-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Strażnicy z Parku Narodowego Conway w Queensland znaleźli rekordowych rozmiarów ropuchę agę (Rhinella marina). Zwierzę, najprawdopodobniej samica, ważyło aż 2,7 kg. Nic więc dziwnego, że przez skojarzenia z Godzillą zyskało miano ropuchozilli.
Kylee Gray opowiada, że wąż pełznący przez drogę zmusił ekipę do zatrzymania samochodu. Gdy strażniczka wysiadła z auta i spojrzała pod nogi, zaskoczył ją widok potężnej ropuchy. Pochyliłam się i złapałam ją. Nie mogłam uwierzyć, że jest tak duża i ciężka.
Pokaźnych rozmiarów okaz został umieszczony w kontenerze i zabrany do bazy. Aga tej wielkości może zjeść wszystko: [...] od owadów, przez gady, po małe ssaki.
Australijczycy przypuszczają, że mieli do czynienia z samicą, bo u R. marina samice są znacznie większe od samców. Strażnicy nie są pewni, w jakim była wieku. Wspominają jednak, że dzikie agi mogą dożywać nawet 15 lat. Bardzo możliwe, że ropuchozilla osiągnęła taki właśnie wiek.
Ponieważ introdukowana w Australii aga jest gatunkiem inwazyjnym, ropuchozillę poddano eutanazji. Ciało przekazano do Queensland Museum na dalsze badania. Placówka była zainteresowana okazem, ponieważ może się on okazać rekordowo duży. Zgodnie z wpisem w Księdze rekordów Guinnessa, dotąd największy był samiec o imieniu Prinsen (Książę), należący do Håkana Forsberga z Åkers Styckebruk w Szwecji. W marcu 1991 r. ważył on 2,65 kg. Od czubka pyska do kloaki mierzył 38 cm, a po pełnym rozciągnięciu 53,9 cm.
Jak przypomniano w komunikacie Departamentu Środowiska i Nauki Queensland, w 1935 r. R. marina wprowadzono na te tereny, by kontrolować populację chrząszcza Dermolepida albohirtum. Eksperyment się jednak nie powiódł, bo ropuchy bardzo się rozmnożyły i nie wywarły widocznego wpływu na populację szkodnika trzciny cukrowej.
Samice agi mogą złożyć do 30 tys. jaj. Gatunek kolonizuje szeroki zakres habitatów. Nie jest co prawda rozpowszechniony w lasach deszczowych, lecz może je penetrować, korzystając z dróg i ścieżek (tak było zapewne w opisywanym przypadku). Toksyczne dla wielu zwierząt ropuchy olbrzymie konkurują z rodzimą fauną o schronienia i zasoby pokarmowe. Żywią się głównie owadami, ale są oportunistami pokarmowymi i mogą także zaspokajać głód małymi kręgowcami.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W paśmie Jotunheimen około 250 kilometrów na północ od Oslo znajduje się płat lodowy Lendbreen. Obecnie to bardzo niedostępne tereny, ale niedawne badania wykazały, że od czasów rzymskich po epokę wikingów wiódł tamtędy ważny szlak na wybrzeże. Badający go naukowcy znaleźli tam niedawno drewnianą skrzynkę sprzed wieków. Po otwarciu czekała na nich niespodzianka. I to niejedna.
Okazało się, że w skrzynce znajduje się żółtobrązowa substancja. Analizy przeprowadzone w Muzeum Historii Kultury w Oslo wykazały, że to wosk pszczeli. Wewnątrz skrzynki zachowały się najprawdopodobniej pozostałości po świecy. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Kolejne analizy wykazały, że skrzynkę wykonano z sosny, a powstała ona pomiędzy 1475 a 1635 rokiem. Wyniki datowania były największym zaskoczeniem. Podobne skrzynki znane były z terenu Norwegii, ale z czasów znacznie bliższych współczesnym. Służyły one do przenoszenia świec pomiędzy główną farmą a farmą letnią. Teraz okazało się, że wykorzystywano je znacznie dawniej niż sądzono.
Lendbreen, o którym już dwukrotnie pisaliśmy, nie przestaje zaskakiwać. Ledwie w ubiegłym roku datowanie kilkudziesięciu przedmiotów tam znalezionych pokazało, że przejście to było używane przez podróżników, kupców i rolników już około 300 roku. Świadczy o tym tunika z owczej wełny, która wyłoniła się z topniejącego lodu w 2011 roku. Jest ona najstarszym ubraniem znalezionym na terenie Norwegii. Najbardziej intensywnie wykorzystywano je w epoce wikingów, około 1000 roku, w czasie dużej mobilności i rosnącego handlu w Skandynawii i całej Europie, mówi współautor badań, James Barrett z University of Cambridge.
Rolnicy i paterze wykorzystywali przejście, by dostać się wraz ze stadami na letnie pastwiska. Mieli tam tymczasowe domy, w których mieszkali od wiosny do jesieni. Jeden z takich rolników musiał zgubić znalezione właśnie pudełko ze świeczką. Sam fakt, że świecę transportowano w specjalnie stworzonym pudełku z zamknięciem świadczy o tym, jak ważnym była ona przedmiotem jako jedyne źródło światła w tymczasowym domu.
