Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W Amazonii odkryto niezwykły gatunek marmozety

Rekomendowane odpowiedzi

Na południowym-zachodzie brazylijskiego stanu Pará odkryto nieznany dotychczas gatunek marmozety. Eksperci obawiają się jednak o jego przyszłość, gdyż gatunek zamieszkuje amazoński „łuk wylesiania”, obszar na którym dochodzi do dużej nielegalnej wycinki drzew i gwałtownej ekspansji rolnictwa. Na terenach nowo odkrytej marmozety prowadzone są też projekty infrastrukturalne, powstają drogi i zapory wodne.

Na podstawie dotychczas zdobytych informacji naukowcy sądzą, że nowy gatunek, nazwany Mico munduruku, na cześć zamieszkującego te okolice plemienia Munduruku, zajmuje około 55 000 kilometrów kwadratowych.

W przeciwieństwie do innych amazońskich marmozet, które mają czarne ogony, ogon Mico munduruku jest biały. To właśnie ten szczegół zwrócił uwagę odkrywcy. Rodrigo Costa Araújo z Narodowego Instytutu Badań Amazonii poszukiwał nieznanych gatunków zwierząt. Po siedmiu dniach podróży rzeką Tapajós dotarliśmy do miejsca, gdzie po raz pierwszy zauważyłem nowy gatunek. Gdy ujrzałem te marmozety przez lornetkę byłem bardzo podekscytowany. Zobaczyłem bowiem białe ogony, a to coś niezwykłego u naczelnych z tropików, mówi naukowiec. Mico munduruku ma również białe łapy i przedramiona, beżowo-żółtawą plamę na łokciu i beżowo-żółtawą tylną część ciała.

Region, w którym odkryto marmozetę, to miejsce jednego z najbardziej intensywnych procesów wylesiania w brazylijskiej Amazonii. Las jest niszczony pomimo istnienia tam obszarów chronionych i obecności federalnych jednostek ochrony środowiska. Zagrożenie dla istnienia Mico munduruku zwiększy się w przyszłości, gdyż na jej terenach budowane są hydroelektrownie i towarzysząca im infrastruktura, jak drogi i linie przesysłowe, co spowoduje zwiększenie osadnictwa i wycinkę lasów w regionie, obawia się Rodrigo.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Profesor Daniel Schwemer z Uniwersytetu w Würzburgu poinformował o odkryciu nieznanego dotychczas języka indoeuropejskiego. Odkrycia dokonała misja Niemieckiego Instytutu Archeologicznego (DAI) prowadząca prace na stanowisku Boğazköy-Hattusha w środkowej Turcji. W przeszłości znajdowała się tutaj Hattusa, stolica imperium hetyckiego (1650–1200 p.n.e.), jednej z największych potęg Azji Zachodniej w epoce brązu.
      Prace w Boğazköy-Hattusha trwają od ponad 100 lat. Dotychczas znaleziono tam niemal 30 000 glinianych tabliczek z pismem klinowym. W bieżącym roku, wśród nowo odkrytych tabliczek, na których widnieją głównie hetyckie teksty rytualne, zauważono nieznanych dotychczas język. Zdaniem profesora Schwemera jest to prawdopodobnie język, którym mówiono z kraju Kalašma. Znajdował się on na północno-zachodnich rubieżach imperium Hetytów, najprawdopodobniej w pobliżu dzisiejszych miast Bolu lub Gerede.
      Odkrycie nowego języka na tabliczkach z Hattusy nie jest czymś całkowicie niespodziewanym. Hetyci byli politeistami, mówili o sobie, że są są wyznawcami tysiąca bóstw i uważali, że do każdego z nich należy mówić w języku kraju, z którego pochodzi. Dzięki temu na ich tabliczkach zachowało się wiele języków, którymi posługiwano się w Anatolii epoki brązu. Tabliczki zawierają więc zarówno napisy w anatolijskich językach indoeuropejskich luwijskim czy palajskim, jak i napisy w przedindoeuropejskim języku hatyckim.
