Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0

Budowniczowie teleskopu dostali więcej, niż chcieli
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Któż by się spodziewał, że kanapka z wołowiną może stać się przedmiotem dyskusji podczas uchwalania budżetu NASA przez Izbę Reprezentantów, a w jej sprawie będzie wypowiadał się sam szef NASA, James Webb (tak, tak, ten od Teleskopu Webba)? A jednak...
Misja Gemini III (23 marca 1965) była pierwszą załogową misją w ramach projektu Gemini i 7. amerykańską misją załogową w historii. Udział w niej wzięli Virgil „Gus” Grissom i John Young. Trwała niecałe 5 godzin, ale w jej ramach NASA chciała przetestować m.in. system wyżywienia astronautów dla planowanych dłuższych misji. Astronauci mieli sprawdzić szczelność plastikowych torebek z liofilizowaną żywnością, system dostarczania wody do torebek, system pozbywania się śmieci.
Już podczas treningu na Ziemi Grissom narzekał na okropny smak kosmicznego jedzenia. Sam Young określał niektóre dania jako „ledwie możliwe do przełknięcia”, a jeszcze inny astronauta opisywał posiłki serwowane załogom misji Gemini jako „dziwaczne”. Jedzenie było tak okropne, że podczas naziemnego treningu, który odbywał się m.in. w panamskiej dżungli, przez dwa pierwsze dni astronauci woleli w ogóle nie jeść. Trzeciego dnia pokonał ich głód. Sytuację pogarszał fakt, że liofilizowaną masę musieli najpierw nawodnić zimną wodą. Z ciepłą dałoby się to jeszcze jakoś przełknąć. Ale na pokładzie była tylko zimna.
Young postanowił zrobić przyjemność bardziej doświadczonemu koledze. Przed startem poprosił innego astronautę, Waltera Schirrę, o kupno w pobliskim barze kanapki z marynowaną wołowiną. Gdy Grissom i Young szli w kierunku stanowiska startowego, Schirra podał Youngowi kanapkę, a ten schował ją do kieszeni skafandra.
Dwie godziny po starcie Young miał za zadanie rozpocząć eksperyment z żywnością. Wyjął więc kanapkę z kieszeni i zaproponował ją swojemu dowódcy. To, co działo się w kabinie, zarejestrowały systemy komunikacji z Ziemią. Young zapytał Grissoma, czy chce. Grissom zapytał, co to i skąd to jest, na co Young odpowiedział, że zabrał ze sobą. Jednak gdy Grissom ugryzł kanapkę poczuł w ustach okruszki. Schował więc kanapkę do kieszeni, by okruszki nie zaczęły unosić się w kabinie.
Dwa dni później, podczas konferencji prasowej, na której zgromadzili się dziennikarze z całego świata, padło pytanie o kanapkę. Young wydawał się zaskoczony. Najpierw zapytał, skąd dziennikarz o tym wie, a potem wybuchnął śmiechem i stwierdził, że Grissom ją zjadł.
Astronauta z pewnością nie spodziewał się, że jego kanapką zajmie się niezwykle poważne grono. Dnia 5 kwietnia 1965 roku podkomitecie Izby Reprezentantów, który był częścią komitetu decydującego o wydatkowaniu pieniędzy budżetowych, trwała m.in. dyskusja na temat kolejnego budżetu NASA.
Dyskusja zeszła na program Gemini. W pewnym momencie deputowany George E. Shipley zapytał dyrektora NASA, Jamesa Webba, dlaczego Agencja zmniejsza finansowanie programu. Odpowiedzi udzielił wicedyrektor ds. misji załogowych, George Mueller, który wyjaśnił, że w związku z zakończeniem testów naziemnych spadły też koszty misji.
