Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

U wybrzeży Albanii splądrowano dziesiątki starożytnych greckich statków

Rekomendowane odpowiedzi

Na dnie morskim 450 km od wybrzeża Albanii leżą dziesiątki starożytnych statków. Niektóre mają nawet 2 tys. lat. Większość z nich przewoziła cenny ładunek, który został niedawno zrabowany.

W komunikacie Macedońskiej Agencji Prasowej napisano, że są to wraki przede wszystkim statków greckich oraz ilyryjskich, które niejednokrotnie były wyładowane cennymi towarami (znajdowały się wśród nich wartościowe artefakty czy złote monety). Po upadku komunistycznego reżimu Envera Hoxhy część tych stanowisk całkowicie zniknęła, a resztę co najmniej splądrowano.

Na albańskim czarnym rynku znaleziona w morzu starożytna amfora może osiągnąć cenę ok. 100 euro, ale już na rynku międzynarodowym za ten sam artefakt trzeba zapłacić wielokrotnie więcej: setki tysięcy euro.

Sprzedawane są nie tylko starożytności. "Świeże" wraki także są łakomym kąskiem, bo na czarnym rynku można przehandlować rzadkie metale, a najnowsze jednostki zezłomować.

W czerwcu 2018 r. starożytne statki z Mórz Jońskiego i Egejskiego zyskały status "narodowych skarbów dziedzictwa kulturowego", dlatego zgodnie z nowymi uregulowaniami międzynarodowymi, by zyskać dostęp do stanowisk, nurkowie i naukowcy muszą uzyskać specjalne zezwolenia.

