Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Archeolodzy odnawiają znaleziony w Afrodyzji Edykt o cenach maksymalnych cesarza Dioklecjana

Rekomendowane odpowiedzi

Eksperci pracują nad odnowieniem i udostępnieniem zwiedzającym edyktu o cenach maksymalnych, wydanego przez cesarza Dioklecjana w 301 roku. Zabytek, nad którym trwają obecnie prace, został znaleziony w Afrodyzji w Turcji. Od 29 lat prace wykopaliskowe w tym mieście prowadzi profesor Roland R.R. Smith i jego zespół z Uniwersytetu Oksfordzkiego.

Afrodyzja to świetnie zachowane niewielkie miasto, którego nazwa pochodzi od Afrodyty, której kult tam ustanowiono. Zanim jednak w III wieku przed Chrystusem miasto stało się Afrodyzją było znane jako Lelegon Polis, Megale Polis oraz Ninoe. W VII wieku naszej ery nazwę miasta zmieniono na Stauropolis (Miasto Krzyża).

W ubiegłym roku na frontowej fasadzie miejskiego sądu odkryto wyrzeźbiony edykt cesarza Dioklecjana. Obecnie trwa pięcioletni projekt odnowy edyktu, w tym połączenia jego rozbitych fragmentów.

Rzeźba z Afrodyzji ma olbrzymie znaczenie historyczne. Widać na niej bowiem nie tylko świetną technikę wykonania, ale również bardzo przemyślany projekt, gdyż na ścianie już istniejącego budynku rozplanowano i umieszczono listę 1400 produktów i usług regulowanych edyktem. Co więcej, jest to najbardziej kompletny znany zabytek tego typu. Na liście znalazły się m.in. maksymalne ceny za podróż z Aleksandrii do Rzymu, maksymalna cena ostryg czy króliczego futra.

Trzeci wiek jest w historii Cesarstwa Rzymskiego znany jako wiek potężnego kryzysu politycznego, gospodarczego i wojskowego. Za początek kryzysu uznaje się śmierć cesarza Aleksandra Sewera w 235 roku i brak legitymizacji jego kolejnych następców, co spowodowało ciągłe rewolty i przewroty. Kolejni cesarze byli powoływani i mordowani przez żołnierzy. W latach 235–284 co najmniej 51 osób zostało, prawnie lub bezprawnie, ogłoszonych cesarzami. Cesarstwo zaczęło wychodzić z kryzysu wraz z objęciem rządów przez Dioklecjana w 284 roku.

W 301 roku Dioklecjan, próbując zdusić inflację, wydał Edykt o cenach maksymalnych, który ustalał maksymalne ceny 1400 usług i produktów. Do dzisiaj nie jest znana pełna ich lista. Wiadomo jednak, że edykt tylko pogorszył sytuację gospodarczą państwa i był powszechnie ignorowany jako nieżyciowy. Stan gospodarki poprawił się dopiero w kolejnej dekadzie po wprowadzonej przez Konstantyna reformie monetarnej.