W pewnym momencie Shipley stwierdził: To bardzo udany program. Proszę mi powiedzieć o ostatniej misji oraz o kanapce, która znalazła się na pokładzie. Czy Pan to zatwierdził? [...] Myślę, że po wydaniu takich pieniędzy i przeznaczeniu takiej ilości czasu, wniesienie na pokład pojazdu kanapki jest czymś niewłaściwym. [...] Czytałem artykuł, z którego wynikało, że okruszki z kanapki latały po całej kabinie. Wiem, ze wszystko sterylizujecie i dokładnie czyścicie, że pojazd jest niemal jak sala operacyjna, a tutaj ktoś wnosi kanapkę. Co Pan o tym myśli?.
Pomiędzy Shipleyem a urzędnikami NASA wywiązała się utarczka słowna, którą przerwał jeden z deputowanych pytaniem, czy kanapka zagroziła powodzeniu misji. Przedstawiciele NASA zapewnili, że nie. W końcu włączył się w to dyrektor Webb, który przyznał Shipleyowi rację, że takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Dodał, że program kosmiczny jest zbyt ważny, by można było pozwolić astronautom na samodzielne decydowanie, co mogą ze sobą zabrać.
Webb miał rację, gdyż narażenie na niebezpieczeństwo dopiero rozwijającego się programu załogowych misji kosmicznych mogłoby stanowić poważne utrudnienie w realizacji tak ważnego celu, jakim było lądowanie człowieka na Księżycu. Szczególnie w obliczu ostrej rywalizacji ze Związkiem Radzieckim.
Od czasu misji Gemini IV NASA wdrożyła ściślejsze reguły, zgodnie z którymi każdy astronauta ma obowiązek przedstawić do akceptacji listę przedmiotów, jakie chce ze sobą zabrać. Zabronione są kanapki czy ciężkie przedmioty z metalu.
Pomimo krytycznej uwagi dyrektora Webba, Young nie dostał nawet nagany za swoje zachowanie. A kanapka nie przeszkodziła mu w jego rozwijającej się i – jak się z czasem okazało – wyjątkowej karierze. Był pierwszym astronautą w historii, który poleciał w kosmos sześciokrotnie (2xGemini, 2xApollo, 2xSTS), pierwszym dowódcą promu kosmicznego i przez 13 lat był dyrektorem Astronaut Office, które zarządza astronautami, a szef biura osobiście decyduje, kto zostanie dowódcą, pilotem czy specjalistą danej misji. Ciekawe, czy w tej roli uczulał swoich młodszych kolegów, by nie brali ze sobą kanapek.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Właśnie uruchomione Obserwatorium im. Very C. Rubin – o jego publicznym debiucie informowaliśmy tutaj – pokazało swoją moc. W ciągu zaledwie 10 godzin obserwacji, przeprowadzonych w ciągu 7 nocy, obserwatorium astronomiczne okryło 2104 nowe asteroidy, w tym 7 asteroid bliskich Ziemi, 11 asteroid trojańskich i 9 obiektów transneptunowych.
Na prezentowanym poniżej wideo możecie zobaczyć 7 nieznanych wcześniej asteroid bliskich Ziemi. To te szybko poruszające się żółto-pomarańczowe. Kolejnych 2015 obiektów to obiekty z głównego pasa asteroid, który znajduje się między Marsem a Jowiszem.
Wspomnianych 11 asteroid trojańskich (tzw. Trojańczyków) to asteroidy, które dzielą z Jowiszem orbitę wokółsłoneczną. W dwóch punktach libracyjnych Jowisza znajdują się dwie grupy asteroid. Jedna to „Grecy”, druga „Trojańczycy”. Trojańczycy gonią Greków, a w każdej z grup znajduje się szpieg strony przeciwnej. Więcej o nich znajdziecie w naszym tekście na temat misji Lucy. Mamy też w końcu 9 obiektów transneptunowych, czyli takich, które znajdują się poza orbitą Neptuna.