      Wstępne analizy nowo odkrytego języka kalaszmaickiego sugerują, że należy on do wymarłej grupy języków anatolijskich. Co ciekawe – mimo, że pochodzi on z północnej części państwa Hetytów, gdzie rozpowszechniony był palajski – ma on więcej wspólnego z językami luwijskimi, którymi posługiwano się na południu Anatolii. Więcej na temat kalaszmaickiego można będzie powiedzieć w przyszłości, gdy dokonana zostanie bardziej gruntowna analiza. Na razie język ten nie został dobrze przebadany pod kątem słownictwa i gramatyki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Andach w Peru odkryto nowy gatunek węża. Nazwano go na cześć Harrisona Forda. Dorosły Tachymenoides harrisonfordi mierzy nieco ponad 40 cm. Jest niegroźny dla ludzi, żywi się jaszczurkami i żabami. Artykuł na jego temat ukazał się w piśmie Salamandra. Naukowcy z Peru i USA znaleźli samca w maju ubiegłego roku. Zwierzę wygrzewało się w słońcu na przełęczy w Parku Narodowym Otishi (ONP). Jego habitat stanowi puna. T. harrisonfordi jest żółtawobrązowy, jego ciało pokrywają ciemne plamki. Brzuch ma czarny. Dzięki swojemu ubarwieniu doskonale wtapia się w otoczenie.
      Czterej biolodzy, którym pomagał jeden strażnik, prowadzili badania puny w południowej części ONP między 16 a 30 maja 2022 roku. Na miejsce dostali się helikopterem (wystartowali z Quillabamby).
      Ford od dawna działa na rzecz przyrody. Jest m.in. wiceprezesem organizacji non-profit Conservation International, która poinformowała o odkryciu.
      Naukowcy nazywają po mnie zwierzęta, ale tylko te, których boją się dzieci. Kompletnie tego nie rozumiem. Wolny czas spędzam [przecież] na haftowaniu. Śpiewam [też] krzaczkom bazylii kołysanki, tak by nie bały się nocą - żartuje aktor. A tak na poważnie, odkrycie [T. harrisonfordi] ma pouczający wymiar. Przypomina nam, że nadal możemy się sporo dowiedzieć o naturze i o tym, że ludzie stanowią malutką część ogromnej biosfery - dodaje.
      Jeśli weźmie się pod uwagę odległą lokalizację w niebezpiecznym regionie i to, jak strome są stoki Cordillera de Vilcabamba, trudno się dziwić, że ONP jest najsłabiej zbadanym peruwiańskim parkiem narodowym.
      Zbyt często ochrona gadów jest pomijana; dla większości ludzi gady nie są tak słodkie, jak młode puszyste pandy. Ich rola w światowych ekosystemach jest jednak równie ważna - podkreśla Neil Cox, menedżer Conservation International-IUCN Biodiversity Assessment Unit (jednostki ds. oceny bioróżnorodności, tworzonej wspólnie przez Conservation International oraz Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody). [Opisywane] odkrycie pomaga nam lepiej zrozumieć, jak gatunki węży egzystują i dają radę przeżyć w różnych rejonach świata. Mam nadzieję, że żartobliwa nazwa [nowego gatunku] pomoże zwrócić uwagę na fakt, że w skali globalnej gady są zagrożone.
      Zespołem kierował prof. Edgar Lehr, biolog z Illinois Wesleyan University. Naukowcy przemierzali region nazywany „peruwiańską doliną kokainową”. Szybko zorientowali się, że niechcący rozbili obóz w pobliżu lądowiska kartelu (jak się zresztą okazało, przemytnicy pilnie przyglądali się ich poczynaniom).
      Nosiłem walkie-talkie, tak by móc się ze sobą komunikować, w razie gdyby członkowie ekipy się rozdzielili. Dziewiątego dnia wyprawy nagle usłyszałem nieznane głosy. Znajdowaliśmy się na kompletnym odludziu, dlatego od razu wiedziałem, że jest tu ktoś jeszcze, kto wykorzystuje tę samą częstotliwość radiową - kanał ósmy. Oni również wydawali się nas słyszeć i sprawiali wrażenie zaskoczonych - wspomina Lehr.
      Później niejednokrotnie naukowcy przekonywali się, że są obserwowani. Raz nad obozowiskiem latał dron, kiedy indziej na jego skraju zauważono ślady butów.
      Zespół nie zrażał się jednak sytuacją i kontynuował prace. Dzięki jego wytrwałości nie skończyło się na odkryciu węża. Naukowcy zidentyfikowali jeszcze i nazwali wodospad, mokradła i nowy gatunek jaszczurki - Proctoporus titans.
      Usłyszawszy pewnego dnia silnik samolotu, przestraszeni uczeni postanowili jednak skrócić wyprawę. Gdy po intensywnych opadach pojawił się wreszcie helikopter Fuerza Aérea del Perú, pilot zapytał, czy to, co udało się zrobić, jest warte ryzyka. Lehr zapewnił, że jak najbardziej.
