Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

U młodych pingwinów królewskich (Aptenodytes patagonicus) występuje sezonowa przemiennocieplność. Ptaki okresowo obniżają temperaturę ciała, by oszczędzać potrzebną im energię. Wszystko wskazuje więc na to, że pisklęta zbijają się w ciasne grupy nie po to, by się ogrzać, ale raczej chronić przed drapieżnikami i odpocząć.

Yves Handrich z Uniwersytetu w Strasburgu umieścił czujniki temperatury w wybranych narządach wewnętrznych 10 piskląt pingwinów królewskich z Wysp Crozeta z południowej części Oceanu Indyjskiego. Później ptaki obserwowano przez ok. 7 miesięcy. Okazało się, że temperatura niektórych części ich ciała obniżała się do 15,7°C, gdy były nieaktywne, spadała temperatura otoczenia albo pingwiny zjadały zimne pokarmy. Zaobserwowana przez Francuzów reakcja heterotermiczna obejmowała spadek temperatury obwodowej i centralnej. Ze zmiennych pogodowych najsilniejszy wpływ na temperaturę ciała wywierały temperatura powietrza i siła wiatru. Wielkość zaobserwowanego efektu zależała jednak od stanu fizjologicznego organizmu.

Francuski zespół podkreśla, że pisklęta pingwinów królewskich poszczą niekiedy zimą aż przez 5 miesięcy. W tym czasie dochodzi do spowolnienia wzrostu, a także do wyraźnie zaznaczonego sezonowego spadku temperatury ciała, co pozwala na oszczędne gospodarowanie zasobami energetycznymi.

Ekipa Handricha zauważyła, że poza okresem zimy krótkotrwały spadek temperatury podbrzusza występuje wiosną, gdy A. patagonicus odbudowują zapasy energetyczne, żywiąc się zimnymi rybami czy skorupiakami. O tej porze roku warunki pogodowe również nie zawsze są korzystne.
Wcześniej wśród ptaków przemiennocieplność obserwowano u dużo mniejszych gatunków (ważących ok. 800 g), tymczasem przed postem pisklęta pingwinów królewskich osiągają masę aż 10 kg.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U głuptaków galaposkich (Sula granti) pisklęta molestowane przez niespokrewnione starsze ptaki częściej stają się prześladowcami młodych. Naukowcy z Wake Forest University uważają, że w ten sposób – podobnie jak u ludzi - dochodzi do zamknięcia kręgu przemocy i międzypokoleniowej transmisji szkodliwych społecznie zachowań. Wyniki badań Martiny Müller, Davida Andersona i innych ukazały się w piśmie The Auk.
      Głuptaki galaposkie, jak sama nazwa wskazuje, mieszkają na Galapagos oraz wyspach u wybrzeży Ekwadoru, Peru i Kolumbii. Oboje rodzice wychowują jedno pisklę rocznie. S. granti tworzą kolonie, gdzie od czasu do czasu dochodzi do aktów przemocy. Gdy matki i ojcowie lecą w morze łowić ryby i kałamarnice, dorośli niewyprowadzający własnego lęgu szukają niepilnowanych piskląt. Czasem wchodzą z nimi w przyjazne relacje, częściej są one jednak nacechowane przemocą. Ekipa zaznacza, że dorośli niewychowujący własnych młodych wykazują silny pociąg społeczny do obcych piskląt. W ciągu dnia zbliżają się do nich i przejawiają zachowania rodzicielskie, agresywne i/lub seksualne. Zasadniczo wszystkie pisklęta stają się w jakimś stopniu ofiarami złego traktowania – podkreśla dr Anderson.
      Zespół z Wake Forest przez trzy sezony lęgowe prowadził badania kolonii głuptaków z wyspy Española (po angielsku Hood od angielskiego rodu Hood). Ponieważ wielu ptakom wkrótce po urodzeniu założono obrączki, łatwo było przez dłuższy czas śledzić ich losy, w tym relacje z ptakami w innych gniazdach. Amerykanie wykryli znaczący związek między tym, jak często dany ptak był atakowany przez obcych jako pisklę a częstością brutalnych napaści na pisklęta, gdy sam stał się dorosły. Wysoka powtarzalność tego typu zachowań oznacza, że stopień agresji wobec młodych stał się elementem osobowości. Biolodzy są przekonani, że zdarzenia z okresu pisklęcego stanowią rodzaj warunkowania. Związek, który odkryliśmy, wskazuje, że to doświadczenia z wczesnej młodości, a nie genetyka wpływają na zachowania w dorosłości – podkreśla Anderson. Wg niego, bycie ofiarą przemocy podnosi poziom hormonów stresu; później wyzwala to agresywne działania.
