Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Pszczoły zwiększają efektywność serwerów
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Technologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Lato to czas, kiedy często spotykamy pszczoły i osy, i dobry moment na naukę ich odróżniania od siebie. Nie zawsze potrafimy dotrzeć w tym celu do specjalistycznych źródeł, a krążące po sieci ilustracje i artykuły czasem wprowadzają w błąd, zamiast pomagać w tym zadaniu. Sprawę komplikuje fakt, że są też inne owady łudząco podobne do pszczół i os. Jak połapać się w tej różnorodności?
Owadami, które najczęściej mamy na myśli, mówiąc o pszczołach i osach, są pszczoła miodna (Apis mellifera) oraz społeczne osy, takie jak pospolita (Vespula vulgaris) czy dachowa (Vespula germanica). Łączy je tworzenie dużych rodzin złożonych z królowej i robotnic, żądlenie w obronie gniazda, jeśli intruz zbytnio się do niego zbliży, oraz skłonność do przylatywania do słodkiego jedzenia i napojów.
Pszczoła miodna czy społeczna osa?
Jak odróżnić społeczną osę od pszczoły miodnej? Najłatwiejsze do zauważenia są różnice w ubarwieniu ciała. Osy mają kontrastowe żółto-czarne barwy (czasami z czerwonymi elementami), a ich odwłok ma mniej lub bardziej wyraźne wzory i paski. Odwłok pszczół miodnych również może być pasiasty, jednak całe ciało jest ciemniejsze, w brązowych tonacjach. Paski są koloru białego, a u starych lub chorych pszczół może ich w ogóle brakować. Niektóre linie pszczół miodnych hodowane w Polsce są jaśniejsze niż inne i część odwłoka może mieć barwę pomarańczową, jednak reszta ciała będzie w bardziej stonowanych kolorach.
U siedzącego owada spójrzmy na ułożenie skrzydeł. Pszczoły kładą je z płasko z tyłu ciała, przykrywając nimi odwłok lub trzymając je nieco rozpostarte na boki. Z kolei u os skrzydła w spoczynku są zwinięte w rodzaj harmonijki, a nie rozpostarte płasko. Jeśli przyjrzymy się owadowi z bliska, możemy dostrzec jeszcze jedną subtelną różnicę. Oczy pszczół są okrągłe, z kolei u os wewnętrzna krawędź oka ma wyraźne wcięcie.
Łagodny szerszeń
Do rodziny osowatych należy również szerszeń. Podane powyżej cechy wyglądu os - ubarwienie, ułożenie skrzydeł i wcięcie krawędzi oka - dotyczą również jego. Wyróżnia go natomiast wielkość - królowa może mierzyć nawet ponad 3 cm. Podobnie jak pszczoła miodna i społeczne osy, szerszenie również żyją w dużych rodzinach. Mogą zaatakować w obronie gniazda, jednak trudniej je do tego sprowokować od mniejszych gatunków osowatych.
Warto dodać, że w Polsce obecnie występuje tylko jeden gatunek szerszenia - szerszeń europejski (Vespa crabro). Inwazyjny gatunek szerszenia pochodzącego z Azji, Vespa velutina, występuje w niektórych krajach Europy, ale nie został jeszcze stwierdzony w naszym kraju. Jest nieco mniejszy od szerszenia europejskiego i różni się szczegółami ubarwienia. Dużo większy szerszeń azjatycki z gatunku Vespa mandarinia nie został dotąd stwierdzony nie tylko w Polsce, ale w ogóle w Europie. Spotkanie w naszym kraju szerszenia innego niż europejski jest bardzo mało prawdopodobne, a w razie takich podejrzeń należy skonsultować się z entomologiem, by potwierdzić oznaczenie.
