Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Wskutek masowego otrucia w Botswanie zginęło ponad 500 krytycznie zagrożonych sępów

Rekomendowane odpowiedzi

Wskutek masowego otrucia w północno-wschodniej Botswanie zginęło 537 krytycznie zagrożonych sępów. Znaleziono też ciała dwóch orłów sawannowych (Aquila rapax). Władze podejrzewają, że kłusownicy, którzy zabili 3 słonie, naszpikowali ich truchła trucizną.

Kłusownicy robią tak, bo krążące nad padliną sępy są widoczne z daleka i mogą pomóc w wyśledzeniu ich przestępczej działalności.

Ekolodzy uważają, że incydent jest jednym z największych udokumentowanych mordów zagrożonych gatunków.

Obszar ponoć odkażono, a próbki zabrano do zbadania do laboratorium.

Większość otrutych ptaków to krytycznie zagrożone sępy afrykańskie (Gyps africanus). Doliczono się także 17 otrutych sępów białogłowych (Trigonoceps occipitalis) oraz 28 sępów brunatnych (Necrosyrtes monachus); te gatunki również są krytycznie zagrożone.

Do zgonów doszło w sezonie lęgowym, co oznacza, że młode także mogły ucierpieć.

Ponieważ sępy późno dojrzewają i wolno się rozmnażają, skala utraty prawie 600 ptaków w zaledwie tydzień jest niepojęta - podkreśla Kerri Wolter, dyrektor wykonawcza i założycielka organizacji VulPro.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Nadleśnictwie Żmigród znaleziono dwa martwe bieliki. Ptaki zostały otrute, a sprawcą jest człowiek. Martwe zwierzęta trafiły do Kliniki Katedry Epizootiologii Ptaków i Zwierząt Egzotycznych Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Tamtejsi naukowcy określili wiek ptaków oraz przyczynę ich śmierci.
      Zabójcą ok. 7-letnich bielików – gatunku prawnie chronionego – jest ktoś, kto wyłożył truciznę prawdopodobnie po to, by zabić lisy. Zatrute mięso najpierw zjadł lis, a bieliki chciały się pożywić jego truchłem. Trucizna była tak silna, że martwe ptaki znaleziono przy zwłokach lisa. Nawet nie zdążyły odlecieć. Przestępca, który zabił lisa i bieliki, zabił też młode ptaki. Badania wykazały bowiem, że samica była już po złożeniu jaj, więc jej młode, pozbawione opieki rodziców, zginęły z głodu.
      Te drapieżne ptaki żywią się głównie rybami, czasem ptakami, ale w okresie zimowym zjadają również padlinę. Wykonaliśmy sekcję zwłok bielików i mamy pewność, że zostały otrute silną toksyczną substancją. Jaką konkretnie będziemy wiedzieć za dwa tygodnie, mówi dr Tomasz Piasecki z Katedry Epizootiologii Ptaków i Zwierząt Egzotycznych.
      To nie pierwszy przypadek śmierci chronionego ptaka, który zatruł się mięsem lisa otrutego przez człowieka. Niestety złapanie przestępców wyrzucających w lasach zatrute mięso jest praktycznie niemożliwe. Dlatego przyrodnicy proszą o nagłaśnianie podobnych przypadków. Być może pomoże to w namierzeniu trucicieli lub przemówi im do rozumu.
      Orzeł bielik to ptak ściśle chroniony w Polsce od 70 lat. Ochronie podlega też jego gniazdo, wokół którego obowiązuje kilkusetmetrowa strefa ochronna.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po największej na świecie akcji tępienia inwazyjnych szkodników wyspa Georgia Południowa została uwolniona od szczurów i myszy. Podczas ostatnio prowadzonego monitoringu nie zauważono na wyspie żadnych gryzoni ani ich śladów, poinformowali przedstawiciele South Georgia Heritage Trust (SGHT) z Dundee.
      W ciągu ostatnich lat organizacja ta rozmieściła na wyspie 300 ton trucizny przeciwko gryzoniom. Inwazyjne szczury i myszy stanowiły zagrożenie dla rodzimych ptaków Georgii Południowej. Praca SGHT spotkała się z poparciem organizacji chroniących środowisko naturalne.
      To niezwykle ekscytujące, że Georgia Południowa jest wolna od gryzoni. Mieliśmy nadzieję, że tak się stanie, mówi Clare Stringer, dyrektor wydziału odradzania gatunków z Royal Society for the Protecion of Birds.