Edykt został opublikowany w językach łacińskim i greckim, w zależności od miejsca publikacji. W Afrodyzji opublikowano wersję grecką. Archeolodzy pracują nad restauracją edyktu i fasady sądu. Odrestaurowany budynek ma zostać udostępniony zwiedzającym, a sam edykt zostanie przetłumaczony na angielski i turecki.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Posągi bogów, resztki darów dla Merkurego i Herkulesa, ołtarze i liczne artefakty – to pozostałości rzymskiej świątyni, którą odkrywają właśnie archeolodzy w pobliżu miejscowości Zevenaar w holenderskiej prowincji Gelderland. Dość dobrze zachowany zabytek jest unikatowy na terenie dzisiejszej Holandii.
      Świątynię znaleziono dokładnie na limesie stanowiącym północną granicę Imperium Romanum. A została ona odkryta dzięki archeologom-amatorom z organizacji AWN. W miejscu wydobywania gliny znaleźli oni fragment podłoża wyłożonego kamykami. Od razu pomyśleli, że mogła się tutaj znajdować rzymska droga. O odkryciu poinformowali Agencję Dziedzictwa Kulturowego, która wysłała na miejsce archeologów.
      Już pierwsze znaleziska pokazały, że działo się tutaj coś wyjątkowego, mówi dyrektor wykopalisk Eric Norde. Archeolodzy znaleźli kilkanaście fibuli, którymi Rzymianie spinali ubrania. Zabytki pochodziły z I wieku. Łatwo to było stwierdzić, gdyż Rzymianie przywiązywali do mody dużą uwagę. Sposób wykonania, kształt dekoracji, sposób mocowania samego zapięcia zmieniały się dość szybko, dodaje Norde.
      Na ternie Holandii znajdowano już rzymskiej świątynie, jednak żadna z nich nie jest tak dobrze zachowana. Świątynia w pobliżu Zevenaar była prawdopodobnie używana głównie przez żołnierzy, znaleziono tam części uzbrojenia. Odkryto też wiele dachówek, a wiemy, że w tym czasie rzymska armia była zaangażowana w ich wytwarzanie.
      Archeolodzy znaleźli też liczne kamienie wotywne, niewielkie ołtarze, na których składano ofiary w podziękowaniu bogom za wysłuchanie próśb. Bardzo rzadko znajdujemy kamienie wotywne na terenie Holandii, mówi Norde. Uczony dodaje, że na obecnie znalezionych kamieniach zachowały się dobrze widoczne inskrypcje. Wkrótce dowiemy się, kto wzniósł poszczególne kamienia i dla którego boga.
      Na terenie świątyni nie brakowało niespodzianek. Odkryto studnię, a obok duże schody prowadzące w dół. Zastanawiamy się, czy mamy tutaj do czynienia ze zwykłą studnią czy też mogła ona spełniać w świątyni inne role, jak np. służyć rytualnemu oczyszczaniu, dodaje Norde. Na podstawie kształtu liter na kamieniach wotywnych oraz znalezionych monetach archeolodzy stwierdzili, że studnia powstała w latach 220–230.
      Naukowcy mają nadzieję, że dzięki inskrypcjom dowiedzą się m.in. jaka jednostka wojskowa stacjonowała w pobliżu oraz w jaki sposób działała sama świątynia. Archeolodzy już wiedzą, że przez najbliższe lata czeka ich tutaj wiele interesujących odkryć.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Górnicy pracujący w serbskiej kopalni odkrywkowej Kostolac natrafili na niezwykłe znalezisko. W łożysku rzeki odkryli trzy łodzie pochodzące prawdopodobnie z czasów rzymskich. Zabytki liczą sobie co najmniej 1300 lat. Największa z łodzi ma 15 metrów długości i została wykonana technikami wykorzystywanymi przez Rzymian. Dwie mniejsze jednostki wydłubano z pojedynczych pni i odpowiadają opisom łodzi, jakich używali Słowianie do przekraczania Dunaju i atakowania rzymskiego pogranicza.
      Kopalnia Kostolac znajduje się w pobliżu rzymskiego miasta Viminacium. W przeszłości była to prowincjonalna stolica, w której stacjonowały rzymskie okręty patrolujące Dunaj. W czasach Imperium Rzymskiego sam Dunaj lub jedna z jego dużych odnóg płynęła przez obecną kopalnię. Znalezione łodzie znajdowały się na szczycie 15-metrowego usypiska żwiru i były przykryte 7-metrową warstwą gliny i mułu.
      Niestety największa z jednostek została poważnie uszkodzona przez sprzęt górnicy. Zniszczeniu uległo 35-40 procent statku. Archeolodzy zebrali wszysktie szczątki i powinniśmy być w stanie odtworzyć pełną jednostkę, mówi Miomir Korac, dyrektor Instytutu Archeologii, który stoi na czele Viminacium Science Project.
