Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Po raz pierwszy udało się wykazać, że kora mózgowa, obszar uznawany przede wszystkim za siedlisko wyższych funkcji poznawczych, pełni również ważną rolę w uczeniu emocjonalnym.
Wyniki studium naukowców z Institut National de la Santé et de la Recherche Médicale (INSERM) i szwajcarskiego Instytutu Badań Biomedycznych im. Friedricha Mieschera (Friedrich Miescher Institute of Biomedical Research, FMI) ukazały się w piśmie Nature.
Zaburzenia lękowe występują u ok. 10% dorosłych. Rola, jaką odgrywa w nich ciało migdałowate, jest dobrze znana. Tego samego nie można już jednak powiedzieć o innych częściach mózgu. Wiedząc, że przed przestraszeniem się musimy poczuć zapach, coś usłyszeć lub zobaczyć, szwajcarsko-francuski zespół zajął się wizualizowaniem ścieżki, za pośrednictwem której przetwarzane głównie przez korę bodźce czuciowe oddziałują na mózg w czasie uczenia się strachu.
Podczas eksperymentów myszy uczyły się kojarzyć dźwięk z przykrymi bodźcami, przez co sam dźwięk stawał się dla nich nieprzyjemny (zachodziło warunkowanie klasyczne). By prześledzić aktywność neuronów podczas uczenia, naukowcy zastosowali metodę zwaną dwufotonowym obrazowaniem wapnia. Jest to stosunkowo nowy rodzaj mikroskopii, dzięki któremu można obejrzeć głębsze warstwy tkanki. Bazuje on na tym, że gdy komórka nerwowa jest aktywowana, przebiega przez nią fala wapnia. Wstrzyknięcie pochłanianego przez neurony znacznika pozwala ustalić, co właściwie (i gdzie) dzieje się w korze w czasie emocjonalnego uczenia.
W zwykłych okolicznościach neurony kory słuchowej są silnie hamowane. Podczas uczenia strachu aktywowany jest mikroobwód rozhamowujący. Uwolnienie acetylocholiny w korze umożliwia chwilową aktywację tego mikroukładu i rozhamowanie pobudzających neuronów projekcyjnych z długimi aksonami. Z tego powodu gdy zwierzę słyszy podczas uczenia dźwięk, bodziec jest przetwarzany intensywniej niż zwykle, co oczywiście, ułatwia tworzenie wspomnień.
Aby potwierdzić swoje odkrycia, akademicy posłużyli się kolejną nowoczesną techniką - optogenetyką (łączy ona genetykę z optyką i pozwala na kontrolę neuronów za pomocą wiązek lasera). Rozhamowanie zaburzano wybiórczo podczas uczenia. Gdy następnego dnia badano pamięć myszy, okazało się, że była ona poważnie zaburzona. Oznacza to, że rozhamowanie korowe odgrywa kluczową rolę w uczeniu strachu.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Czemu ludziom łatwiej przeklinać w języku będącym ich drugim językiem? Dlaczego łatwiej kogoś urazić, używając przekleństwa niż eufemizmu? Psycholodzy z Uniwersytetu w Bristolu uważają, że przyczyną są różnice dotyczące warunkowania, a ogólniej rzecz ujmując – relatywizm lingwistyczny, czyli sposób, w jaki język kształtuje myślenie.
Brytyjczycy poprosili badanych o odczytanie na głos przekleństw, eufemizmów tych słów oraz wyrazów neutralnych. W tym czasie mierzono ich reakcję skórno-galwaniczną. Okazało się, że reakcja autonomicznego układu nerwowego na przekleństwa była większa niż na pozostałe dwie kategorie słów, co wskazuje, że wymawiając je, ludzie odczuwają większy stres.
Utrzymujemy, że wyrazy tabu generują mocniejszą odpowiedź emocjonalną po części w wyniku warunkowania językowego, które powoduje, że dźwięk słów tabu zaczyna się bezpośrednio łączyć z centrami emocjonalnymi mózgu. Z tego powodu przekleństwa mogą wywoływać silne uczucia nawet wtedy, gdy były wymawiane bez zamiaru obrażenia kogokolwiek – wyjaśnia prof. Jeffrey Bowers.
Eufemizmy (takie jak słowo na "k"), sprytne anagramy (np. kruwa) i słowa tabu poznane na późniejszych etapach życia (np. w czasie nauki drugiego języka) nie są do tego stopnia powiązane z emocjami przez warunkowanie klasyczne i wskutek tego nie wywołują aż tak silnej reakcji emocjonalnej.
Akademicy z Bristolu odnoszą swoje ustalenia do teorii relatywizmu lingwistycznego. Głosi ona, że ludzie unikają myślenia lub rozmów na pewne tematy, by uniknąć wymawiania słów tabu. Nie chodzi więc o unikanie tematu, ale raczej słów, którymi trzeba by się posłużyć, rozwijając go.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dostrzeżenie uśmiechu akceptacji zwiększa zadowolenie z ciała u osób nieakceptujących swojego wyglądu. Carolien Martijn i Marlies Vanderlinden z Uniwersytetu w Maastricht udowadniają, że w grę wchodzi zwykłe warunkowanie klasyczne.
Przystępując do eksperymentu, Martijn chciała sprawdzić, czy można zwiększyć czyjeś zadowolenie z siebie, ucząc kobiety kojarzyć wygląd ze społeczną akceptacją. Holenderka zebrała grupę 57 pań z prawidłową wagą. Następnie zrobiła im zdjęcie i zbadała satysfakcję czerpaną z wyglądu oraz samoocenę. Ochotniczkom pokazano szereg fotografii, w tym własną, przy czym po każdej demonstrowano jedną z trzech twarzy: uśmiechniętą, neutralną bądź wyrażającą dezaprobatę.