Skryte spokojne klecanki
Jeszcze łagodniejszymi od szerszeni przedstawicielami osowatych są klecanki. W Polsce stwierdzono dotychczas pięć gatunków (w przypadku jednego z nich była to obserwacja pojedynczego samca). Ubarwienie ciała, ułożenie skrzydeł w spoczynku i kształt oka są takie same jak u osy pospolitej i szerszenia, a cechą wyróżniającą jest smukły kształt ciała i bardzo długie nogi. Klecanki żyją w o wiele mniejszych rodzinach niż inne społeczne osowate, a zamiast papierowych “kul” budują gniazda w postaci odsłoniętego plastra. Jeden z gatunków, klecanka rdzaworożna (Polistes dominula), chętnie gnieździ się w pobliżu ludzi, w różnego rodzaju osłoniętych miejscach, takich jak strychy, komórki czy skrzynki na gaz. Owady te są bardzo spokojne i zwykle do ataku sprowokować je może dopiero dotknięcie czy potrącenie gniazda. Niejednokrotnie ich sąsiedztwo pozostaje przez długi czas niezauważone przez ludzi. Czasami dopiero przy porządkach odkryte zostaje już opuszczone gniazdo (społeczne osowate używają gniazda tylko przez jeden sezon, a na jesień rodzina wymiera).
Samotnym być
Świat osowatych nie kończy się na społecznych osach, a pszczół - na pszczole miodnej. Zarówno wśród pszczół, jak i os mamy wiele samotnych gatunków. Nie żyją one w rodzinach, ale każda samica buduje własne gniazdo i troszczy się o nie. Gniazda tych gatunków mogą być umieszczone w różnego rodzaju szczelinach i dziurach (również w domkach dla owadów), a także w samodzielnie kopanych przez owady ziemnych norkach. Wiele pojedynczych gniazd może sąsiadować ze sobą na jednym obszarze, tworząc tzw. kolonię gniazd (agregację). Samotnice, w przeciwieństwie do gatunków społecznych, nie żądlą w obronie swoich gniazd, dlatego przebywanie w ich sąsiedztwie jest dla ludzi zupełnie bezpieczne.
Trzmiel też pszczoła, a nie bąk
Zapewne mało kto miałby problem z rozpoznaniem trzmiela, ale nie każdy wie, że trzmiele również są rodzajem pszczół, i to całkiem blisko spokrewnionych z pszczołą miodną. Podobnie jak ona, żyją w rodzinach złożonych z królowej i robotnic. Produkują też wosk i miód, które jednak nie są wykorzystywane przez ludzi tak jak produkty pracy pszczoły miodnej. W Polsce żyje około 30 gatunków trzmieli. Niektóre są pospolite, inne rzadkie albo spotykane wyłącznie w pewnych częściach kraju. Wszystkie mają charakterystyczną, krępą sylwetkę i gęste owłosienie nadające im wygląd latających puszystych kulek (z wiekiem trzmiele mogą jednak… łysieć, gdyż wytarte w czasie życia włoski nie odrastają). Poszczególne gatunki, a niejednokrotnie również płcie w obrębie tego samego gatunku, różnią się ubarwieniem. Trzmiele bywają - błędnie - nazywane bąkami. W rzeczywistości bąki to muchówki, przedstawiciele rodziny bąkowatych (Tabanidae).
Jak pomylić osę z pszczołą?
O ile odróżnienie pszczoły miodnej od osy, przy odrobinie wprawy i uważności, nie powinno stanowić problemu, to sprawę komplikuje fakt, że osy to nie jedyne żółto-czarne pasiaste owady. Takie ubarwienie możemy spotkać nawet wśród niektórych pszczół. Koczownice (Nomada) to niezwykłe pszczoły, zwane kukułkami ze względu na swój tryb życia. Samice nie budują gniazd, ale wyszukują te założone przez inne gatunki, wkradają się do nich pod nieobecność gospodarza, i podrzucają swoje jajeczka. Koczownice mają słabo owłosione ciało i ubarwienie w kontrastowych kolorach - czarnym, żółtym i czerwonym - przez co przypominają osy. Ułożenie ich skrzydeł w spoczynku i kształt oczu są jednak takie same jak u innych pszczół, a nie os.
