Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Rzęski z nosa pomogą określić czas zgonu
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Dziecięce nosy mogą być kluczem do rozwiązania zagadki dotyczącej poważnych infekcji płuc. Naukowcy odkryli, że skład mikrobiomu nosów dzieci cierpiących na schorzenia układu oddechowego jest zmieniony w porównaniu z mikrobiomem nosów dzieci zdrowych. To spostrzeżenie może przyczynić się do opracowania lepszych metod diagnostyki i leczenia poważnych chorób płuc.
Różnica pomiędzy mikrobiomami pozwala bowiem przewidzieć, jak długo chore dziecko musi przebywać w szpitalu. Jednak, co wydaje się równie ważne, umożliwia stwierdzenie, które z dzieci mogą wyzdrowieć w sposób naturalny, zatem mogą uniknąć zażywania antybiotyków.
Naukowcy mówią, że wyniki ich badań pozwalają zrozumieć, dlaczego niektóre dzieci są bardziej podatne na zachorowania. To zaś może pomóc z zapobieganiu rozwoju poważnych chorób.
Choroby dolnych dróg oddechowych to na całym świecie główna przyczyna śmierci dzieci poniżej piątego roku życia. Brytyjsko-holenderski zespół naukowy pobrał próbki od ponad 150 dzieci cierpiących na choroby dolnych dróg oddechowych i porównał wyniki z próbkami od 300 zdrowych dzieci. Okazało się, ze mikrobiom tylnych części nosa i gardła był powiązany z mikrobiomem płuc, co znakomicie ułatwia stawianie diagnozy i leczenie.
Dzieci cierpiące na choroby dolnych dróg oddechowych miały inny profil mikrobiomu, występowały u nich różna typy oraz ilości wirusów i bakterii, niż u dzieci zdrowych.
Na podstawie samego tylko badania mikrobiomu – w połączeniu z informacją o wieku dziecka – naukowcy byli w stanie, niezależnie od widocznych objawów, stwierdzić, czy dane dziecko jest chore czy zdrowie. Profil mikrobiomu pozwolił też na przewidzenie, jak długo dziecko będzie hospitalizowane, był więc dobrym markerem stopnia infekcji.
Eksperci mówią, że ich badania zrywają z tradycyjnym podejściem do chorób dolnych dróg oddechowych, kiedy to na podstawie objawów lekarz próbuje przewidzieć, czy mamy do czynienia z infekcją bakteryjną, czy wirusową.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Delfiny komunikują się dzięki wibracjom tkanek, a nie gwizdaniu, jak dotychczas sądzono. Wykorzystują zatem sposób podobny do tego, w jaki rozmawiają ze sobą ludzie.
Przez wiele lata sądzono, że delfiny porozumiewają się za pomocą gwizdów, gdyż tak brzmią wydawane przez nie dźwięki. Teraz okazuje się, że ssaki te gwiżdżą dla zabawy, podobnie jak my, ale ich podstawowy sposób komunikacji polega na wydawaniu dźwięków generowanych dzięki drganiom tkanek, a nie świstowi powietrza.
Peter Madsen i jego zespół z Wydziału Nauk Biologicznych Uniwersytetu w Aarchus wpadli na trop odkrycia analizując pochodzące z 1977 roku nagrania dźwięków wydawanych przez 12-letniego samca delfina butlonosego. Gdy my lub zwierzęta gwiżdżemy, o wydawanym dźwięku decyduje częstotliwość rezonowania w pewnej przestrzeni zawierającej powietrz. Problem w tym, że gdy delfiny nurkują przestrzenie te ulegają skompresowaniu w związku z rosnącym ciśnieniem. To oznacza, że jeśli gwiżdżą, to im głębiej się zanurzą, tym wyższy będzie wydawany przez nie dźwięk - mówi Madsen.
Odkryliśmy, że dźwięk wydawany wówczas, gdy zwierzęta zanurzają się nie zmienia swojej wysokości, co oznacza, że nie jest od zależy od wielkości przestrzeni nosowych, a to z kolei wskazuje, że nie jest to gwizd. Delfiny wydają wybrane przez siebie dźwięki sterując drganiami tkanek znajdujących się w nosie oraz przepływem powietrza. W taki sam sposób my sterujemy strunami głosowymi - stwierdza uczony.
Zdaniem naukowców w taki sam sposób porozumiewają się wszystkie walenie posiadające zęby, gdyż zwierzęta te mają taką samą budowę nosa.
Wiadomo, że delfiny mają bardzo złożony język, którego wciąż nie rozumiemy. Istnieją też bardzo mocne dowody wskazujące, że za pomocą dźwięków zwierzęta te nie tylko się porozumiewają, ale i „widzą", korzystając z naturalnego ultrasonografu.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Wiele osób poddających się operacjom plastycznym nosa z powodów niemedycznych cierpi na dysmorfofobię (DF), czyli zaburzenie psychiczne, którego źródłem jest przekonanie o zniekształceniu ciała czy niekorzystnym wyglądzie. Z obiektywnego punktu widzenia jest ono nieuzasadnione. Na całym świecie na DF cierpi od 1 do 2% ludzi.