      W odróżnieniu od Indiany Jonesa, Ford nie cierpi na ofidiofobię (lęk przed wężami) i darzy T. harrisonfordi sympatią. Warto dodać, że to już 3. zwierzę, którego nazwa nawiązuje do Harrisona Forda. Wcześniej, w 1993 r., na cześć aktora nazwano kalifornijskiego pająka (Calponia harrisonfordi), a dziesięć lat później ten sam zaszczyt spotkał mrówkę (Pheidole harrisonfordi).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zapylacze to w naszej świadomości przede wszystkim owady, głównie pszczoły czy trzmiele, chociaż ważną rolę odgrywają również motyle, w tym ćmy. Czasami przypomnimy sobie, że w innych strefach klimatycznych zapylaczami są również ptaki. Z Brazylii nadeszła właśnie informacja o możliwym odkryciu niezwykłego zapylacza. Może nim być Xenohyla truncata z rodziny rzekotkowatych. Jeśli dalsze badania potwierdzą przypuszczenia naukowców, będzie to pierwszy znany nam płaz zapylający.
      W grudniu 2020 roku naukowcy z Universidade Federal de Mato Grosso oglądali w pobliżu miasta Armação dos Búzios grupę nadrzewnych Xenohyla truncata jedzących owoce. Wcześniejsze badania żołądków okazów znajdujących się w zbiorach muzealnych pokazało, że jest to jeden z niewielu płazów żywiących się owocami. W pewnym momencie naukowcy zauważyli, że jedno ze zwierząt weszło do wnętrza kwiatu, by pożywić się nektarem, a gdy wyszło, do jego grzbietu przyczepiony był pyłek. Uczeni przypominają, że dotychczas fotografowano płazy na kwiatach, ale nigdy nie zaobserwowano interakcji pomiędzy zwierzęciem a kwiatem.
      Zaobserwowane zjawisko dało silne podstawy do wysunięcia hipotezy, że Xenohyla truncata może być pierwszym znanym płazem zapylającym. Jednoznaczne potwierdzenia tego przypuszczenia wymaga jednak dalszych badań. Specjaliści mówią, że konieczna będzie obserwacja kwiatów za pomocą kamer lub ustawienie przy niektórych kwiatach barier, by sprawdzić, czy odnoszą one mniejszy sukces reprodukcyjny, gdy płazy nie mają do nich dostępu. Konieczne jest też sprawdzenie, czy pyłek przyczepiający się do grzbietu Xenohyla truncata nie ulega uszkodzeniu, czy rzeczywiści jest on następnie pozostawiany w innych kwiatach i czy wizyty płazów w kwiatach mają widoczny wpływ na reprodukcję drzew.
      Jeśli potwierdzi się, że X. truncata zapyla drzewa, będzie to kolejny dowód, jak mało wiemy o środowisku naturalnym. Dopiero w ostatnich latach odkryliśmy, że rośliny są zapylane przez jaszczurki, oposy, szczury czy karaluchy.
      Xenohyla truncata to gatunek zagrożony, ludzie w coraz większym stopniu niszczą ich środowisko naturalne osiedlając się w pobliżu terenów zajętych przez te zwierzęta. A bliskość ludzkich osiedli oznacza, że płazy padają ofiarami kotów, a gdy wejdą do domu, są często zabijane. Tymczasem być może jest to jedyny na świecie płaz zapylający. Jeśli więc stracimy ten gatunek, stracimy też unikatową ekologiczną interakcję zachodząca pomiędzy płazami a roślinami, mówi biolog Carlos Henrique de-Oliveira-Nogueira.
      Opisujący badania artykuł Between fruits, flowers and nectar: The extraordinary diet of the frog Xenohyla truncata został opublikowany na łamach Food Webs.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas badań archeologicznych w rejonie Kobiernic i Porąbki w pobliżu Bielska-Białej dokonano zaskakującego odkrycia. Archeolodzy znaleźli wyroby z żelaza i brązu pochodzące przed 2600 lat. To prawdopodobnie najstarsze artefakty znalezione na tych ziemiach i mogą one wskazywać na istnienie ważnego szlaku handlowego biegnącego doliną Soły. Szlak taki mógł łączyć dorzecza Dunaju z regionami na północy od Karpat.