Powtórzmy jeszcze raz: 1 wyjątkowe obserwatorium astronomiczne, 10 godzin obserwacji i 2104 nieznane dotychczas asteroidy. Wszystkie naziemne i kosmiczne obserwatoria wykrywają około 20 000 nowych asteroid w ciągu roku. To pokazuje, jak olbrzymie możliwości ma Vera C. Rubin Observatory. A musimy pamiętać, że wciąż nie pracuje ono pełną mocą.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Dzisiaj o godzinie 17:00 czasu polskiego zostaną zaprezentowane pierwsze zdjęcia naukowe z Vera C. Rubiny Observatory, jednego z najważniejszych współczesnych obserwatoriów astronomicznych. W obserwatorium zainstalowano najpotężniejszy aparat cyfrowy, jaki kiedykolwiek powstał. Obserwatorium korzysta z Simonyi Survey Telescope, wyposażonego w jedno z największych zwierciadeł głównych, o imponującej średnicy 8,4 metra. Co więcej, jest to jedyny teleskop, w którym zwierciadło główne i trzeciorzędowe zostały zintegrowane. Te wyjątkowe instrumenty będą prowadziły największy przegląd nieba w historii.
Niezwykły teleskop ma też niezwykłą historię. Pomysł projektu, nazwanego początkowo Large Synoptic Survey Telescope, pojawił się w 2001 roku, a w roku 2007 rozpoczęły się – finansowane ze źródeł prywatnych – prace nad głównym zwierciadłem. Juz w styczniu 2008 roku pojawiły się większe pieniądze. Państwo Charles i Lisa Simonyi zadeklarowali 20 milionów dolarów, a kolejnych 10 milionów przeznaczył Bill Gates. Dwa lata później, podczas dekadalnego przeglądu projektów astronomicznych, amerykańska Narodowa Fundacja Nauki uznała LSST za naziemny instrument naukowy o największym priorytecie, a w 2014 roku organizacja uzyskała zezwolenie na sfinansowanie projektu do końca. Zaś w 2018 roku niespodziewanie na budowę obserwatorium przyznano znacznie więcej pieniędzy, niż wnioskowano. Głównymi sponsorami Vera C. Rubin Observatory są Narodowa Fundacja Nauki i Biuro ds. Nauki Departamentu Energii, a za pracę centrum odpowiedzialne jest NOIRLab oraz SLAC National Accelerator Laboratory.
Obserwatorium zbudowano w Chile na Cerro Pachón, a wysokości 2682 metrów nad poziomem morza. Jego głównym celem będzie dziesięcioletni, największy w historii przegląd nieba (Legacy Survey of Space and Time – LSST). W ciągu kilku dni obserwatorium wykona zdjęcia całego południowego nieboskłonu, dostarczając najbardziej szczegółowych jego obrazów w historii. I tak przez dziesięć lat, dzięki czemu można będzie obserwować zmiany zachodzące w przestrzeni kosmicznej. Astronomowie spodziewają się olbrzymiej liczby odkryć. Obserwatorium sfotografuje asteroidy, komety, gwiazdy zmienne czy eksplozje supernowych. Eksperci spodziewają się, że zarejestrowanych zostanie 40 miliardów obiektów.
Vera C. Rubin Observatory pozwoli lepiej zrozumieć ciemną energię i ciemną materię, przyczyni się do powstania szczegółowej mapy Układu Słonecznego wraz ze znajdującymi się w nim obiektami, zmapuje Drogę Mleczną, dzięki niemu możliwe będzie badanie obiektów zmieniających w czasie pozycję czy jasność.
Wyjątkowy ośrodek badawczy ma wyjątkową nazwę. LSST przemianowano bowiem na Obserwatorium Very C. Rubin. To pierwsze narodowe obserwatorium USA nazwane imieniem kobiety. To właśnie pionierskie badania Rubin z lat 70. dostarczyły pierwszych dowodów na istnienie ciemnej materii. To m.in. jej prace uświadomiły naukowcom, że we wszechświecie wcale nie dominuje materia widzialna. Rubin zasłużyła sobie na uznanie ciężką pracą. W 1965 roku stała się pierwszą kobietą, która otrzymała zgodę na korzystanie z Palomar Observatory, posiadające wówczas jedne z najbardziej zaawansowanych teleskopów.
