze wojenne. Powszechnym zwyczajem było wynagradzanie oddziałów najemnych tekstyliami, a namiot był najwyższą nagrodą. Wiemy na przykład, że taki wspaniały prezent otrzymał papież Innocenty III, któremu wysłano namiot kalifa Muhammada an-Nasira, zdobyty podczas bitwy pod Las Navas de Tolosa (1212), jednej z przełomowych bitew rekonkwisty.
      Fresk z Ferrary odpowiada opisom królewskich namiotów, jakie chrześcijanie zdobywali w XIII wieku podczas wojen na terenie al-Andalus. Wspaniały muzułmański namiot mógł trafić do klasztornego kościoła bezpośrednio z rąk papieża. Od IX wieku papieże często dawali tetrawela w prezencie kościołom. Z zachowanych dokumentów wiemy, że papież Innocenty IV wysłał do klasztoru Sant'Antonio in Polesine tkaniny z najwspanialszego jedwabiu i złota. Tak więc przedstawiony na fresku namiot mógł być prezentem od samej głowy Kościoła.
      Autorka badań nie wyklucza, że Innocenty IV wysłał muzułmański namiot klasztorowi w Ferrarze jako część podarunku dyplomatycznego dla potężnego rodu d'Este, który należał do stronnictwa gwelfów wspierającego papiestwo w walce z cesarstwem oraz pośredniczył w zawieraniu sojuszy z rodami gibelinów (wspierających cesarstwo). Klasztor Sant'Antonio in Polesine został założony przez Beatrycze d'Este, a jej ród był jego patronem.
      Ze wstępną wersją artykułu dr Gigante można zapoznać się na stronie Uniwersytetu Oxfordzkiego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W kamieniołomie w Ewell (Surrey) na południe od Londynu, w rytualnym depozycie z czasów rzymskich, znaleziono unikatową pomalowaną na czerwono kość psiego prącia. Nie znamy żadnych innych przykładów barwionych ochrą kości z czasów rzymskich lub epoki żelaza z terenu Brytanii. Biorąc zaś pod uwagę kontekst, w jakim kość została znaleziona, wydaje się prawdopodobnym, że kość stanowi przedmiot rytualny, stwierdzili autorzy badań.
      W czasach rzymskich głębokie szyby i studnie były wypełniane różnymi materiałami, często była to mieszanina ludzkich i zwierzęcych kości, monet oraz ceramiki, co może sugerować rytualną funkcję depozytu. Dotychczas znaleziono wiele tego typu składowisk i eksperci sądzą, że miały one znaczenie rytualne, związane ze światem podziemnym. Wskazuje na to szczególnie obecność kości psów i krukowatych, gdyż zwierzęta te były łączone z podziemiem. Problem jednak w tym, że znacząca większość takich depozytów została znaleziona przez poszukiwaczy starożytności przed pojawieniem się współczesnych metod archeologicznych. Zostały one więc wykopane bez dbałości o dokumentację, nie mówiąc już o dokumentacji stratygraficznej, a przedmioty takie jak kości najczęściej w ogóle pomijano i wyrzucano, jako nic nie znaczące. W czasach nam bliższych znaleziono nieco takich depozytów, rzadko jednak – z braku funduszy – zostały dokładnie przebadane.
      Nic więc dziwnego, że odkrycie w 2015 roku depozytów w byłym rzymskim kamieniołomie spotkało się z dużym zainteresowaniem archeologów. Kamieniołom kredy i krzemienia używany był przez cały okres rzymski, od roku 42 po początek V wieku. W szybie 1 znaleziono największe na terenie Wielkiej Brytanii nagromadzenie szczątków ludzkich i zwierzęcych epoki rzymskiej. Zawartość była nietknięta, więc można ją było zbadać za pomocą nowoczesnych metod.
      Szyb był używany przez około 50 lat, od drugiej połowy I wieku, do początku II wieku. Archeolodzy odnotowali tam dwie fazy depozytów rytualnych, o czym świadczy obecność wyłącznie dolnych części naczyń ceramicznych. Wszystko wskazuje na to, że naczynia były celowo tłuczone, a do szybu wrzucano – obok innych przedmiotów – jedynie ich denka. W trzeciej fazie wykorzystywania szyb służył jako śmietnik.
      Podczas wykopalisk odkryto kości co najmniej 282 udomowionych zwierząt, z czego 70% stanowiły psy. W 1. i 2. fazie do depozytu trafiały przede wszystkim kości małych ras, których wysokość w kłębie nie przekraczała 35 centymetrów. Były to więc raczej kości domowych pupili i niewielkich psów myśliwskich jak norowce, niż psów stróżujących czy pasterskich. Na kościach nie znaleziono śladów nacięć ani działania ognia, zatem psy nie zostały zjedzone.
      Wspomniana kość prącia (bakulum) psa, została znaleziona w warstwie fazy 2. depozytu. To jedna z wielu znalezionych kości prącia, ale jedyna, którą zabarwiono na czerwono-brązowy kolor. Analiza chemiczna barwnika wskazuje, że to pigment tlenku żelaza, najprawdopodobniej ochra. W szybie nie znaleziono ani ochry, ani żelaza, które mogłyby zabarwić kość. Nie znaleziono też żadnej innej kości – ludzkiej czy zwierzęcej – która zostałaby zabarwiona. Widzimy więc, że kość została celowo zabarwiona, a następnie wrzucona do depozytu.