Przez 16 miesięcy naukowcy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Leuven zbadali grupę 266 pacjentów poddawanych rhinoplastyce. Wypełniali oni kwestionariusze dotyczące DF oraz inne testy. Dwadzieścia procent osób miało już wcześniej operację nosa. Belgijski eksperyment ujawnił, że 33% próby wykazywało umiarkowane lub silne objawy dysmorfofobii. Odsetek wzrastał do 43%, gdy pod uwagę wzięto pacjentów decydujących się na rhinoplastykę z powodów estetycznych, bez wskazań medycznych w rodzaju skrzywionej przegrody nosowej. Akademicy ustalili też, że umiarkowane-silne symptomy DF występowały tylko u 2% grupy operowanej z powodów medycznych.
Nasilenie objawów dysmorfofobii było niezależne od rzeczywistego wyglądu nosa (kształt nosa każdej osoby poddawano obiektywnej ocenie wg naukowych kryteriów). Belgowie spodziewali się tego, ponieważ wcześniejsze studia wykazały, że chorzy z DF nadal wykazują objawy sprzed operacji, a w niektórych przypadkach zabieg może wywołać także nowe lęki.
Studium pokazuje, że częstość występowania objawów DF w populacji poddającej się kosmetycznym operacjom nosa jest wysoka. Nasilenie symptomów ma oczywisty negatywny wpływ na codzienne funkcjonowanie – podsumowuje dr Valerie A. Picavet. Ze szczegółowymi wynikami badań zespołu z Leuven można się zapoznać w sierpniowym numerze pisma Plastic and Reconstructive Surgery.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Śluz wydzielany w nosie zmienia postrzeganie zapachów. Ayumi Nagashima i Kazushige Touhara z Uniwersytetu Tokijskiego przeprowadzili eksperyment, w ramach którego pobierali od myszy nieco śluzu i dodawali do niego odorantów. Okazało się, że enzymy śluzu przekształcały chemicznie cząsteczki związków zapachowych.
Substancje zawierające grupy chemiczne typowe dla aldehydów i estrów były przekształcane w kwasy i alkohole. W ciągu 5 minut 80% benzaldehydu, który odpowiada za zapach migdałów, zmieniało się w bezwonny kwas benzoesowy. Pojawiała się też delikatna woń alkoholu benzylowego, występującego m.in. w pewnych herbatach.
Kiedy śluzową wydzielinę przegotowano, denaturując enzymy, reakcja nie zachodziła, a myszy zachowywały się inaczej w kontakcie z niezmienionymi zapachami. Japończycy mogli to dodatkowo potwierdzić, nagradzając gryzonie wodą z cukrem za wykrycie docelowej woni. Po zmieszaniu substancji zapachowej z inhibitorem enzymu zwierzęta nie reagowały na zapach, więc nie dostawały nagrody. Kłębuszki węchowe (łac. glomerulus olfactorius), do których docierają informacje z receptorów węchowych, również zachowywały się inaczej podczas stymulacji zmienionymi i niezmienionymi enzymatycznie zapachami.
Od jakiegoś czasu wiedziano, że wydzielina śluzowa nie pełni funkcji wyłącznie nawilżacza i że znajdują się w niej białka i enzymy, transportujące cząsteczki zapachowe do receptorów. Teraz zaś okazało się, że enzymy mogą zmieniać odoranty przed dotarciem do komórek węchowych.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Choć wyczuwanie zapachu światła mogłoby się kojarzyć z doświadczeniami synestetyka, w rzeczywistości naukowcy zaprzęgli takie właśnie zjawisko do badania sposobów wykorzystywanych przez mózg do rozróżniania woni. Ponieważ zapachy są skomplikowane chemicznie, trudno wyodrębnić obwody neuronalne, które odpowiadają za ich detekcję czy rozróżnianie. Stąd pomysł na wykorzystanie optogenetyki.
Prof. Venkatesh N. Murthy i jego zespół z Uniwersytetu Harvarda oraz Cold Spring Harbor Laboratory wbudował aktywowane przez światło kanały jonowe ChR (od ang. channelrhodopsin) w obwodową część węchomózgowia myszy. W ten sposób wyhodowano zwierzęta, u których szlaki węchowe są aktywowane przez światło, a nie przez bodźce zapachowe. Akademicy wykorzystali ChR, ponieważ w ich skład wchodzi cząsteczka retinalu. Ma ona zdolność absorbowania światła i pod jego wpływem zmienia konformację przestrzenną.
Murthy podkreśla, że z pozoru członkowie jego zespołu zachowali się antyintuicyjnie. W rzeczywistości jednak odseparowanie poszczególnych wzorców aktywacji mózgu pod wpływem zapachów byłoby niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe, ponieważ wonie są bardzo zróżnicowane i niekiedy wyjątkowo subtelne. Zapytaliśmy więc: co by było, gdybyśmy sprawili, by nos działał jak siatkówka?
Dzięki optogenetyce naukowcy mogli scharakteryzować wzorce aktywacji w opuszce węchowej, czyli rejonie otrzymującym informacje bezpośrednio z receptorów nosa. Jako że świetlne dane wejściowe można łatwo kontrolować, Amerykanie przeprowadzili serię eksperymentów ze stymulacją konkretnych neuronów czuciowych.
Pierwsze pytanie dotyczyło organizacji przetwarzania oraz tego, jak podobne dane wejściowe są przetwarzane przez sąsiadujące komórki mózgu. Okazało się jednak, że organizacja przestrzenna informacji węchowej w mózgu nie wyjaśnia w pełni naszej zdolności wyczuwania zapachów. Istotna wydaje się również organizacja czasowa. Studium zespołu Murthy'ego pozwala w pewnym stopniu wyjaśnić, jaką rolę w postrzeganiu woni odgrywa timing.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.