Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Palau zakazuje filtrów słonecznych szkodzących rafom

Rekomendowane odpowiedzi

Jako pierwsze na świecie państwo Palau zakaże pewnych filtrów słonecznych, które są toksyczne dla raf. Z podobną inicjatywą wyszły wcześniej Hawaje, które jako 1. amerykański stan zakazały w maju sprzedaży filtrów zawierających 2 związki: oktynoksat i oksybenzon.

Palau już wprowadziło zakaz stosowania syntetycznych filtrów w okolicach i w samym Jellyfish Lake, jeziorze położonym na wyspie Eil Malk (Echerchar). Jest ono jedną z największych atrakcji turystycznych tego kraju.

W opublikowanym na początku zeszłego roku raporcie nt. skażenia Jellyfish Lake filtrami słonecznymi napisano, że na podstawie uzyskanych wyników zaleca się stosowanie ubrań chroniących przed słońcem i że z filtrów dozwolone powinny być tylko ekologiczne, niezawierające m.in. oksybenzonu (in. 2-hydroksy-4-metoksybenzofenonu, BP-3), oktynoksatu (in. 4-metoksycynamonianu 2-etyloheksylu, OMC) czy oktokrylenu. Na liczącej 11 pozycji liście znalazły się także środek przeciwgrzybiczy i bakteriobójczy triklosan oraz parabeny.

W jednym z udzielonych wywiadów rzecznik rządu Olkeriil Kazuo powiedział, że urzędnicy mają nadzieję, że ograniczenia zahamują dopływ galonów filtrów do oceanu.

Każdego dnia w słynnych miejscach do nurkowania i snorkellingu do oceanu dostają się całe galony filtrów. Zwykle w ciągu godziny dopływają tam 4 wypełnione turystami łodzie. To rodzi obawy, że nagromadzenie toksycznych substancji na rafie osiągnie krytyczny poziom.

Krajowy zakaz zacznie obowiązywać 1 stycznia 2020 r. Stanowi część nowego Responsible Tourism Education Act. Sklepy sprzedające zakazane filtry zapłacą grzywny nie niższe niż 1000 dolarów. Przy wjeździe do kraju zakazane produkty będą konfiskowane.