      W sumie znaleziono 40 przedmiotów, które tworzyły 4 skarby i 6 znalezisk luźnych. Najważniejsze z nich to odkryte w pobliżu Porąbki grzywny żelazne pochodzące z wczesnej epoki żelaza (750–400 r. p.n.e.). Powstawały w dorzeczach górnego Dunaju i Renu, w ośrodkach leżących na terenie dzisiejszej Szwajcarii, Bawarii, Lotaryngii i Alzacji. Bogusław Chorąży, archeolog z Muzeum Historycznego w Bielsku Białej mówi, ze "na ziemiach polskich, a także na terenie Europy Środkowej, zabytki te występują sporadycznie. Dwa egzemplarze takich grzywien odkryto na osiedlu obronnym w Biskupinie". Grzywnom towarzyszyły żelazne obręcze oraz sierpy pochodzące z tego samego okresu.
      Z kolei w Kobiernicach znaleziono skarb składający się głównie z wyrobów z brązu oaz ze stopu brązu i żelaza. To szpile, zapinki, naszyjniki i spiralne bransolety. Przedmioty te datowano na okres halsztacki (600–500 r. p.n.e.). Zdaniem specjalistów, niektóre okoliczności złożenia przedmiotów do ziemi wskazują na przemyślane działanie. Nie można wykluczyć tutaj wymiaru duchowego, być może zatem mamy tutaj do czynienia z darami wotywnymi.
      Znalezione przedmioty będzie można zobaczyć na wystawie „Skarby z ziemi wydarte. Prehistoryczne wyroby z brązu i żelaza odkryte w rejonie beskidzkiego przełomu rzeki Soły”. Zostanie ona otwarta 30 kwietnia w Muzeum Historycznym w Bielsku-Białej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Ohio State University uważają, że na odkrycie czekają setki nieznanych gatunków ssaków. Co więcej, to gatunki, z których większość naukowcy widzieli. W większości są to małe zwierzęta, nietoperze, ryjówkowate czy kretowate. To głównie zwierzęta, które znamy, ale w których dotychczas nauka nie rozpoznała osobnych gatunków.
      Niewielkie subtelne różnice trudniej zauważyć w przypadku małych zwierząt, które ważą 10 gramów, niż zwierząt wielkości człowieka, mówi współautor najnowszych badań, profesor ekologii, ewolucji i biologii Bryan Carstens. Nie da się stwierdzić, że to osobne gatunki, póki nie przeprowadzi się analiz genetycznych, dodaje.
      Zespół z Ohio, na którego czele stoi Danielle Parsons, wykorzystał superkomputer i techniki maszynowego uczenia się do przeanalizowania publicznie dostępnych danych genetycznych 4310 gatunków ssaków, informacji na temat miejsca ich występowania, ich środowiska i innych danych odnoszących się do gatunków. Dzięki temu mogli zidentyfikować taksony ssaków, w których występują nieznane jeszcze gatunki. Na postawie naszej analizy możemy stwierdzić, że – ostrożnie szacując – istnieją setki gatunków ssaków, których jeszcze nie rozpoznaliśmy, mówi Carstens.
      Taki wniosek nie jest zaskoczeniem dla specjalistów. Biolodzy uważają bowiem, że dotychczas nauka opisała nie więcej niż 10% gatunków występujących na Ziemi. Nasza analiza pokazuje, gdzie tych nieznanych gatunków należy szukać, dodaje Carstens.
      Z badań wynika, że gatunków tych należy szukać głównie wśród małych ssaków, jak nietoperze, ryjówkowate i kretowate. Model przewiduje również, że to prawdopodobnie gatunki o większym zasięgu geograficznym z większą zmiennością temperatur i opadów. Wiele z tych gatunków „ukrywa się” w tropikalnych lasach deszczowych. I to nie jest zaskoczeniem, gdyż tam właśnie występuje większość gatunków ssaków. Skądinąd jednak wiemy, że liczne nierozpoznane gatunki mogą żyć również w krajach wysoko uprzemysłowionych. W 2018 roku Carstens i jego studentka Ariadna Morales opublikowali artykuł, w którym dowiedli, że żyjący na terenie USA nocek myszouchy to tak naprawdę 5 różnych gatunków. Badania te pokazały, jak ważne jest identyfikowanie nieznanych gatunków. Okazało się bowiem, że jeden z tych nietoperzy to endemit żyjący wyłącznie w okolicach Great Basin w Newadzie. Jego ochrona jest więc kwestią szczególnie pilną.
      Informacja o gatunkach jest ważna dla ludzi, którzy zajmują się ochroną przyrody. Nie można chronić gatunku, jeśli się nie wie, że on istnieje, wyjaśnia Carstens. Uczony dodaje, że jego zdaniem znamy około 80% gatunków ssaków. A trzeba wiedzieć, że ssaki są bardzo dobrze rozpoznane, w porównaniu z innymi zwierzętami.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...