Choć wiadomo o zjawisku plądrowania, a sama Albania nieźle rozwija się ekonomicznie, nadal brakuje niestety środków, by wzmocnić ochronę skarbów, które leżą na morskim dnie.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Albańscy ekolodzy odnieśli znaczące zwycięstwo. Jedna z największych swobodnie płynących rzek Europy, Wjosa, została uznana za park narodowy. Ochroną objęto 127 km2 rzeki, jej okolic i dopływów. Udało się więc ocalić wyjątkowe miejsce. Jeszcze 4 lata temu rząd Albanii planował wybudowanie na Wjosie 8 zapór, które miałyby wytwarzać energię. Zapory zmieniają naturalny przepływ rzek, prowadza do zmian temperatury wody, gromadzenia się osadów, zmian chemicznych i zakwitów toksycznych glonów.
      Wjosę czekałby więc podobny los, co inne europejskie rzeki, na których łącznie znajduje się ponad 1,2 miliona różnego typu barier, z których co najmniej 150 000 nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Europa jest kontynentem z najbardziej pofragmentowanymi rzekami. W samej Polsce jest 77 000 barier.
      Gdy przegrodzimy rzekę, to właściwie nie ma już odwrotu. Zaczyna się proces głodzenia rzeki. Nic dziwnego, że jej mieszkańcy znikają, mówi Julian Olden z University of Washington, który bada wpływ zapór na rzeki w USA, Brazylii i Australii.
      Wjosa i jej główne dopływy płyną swobodnie przez ponad 400 kilometrów. Bieg rzeki – zwanej tam Aoös – rozpoczyna się w greckich górach Pindos, a kończy na adriatyckim wybrzeżu Albanii. Wjosa jest domem dla ponad 1100 gatunków zwierząt, z czego 13 jest zagrożonych w skali globalnej. Żyją tam też 2 gatunki globalnie zagrożonych roślin. Z rzeki korzystają m.in. zagrożony ścierwnik biały czy krytycznie zagrożony ryś bałkański. Rząd Albanii podjął decyzję o utworzeniu Parku Narodowego o powierzchni 12 727 hektarów, który obejmie 190 kilometrów biegu Wjosy, gdzie od wieków mieszka ponad 60 000 ludzi, powiedziała Mirela Kumbaro Furxhi, albańska minister turystyki i środowiska.
      Ekolodzy i naukowcy od dawna apelują o przywrócenie rzek naturze. W wielu krajach Europy likwiduje się coraz więcej barier wybudowanych w przeszłości na rzekach. W ciągu ostatnich 20 lat z europejskich rzek usunięto 4000 takich przeszkód. W samym tylko ubiegłym roku w 17 krajach zlikwidowano 239 barier, w tym ponad 100 w Hiszpanii. Powinno to pomóc migrującym gatunkom ryb, których europejska populacja spadła od 1970 roku aż o 93%. Zapory likwidowane są też w USA, gdzie niedawno usunięto 1200. zaporę. Jak mówią specjaliści, w niektórych systemach rzecznych Ameryki Północnej po usunięciu zapór doszło do „szokujących” zmian na lepsze. Nie wiadomo, jakich zmian możemy spodziewać się w Europie, gdzie rzeki są przegradzane nie od 100, a od 500 czy 1000 lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jak informują naukowcy ze Scottish Association for Marine Science (Sams), stworzenia żyjące w najgłębszych partiach oceanu zjadają plastik od co najmniej 40 lat. Uczeni przeanalizowali próbki zbierane w Rockall Trough u północno-zachodnich wybrzeży Szkocji i Irlandii.
      W organizmach niemal połowy rozgwiazd i wężowideł, które zebrano w latach 1976–2015 z głębokości poniżej 2000 metrów, znaleziono mikroplastik. Co interesujące, przez cały ten okres ilość pochłanianego przez te zwierzęta plastiku niemal nie uległa zmianie.
      Masowa produkcja plastiku rozpoczęła się w latach 40. i 50. ubiegłego wieku. Można więc było się spodziewać, że w starszych próbkach mikroplastiku będzie mniej, a jego ilość będzie rosła do poziomów znajdowanych w obecnie żyjących organizmach. Jednak nie zauważyliśmy takiego zjawiska. Poziom pochłaniania plastiku był stabilny w całym przekroju badanych próbek, mówi główna autorka badań, Winnie Courtene-Jones. Te dane wskazują, że dno morskie jest od dawna zanieczyszczone mikroplastikiem i że mógł być on tam obecny już przed rokiem 1976, dodaje uczona.
      Dane takie mogliśmy zebrać dzięki temu, że posiadamy archiwalne zbiory zwierząt morskich. Zachęcam innych badaczy, którzy mają dostęp do podobnych kolekcji, by rozważyli wykorzystanie ich do badania nad historycznym zanieczyszczeniem plastikiem. To pomoże nam poradzić sobie z tym problemem, stwierdza Courtene-Jone.
      To pokazuje, że zanieczyszczenie plastikiem nie jest nowym problemem. Potrzebujemy więcej danych długoterminowych, by lepiej ocenić to zjawisko, powiedziała współautorka badań, doktor Bhavani Narayanaswamy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zaginione miasto sprzed ponad 2 tys. lat – Bassanię – odkryli polscy archeolodzy w Albanii. Twierdza prawdopodobnie została zniszczone przez Rzymian w początkach naszej ery. Do tej pory jej ruiny uznawano za naturalne ostańce skalne.
      Zaginione miasto znaleziono niespodziewanie w północno-zachodniej Albanii w okolicy współczesnej Szkodry. Z ustaleń naukowców wynika, że jest to najprawdopodobniej Bassania – miasto opisane przez rzymskiego historyka, Liwiusza w kontekście zmagań wojsk rzymskich z ostatnim królem Ilirów, Gentiosem.
      W maju archeolodzy odkopali tylko część murów oraz bramę. Konstrukcje obronne były wzniesione z dobrze dopasowanych, olbrzymich bloków kamiennych – powiedział PAP kierownik wykopalisk, prof. Piotr Dyczek, dyrektor Ośrodka Badań nad Antykiem Europy Południowo-Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Odsłoniętej bramie towarzyszyły dwa bastiony, do których dochodzą potężne mury obronne o szerokości ponad 3 m. Ich ściany zewnętrze wykonano z profilowanych bloków kamiennych. Przestrzeń między nimi wypełniona była drobnymi kamieniami i ziemią.
      Jak wyjaśnił prof. Dyczek, ten typ konstrukcji jest charakterystyczny dla hellenistycznych budowli obronnych. Takie datowanie potwierdzają również odkryte przez archeologów zabytki znajdowane przy murach – to monety i fragmenty naczyń ceramicznych z IV-I w. p.n.e. Oznacza to, że miasto istniało w czasach królestwa iliryjskiego, które przestało istnieć na przełomie er po inwazji rzymskiej.
      Wokół Szkodry w ostatnich latach zaczęliśmy poszukiwać osad i twierdz, które stanowiły jej zaplecze ekonomiczne i militarne. Dzięki zastosowaniu różnych metod, w tym nieinwazyjnych, zlokalizowaliśmy relikty olbrzymiego starożytnego miasta – opisał prof. Dyczek.
      Ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że nowo odkryte miasto było trzykrotnie większe od antycznej Szkodry – pas potężnych murów kamiennych obejmował obszar ok. 20 hektarów.
      Naukowców zastanawia zupełny brak informacji na jego temat w przekazach podróżników sprzed ostatnich kilkuset lat. Wyjaśnienie tego milczenia podróżników, którzy z niezwykłą drobiazgowością opisywali inne, nawet małe stanowiska i pojedyncze ruiny, jest dość zagadkowe. Mogło tak być, jeśli miasto przestało istnieć bardzo dawno temu tak, że jego nazwa uległa zapomnieniu – zasugerował w rozmowie z PAP archeolog. Najnowsze badania potwierdziły, że rzeczywiście kres istnienia miasta przypada na początek I w n.e. – koniec panowania cesarza Oktawiana Augusta – i od tego momentu było opuszczone albo zniszczone w czasie rzymskiej inwazji. Jego nazwa mogła więc zostać zapomniana – uważa prof. Dyczek.
      Ruiny na wzgórzu mogły nie wzbudzić większego zainteresowania ze względu na jego specyficzną budowę geologiczną – tworzą je zlepieńce i piaskowce. Po wiekach działania erozji, resztki kamiennych konstrukcji majaczące na powierzchni przypominają bardziej naturalną strukturę geologiczną wychodzącą na powierzchnię ziemi, niż wzniesione celowo przez człowieka budowle – opisał naukowiec.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po ustaleniu, że pochodziły one z plądrowania grobów, Niemcy zwróciły mieszkańcom Alaski 9 artefaktów.
      W środę Fundacja Pruskiego Dziedzictwa Kulturowego poinformowała, że obiekty trafiły do Berlina w latach 1882-84 na zlecenie późniejszego Królewskiego Muzeum Etnologii.
      Dziś wszystko wskazuje jednak na to, że obiekty pochodziły z plądrowania pochówków, a nie zatwierdzonych wykopalisk archeologicznych.
      Artefakty, w tym dwie częściowo zachowane maski i kołyskę, przekazano na ręce przedstawiciela Czugaczy.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...