      Obecnie wiemy, że największa ze znalezionych jednostek posiadała pojedynczy pokład i była napędzana co najmniej 6 parami wioseł. Wyposażono ją też w mocowanie na żagiel. Jej załogę stanowiło prawdopodobnie 30-35 marynarzy i była używana do długodystansowych podróży. Na jej kadłubie znaleziono ślady napraw. Deski statku połączono za pomocą gwoździ i innych żelaznych elementów. Mniejsze łodzie były wykonane bardzo prostymi technikami, chociaż na jednej z nich widać zdobienia.
      Chociaż większa jednostka została wykonana rzymskimi technikami, równie dobrze może ona pochodzić z czasów Bizancjum lub ze średniowiecza. Bez datowania radiowęglowego lub analizy geologicznej nie można dokładnie określić jej wieku. Na razie jednak, z powodu pandemii, takich badań nie można wykonać, gdyż laboratoria się zamknięte.
      Jednak z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia z jednostkami z epoki Imperium Romanum. W dokumentach brak bowiem wzmianki o portach czy im podobnej infrastrukturze, która istniałaby w okolicy po tym, jak w VI wieku Viminacium zostało zajęte przez najeźdźców.
      Być może wspomniane łodzie to świadkowie bity pomiędzy Rzymianami a Słowianami. W historycznych źródłach brak jednak wzmianek o takiej bitwie w pobliżu Viminacium, chociaż wiemy, że dochodziło do kilku bitew w górze rzeki, bliżej rzymskich portów Singidunum i Sirmium.
      Trzeba tutaj zauważyć, że mniejsze jednostki to typowe dłubanki. Nie służyły to tocznia bitew na wodzie. Z dokumentów wiemy, że gdy do takiego starcia dochodziło, rzymskie okręty z łatwością radziły sobie z dłubankami. Być może więc mamy tutaj do czynienia z celowym zatopieniem rzymskiej jednostki przez wycofujące się rzymskie oddziały? Bez dalszych prac i dodatkowego datowania trudno będzie odpowiedzieć na te pytania.
      Viminacium było stolicą prowincji Moesia Superior. Miasto założono w I wieku naszej ery, a w szczycie rozwoju zamieszkiwało je 40 000 osób. Było jednym z największych miast swoich czasów. Leżało przy Via Militaris, 924-kilometrowej drodze łączącej Singidunum (Belgrad), a biegnącej przez Serdicę (Sofia), Philippopolis (Płowdiw) do Konstantynopola (Istambuł).
      W Viminacium stacjonował Legion VII Claudia Pia Fidelis, który brał udział m.in. w wojnach galijskich i w słynnej bitwie pod Farsalos. Viminacium zostało splądrowane przez Hunów w V wieku. Odbudował je cesarz Justynian. W VI wieku całkowicie zniszczyli je Słowianie.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Izraelu wyrosło siedem palm daktylowych, którym początek dały nasiona sprzed 2000 lat. Nigdy wcześniej nie udało się doprowadzić do wykiełkowania drzewa z tak starych nasion.
      Nasiona te są jednymi z setek znalezionych w jaskiniach i w pałacu wybudowanym w I wieku przed Chrystusem przez Heroda Wielkiego. Sarah Sallon z Louis L Borick Natural Medicine Research Center w Jerozolimie i jej koledzy już wcześniej doprowadzili do wykiełkowania palmy z jednego z tych nasion. Teraz zrobili to samo z sześcioma kolejnymi.
      Najpierw nasiona zanurzono w wodzie, do której dodano hormony promujące kiełkowanie. Następnie zasiano je na ogrodzonym terenie.
      Datowanie radiowęglowe ujawniło, że nasiona mają około 2000 lat, a analizy genetyczne wykazały, że część z nich pochodzi od osobników żeńskich zapylonych przez osobniki męskie z różnych obszarów. To sugeruje, iż mieszkańcy starożytnej Judei wykorzystywali zaawansowane techniki uprawy.
      W historycznych zapiskach miejscowe plamy są chwalone za ich duże rozmiary, słodycz owoców oraz ich właściwości medyczne. Na przykład Pliniusz starszy pisał, że ich sok jest wyjątkowo słodki, przypomina wino i miód. W przeciwieństwie do daktyli uprawianych w Egipcie, te z Judei można było przechowywać przez długi czas, dzięki czemu mogły być wysyłane do wszystkich zakątków Cesarstwa.
      Sallon i jej koledzy zauważyli, że starożytne nasiona są większe od odmian współczesnych, co często wskazuje, że i owoce będą większe. Naukowcy mają nadzieję, że obecnie hodowane drzewka uda się wykorzystać do zapylenia kolejnych roślin.
      Plantacje daktyli w Judei zaczęły wymierać po wojnach z Rzymem z I i II wieku naszej ery. Na szczęście, dzięki suchemu i gorącemu klimatowi do dzisiaj zachowały się nasiona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania ujawniły, że znajdujący się od ponad 100 lat w zbiorach Uniwersytetu w Bazylei papirus P.Bas. 2.43 jest najstarszym, pozabiblijnym, chrześcijańskim dokumentem z Cesarstwa Rzymskiego. Datowanie ujawniło, że list pochodzi z 3. dekady III w. n.e. i jest przez to starszy od wcześniej znanych chrześcijańskich dokumentów z rzymskiego Egiptu.