      Akademicy przyglądali się m.in. długoterminowym zmianom we wzroście oraz stężeniu krążących w organizmie hormonów: kortykosteronu i testosteronu. Skutki przemocy można było prześledzić, odgraniczając część piskląt przenośnymi płotkami (później porównywano je do piskląt z grupy kontrolnej). Okazało się, że podczas epizodów molestowania u młodych następował ok. 5-krotny wzrost poziomu kortykosteronu. Co więcej, stężenie tego hormonu było 2,8 razy wyższe jeszcze następnego ranka. Naukowcy podejrzewają, że wielokrotne pobudzanie osi podwzgórze-przysadka-nadnercza na stałe organizuje przyszłe zachowania agresywne danego osobnika.
      Efekt cyklu przemocy […] zidentyfikowano w warunkach półnaturalnych u ludzi, w warunkach naturalnych u głuptaków galaposkich, a w niewoli u kilku gatunków ssaków. Prawdopodobnie występuje on u wielu kręgowców, kształtując ich zachowania społeczne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wypas zwierząt domowych wpływa na wskaźnik płci piskląt świergotka łąkowego (Anthus pratensis). Gdy wypas w pobliżu gniazd jest intensywny lub nie ma go wcale, wykluwa się mniej samców. Przy lekkiej eksploatacji pobliskich łąk samców rodzi się więcej niż samic. Na razie nie wiadomo, czemu się tak dzieje, nie da się jednak zaprzeczyć, że każda nierównowaga płci może doprowadzić do zmniejszenia liczebności populacji.
      Te wyniki dołączają do rosnącego zbioru dowodów, zgodnie z którymi zbyt intensywny wypas lub całkowite usunięcie bydła/owiec z wyżynnych pastwisk są niekorzystne dla pospolitych ptaków – twierdzą biolodzy w artykule opublikowanym na łamach pisma Biology Letters.
      Zespół dr Giny Prior badał świergotki z okolic Glen Finglas w środkowej Szkocji. Teren sześciokrotnie dzielono na cztery 3-hektarowe działki, na których wypasano stada o zróżnicowanej liczebności: na pierwszej pasło się 9 owiec, na drugiej 3, na trzeciej, mieszanej, 2 owce i 2 krowy, a na czwartej nie umieszczono żadnych zwierząt. Okazało się, że w pobliżu pastwisk z niewielką liczbą owiec/krów wykluwało się trochę więcej samców niż samic. Gdy jednak wypas był intensywny lub zrezygnowano z niego całkowicie, rodziło się więcej samic niż samców.
      Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu, że szczególnie ptaki morskie zmieniają proporcję płci potomstwa w odpowiedzi na warunki środowiskowe – tłumaczy dr Darren Evans z Hull University. Wiedząc, że w Europie spada liczba różnych gatunków ptaków łąkowych, naukowcy z Instytutu Jamesa Huttona w Aberdeen oraz Uniwersytetów w Hull, Aberdeen i Glasgow, chcieli sprawdzić, czy podobnie dzieje się i w tym przypadku, a jeśli tak, to co z tym zrobić.
      Biolodzy przypuszczają, że wahania w proporcji płci są powiązane z jakością habitatu. Jeśli do spłodzenia i wychowania samicy potrzeba mniej energii niż do wychowania samca, w habitatach gorszej jakości (z intensywnym wypasem lub pozbawionych zwierząt domowych) zadziałają nieznane jeszcze mechanizmy i ptaki będą wyprowadzać lęgi z większą liczbą samic. Inna teoria jest taka, że samice odlatują dalej od macierzystych gniazd w poszukiwaniu partnera i własnego gniazda, dlatego lęg z większą liczbą samic doprowadza do nasilenia ruchu młodych ptaków z gorszego habitatu do lepiej rokujących rejonów. Wydaje się, że świergotki wolą łąki z niezbyt intensywnym wypasem, ponieważ stwarza on mieszankę wyższej i niższej roślinności. Wyższa zapewnia ptakom schronienie, a w niższej łatwiej upolować owady.
      Pierwsze eksperymenty w Glen Finglas rozpoczęły się w 2002 r. Wcześniejsze badania wykazały, że presja związana z wypasem oddziałuje na rozmiar jaj świergotka łąkowego. Zwykle patrzy się na to, ile ptaków rodzi się w danej okolicy, ale na przykładzie opisywanych badań widać, że wpływ środowiska może być o wiele bardziej subtelny. W rejonach wypasu owiec i krów świergotki mają większe jaja. [...] Sądzimy, że pisklęta wykluwające się z większych jaj mają większą szansę na przeżycie zimy. Dr Evans podkreśla, że trzeba obmyślić, jak uprawiać rolę i hodować zwierzęta, by wyżywić rozrastającą się ludzką populację i nie szkodzić, a nawet zoptymalizować bioróżnorodność.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W koloniach pingwinów z różnych okolic Atlantyku wiele młodych traci pióra przed osiągnięciem dorosłości. Mają problem z ogrzaniem się i niekiedy umierają.