Już w pierwszych latach swojej pracy zaczęła zdobywać dowody na istnienie ciemnej materii. Jej prace "były jednymi z najważniejszych odkryć naukowych ubiegłego wieku, nie tylko na polu astronomii, ale również na polu fizyki", mówi dyrektor Vera C. Rubin Observatory, Steve Kahn. Rubin była kilkukrotnie nominowana do Nagrody Nobla, ale nigdy jej nie zdobyła. Zmarła w 2016 roku.
Relację na żywo z prezentacji pierwszych zdjęć można będzie obserwować w serwisie YouTube. Na razie udostępniono fotografie wykonane podczas kalibracji instrumentów naukowych.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Administracja Donalda Trumpa chce obniżyć przyszłoroczny budżet NASA aż o 20%. Obecny budżet Agencji to rekordowe 25 miliardów USD. Biały Dom proponuje, by w przyszłym roku podatkowym, który rozpoczyna się 1 października 2025, było to 20 miliardów dolarów. Większość cięć ma dotyczyć Dyrektoriatu Misji Naukowych (SMD), którego praca skupia się na czterech szeroko pojętych dziedzinach: nauk o Ziemi, nauk o planetach, naukach o Słońcu oraz astrofizyce. SMD, którego tegoroczny budżet to 7,5 miliarda USD, miałby w przyszłym roku otrzymać 3,9 USD.
Zgodnie z propozycją Białego Domu budżet na astrofizykę miałby zostać zmniejszony z 1,5 miliarda do 487 milionów, czyli o 68%. Podobnie duża redukcja miałaby dotknąć wydziału odpowiedzialnego za badanie Słońca. Kwota na nauki o Ziemi ma zostać zmniejszona o ponad 50%, do 1,033 miliarda, a cięcia na nauki o planetach mają wynieść 30%, budżet tego wydziału miałby zamknąć się kwotą 1,929 miliarda dolarów.
Biały Dom chce utrzymać istniejące misje, takie jak Teleskop Kosmiczny Hubble'a czy Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, ale nie chce przeznaczyć ani dolara na wyczekiwany przez światową naukę Nancy Grace Roman Space Telescope, który miałby uzupełnić oba urządzenia. To w pełni złożony teleskop kosmiczny, którego historia rozpoczęła się od niezwykłego prezentu od wywiadu, a który ma zostać wystrzelony w 2027 roku. Zresztą w przesłanych NASA dokumentach jest wprost mowa o tym, że nie będzie finansowania żadnych innych teleskopów.
Inne znaczące cięcia, proponowane przez Trumpa i jego ludzi to zakończenie finansowania misji Mars Sample Return – w ramach której na Ziemię mają trafić próbki pobrane na Marsie przez łazik Perseverance – oraz rezygnacja z misji DAVINCI na Wenus. Prawdopodobnie administracja Trumpa chciałaby zamknąć Goddard Space Flight Center.
Już w ubiegłym miesiącu amerykańskie media informowały, że Biały Dom chce o połowę zmniejszyć finansowanie programów naukowych prowadzonych przez NASA. Jeszcze niedawno p.o. administratora NASA Janet Petro komentowała, że to plotki pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Teraz do NASA Biały Dom wysłał dokumenty w sprawie tych cięć.
Po otrzymaniu takich dokumentów NASA ma zwykle 72 godziny, by się z nimi zapoznać i zgłosić swoje uwagi. Następnie propozycja Białego Domu, z ewentualnymi modyfikacjami związanymi z uwagami NASA, trafia do oficjalnej prezydenckiej propozycji budżetowej na przyszły rok. Dokument ten jest jawny. Powinien zostać opublikowany w ciągu 4–6 tygodni.
Budżet państwa proponowany przez Biały Dom jest punktem wyjścia do prac budżetowych w Kongresie. Każda z izb ma własny komitet budżetowy. Kongres nie jest zobowiązany do przyjęcia żadnej z propozycji Białego Domu. Jednak, jako że prezydent musi ostatecznie podpisać każdą ustawę proponowaną przez Kongres, nie zdarza się, by propozycje budżetowe Białego Domu zostały całkowicie zignorowane.