      Gryzonie trafiły na bezludną Georgię Południową w XVIII wieku na pokładach brytyjskich statków wielorybniczych. Bardzo szybko się rozmnożyły i zaczęły zagrażać miejscowym ptakom, pożerając ich jaja i atakując młode. W 2011 roku SGHT przeznaczyła 10 milionów funtów na projekt wytępienia gryzoni. W ramach akcji z helikopterów zrzucano nad wyspą truciznę. Operacją powtórzono w roku 2013 i 2015. Jak mówi Mike Richardson, przewodniczący SGHT Habitat Restoration Project Steering Committee, działania takie były możliwe dzięki lodowcom, które stanowią naturalne bariery dla gryzoni. Dzięki temu nie było ryzyka, że oczyszczone ze szkodników części wyspy zostaną przez nie ponownie zasiedlone. W sumie truciznę rozrzucono na powierzchni ponad 100 000 hektarów.
      Po ostatniej kampanii zwalczania szkodników, którą przeprowadzono w 2015 roku, specjaliści odczekali 2,5 roku. Gdyby od razu rozpoczęto sprawdzanie wyspy, można by nie zauważyć ocalałych gryzoni. Jednak dwa lata później zdążyłyby one na tyle się rozmnożyć, że zostałyby zauważone.
      W drugiej połowie 2017 roku naukowcy rozpoczęli monitoring. Na wyspie umieszczono kamery, urządzenia z przynętą, na której gryzonie pozostawiłyby charakterystyczne ślady zębów oraz tunele zawierające specjalny barwnik. Przechodzące przez nie zwierzęta brudzą się, pozostawiając ślady łap. Ponadto zespół pracujący na wyspie zabrał ze sobą trzy psy wyszkolone w poszukiwaniu gryzoni. Po 6 miesiącach poszukiwań, w czasie których ludzie wraz ze zwierzętami przebyli 2420 kilometrów, nie znaleziono żadnych śladów gryzoni. Wszystko wskazuje na to, że Georgia Południowa została od nich uwolniona.
      Teraz SGHT chce przeprowadzić szczegółowe badania populacji ptaków. Naukowcy już mówią, że od 2015 roku obserwowany jest gwałtowny wzrost ich liczebności. Co istotne, rozkwit przeżywa populacja endemicznego świergotka antarktycznego i miejscowego podgatunku różeńca żółtodziobego (Anas georgica georgica).
      Specjaliści mówią, że teraz, po wytępieniu gryzoni, należy wprowadzić na wyspie ścisłe zasady bezpieczeństwa biologicznego, by nie dopuścić do ponownego pojawienia się szkodników. SGHT już wydała rekomendacje dla władz odpowiedzialnych za Georgię Południową i Sandwich Południowy. Jednym z nich jest zalecenie, by wyszkolone psy sprawdzały na Falklandach statki udające się w kierunku obu wysp.
      To, co udało się na Georgii Południowej, może posłużyć jako przykład i poligon doświadczalny dla innych regionów, których przyroda jest niszczona przez inwazyjne gatunki. Na przykład Nowa Zelandia chce pozbyć się wszystkich inwazyjnych drapieżnych ssaków do roku 2050.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davies trwają prace nad nowym typem środka przeciwbólowego. Jego źródłem ma być jad ptasznika. Badania prowadzone są przez grupę pod kierunkiem profesorów Vladimira Yarova-Yarovoya i Heike Wulff to część projektu, w ramach którego Amerykanie chcą zmniejszyć uzależnienie od opioidów i stworzyć nieopioidowe środki przeciwbólowe. Uczeni próbują tak zmienić toksyczne peptydy, by działały one przeciwbólowo.
      Pająki i skorpiony przez miliony lat ewolucji udoskonalały peptydy, białka i inne trucizny oparte na małych molekułach. My próbujemy z tego korzystać. Ten sam jad, który może powodować ból i dysfunkcje neurologiczne, może również pomóc w lepszym funkcjonowaniu nerwów i zredukować uczucie bólu, mówi profesor Bruce Hammock.
      Szacuje się, że chroniczny ból dotyka około 20% dorosłych Amerykanów, a 11 milionów mieszkańców USA doświadcza chronicznego bólu o dużym wpływie na życie. Definiowany tak jest ból, który twa co najmniej 3 miesiące i znacząco ogranicza czynności życiowe, uniemożliwiając np. pracę poza domem, chodzenie do szkoły czy wykonywanie czynności domowych. Osoby cierpiące na takie rodzaj bólu mają do wyboru bardzo mało nieopioidowych środków przeciwbólowych.