Zakaz ma związek z obawami, że zabronione związki zwiększają podatność koralowców na bielenie, upośledzają wzrost i że skażenie filtrami może wpływać na rafy w promieniu aż 5 km.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od roku 2030 Wielka Brytania zakaże sprzedaży nowych samochodów napędzanych silnikami benzynowymi i diesla. To o 10 lat wcześniej niż dotychczas planowano. To część rządowego planu, w ramach którego gabinet premiera Johnsona postanowił bardziej energicznie przeciwdziałać zmianom klimatycznym.
      Jednocześnie rząd przeznaczył 1,3 miliarda funtów na rozbudowę infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych oraz 582 miliony funtów na zachęty dla kupujących samochody elektryczne. Jednocześnie jednak wykonano ukłon w stronę producentów samochodów hybrydowych typu plug-in. Sprzedaż nowych modeli zostanie zakazana dopiero od roku 2035. Samochody hybrydowe korzystają z silników elektrycznych, ale po wyczerpaniu energii są napędzane silnikiem spalinowym. Ostatnio okazało się, że producenci tego typu pojazdów oszukują klientów, gdyż rzeczywista emisja CO2 jest w ich przypadku 2,5-krotnie wyższa niż wartości z testów laboratoryjnych.
      Premier Johnson poparł też energetykę jądrową, jednak nie potwierdził jednoznacznie, że rząd sfinansuje elektrownię w Sizewell. Brytyjska energetyka jądrowa przeżywa obecnie problemy. Z jednej strony elektrownie jądrowe są potrzebne, by móc rezygnować z węgla, z drugiej zaś są kosztowną ryzykowną inwestycją. Znacznie mniejszym ryzykiem jest inwestowanie w źródła odnawialne, których cena spada. Jednak produkcja energii z tych źródeł jest wciąż na tyle mała i niestabilna, że nie mogą być one jedynym sposobem wytwarzania energii.
      Rząd Wielkiej Brytanii mówi, że przyjęty przezeń 10-punktowy program walki ze zmianami klimatu będzie wiązał się z powstaniem 250 000 nowych miejsc pracy.
      W ramach ogłoszonych planów rząd chce znacząco zwiększyć produkcję wodoru, co jest postrzegane jako zdecydowany ruch w kierunku dekarbonizacji przemysłu ciężkiego i innych sektorów gospodarki. Do roku 2030 Wielka Brytania ma posiadać instalacje do produkcji wodoru o łączniej mocy 5 GW. W tym samym czasie cała UE zapowiada wybudowania takich instalacji o łącznej mocy 40 GW. W rządowych dokumentach wspomniano też, że do roku 2025 dziesiątki tysięcy gospodarstw domowych będzie ogrzewanych za pomocą energii z wodoru. Ponadto do roku 2028 co roku ma być instalowanych 600 000 pomp cieplnych w domach prywatnych i budynkach publicznych, a rząd przeznacza dodatkowe 200 milionów funtów technologie przechwytywania i składowania dwutlenku węgla.
      "Mój 10-punktowy plan stworzy, utrzyma i ochroni setki tysięcy zielonych miejsc pracy i poprowadzi nas do celu, jakim jest osiągnięcie neutralności węglowej do roku 2050", powiedział Johnson.
      Inne elementy planu to czterokrotne zwiększenie do roku 2040 produkcji energii z morskich farm wiatrowych, wsparcie dla infrastruktury ułatwiającej poruszanie się po miastach pieszo i na rowerach, wsparcie prac badawczo-rozwojowych nad ekologicznymi napędami dla samolotów i statków.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ósmego lipca poinformowano, że prowincja Siĕm Réab jako pierwsza w Kambodży całkowicie zakazuje zabijania i sprzedaży psiego mięsa. Każdy, kto zostanie przyłapany na sprzedaży psiego mięsa, będzie musiał podpisać zobowiązanie, że więcej tego nie zrobi. Za recydywę przewidziano surowe kary. Za nieprzestrzeganie nowych zapisów grozi od 2 do 5 lat więzienia lub grzywna w wysokości do 50 mln rieli kambodżańskich (12 tys. dol.). Jak podkreślają władze prowincji, zabijanie psów jest niedozwolone, bo są one lojalnymi zwierzętami, zdolnymi do ochrony domów, farm i asystowania wojsku.
      Wg organizacji Four Paws, spożycie psiego mięsa nie jest w Kambodży rozpowszechnione (regularnie jada je mniej niż 12% osób), ale prowincja Siĕm Réab jest kluczowym ośrodkiem handlu i przemytu.
      Tea Kimsoth, dyrektor Wydziału Rolnictwa, Leśnictwa i Rybołówstwa Siĕm Réab, powiedział Reuterowi, że do wzrostu popytu na psie mięso w regionie przyczynili się cudzoziemcy. Psie mięso stało się o wiele bardziej popularne po pojawieniu się cudzoziemców, zwłaszcza wśród Koreańczyków. Oni je lubią, przez co restauracje zaczęły je serwować. Teraz wprowadzamy zakaz. Kimsoth dodaje, że jedzenie psów wskazuje na spadek morale i nieposzanowanie wartości, a także grozi rozprzestrzenianiem wścieklizny. Urzędnik wyjaśnił, że o zmianie prawa poinformowano znanych handlarzy mięsem psów z prowincji. Wspomniał, że osoby, które się nie podporządkują, poniosą konsekwencje.
      To nie jest problem wyłącznie Siĕm Réab. Handlarze transportują psy także do Phnom Penh i za granicę. W Kambodży danie z mięsem psa i ryżem kosztuje średnio ok. 5 tys. rieli. Zwykle mięso to jada się do alkoholu. Przeważnie spożywają je mężczyźni, wierząc, że zwiększy ono ich tolerancję na alkohol. Z tego powodu psina stała się popularną przekąską w barach w niektórych częściach Kambodży.
      Four Paws opublikowało w lutym br. raport, w którym stwierdzano, że w sierpniu 2019 r. w Siĕm Réab istniało 21 restauracji aktywnie serwujących psie mięso. Wspominano też o 5 miejscach, gdzie potajemnie przetrzymywano psy i o jednej rzeźni. Osiem restauracji działało w promieniu 5 km od kompleksu Angkor Wat. Organizacja odkryła 110 restauracji podających mięso psów w stolicy (każda serwowała 4-6 psów dziennie, co daje ok. 200 tys. psów rocznie).
      Mamy nadzieję, że Siĕm Réab będzie modelem do naśladowania dla reszty kraju i że w ten sposób uda się ocalić miliony psów - podkreśla dr Katherine Polak, szefowa Four Paws na południowo-wschodnią Azję.