      W rzymskim społeczeństwie penisy odgrywały ważną rolę jako symbole płodności oraz amulety odstraszające złe moce. Baculum mogła być więc używana w jakimś rytuale lub stanowiła amulet. O powiązaniach depozytu fazy 1. z płodnością świadczy duża liczba szczątków płodów i noworodków psów, świń, owiec i koni.
      W bezpośrednim sąsiedztwie kamieniołomu nie znaleziono żadnych śladów osadnictwa, jednak odkryto tam dowody na istnienie pól uprawnych, w okolicach Ewell zidentyfikowano pozostałości po niewielkich gospodarstwach rolnych z czasów rzymskich, które były powiązane z przemysłem włókienniczym. Na ich terenie odkryto bowiem liczne kości kóz i owiec oraz przedmioty związane z tkactwem.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach Oxford Journal of Archaeology.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nie wszystkie rzymskie miejscowości położone przy Wale Hadriana były wojskowymi fortami. Stanowisko Corbridge Roman Town było niegdyś tętniącym życiem miastem i bazą zaopatrzeniową. I pozostało takim aż do końca oficjalnej rzymskiej obecności na Wyspach Brytyjskich w pierwszej dekadzie IV wieku. W tym wyjątkowym miejscu archeolodzy znaleźli właśnie niezwykły zabytek, rękojeść noża w kształcie gladiatora.
      Artysta przedstawił na niej secutora, gladiatora uzbrojonego w tarczę i miecz, którego przeciwnikiem na arenie był najczęściej retiarius (sieciarz). Wykonany ze stopu miedzi nóż był wyjątkową pamiątką dla gladiatora. Tego typu przedmioty bardzo rzadko są znajdowane na terenie Wysp Brytyjskich. Ich obecność dowodzi jednak, że gladiatorzy cieszyli się statusem celebrytów nawet na obrzeżach Imperium Romanom.
      Niezwykle interesujący jest fakt, że przedstawiony na rękojeści muskularny uzbrojony gladiator jest leworęczny. Leworęczność jest stosunkowo rzadko występującą cechą, można więc przypuszczać, że figurka przedstawia konkretnego leworęcznego gladiatora. Niektórych zawodników celowo szkolono w walce lewą ręką, by zapewnić im przewagę nad przeciwnikiem i urozmaicić widowisko.
      W Brytanii rzadko znajduje się memorabilia gladiatorów, więc odkrycie tak dobrze zachowanego przedmiotu jest szczególnie interesujące, mówi kuratorka doktor Frances McIntosh. Gladiatorzy byli niewolnikami i wyrzutkami społecznymi, a jednocześnie mogli zdobyć status celebryty. Widowiska z ich udziałem były ważną częścią życia kulturalnego w całym Imperium rzymskim. Fenomen ten doprowadził do pojawienia się sportowych memorabiliów z wizerunkami gladiatorów, takich jak ceramika, szkło, lampy i figurki. Gladiatorzy mieli swój seksapil i znamy przykłady kobiet o wysokim statusie społecznym, które – pomimo olbrzymiej przepaści, jaka ich dzieliła – zostawały kochankami gladiatorów, dodaje uczona.
      Fascynacja gladiatorami dotarła nie tylko na północne krańce Imperium, ale przetrwała próbę czasu. Do dzisiaj są oni bohaterami masowej wyobraźni i popularnych filmów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na południe od skrzyżowania Old Kent Road i Ilderton Road w Londynie archeolodzy trafili na dobrze zachowaną rzymską drogę. To fragment Watling Street, jednej z najważniejszych dróg w Brytanii rzymskiej i post-rzymskiej. W czasie prac wykopaliskowych odsłonięto fragment o szerokości 5,8 i wysokości 1,4 metra. Wyraźnie widoczne warstwy pozwalają dokłanie zbadać konstrukcję drogi.
      Podstawę drogi stanowi ubity żwir zamknięty między dwoma warstwami kredy. Powyżej znajduje się warstwa z ubitego piasku i żwiru. Górną warstwę prawdopodobnie stanowił podobny materiał, jednak obecnie warstwa na nie istnieje. Współczesna droga spoczywa bowiem bezpośrednio na drodze rzymskiej.
      Watling Street była przez wieki jedną z najważniejszych dróg Brytanii. Biegła z dzisiejszego Dover (Portus Dubris) do Londynu (Londinium), stamtąd do St. Albans (Verulamium) i kończyła się we Wroxeter (Viroconium). Nazwa drogi pochodzi od anglosaskich osadników, którzy rzymskie Verulamium nazwali Wætlingaceaster. Do IX wieku cała rzymska droga była już nazywana Wæclinga stræt. Rzymianie, wielcy budowniczowie dróg – dość wspomnieć, że w Imperium Romanum istniało ponad 80 000 kilometrów utwardzonych dróg – wykorzystali do budowy drogi szlak używany od wieków przez celtyckich Brytów. Biegnący przez Londinium fragment Watling Street wybudowano zimą z 47 na 48 rok.
      Odkrycie drogi zachowanej w tak doskonałym stanie zaskoczyło archeologów. Dave Taylor z Museum of London Archaeology (MOLA), które prowadzi prace wykopaliskowe stwierdził: To zaskakujące, że ten fragment drogi przetrwał przez niemal 2000 lat. Tutaj tak wiele się działo w ciągu ostatnich kilkuset lat - budowano kanalizację, kładziono kable, powstawały linie tramwajowe i współczesna droga. Jesteśmy naprawdę podekscytowani znalezieniem tak ważnego fragmentu rzymskiej kultury materialnej.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...