      W przypadku silnego bólu środki takie jak ibuprofen czy aspiryna nie działają. Opioidy są wystarczająco silne, jednak tutaj mamy problem ze wzrastającą tolerancją organizmu na ich działanie i z uzależnieniem, mówi Wulff. Nadmiernie użycie opioidów to w ostatnich latach coraz poważniejszy problem z USA. W 2019 roku niemal 50 000 amerykanów zmarło z powodu przedawkowania tych środków.
      Naukowcy, próbując znaleźć silne nieuzależniające środki przeciwbólowe przyglądają się kanałom sodowym, które odgrywają kluczową rolę w przesyłaniu sygnałów do nerwów i mięśni. U ludzi zidentyfikowano 9 różnych typów takich kanałów i oznaczono je numerami od Nav1.1 do Nav1.9. Najbardziej interesuje ich Nav1.7, gdyż to on jest kluczowym źródłem sygnałów bólowych.
      Okazuje się, że jad chilijskiego ptasznika z gatunku Thrixopelma pruriens blokuje transmisję w kanale Nav1.7. Istnienie tego inhibitora Nav1.7 daje nadzieję, na opracowanie środka, który będzie równie skuteczny jak opioidy, ale nie będzie uzależniał, mówi Wulff. Problem w tym, że proteina, która w swojej naturalnej formie blokuje Nav1.7 nie czyni tego wyłącznie w nerwach czuciowych. Blokuje go wszędzie, również w mięśniach i mózgu, co może mieć tragiczne skutki.
      Dlatego też naukowcy próbują tak zmodyfikować toksynę pająka, by blokowała ona ból, ale nie niosła skutków ubocznych. W tym celu wykorzystują program komputerowy Rosetta, opracowany na University of Washington. To złożone oprogramowanie do modelowania cząstek. Za pomocą Rosetty możemy an ekranie komputera modyfikować naturalny peptyd, starając się nadać mu właściwości terapeutyczne. Już uzyskaliśmy peptydy, które dorównują morfinie, ale nie mają skutków ubocznych opioidów, cieszy się Yarov-Yarovoy.
      Dotychczasowe prace dają niezwykle obiecujące efekty, jednak wyłącznie na poziomie obliczeniowym. Nowe peptydy należy jeszcze zsyntetyzować, przetestować na zwierzętach i jeśli wyniki tych testów wypadną pozytywnie, można będzie rozpocząć testy na ludziach. Naukowcy oceniają, że minie co najmniej 5 lat zanim potencjalny nowy lek trafi na rynek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od maja w Botswanie padło ponad 350 słoni. Niektórzy naukowcy już mówią o katastrofie. Tymczasem nikt nie potrafi wyjaśnić, dlaczego zwierzęta umierają. O masowym umieraniu słoni jako pierwsi poinformowali naukowcy z organizacji Elephants Without Borders, którzy patrolując z samolotu bagnistą deltę Okawango naliczyli 169 ciał. Podczas kolejnego przelotu, w czerwcu, stwierdzono śmierć już 356 zwierząt. Dotychczas Ministerstwo Środowiska, Ochrony Zasobów Naturalnych i Turystyki Botswany oficjalnie potwierdziło 275 zgonów.
      Przyczyna śmierci wciąż pozostaje tajemnicą. Zwierzęta mają ciosy, zatem nie padły ofiarą kłusowników. Przyczyną masowego umierania może być trucizna lub patogen. Dotychczas wykluczono wąglika, gdyż testy nie wykazały obecności bakterii w zwłokach.
      Bakteria wąglika Bacillus anthracis występuje naturalnie w glebie. Jej spory mogą pozostawać w niej nieaktywne przez dekady. Mogą być one wchłonięte przez zwierzęta podczas jedzenia trawy lub picia wody.
      To nie pierwsze przypadki masowych zgonów w regionie. Jesienią ubiegłego roku w Parku Narodowym Chobe w ciągu zaledwie 2 miesięcy padło ponad 100 słoni. Większość z nich zginęła z powodu suszy. W ciałach niektórych stwierdzono obecność wąglika.
      Obecnie wiemy, że około 70% padłych słoni znajduje się pobliżu źródeł wody. Być może więc woda ma coś wspólnego z ich śmiercią. Ponadto świadkowie mówią, że niektóre ze zwierząt przed zgonem chodziły w kółko. To zaś sugerowałoby jakiś problem neurologiczny.