Już teraz można przewidzieć, że przynajmniej część cięć dotyczących NASA spotka się z mocnym sprzeciwem w Kongresie. Problem jednak w tym, że jeśli w Kongresie prace nad budżetem będą się przeciągały – a często tak się dzieje – to po 1 października Biały Dom mógłby wymusić na agencjach federalnych wydatkowanie pieniędzy według własnej propozycji budżetowej. Jednak na takie działanie musi zgodzić się Kongres.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Jeszcze dwa pokolenia temu Ju/’hoansi nie znali pieniędzy. Gospodarka łowiecko-zbierackich nomadów, zamieszkujących północno-wschodnią Namibię i północno-zachodnią Botswanę, opierała się na eksploatacji dzikich roślin i zwierząt. Jednak w latach 70. zaczęli tracić swoją ziemię. Rząd Namibii wyznaczył im teren – nazwany Nyae Nyae – na którym mogli żyć i od końca lat 70. Ju/’hoansi prowadzą osiadły tryb życia. W życiu Ju/’hoansi pojawiły się pieniądze.
Nadal zajmują się zbieractwem i łowiectwem, na małą skalę hodują zwierzęta, uprawiają ziemię, zaczęli otrzymywać emerytury i rządową pomoc dla dzieci. Zbierają m.in. rosnącą w buszu hakorośl rozesłaną (tzw. czarci pazur), który sprzedają firmom farmaceutycznym, które przetwarzają go na lek przeciwbólowy. Część Ju/’hoansi pracuje w regionalnej stolicy Tsumkwe. Pomoc od rządu odgrywa bardzo ważną rolę, gdy wiele rodzin, po utracie ziemi przodków, nie jest w stanie się utrzymać.
Pojawiły się nierówności ekonomiczne. Niektórzy mają domy z kamienia, inni żyją w glinianych domach. Nieliczni, pracujący w budżetówce, mogą pozwolić sobie na samochód i meble. Większość dysponuje pieniędzmi, które wydaje na pożywienie czy ubranie.
Profesor Polly Wiessner z University of Utach oraz Cindy Hsin-yee Huang z Arizona State University, postanowiły sprawdzić, jak pieniądze zmieniły społeczeństwo Ju/’hoansi. Okazało się, że niektóre rzeczy – jak wspólne posiłki i dawanie prezentów bliskim krewnym – nie uległy zmianie. Inne, jak rozległe sieci oparte na pokrewieństwie czy wspieranie osób w potrzebie, bardzo się zmieniły. Nie wiemy, w jakim kierunku to się potoczy. Obserwujemy zmianę norm od społecznego wymogu dzielenia się większością dobytku, po społeczne przyzwolenie na zatrzymanie własnych dochodów pieniężnych, wykorzystanie ich na własne potrzeby i podzielenie się tym, co pozostanie, mówi Wiessner.
Przed pojawieniem się pieniędzy gospodarka Ju/’hoansi opierała się na dzieleniu się. Wyobraźmy sobie, że ktoś upolował duże zwierzę i ma dużo mięsa. Rozdanie tego mięsa nie niesie dla niego zbyt dużych kosztów, gdyż i tak by się ono zmarnowało. Jednak otrzymujący mięso, który mógł być głodny, uzna to za wartościowy dar, wyjaśnia Wiessner. Łowcy-zbieracze prowadzący wędrowny tryb życia prowadzą też szeroko zakrojoną dystrybucję posiadanych przez siebie przedmiotów. Takie podarunki niosą ze sobą informację o stanie relacji pomiędzy poszczególnymi osobami, wzmacniają społeczne więzi, pozwalają zaspokajać potrzeby. Każdy podarunek ma konkretne znaczenie dla dającego i obdarowywanego.
Tradycja dawania i dzielenia się majątkiem znana jest wśród Ju/’hoansi jako hxaro. Hxaro definiuje też krąg krewnych, o których każdy Ju/’hoansi ma obowiązek dbać. W trudnych czasach Ju/’hoansi mogli całymi miesiącami przeżyć dzięki ich partnerom hxaro zamieszkującym inne wioski, odległe nawet o 200 kilometrów. Jeszcze w 1974 roku aż 69% majątku Ju/’hoansi stanowiły przedmioty otrzymane w ramach hxaro.
