Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Matryca jak się patrzy

Rekomendowane odpowiedzi

Już wkrótce z pracowni rentgenowskich mogą zniknąć dobrze nam znane wielkie klisze. Zamiast nich pojawią się opracowane przez Samsunga panele detektorów, natychmiast zamieniające promienie X w cyfrowy obraz. Urządzenie to w bardzo istotny sposób skraca czas oczekiwania na wyniki prześwietlenia, co jest szczególnie cenne na oddziałach zajmujących się nagłymi przypadkami. Dodatkową jego zaletą jest wyraźniejszy obraz oraz brak zużywających się materiałów eksploatacyjnych. Przy odpowiednio dużej liczbie wykonywanych zdjęć oznacza to znaczne zmniejszenie kosztów pracy aparatury. Panel o nazwie FPXD (ang. Flat Panel X-ray Detector) ma przekątną o długości 61 cm i pracuje w rozdzielczości 9,4 megapiksela (obraz uzyskany za jego pomocą mierzy 3072×3072 punkty). Oprócz matrycy czujników, Koreańczycy stworzyli także mechanizmy usuwające z obrazu większość zakłóceń. Okazały się one na tyle skuteczne, że opisywany panel uzyskał najwyższą w branży czułość na promieniowanie rentgenowskie. Możliwości zastosowań FPXD nie kończą się na zwykłych prześwietleniach. Można go zastosować także w tomografach komputerowych, podczas inspekcji budowlanych czy w lotniskowych skanerach. Masowa produkcja urządzenia zapowiadana jest na początek 2008 roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

<p lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">Już wkrótce z pracowni rentgenowskich mogą <b>zniknąć</b> dobrze nam znane wielkie klisze.

Hehe, z dobrych pracowni zniknęły już jakiś czas temu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chemicy z Instytutu Koloidów i Interfejsów Maxa Plancka wynaleźli technologię, która pozwala na niemal kompletne przekształcenie naturalnej matrycy – użyłkowania liścia – w magnetyczny cementyt (węglik żelaza). By się to udało, potraktowali liść octanem żelaza, azotem i ciepłem.
      Jak zapewniają twórcy, metodę można wykorzystać do odtworzenia w węglikach metali wszystkich zawierających węgiel struktur. Naturalne formy są bardzo użyteczne z kilku względów. Po pierwsze, zazwyczaj wykazują wysoką stabilność mechaniczną. Po drugie, w związku z dużymi powierzchniami, wspaniale nadają się na wzorce pod katalizatory czy elektrody. Badacze z Poczdamu zainteresowali się właśnie węglikiem metalu, ponieważ ma właściwości magnetyczne, przewodzi prąd i wykazuje dużą wytrzymałość na wysokie temperatury i naprężenia. Ze względu na stabilność materiałowi niezwykle trudno było nadać konkretną formę, ale Niemcy znaleźli na to sposób.
      Zaczęli od zanurzenia ożyłkowania liścia kauczukowca w roztworze octanu żelaza. Później osuszyli je powietrzem ogrzanym do temperatury 40 stopni Celsjusza. Na końcu przyszła kolej na azot i kolejne ogrzanie, tym razem do temperatury 700 stopni Celsjusza. Strukturę odtworzono co do najmniejszego szczegółu – chwali się przeprowadzająca eksperyment Zoe Schnepp.
      Potraktowany gorącem octan żelaza z unerwienia liścia przekształca się w cementyt, który ulega następnie zredukowaniu przez węgiel z nerwacji do węglika żelaza. Użyłkowanie stanowi zarówno formę, jak i dostarcza węgiel do przebiegu reakcji. W rezultacie przekształciliśmy organiczną strukturę w jednym kroku. To odróżnia naszą metodę od innych technik, które także wykorzystują biologiczne formy do uzyskania struktur nieorganicznych. Naukowcy od jakiegoś czasu pozyskują tlenki metali, wychodząc od naturalnych materiałów, np. liści. Jednemu zespołowi udało się już wygenerować węglik krzemu [karborund] ze wstępnie przetworzonych materiałów naturalnych. My rozwinęliśmy ten proces.
      Aby sprawdzić, czy liść uległ całkowitemu przekształceniu w węglik żelaza, badacze umieścili go w ogniwie elektrolitycznym jako anodę. Na użyłkowaniu gromadził się tlen, a na katodzie wodór. Eksperyment potwierdził, że większość liścia przekształciła się w węglik żelaza. Poza tym zawiera on niewielką domieszkę węgla. Za pomocą magnesu trwałego Niemcy wykazali też, że unerwienie uzyskało właściwości magnetyczne węglika żelaza.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pomimo szalonego tempa rozwoju medycyny, podstawową metodą wyszukiwania zmian nowotworowych w płucach jest wykonywanie prześwietleń rentgenowskich. Problem w tym, że wiążą się one z ekspozycją na szkodliwe promienie X, a do tego aż 25% pozornie wykrytych przypadków raka okazuje się być w rzeczywistości łagodnymi zmianami nowotworowymi lub nawet przednowotworowymi. Rozwiązaniem tego problemu może być badanie krwi opracowane przez naukowców z University of California.
      Zespół dr. Stevena Dubinetta ustalił protokół nowego testu po przebadaniu próbek krwi pobranych od 90 pacjentów ze stwierdzonym rakiem płuc oraz 56 osób zdrowych, lecz należących do grupy ryzyka ze względu na palenie znacznej liczby papierosów.
      Pozyskany materiał poddano kompleksowej analizie składu jakościowego i ilościowego białek zawartych w próbkach. Dzięki zebranym w ten sposób informacjom udało się ustalić listę 40 markerów, czyli białek, których występowanie lub brak u danej osoby są powiązane z występowaniem choroby bądź wolnością od niej.
      Zastosowanie nowego testu pozwoliło na poprawne wykrycie raka płuc w 88% przypadków oraz jego wykluczenie u 79% osób wolnych od choroby. Dla porównania, standardowa diagnostyka z wykorzystaniem prześwietlenia rentgenowskiego daje wyniki fałszywie dodatnie w ok. 25% przypadków. Pierwszym testem potwierdzającym niepewną diagnozę raka jest wtedy zwykle tomografia komputerowa, która z kolei naraża pacjenta na... wzrost ryzyka raka. Wszystko przez znaczne dawki promieniowania rentgenowskiego wytwarzane podczas badania tomografem.
      Diagnozowanie zmiany w płucach o nieokreślonym statusie może być trudne, zaś współczesne metody potwierdzania nieprawidłowego wyniku obrazowania obejmują inwazyjne procedury biopsji, ocenia dr Dubinett, i dodaje: spodziewamy się, że w przyszłości badania krwi staną się użyteczne w warunkach klinicznych i doprowadzą do ograniczenia użycia tych inwazyjnych metod.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowy model niezwykle zaawansowanego tomografu komputerowego został zaprezentowany przez firmę Siemens. Urządzenie jest szybsze od jakiegokolwiek stosowanego dotychczas modelu, a mimo to pozwala na znaczne zmniejszenie stosowanych dawek promieniowania rentgenowskiego.
      Urządzenie nazwano Somatom Definition Flash. Jest ono pierwszym w historii tomografem komputerowym  wyposażonym w dwie niezależne od siebie lampy rentgenowskie oraz dwa detektory promieni X. Dzięki temu możliwe jest np. wykonanie zdjęcia całego ciała człowieka w ciągu zaledwie kilku sekund.
      Ogromną zaletą maszyny jest zminimalizowanie dawki promieniowania potrzebnej do wykonania zdjęć. Przykładowo, aby wykonać trójwymiarową fotografię ludzkiego serca wystarcza zaledwie jeden milisiwert (1 mSv). Dla porównania: wykonanie podobnych zdjęć tradycyjnym aparatem wymaga użycia dawki od 8 do 40 mSv, zaś ilość promieniowania pochłanianego rocznie ze źródeł naturalnych to około 5 mSv. Poziom radiacji uznawany za bezpieczny dla człowieka to ok. 50 mSv rocznie.
       