      Wysłaliśmy ekipę, która miała sprawdzić, co się stało w czasie pandemii COVID-19. Okazało się, że w dużej mierze handel się po prostu dostosował - dodaje dr Polak. Four Paws odkryło, że kambodżańskie restauracje zaczęły oferować mięso na wynos [...]. Co jednak bardziej zatrważające, wielu sprzedawców wspominało o wzroście popytu i klienteli; ma to związek z mitycznymi własnościami leczniczymi przypisywanymi temu mięsu.
      Zgodnie z danymi Humane Society International (HSI), rokrocznie na mięso zabija się w Azji ok. 30 mln psów. Dane Four Paws pokazują, na przykład, że w jakimś momencie swojego życia mięso psa jadło 53,6% Kambodżan. Wspominało o tym 72,4% mężczyzn i 34,8% kobiet.
      Warto przypomnieć, że kwietniu Shenzhen zostało pierwszym chińskim miastem, które zakazało jedzenia kotów i psów. Przed paroma dniami indyjski stan Nagaland zakazał z kolei handlu i spożycia psiego mięsa.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W miesiącach poprzedzających wejście w życie zakazu wspinaczki na Uluru, święte miejsce aborygenów, turyści masowo podejmują próby zdobycia tej formacji skalnej. W mediach społecznościowych krążą zdjęcia, na których na zboczu widać długie kolejki. Niektórzy komentatorzy porównują to do sytuacji panującej na Mount Everest.
      Aborygeni (Anangu) od dawna proszą turystów, by zaniechali wspinaczki; u podnóża Uluru znajdują się nawet specjalne znaki.
      W listopadzie 2017 r. rada Parku Narodowego Uluru–Kata Tjuta jednomyślnie przegłosowała wprowadzenie zakazu wspinaczki. Zacznie on obowiązywać w październiku.
      Glenn Minett, który w tym tygodniu sfotografował tłumy na Uluru, mówi, że pobliski kemping dosłownie pęka w szwach, a ludzie obozują nawet na postojach dla ciężarówek i nielegalnie wchodzą na czyjeś ziemie. Gdy ktoś potknie się w czasie wspinaczki, obsuwa się na głowy ludzi idących niżej.
      Anangu podkreślają, że w zakazie chodzi nie tylko o to, że Uluru jest dla nich miejscem świętym. Czują oni także kulturową odpowiedzialność za dużą liczbę zgonów i wypadków zdarzających się w czasie wspinaczki. Od lat 50. XX w. potwierdzono bowiem aż 37 zgonów. Ostatnią ofiarą Uluru był 76-letni Japończyk, który zabił się w lipcu zeszłego roku.
      Wiele wskazuje na to, że napływ turystów nie jest wyłącznie efektem zbliżającego się terminu wejścia zakazu w życie. Od kwietnia wprowadzono bezpośrednie loty z Darwin i Adelajdy do Portu lotniczego Ayers Rock, co niewątpliwie ułatwia ludziom podróż.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rząd Stanów Zjednoczonych złożył do sądu federalnego w Teksasie wniosek o oddalenie pozwu chińskiej firmy Huawei dotyczącego zakazu stosowania jej produktów przez amerykańskie agendy rządowe. Huawei złożyło swój pozew w marcu. Firma stwierdza w nim, że działania amerykańskiego rządu naruszają Konstytucję USA nakładając karę bez przeprowadzenia procesu sądowego.
      Prawnicy Departamentu Stanu, we wniosku o oddalenie pozwu, argumentują, że działania rządu nie są niekonstytucyjną karą, a „logicznym krokiem” mającym na celu ochronę kraju i upewnienie się, że Chiny nie zajmą „strategicznej pozycji” w amerykańskich sieciach teleinformatycznych. Zauważają oni, że zakaz nie skazuje Huawei na śmierć, więzienie czy konfiskatę majątku oraz nie zabrania Huawei wykonywania wybranej przez firmę działalności gospodarczej.
      USA od wielu lat ostrzega, że Huawei ma powiązania z chińskim rządem i że stosowanie urządzeń tej firmy jest ryzykowne, gdyż może dawać Pekinowi dostęp do sieci. W końcu zdecydowano się zakazać stosowania produktów Huawei przez agendy rządowe.
      Analitycy zauważają, że pozew złożony przez Huawei ma znacznie raczej symboliczne, gdyż urządzenia tej firmy i tak od wielu lat nie są stosowane w najważniejszych amerykańskich sieciach.
      Znacznie większym problemem dla przedsiębiorstwa jest niedawne wpisanie go na czarną listę Departamentu Handlu. Oznacza to bowiem, że amerykańskie firmy nie mają prawa do robienia interesów z nią. Huawei trafiła na listę w maju. Wpis oznacza, że amerykańskie przedsiębiorstwa jeśli chcą sprzedawać Huawei swoje produkty i technologie muszą najpierw uzyskać odpowiednie zgody. Huawei już się martwi, że z powodu tych działań może stracić 30 miliardów USD w ciągu najbliższych dwóch lat.
      Ostatnio jednak sytuacja wokół Huawei uległa zmianie. Prezydent Trump oświadczył, że amerykańskie firmy mogą sprzedawać swój sprzęt Huawei, o ile nie będzie stanowiło to problemu z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. Słowa te zostały powitane z zadowoleniem, jednak wciąż nie wiadomo, co oznaczają. Administracja nie ujawniła bowiem żadnych szczegółów, zatem trudno w tej chwili powiedzieć, wobec jakich produktów sprzedawanych Huawei urzędnicy nie wysuwają zastrzeżeń.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      By chronić unikatową faunę, na Wyspach Galápagos zakazano sztucznych ogni.
      W oświadczeniu miejscowych władz napisano, że uchwała zakazująca importu, sprzedaży, dystrybucji i wykorzystania sztucznych ogni oraz materiałów pirotechnicznych w prowincji Galápagos została przyjęta jednogłośnie. Z zakazu wykluczono sztuczne ognie, które nie powodują hałasu.
      Władze podkreślają, że zakaz ma też zapobiec zanieczyszczeniu powietrza i zbiorników wodnych.
      Kampania, by ograniczyć wykorzystanie fajerwerków na Wyspach Żółwich, rozpoczęła się w 2017 r. Warto przypomnieć, że wcześniej na archipelagu wpisanym w 1978 r. na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO zakazano plastików jednorazowego użytku.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...