Jednak gdy pojawiły się pieniądze, doszło do zmiany obyczajów. Gdy wrócimy do przykładu z zabitym dużym zwierzęciem zauważymy, że podzielenie się jego mięsem jest łatwe. Ten, kto je upolował, ma go nadmiar. Nie zużyje go, mięso się zepsuje. Jest ono więc dla właściciela niewiele warte. Jednak dla osoby potrzebującej ma ono dużą wartość. Jeśli jednak mamy do czynienia z pieniędzmi, a nie z mięsem, sytuacja ulega zmianie. Zarówno dla dającego i otrzymującego mają one taką samą wartość. Zatem dzielenie się pieniędzmi jest droższe niż dzielenie się mięsem. Zmianie ulega też społeczne znacznie podarunku.
Czym innym jest bowiem obdarowanie kogoś np. konkretną książką, którą sami wybraliśmy, a czym innym podarowanie tej osobie kuponu, który może wymienić w księgarni na wybrną przez siebie książkę. Wcześniej dla Ju/’hoansi niemal wszystko co posiadali było podarunkiem powiązanym z więzami społecznymi. Konkretny przedmiot, podarunek, nigdy nie był tutaj oddzielny od więzi społecznych. Wszystkie posiadane przedmioty miały jakieś znaczenie, niosły ze sobą związek z innym człowiekiem. W przypadku pieniędzy takiego związku nie ma. Kupujesz za nie w sklepie przedmiot, który nie niesie ze sobą żadnej relacji międzyludzkie, mówi Wiessner.
W latach 1996–2018 Wiessner prowadziła badania wśród Ju/’hoansi w Nyae Nyae. Porównała zebrane dane z informacjami, które zebrała w połowie lat 70. gdy po raz pierwszy ich odwiedziła. Kolejne badania przeprowadziła w latach 2020–2022.
Okazało się, że system hxaro przestał istnieć. Do roku 1997 liczba opartych na hxaro związków międzyludzkich zmniejszyła się o połowę, a do roku 2018 hxaro istniało tylko w opowieściach starszych osób.
Dlaczego doszło do tak szybkiego upadku hxaro? Wcześniej grupa Ju/’hoansi mogła w ciężkich czasach rozproszyć się i liczyć na pomoc grup, którym wiodło się lepiej, w zamian dzieląc się upolowaną zwierzyną i posiadanymi przedmiotami. Obecnie, gdy lud ten prowadzi osiadły tryb życia i ma możliwość zakupu żywności za pieniądze, dzielenie się z gośćmi stało się droższe niż było wcześniej.
Wraz z pieniędzmi zmienia się też gospodarka. Ju/’hoansi przyznają obecnie każdej osobie większą swobodę dysponowania pieniędzmi, gdyż sami chcą takiej autonomii, by przede wszystkim zadbać o rodzinę. Mieszkaniec pewnej wioski powiedział badaczkom, że gdy otrzymuje pensję, dostaje wiele próśb o pieniądze. Mówię wtedy mojej dalszej rodzinie i przyjaciołom, że najpierw muszę spłacić kredyt w sklepie, kupić żywność, mundurki do szkoły i inne rzeczy dla swojej najbliższej rodziny i dla siebie. Jeśli nic mi nie zostaję, mówię, że może następnym razem coś im dam. W ten sposób mam wystarczająco dużo dóbr dla siebie, ale zachowuję przyjaciół.
Dzielenie się nie zanikło całkowicie, ale się zmieniło. Obecnie zamiast dzielić się mięsem dużych zwierząt, które czasem zdarza się upolować, urządzane są wspólne przyjęcia przy herbacie czy wydawane obiady w rozszerzonym gronie rodzinnym. Nadal też rozdawane są podarunki, ale są to przedmioty, które wcześniej zostały kupione, a nie wykonane samodzielnie. Znacząco spadł też odsetek podarunków dla dalszych krewnych. Jeszcze w 1974 roku takie prezenty stanowiły 23% wszystkich darowanych przedmiotów, w roku 2018 odsetek ten spadł do 1%.