W przypadku 26 kobiet po ich własnym zdjęciu zawsze pojawiała się uśmiechnięta fizjonomia (one tego jednak świadomie nie zauważyły), a w przypadku pozostałych 28 twarze demonstrowano losowo. Po zakończeniu tej fazy testu wszystkie panie badano ponownie pod kątem zadowolenia z ciała oraz samooceny.
Okazało się, że usatysfakcjonowanie sobą kobiet z pierwszej podgrupy (widzącej wyłącznie uśmiechnięte twarze) wzrosło. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano u wolontariuszek oglądających po swoim zdjęciu fizjonomie pojawiające się przypadkowo.
Korzystny efekt, jaki widzieliśmy u kobiet z wieloma zastrzeżeniami do wyglądu, wspiera tezę, że zadowolenie z ciała może być połączone ze społeczną aprobatą. Proste pokazywanie tym paniom własnych zdjęć, a następnie uśmiechniętej twarzy – wyrazu aprobaty – znacząco zwiększyło ich satysfakcję z wyglądu i samoocenę. Procedura warunkowania klasycznego powinna być zatem użyteczna w zwiększaniu satysfakcji z obrazu ciała i wagi. Może warto rozszerzyć ten eksperyment o grupę osób z zaburzeniami odżywiania – przekonuje Martijn.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Rekiny można wytrenować jak delfiny, by wykonywały określone manewry, czerpały przyjemność z pieszczot i jadły z ręki opiekuna. Eksperymenty z różnymi gatunkami tych ryb chrzęstnoszkieletowych przeprowadzono w USA, teraz z metod wypracowanych za oceanem zamierzają skorzystać trenerzy z Wielkiej Brytanii.
Eksperci z centrów Sea Life rozpoczynają lekcje z pomocami w postaci kolorowych desek i dźwięków. Wkrótce rekiny mają reagować jak psy Pawłowa, cały proces opiera się bowiem na warunkowaniu klasycznym. W założeniu karmienie ma w przyszłości przebiegać sprawniej i bezboleśnie, bo każda ryba będzie wiedzieć, kiedy nadchodzi jej kolej.
Ichtiolodzy uważają, że najbystrzejsze rekiny nauczą się reagować na komendy już po trzech miesiącach. Każda ryba ma przypisany inny sygnał wzrokowy/dźwiękowy. Po jego zobaczeniu lub usłyszeniu powinna podpłynąć do opiekuna, oprzeć nos o trzymany przez niego kijek i trzymać go tam do momentu rozpoczęcia karmienia. Niektóre gatunki, np. rekiny brodate, będą się nawet obracać brzuchem do góry, by je po nim podrapać. Bez oporów pozwolą się też wyjąć z wody – opowiada Carey Duckhouse z Sea Life.
Wytresowany rekin to nie to samo, co delfin, który wykonuje przeróżne sztuczki ku uciesze tłumów. Na pewno jednak szkolenie ułatwi życie zarówno hodowcom, jak i ich podopiecznym.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Mózg można wytrenować, by wytwarzał substancje antydepresyjne, stykając się z określonym bodźcem. Dotyczy to nie tylko zwierząt, ale i ludzi, w przypadku których działają np. muzyka, medytacja czy zwykła wycieczka w ulubione miejsce (Neuron).
Dr Eric Kandel i zespół z Columbia University w Nowym Jorku najpierw zastosowali warunkowanie klasyczne. Odtwarzali neutralny dźwięk, po którym razili mysz prądem. Jak łatwo się domyślić, po jakimś czasie nie trzeba już było wymierzać szoku w łapę. By wywołać strach, wystarczyło odtworzyć sam dźwięk. Amerykanie postanowili jednak wypróbować scenariusz pozytywny. Gdy zwierzę było bezpieczne, puszczali przez głośniki inny dźwięk. Gryzonie szybko nauczyły się przy nim uspokajać.
Chcąc wprowadzić myszy w nastrój depresyjny, naukowcy wywoływali u nich wyuczoną bezradność. Wrzucali je do basenu i zmuszali do pływania. Zwierzęta nie mogły wyjść. W pewnym momencie poddawały się i po prostu unosiły się na wodzie, czekając na śmierć. W zwykłych okolicznościach, podczas testów leków antydepresyjnych, gryzoniom podaje się badany preparat. Wtedy myszy odzyskują wigor i znowu zaczynają pływać. W opisywanym eksperymencie identyczny efekt uzyskano, odtwarzając dźwięk skojarzony z poczuciem bezpieczeństwa.
Później zespół Kandela wykazał, że dźwięk i lek działają synergetycznie, czyli wzajemnie się potęgują. Naukowcy stwierdzili, że aktywują one inne szlaki w mózgu. Dźwięk wpływał na dopaminę, a antydepresant na serotoninę. Poza tym pozytywne warunkowanie oddziaływało na neurotropowy czynnik pochodzenia mózgowego (BDNF) – jedną z nurotrofin, która odpowiada za mnożenie i różnicowanie neuronów, a także za ich prawidłowe odżywianie. W zakręcie zębatym, a więc rejonie związanym z uczeniem i depresją, uspokojonych dźwiękiem zwierząt występowało też więcej młodych komórek nerwowych.
Gdy naukowcy z Columbia University napromieniowali zakręt zębaty, by spowolnić proces pojawiania się nowych komórek nerwowych, zanikały skutki działania dźwięku i leków.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.