      Jeśli przyjrzymy się zwłokom, zauważymy, że niektóre z nich upadły prosto na pysk, co wskazuje, że zmarły nagle. Inne z kolei umierały powoli, jak te, który chodziły w kółko. Trudno więc stwierdzić, co to za toksyna, mówi Niall McCann z organizacji National Park Rescue.
      Przyczyną mógłby być cyjanek, którym kłusownicy często trują słonie. Jednak w takich przypadkach ciała słoni są zgromadzone na jednym obszarze, gdzie wyłożono truciznę, ponadto obserwuje się padanie zwierząt żerujących na martwych słoniach. Tutaj zjawisko takie nie zachodzi.
      Chris Thouless, dyrektor kenijskiej organizacji Save the Elephants uważa, że śmierć zwierząt nastąpiła z przyczyn naturalnych. Sugeruje wirusowe zapalenie mózgu i mięśnia sercowego. To choroba przenoszona przez gryzonie. Powoduje ona problemy neurologiczne. W połowie lat 90. zabiła ona 60 słoni w Parku Narodowym Krugera z Kenii. Thouless dodaje, że niedawno w Botswanie zakończyła się susza, która mogła osłabić słonie i uczynić je bardziej podatnymi na choroby.
      W Botswanie żyje około 130 000 słoni. To więcej, niż w jakimkolwiek innym kraju w Afryce. Delta Okawango jest domem dla 15 000 zwierząt. Utrata setek słoni – a liczba zgonów może wzrosnąć jeśli przyczyna śmierci zwierząt nie zostanie odkryta – może zaszkodzić gospodarce Botswany, która z ekoturystyki czerpie nawet 12% dochodów do budżetu.
      Słonie to aktywa tego kraju. To diamenty wędrujące po delcie Okawango. Mamy tu do czynienia z katastrofą, bo widzimy kraj, który nie jest w stanie ochronić swoich najbardziej cennych zasobów, stwierdza McCann. Z opinią tą nie zgadza się Thouless, który zauważa, że dotychczas padł niewielki odsetek słoni z delty Okawango.
      Nie można wykluczyć, że liczba padłych słoni jest znacznie większa. Ostatniego przelotu nad obszarem dokonano w połowie czerwca. Naukowcy widzieli również i słonie, które padły w ostatnich dniach. Wiadomo więc, że zwierzęta zaczęły na dużą skalę umierać w maju i zjawisko to miało też miejsce w czerwcu. Kolejny patrol pozwoli stwierdzić, czy słonie nadal padają.
      Niektórzy oskarżają rząd Botswany o zbyt powolną reakcję. Urzędnicy zapewniają jednak, że podchodzą do problemu bardzo poważnie. Obecnie próbki gleby, wody oraz szczątki zwierząt są badane przez Narodowe Laboratorium Weterynaryjne.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykańska FDA (Food and Drug Administration) wydała oficjalny komunikat, ostrzegając, że ksylitol – popularny zastępnik cukru – może być śmiertelnie niebezpieczny dla psów. FDA od lat otrzymuje sygnały o zatruciach wśród psów, które spożyły ksylitol.
      Do wielu przypadków zatruć doszło, gdy pies zjadł gumę bezcukrową. Jednak, jak zauważa FDA, ksylitol znajduję się w wielu produktach spożywczych, takich jak ciastka, lody, gotowe dania, niektóre masła orzechowe czy pasta do zębów.
      Gdy pies zje ksylitol, substancja jest bardzo szybko absorbowana do krwioobiegu powodując gwałtowne uwalnianie insuliny. Jej ilość może być tak duża, że dochodzi do hipoglikemii i zgonu. Dla ludzi ksylitol jest bezpieczny, gdyż w naszych organizmach nie powoduje uwalniania insuliny.
      Objawy zatrucia ksylitolem pojawiają się u psów w ciągu 15–30 minut od spożycia. Są wśród nich wymioty, osłabienie, problemy z utrzymaniem się na łapach, drgawki i śpiączka. Śmierć może nadejść w ciągu godziny.
      FDA ostrzega, że jeśli dajemy psu produkty przeznaczone dla człowieka, powinniśmy upewnić się, że nie zawierają one ksylitolu. Szczególnie dotyczy to produktów reklamowanych jako bezcukrowe lub z niską zawartością cukru. To samo dotyczy innych produktów, jakich jak np. pasta do zębów, których pies może spróbować.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...