      Naukowcy z Wildlife Conservation Society (WCS) i ich współpracownicy szukają przyczyn tego zjawiska, chcą też dociec, czy różne gatunki pingwinów zarażają się jedną i tą samą chorobą. Skoro zjawisko pojawiło się stosunkowo niedawno, bo w 2006 r., wg dyrektorki programu WCS na Amerykę Łacińską i Karaiby Mariany Varese, mamy do czynienia z nowym zaburzeniem.
      Po raz pierwszy choroba ujawniła się w centrum rehabilitacji dzikich zwierząt w Cape Town w RPA: 59% piskląt pingwina przylądkowego (Spheniscus demersus) straciło pióra. Rok później - w 2007 r. - zaburzenie występowało u 97% młodych, a w 2008 r. liczba chorych piskląt spadła do 20%.
      W 2007 r. naukowcy z WCS odkryli pozbawione piór młode pingwina magellańskiego (Spheniscus magellanicus) w czterech różnych rejonach argentyńskiego wybrzeża Atlantyku. Okazało się, że brak piór wpływał na ich zachowanie i rozwój. Młode z piórami szukały w południe schronienia w zacienionych zakamarkach, podczas gdy ich łysi rówieśnicy w poszukiwaniu ciepła narażali się na szkodliwe oddziaływanie ostrego promieniowania słonecznego. Pozbawione piór osobniki rosły też wolniej. Na razie wśród czynników potencjalnie odpowiedzialnych za to niebezpieczne zjawisko wymienia się patogeny, problemy z tarczycą, niedobory pokarmowe oraz zaburzenia genetyczne. Na szczęście pisklęta, którym udało się przeżyć, wytwarzały nowe pióra.
      U większości gatunków ptaków zaburzenia związane z utratą piór są rzadkie [a wystąpiły one u 2 blisko spokrewnionych gatunków pingwinów] - podkreśla Dee Boersma, która już od 30 lat z okładem zajmuje się badaniem pingwinów magellańskich. Musimy się dowiedzieć, jak zahamować rozprzestrzenianie choroby, ponieważ pingwiny już cierpią z powodu zanieczyszczenia ropą i zmiany klimatu. Ważne więc, by nie dopuścić do wpisania łysienia na listę zagrożeń, z jakimi muszą się na co dzień zmagać.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy twierdzą, że standardowy sposób znakowania pingwinów – zakładanie przepasek na wąskich skrzydłach pełniących rolę płetw napędowych – niekorzystnie wpływa na ich przeżycie i rozmnażanie, zmniejszając ostatecznie tempo powiększania się populacji. Zespół Claire Saraux z Uniwersytetu w Strasburgu przez 10 lat obserwował pingwiny królewskie (Aptenodytes patagonicus) i ustalił, że "zaobrączkowane" osobniki miały o 39% mniej piskląt i o 16% niższy wskaźnik przeżywalności od ptaków nieoznakowanych.
      Specjaliści sądzą, że uzyskane wyniki obalają tezę, że ptaki ostatecznie zaadaptują się do opaski. Ornitolodzy zauważyli, że po dekadzie oznakowane pingwiny nadal zjawiały się później na obszarach godowo-lęgowych i odbywały dłuższe wyprawy po jedzenie. Ekipa stwierdziła, że reakcje opaskowanych ptaków na zmienność klimatu (zmiany w temperaturze wody na powierzchni morza i w indeksie oscylacji południowej; SOI - od ang. Southern Oscillation index – oblicza się z różnicy ciśnień miesięcznych i sezonowych między Tahiti a wyspą Darwin) były inne niż u nieoznakowanych.
      Francusko-norweski zespół uważa, że kontynuowanie takiego znakowania pingwinów byłoby w większości sytuacji nieetyczne. Opaski stosuje się od kilkudziesięciu lat. Umożliwiają one zidentyfikowanie poszczególnych zwierząt z odległości.
      Wcześniejsze studia dawały sprzeczne rezultaty. Jedne sugerowały, że znakowanie jest szkodliwe (podczas pływania opaski generują one tarcie albo ściągają pingwinom na głowę drapieżniki, ponieważ odbijają światło i pokazują, gdzie dokładnie znajduje się nielot), podczas gdy inne – jednoroczne – prowadziły do odwrotnych wniosków. Dlatego też metodę stosowano nadal.