Wygląda jak osa, jest krewniakiem pszczoły, czyli grzebaczowate
Jeśli na swojej drodze napotkamy przedstawiciela grzebaczowatych, możemy mieć poważne problemy z zaklasyfikowaniem go do pszczół lub os. Nic dziwnego - grzebacze nie należą do żadnej z tych grup. Na pierwszy rzut oka mogą bardziej przypominać osy, ale bliżej spokrewnione są z pszczołami. Ich oczy są okrągłe, jak u pszczół, a skrzydła u siedzącego owada złożone płasko na grzbiecie. Aby rozpoznać grzebacza, może być potrzebna konsultacja z kimś bardziej doświadczonym, na przykład entomologiem. Grzebacze zwykle prowadzą samotny tryb życia. Polują na różne gatunki drobnych bezkręgowców, którymi karmią swoje larwy. Nie atakują w obronie gniazd i nie są niebezpieczne dla człowieka.
Po co komu żądło?
Wszystkie powyżej opisane owady - osowate, pszczoły oraz grzebacze - należą do żądłówek. Ich samice posiadają żądła, które u niektórych gatunków służą do obrony gniazda, a u większości - co najwyżej do obrony własnej, w przypadku kiedy samica zostanie nadepnięta, przyciśnięta lub złapana, a także do polowania na inne bezkręgowce. Niektóre owady wyglądają bardzo podobnie do żądłówek. Ma to dla nich tę zaletę, że drapieżnik (na przykład owadożerny ptak) może pomylić je z uzbrojonym w żądło gatunkiem i zrezygnować z ataku. Również my możemy nabrać się, spotkawszy takiego owadziego “oszusta”. Do najbardziej znanych owadów udających pszczoły i osy należą bzygi (Syrphidae). Są to muchówki i nie dysponują one ani żądłem, ani gryzącym aparatem gębowym, są więc zupełnie bezbronne. Podobnie jak pszczoły, należą do cennych zapylaczy, bo dorosłe osobniki odwiedzają kwiaty. Gatunki naśladujące pszczoły lub osy możemy spotkać również w innych rodzinach muchówek, a także m.in. wśród motyli.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Spadek różnorodności roślin i zanik niektórych gatunków przyczynia się do wymierania owadów zapylających. Larwy pszczół, także dziko żyjących, muszą spożywać potas, sód i cynk, żeby przeżyć i zdrowo się rozwijać – wykazały badania nad funkcjonowaniem pszczoły - murarki ogrodowej.
Naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego udowodnili, że wiele zapylaczy, w tym pszczoły, nie ma dostępu do zbilansowanej diety, koniecznej dla ich przetrwania. Środowiska, w których żyją pszczoły, są zmieniane przez człowieka. Spada zarówno ilość jak i jakość odżywcza dostępnego pyłku, który powinien zawierać składniki kluczowe dla zdrowia i życia pszczół. Niedobór potasu, sodu i cynku w pyłku kwiatowym sprawia, że owady częściej umierają, nie zawsze potrafią wytworzyć kokon i osiągają mniejsze rozmiary ciała jako dorosłe osobniki.
W badaniach skupiono się na gatunku dzikiej pszczoły – murarce ogrodowej. W przeciwieństwie do swoich społecznych kuzynów, jak trzmiele i pszczoła miodna, należy ona do pszczół samotnych. Nie żyje w ulach, nie tworzy rodzin, nie produkuje miodu, nie posiada robotnic usługujących królowej i nie wychowuje wspólnie potomstwa. Samice murarki składają jaja na zebranej wcześniej mieszance nektaru i pyłku, zmagazynowanej w komórce gniazdowej i zamurowanej błotem. Z jaj wykluwają się larwy, które żywią się zgromadzonym pyłkiem, przepoczwarzają i hibernują w postaci dorosłej w kokonach niemal rok, aby wiosną znowu zapewnić nowe pokolenie.
Zespół z UJ karmił larwy murarek różnymi rodzajami pyłku: albo o zbilansowanej, pełnej zawartości mikroelementów, albo pyłku zawierającego za mało sodu, potasu lub cynku, po czym badał wpływ diety na cechy historii życiowych pszczół: śmiertelność, masę ciała i wykształcenie prawidłowego kokonu.
Okazało się, że niedobór potasu wywoływał podobny efekt u obu płci: zwiększał śmiertelność, redukował masę ciała dorosłych i powodował niedorozwój kokonów. Dodatek soli potasowej do diety ubogiej w ten pierwiastek polepszał przeżywalność i poprawiał jakość kokonów, ale nie udało się już uzyskać prawidłowej masy okazów dorosłych.