Dotychczas na Lendbreen znaleziono ponad 1000 artefaktów, w tym skórzane buty, podkowę oraz kości udomowionego psa wraz z obrożą i smyczą.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Australia zgodziła się na budowę dużej kopalni węgla. Jej istnienie może zagrozić m.in. Wielkiej Rafie Koralowej. W mijającym tygodniu władze stanu Queensland zatwierdziły program zarządzania zasobami wód podziemnych dla kopalni odkrywkowej Adani Carmichael, co było ostatnią przeszkodą prawno-środowiskową, która trzeba było rozwiązać przed rozpoczęciem prac konstrukcyjnych.
Debata nad projektem trwała niemal 10 lat. Poruszano m.in. kwestię odejścia od paliw kopalnych w związku z ociepleniem klimatu. Przeciwnicy budowy kopalni podkreślali, że eksportowany węgiel będzie spalany w Indiach i Chinach i przyczyni się do dalszej degradacji planety.
Szacuje się, że rocznie ze złoża Galilea będzie się wydobywać do 60 mln ton węgla. Ponieważ budowana jest także linia kolejowa, może to pozwolić na dalszą eksploatację dużych obszarów Queensland (zgodnie z planem, dwutorową linią węgiel będzie dowożony do portu Abbot w pobliżu Bowen).
Roczna emisja CO2 ze spalania paliw kopalnych jest w Australii sporo niższa niż w Chinach i USA, które zajmują dwa pierwsze miejsca. Australia pozostaje jednak czołowym eksporterem węgla i w ten sposób kształtuje klimat.
Ekolodzy alarmują, że działanie kopalni może źle wpłynąć na gatunki narażone na wyginięcie (VU). Poza tym węgiel będzie transportowany z portu położonego w pobliżu Wielkiej Rafy Koralowej.
Zwolennicy oponują, że Adani Carmichael zapewni tak potrzebne w tych okolicach nowe miejsca pracy. Lucas Dow z Adani Australia wylicza, że w kopalni znajdzie pracę ok. 1,5 tys. osób, a zatrudnienie niebezpośrednie sięgnie nawet 6750 etatów.
Adani podkreśla, że prace budowlane zaczną się na dniach i potrwają ok. 2 lat. Pierwsza bryłka węgla ma zostać sprzedana ok. 2021 r.
Pozwolenia stanu Queensland to jedno, jednak nim zacznie się wydobycie, Adani musi uzyskać także pozwolenia federalne.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W zeszłym tygodniu firma zajmująca się chwytaniem węży wyciągnęła z ogrodowego basenu w Gold Coast w Queensland pytona dywanowego (Morelia spilota), z którego usunięto ponad 500 kleszczy. Gad trafił do Currumbin Wildlife Hospital.
Herpetolodzy podkreślają, że dzikie węże miewają pasożyty, ale tak duża ich liczba (511) wskazuje, że pyton był chory, być może przez hipertermię bądź suszę.
Wg weterynarzy z Currumbin Wildlife Hospital, Nike, który miał bardzo opuchnięty pysk, cierpiał na paskudną infekcję. To mogło go unieruchomić, dając przewagę kleszczom.
Tony Harrison, pracownik Gold Coast and Brisbane Snake Catchers, uważa, że leżąc w basenie, pyton próbował utopić kleszcze.
Obecnie wąż znajduje się Currumbin Wildlife Sanctuary i przechodzi leczenie z powodu anemii. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w najbliższych miesiącach zostanie wypuszczony na wolność.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Silne wiatry zepchnęły kolonie Physalia utriculus na plaże Queensland. Żeglarz indopacyficzny ma parzydełka, dlatego sporo wypoczywających w wodzie ludzi musiało szukać pomocy medycznej. Surf Life Saving Queensland (SLSQ) informuje, że w ciągu weekendu udzielono jej ponad 2600 osobom.
W sumie w ciągu zeszłego tygodnia odnotowano ok. 13 tys. poparzeń, czyli 3-krotnie więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Większość incydentów miała miejsce w gęsto zaludnionych rejonach Sunshine Coast i Gold Coast.
Przez parzydełkowce część plaż zamknięto.
Dr Lisa-Ann Gershwin, specjalistka z Australian Marine Stinger Advisory Services, uważa, że silne wiatry i fale gorąca przybliżyły parzydełkowce i inne gatunki do brzegu. Skutkiem tych zjawisk były niezwykle liczne ich skupiska/kolonie. Żeglarz ma unoszący się na powierzchni wody pęcherz z małym żagielkowatym grzebieniem, nic więc dziwnego, że wiatr porywa go i popycha w kierunku brzegu.
Przedstawiciele SLSQ tłumaczą, że poparzenia są bolesne, ale nie zagrażają życiu i zwykle wystarczy obłożyć je np. lodem. Czasem jednak poszkodowani wymagają więcej uwagi.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.