      By wyjaśnić sprawę raz na zawsze, naukowcy postanowili przeprowadzić wieloletnie badanie podłużne z prawdziwego zdarzenia. Podążali tropem 100 pingwinów królewskich z kolonii zamieszkującej wyspę Possession u wybrzeży Antarktydy. Połowie ptaków założono opaski, a reszcie wszczepiono pod skórę transpondery. Po upływie 10 lat żyło 18 ptaków z grupy transponderowej i 10 z grupy z opaskami.
      Saraux uważa, że pingwinom można zakładać opaski tylko podczas badań na lądzie, zdejmując je, nim ptak wejdzie do morza. Wtedy pozostają one bezpieczne i użyteczne, gdyż odróżnienie w 50-tysięcznej kolonii "własnych" ptaków naprawdę nie jest łatwe. Wiele grup badawczych nadal stosuje opaski w studiach morskich i jestem prawie pewna, że dojdzie do kontrowersji – niektórzy mogą chcieć kontynuować proceder na innych gatunkach pingwinów, a przecież skutek będzie dla nich zapewne taki sam.
      Wyjaśnieniem dłuższych wypraw po pokarm i opóźnionego przybywania na obszar lęgowy jest najprawdopodobniej zwiększone tarcie podczas pływania. Naukowcy zaobserwowali to u trzymanych w niewoli pingwinów białobokich.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wg ornitologów z University of Washington, zamieszkująca wyspę Rota na Pacyfiku wrona mariańska (Corvus kubaryi) wyginie w ciągu 75 lat. Nastąpi to w czasie 2-krotnie krótszym niż wcześniej sądzono. Można temu zapobiec, wdrażając program pomocowy dla piskląt, by z większym prawdopodobieństwem dożywały swych pierwszych urodzin.
      Prof. James Ha badał wskaźnik przeżywalności 97 wron mariańskich. Ich losy śledzono w latach 1990-2010. Okazało się, że tylko 40% żółtodziobów dożywało swoich pierwszych urodzin. "Najważniejsze jest przeżycie pierwszego roku. Jeśli przeżywa tylko 40% piskląt, przewidujemy, że gatunek wyginie w ciągu 75 lat". Wyniki analiz amerykańskiego zespołu ukazały się w piśmie Bird Conservation International.
      Siedemdziesięciopięcioletni okres wyginięcia wron mariańskich wyliczono w oparciu o model populacyjny, który uwzględnia szacowaną liczbę ptaków (330), 40-proc. wskaźnik przeżywalności pierwszego roku, średnią liczbę młodych wron w gnieździe oraz płodność samic. Na tej podstawie Ha stwierdził, że za 20 lat będzie 91 ptaków, a po 75 zginą wszystkie. Wcześniej ornitolodzy sądzili, że wskaźnik przeżywalności pierwszoroczniaków wrony mariańskiej oscyluje między 60 a 80%.
      Gdy Ha posłużył się tymi oszacowaniami w swoim modelu populacyjnym, przyszłość C. kubaryi nie rysowała się w aż tak czarnych barwach. Przy 60-proc. wskaźniku przeżywalności po 20 latach pozostałoby 218 osobników, a do wymarcia gatunku doszłoby dopiero po 133 latach. Przy 80-proc. wskaźniku przeżywalności ptaków by przybyło. Po dwóch dekadach populacja rozrosłaby się do 453 osobników. W takim wariancie nie ma nawet mowy o wyginięciu. Wg modelu populacyjnego, gdybyśmy zwiększyli przeżywalność piskląt z 40 do 70%, wronom mariańskim nic by się nie stało.
      Wrony mariańskie należą do rodziny krukowatych. Są uznawane za skrajnie zagrożony gatunek. Ich liczebność spada od lat 60. XX wieku. Ważąc ok. 250 g, C. kubaryi są o ok. 40% mniejsze od innych krukowatych, np. wrony alaskańskiej. Wrony mariańskie są monogamiczne i żyją wyłącznie na wyspie Rota. Władze rozważają utworzenie na jej obszarze parku narodowego.
      Naukowcy obawiają się, że na wyspie Rota powtórzy się scenariusz z Guam, gdzie wprowadzone po II wojnie światowej węże Boiga irregularis całkowicie wytępiły tutejsze ptactwo, w tym muszarkę rdzawopierśną (Myiagra freycineti) czy wachlarzówkę białosterną (Rhipidura rufifrons).
      James i Renee Ha wskazują na niekontrolowany wzrost liczebności zdziczałych kotów domowych, które działają na Rota tak samo jak brązowe węże drzewne na Guam. Stąd pomysł, by stworzyć wylęgarnię i schronisko dla wron mariańskich, w którym po wykluciu przebywałyby przez rok. Potem zwracano by im wolność.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...