Pojawienie się pieniędzy pociągnęło za sobą pojawienie się nierówności ekonomicznych. Osoby pracujące w budżetówce mają znacznie wyższe dochody niż inni Ju/’hoansi. Jednak, co interesujące, nie pojawiły się inne formy nierówności. Chociaż 90% najlepiej opłacanych pracowników budżetówki stanowią mężczyźni, to kobiety znalazły inne sposoby na zarabianie dużych pieniędzy. Zbierają np. czarci pazur. Dlatego też, jak zauważyły badaczki, w żadnym z badanych okresów nie wystąpiły różnice pomiędzy ilością przedmiotów kupowanych przez kobiety i mężczyzn, co wskazuje na brak znaczących nierówności pomiędzy płciami. Tutaj zawsze obie płci były równe. Sądzono, że w związku z tym, że mężczyźni mają większy wybór zawodów, pojawią się nierówności. Jednak tak się nie stało, mówi Wiessner. Uczona dodaje, że Ju/’hoansi są bardzo egalitarnym społeczeństwem i szanują swoje prawo do zarabiania w wybrany sposób. To spowodowało, że mimo nierówności ekonomicznych, nie ma nierówności społecznych. Kosztowne kamienne domy są stawiane wśród chat z gliny. Żaden buszmen nie zatrudni innego buszmena do wykonywania brudnej pracy. Jeśli ktoś próbuje zyskać wpływy polityczne, natychmiast jest ściągany w dół. Nie wiem, jak długo taka sytuacja będzie trwała, trudno to przewidzieć, ale obecnie panuje tutaj bardzo silny egalitaryzm, mimo dużych różnic majątkowych, stwierdza badaczka.
Pieniądze zmieniły życie Ju/’hoansi. Nie oznacza to, że bez nich było ono idealne. Ludzie musieli liczyć się z okresami biedy, braku żywności, obawy o przetrwanie. Możliwość zakupu żywności czy ubrań ma swoją wartość. Powstaje jednak pytanie, co się stanie, gdy potrzeby będą rosły i rosły, a to, co obecnie jest zachcianką, stanie się potrzebą? Gdy wokół pojawia się coraz więcej rzeczy – komputery, wypasione telefony i tego typu rzeczy – zmienia się nasz pogląd na nie. To, co niedawno postrzegaliśmy jako zachcianki, zaczynamy postrzegać jako potrzeby. I to się dzieje również wśród Ju/’hoansi. Pewne dobra materialne, które czynią ich życie bardziej wygodnym – jak ubrania i buty – stały się obecnie bardziej potrzebami, niż zachciankami. To właśnie robią pieniądze. Zmieniają one społeczeństwo, gdyż coraz więcej i więcej przedmiotów jest przesuwanych z kategorii zachcianek do kategorii potrzeb, mówi Wiessner. Widzimy to na co dzień w naszych społeczeństwach. Badania Ju/’hoansi pozwalają nam zaś obserwować ten proces od momentu pojawienia się pieniędzy w społeczeństwie.
Dotychczas nie zaobserwowałam, by pieniądze doprowadziły do powstania nierówności społecznych. To jeszcze się nie dzieje", mówi uczona. Jednak przyznaje, że życie Ju/’hoansi prawdopodobnie nadal będzie się zmieniało. Obecnie nie istnieją wśród nich żadne społeczne instytucje, które pozwalałyby jednemu Ju/’hoansi zatrudnić drugiego czy też wymóc zapłatę za wykonaną pracę. Brak też instytucji wymuszających spłatę pożyczek, chociaż sklepy już sprzedają na kredyt, zatem pojawia się pojęcie długu.
Podsumowując swoje ponad 40-letnie badania nad Ju/’hoansi Wiessner mówi, że będzie uważnie przyglądała się, czy powstaną jakieś nowe instytucje zawiązane z zarządzeniem pieniędzmi.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.