Niedostatek sodu wyraźnie zwiększał śmiertelność murarek obu płci. Dodanie chlorku sodu nie skutkowało zwiększoną przeżywalnością, ale u samic powodowało zwiększoną masę.
Z kolei zawartość cynku w pyłku kwiatowym najsilniej wpływała na samce. Pokarm o obniżonym stężeniu cynku skutkował ich większą śmiertelnością oraz mniejszą masą.
W kolejnym badaniu analizowano tzw. budżet pierwiastkowy murarki ogrodowej. Dla atomów dwunastu najważniejszych pierwiastków badacze wyliczyli proporcję ich asymilacji z pokarmu do ciała, alokację w struktury ciała i w kokon, i wreszcie proporcję w jakiej są wydalane.
Zrozumienie tych zależności jest ważne, ponieważ pozwala naukowcom poznać znaczenie odpowiednio zbilansowanej diety dla funkcjonowania dzikich pszczół i pozwala na przewidywanie jak zdrowe będą pszczoły zasiedlające różne środowiska – oceniają dr Michał Filipiak i Zuzanna Filipiak, autorzy publikacji podsumowującej wyniki badań.
Ich zdaniem całościowe spojrzenie na zdrowie pszczół może ujawnić niedostrzegalne wcześniej zależności między roślinami i owadami, kształtujące funkcjonowanie całego łańcucha pokarmowego. Wiedzę o tym, że bilansowanie diety i dostęp do odpowiednich gatunków pyłku kształtuje populacje pszczół, można wykorzystać w działaniach na rzecz ochrony i poprawy bazy pokarmowej pszczół.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Specjaliści ostrzegają, że 8 marca część użytkowników internetu mogą czekać poważne kłopoty. Właśnie na ten dzień FBI zapowiedziało wyłączenie swoich serwerów, które zastąpiły serwery przestępców, kierujących użytkowników na złośliwe witryny.
W listopadzie FBI zlikwidowało botnet DNSChanger. Jego twórcy infekowali komputery i manipulowali adresami internetowymi tak, że użytkownicy trafiali na witryny, których jedynym celem było wyświetlanie reklam. FBI zastąpiło serwery przestępców własnymi maszynami, dzięki czemu komputery zainfekowane przez botnet mogły bez przeszkód łączyć się z internetem. Ponadto FBI było w stanie zidentyfikować zarażone maszyny.
Jednak Biuro z góry założyło, że zastępcze serwery będą działały tylko przez jakiś czas, by użytkownicy komputerów zarażonych DNSChangerem mieli czas na wyczyszczenie komputerów ze szkodliwego kodu. „Zastępcza sieć“ FBI ma zostać wyłączona właśnie 8 marca. Oznacza to, że komputery, które nadal są zarażone, stracą dostęp do internetu, gdyż będą usiłowały łączyć się z nieistniejącymi serwerami DNS.
Eksperci ostrzegają, że wiele komputerów wciąż nie zostało wyczyszczonych ze szkodliwego kodu. Z danych firmy ID wynika, że co najmniej 250 z 500 największych światowych firm oraz 27 z 55 największych amerykańskich instytucji rządowych używa co najmniej jednego komputera lub routera zarażonego DNSChangerem. Nieznana jest liczba indywidualnych użytkowników, którzy mogą mieć kłopoty.
Zespół odpowiedzialny w FBI za zwalczanie DNSChangera rozważa przedłużenie pracy serwerów. Jednak nawet jeśli nie zostaną one wyłączone 8 marca, to niewiele się zmieni. Internauci, zarówno prywatni jak i instytucjonalni, nie dbają o to, co dzieje się z ich komputerami. Można tak wnioskować chociażby z faktu, że największa liczba skutecznych ataków jest przeprowadzonych na dziury, do których łaty istnieją od dawna, jednak właściciele komputerów ich nie zainstalowali. Przykładem takiej walki z wiatrakami może być historia robaka Conficker, który wciąż zaraża miliony maszyn, mimo, że FBI od 2009 roku prowadzi aktywne działania mające na celu oczyścić zeń internet.