      Kolejną cechą, dzięki której Somatom Definition Flash może zostać uznany za urządzenie przełomowe, jest szybkość wykonywania zdjęć. Obie lampy rentgenowskie, umieszczone w tzw. gantrze ("tunelu", w którym pacjent jest umieszczany w celu wykonania zdjęć), wykonują pełny obrót wokół ciała osoby badanej w czasie 0,28 sekundy, co pozwala na przeanalizowanie w ciągu zaledwie sekundy odcinka ciała o długości 43 centymetrów. Oznacza to, że badanie osoby o wzroście 170 cm trwa cztery sekundy. 
      Specjalistom z Siemensa udało się także zminimalizować czas potrzebny na wykonanie pojedynczego "ujęcia" - wynosi on zaledwie 83 milisekundy. Pozwala to np. na wykonywanie zdjęć bijącego serca bez potrzeby podawania jakichkolwiek leków obniżających tętno. Jednocześnie, ze względu na wyjątkowo niską emisję promieniowania X, możliwe jest wykonywanie "zdjęć 4D", czyli serii obrazów trójwymiarowych przesuniętych względem siebie w czasie. Rozdzielczość fotografii, czyli rozmiar najmniejszego wykrywalnego punktu na uzyskanym obrazie, wynosi zaledwie 0,33 milimetra - to kolejny rekord nowego produktu. 
      Najnowszy wynalazek niemieckich specjalistów ma najprawdopodobniej tylko jedną wadę. Będzie nią bez wątpienia cena, która, jak można się spodziewać, będzie odzwierciedlała niezwykłe zdolności aparatu. Choć urządzenie trafi do sprzedaży dopiero w pierwszym kwartale 2009 roku, można się spodziewać, że jego cenę przez najbliższy czas będzie można uznać za zaporową dla zarządców polskiej służby zdrowia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...