      Zazwyczaj pierwsi chrześcijanie z Cesarstwa Rzymskiego są opisywani jako zagrożeni prześladowaniami i wycofani z życia społecznego ekscentrycy. Treść P.Bas. 2.43 temu jednak przeczy. Pojawiają się w nim wskazówki, że w III w. n.e. chrześcijanie mieszkali poza miastami w głębi Egiptu, byli politycznymi liderami, a ich codzienność wcale nie różniła się od pogańskiej.
      Autorem listu jest Arrianus, który pisał do swojego brata Paulusa. Spośród innych zachowanych listów z grecko-rzymskiego Egiptu list wyróżnia się formułą kończącą. Po streszczeniu codziennych rodzinnych spraw i prośbie o przesłanie sosu rybnego Arrianus wyraża bowiem życzenie, by bratu wiodło się w Panu. Jak podkreśla prof. Sabine Huebner, Arrianus posłużył się nomina sacra, czyli skrótem imion świętych (odnoszących się do Boga).
      Imię brata także jest znaczące. W owym czasie imię Paulus było skrajnie rzadkie i możemy wnioskować, że wspomniani w liście rodzice byli chrześcijanami, którzy nazwali swojego syna na cześć apostoła [...].
      Za pomocą badań prozopograficznych Huebner stwierdziła, że list pochodzi z lat 30. III w. Jest on więc o co najmniej 40-50 lat starszy od innych znanych listów chrześcijańskich. List wskazuje też na ważne szczegóły dot. społecznego zaplecza wczesnochrześcijańskiej rodziny; wiadomo, że Arrianus i Paulus byli młodymi, wykształconymi przedstawicielami miejscowej elity, właścicielami ziemskimi i urzędnikami.
      Naukowcy powiązali list z gminą (kome) Theadelfia w środkowym Egipcie. Oprócz tego wiadomo, że pochodzi on ze słynnego archiwum Heroninosa.
      Papirus stanowi osiową część najnowszej monografii Huebner pt. Papyri and the Social World of the New Testament.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kilkanaście monet z brązu i srebra z czasów Cesarstwa Rzymskiego odkrył polsko-gruziński zespół archeologów prowadzący wykopaliska w forcie Apsaros w Gruzji. Zdaniem odkrywców może być to tylko niewielka część większego skarbu.
      Najstarsze monety, wchodzące w skład znaleziska, wybito za panowania Hadriana (117-138 lat n.e.); najmłodsze pochodzą z ostatnich lat panowania Septymiusza Sewera (pocz. III w.).
      "Wszystkie numizmaty znaleźliśmy bardzo blisko siebie wewnątrz rzymskiego fortu Apsaros" - powiedział PAP badacz z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego dr hab. Radosław Karasiewicz-Szczypiorski, kierownik projektu ze strony polskiej. Gruzińskim partnerem jest prof. Shota Mamuladze z Uniwersytetu im. Shoty Rustavelego w Batumi oraz Muzeum i Rezerwatu Gonio-Apsaros.
      Badacze polscy i gruzińscy będą poszukiwać kolejnych monet. Sezon wykopalisk potrwa do końca lipca. Zdaniem numizmatyka ekspedycji, dr. Piotra Jaworskiego z Instytutu Archeologii UW, dotychczas znalezione monety mogą stanowić tylko niewielką część większego skarbu. Mógł on zostać rozproszony w wyniku późniejszych prac ziemnych i budowlanych na terenie fortu. Po Rzymianach stacjonowały w nim także garnizony bizantyjskie, osmańskie a nawet... radzieckie.
      Wszystkie odkryte monety pochodzą z mennicy w Cezarei, stolicy Kapadocji - zatem z miejsca oddalonego od fortu Apsaros o blisko 1000 km. Wykonano je z brązu i ze srebra.
      Dotychczas w forcie w Apsaros kilkanaście lat temu odkryto tylko jeden skarb z tego okresu. Liczy on ponad 40 srebrnych monet, z których najmłodsze pochodzą z czasów panowania Karakalli (pocz. III w.). Monety mogli schować żołnierze rzymscy tuż przed wyprawą przeciwko Partom. Naukowcy uważają, że nowo odkryte monety ukryto w tym samym czasie.
      Fort Apsaros, zbudowany ok. 2 tys. lat temu na granicy rzymskiej prowincji Kapadocja, ze względu na strategiczne położenie pełnił ważną rolę w systemie obrony wschodnich rubieży Cesarstwa Rzymskiego. "Dlatego każdego roku prace na tym stanowisku dostarczają nowych, unikalnych odkryć" - mówi Karasiewicz-Szczypiorski.
      Dotychczas najistotniejszym osiągnięciem zespołu kierowanego od 2014 r. przez dr. hab. Radosława Karasiewicza-Szczypiorskiego w Apsaros było odkrycie części budynku łaźni, który powstał w 2 poł. I w. n.e. Największe zaskoczenie stanowiła natomiast mozaika zdobiąca podłogę w jednym z pomieszczeń kąpielowych. Było ono częścią rezydencji dowódcy garnizonu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...