Ponadto, jeśli FBI nie wyłączy swoich serwerów, to DNSChanger nadal będzie groźny. Robak uniemożliwia bowiem pobranie poprawek, co oznacza, że niektóre z zarażonych nim maszyn nie były aktualizowane od wielu miesięcy, a to wystawia je na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Firmy, które chcą sprawdzić, czy ich komputery zostały zarażone DNSChangerem powinny skontaktować się z witryną DNS Changer Working Group. Użytkownicy indywidualni mogą skorzystać z narzędzia do sprawdzenia komputera.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Intel prawdopodobnie pracuje nad ośmiordzeniowym procesorem Atom dla serwerów. Energooszczędne układy cieszą się coraz większym zainteresowaniem ze strony producentów takich maszyn. HP właśnie ogłosił, że będzie oferował swoim klientom serwery z procesorami ARM.
Intel nie chce pozostać w tyle i, jak twierdzi serwis SemiAccurate, w 2013 roku zaprezentuje ośmiordzeniowego Atoma. Procesor ma bazować na 22-nanometrowym rdzeniu Silvermont wykorzystującym trójbramkowe tranzystory. Prawdopodobnie będzie taktowany częstotliwością wyższą o 20-25 procent od taktowania obecnie dostępnych Atomów.
Sam Intel nie wspominał o ośmiordzeniowym Atomie. Firma zapowiada jedynie, że w 2013 roku zadebiutuje Atom Silvermont dla notebooków.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W dokumencie The Data Furnaces: Heating Up with Cloud Computing specjaliści z Microsoft Research proponują ogrzewanie domów ciepłem odpadowym z chmur obliczeniowych. Podobne pomysły nie są niczym nowym, jednak inżynierowie Microsoftu wpadli na nowatorski pomysł tworzenia infrastruktury chmur. Proponują oni mianowicie, by serwerów nie instalować w wielkim centrum bazodanowym, ale... w domach, które mają być przez nie ogrzewane. W ten sposób rachunki w gospodarstwie domowym za ogrzewanie spadłyby niemal do zera. Olbrzymie kwoty, rzędu 280-324 dolarów rocznie od serwera, zaoszczędziliby również właściciele chmur obliczeniowych.
Autorzy dokumentu przewidują, że serwery byłyby umieszczane w piwnicach domów jednorodzinnych. Właściciele domów byliby zobowiązani do ewentualnego restartowania maszyn w razie potrzeby. Jak twierdzą badacze z Microsoft Research właściciele chmur już od początku zanotowaliby poważne oszczędności. Nie musieliby bowiem ponosić kosztów związanych z budową lub wynajęciem i utrzymaniem pomieszczeń, budową sieci energetycznej i teleinformatycznej, systemu chłodzenia, obniżyliby koszty operacyjne. Z drugiej strony zauważają, że energia elektryczna jest sprzedawana odbiorcom indywidualnym drożej niż odbiorcom biznesowym, zwiększyłyby się koszty konserwacji, gdyż maszyny byłyby rozrzucone do po dużej okolicy, ponadto nie we wszystkich domach dostępne są łącza o wymaganej przepustowości.
Oczywiście do domów jednorodzinnych trafiałyby niewielkie serwery. Większe maszyny można by ustawiać w biurowcach, gdzie również zapewnią ogrzewanie budynku.
Analiza pokazała, że największe korzyści odnieśliby mieszkańcy tych stanów, w których ogrzewanie domów pochłania najwięcej pieniędzy.
Pracownicy Microsoftu twierdzą ponadto, że ich propozycja spowoduje, iż możliwe będzie zwiększenie wydajności chmur obliczeniowych bez jednoczesnego zwiększania zużycia energii w skali kraju. Już przed 5 laty centra bazodanowe zużywały 3% energii produkowanej w USA. Dzięki instalowaniu ich w domach jednorodzinnych będzie można zwiększyć liczbę serwerów, a tym samym zwiększyć ilość zużywanej przez nie energii, co jednak nie spowoduje globalnego wzrostu jej zużycia, gdyż jednocześnie spadnie ilość energii zużywanej przez gospodarstwa domowe do ogrzewania.
W analizie Microsoftu zabrakło jednak odniesienia się do kwestii bezpieczeństwa czy sytuacji awaryjnych, takich jak np. przerwy w dostawie prądu.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.