Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Komórki nowotworowe to najogólniej mówiąc komórki, które wyrwały się spod kontroli i mnożą się bez końca. Przywrócenie właściwej kontroli w wielu przypadkach rozwiązałoby problem. I rzeczywiście - angielskim uczonym udało się przywrócić kontrolę nad rakowymi komórkami. A wszystko dzięki... rzadko spotykanemu płazowi.

Naukowcy z University of Nottingham skupili się na raku piersi, który dotyka rocznie niemal półtora miliona kobiet na świecie (a pół miliona zabija), ale podobna metoda powinna okazać się skuteczna w przypadku wielu innych postaci nowotworów.

Cinzia Allegrucci (School of Veterinary Science and Medicine) oraz Andrew Johnson (Centre for Genetics and Genomics) tłumaczą, że rak powstaje, gdy mutacji (uszkodzeniu) ulega mechanizm kontrolujący wzrost i rozmnażanie się komórek. Kontrolę sprawują odpowiednie geny, które włączają się, bądź wyłączają w zależności od potrzeb, część z nich odpowiada za „wyłączenie" komórek nowotworowych, kiedy te geny zawiodą, zaczyna się wzrost guza. Geny przełączane są przez epigenetyczną modyfikację konkretnego białka, które przyłącza się do DNA w komórkach. Takie niepoprawnie działające białko - znacznik odpowiada za wyłączenie kontroli nad komórkami raka piersi, a celem zespołu angielskich uczonych było przywrócenie tej kontroli.

Do tego celu potrzebne było wydajne źródło odpowiedniego białka. Dostarczyła go... ambystoma meksykańska (inaczej aksolotl meksykański) - rzadko spotykany płaz. Dlaczego akurat on? Doktor Allegruci mówi, że wieloletnie badania wykazały, że człowiek wyewoluował ze zwierząt bardzo podobnych właśnie do aksolotla, co zapewniło odpowiednie podobieństwo kluczowej proteiny. Bezpośrednim jej źródłem są oocyty płaza, komórki rozrodcze dające początek jajom.

Komórki raka piersi poddawano w eksperymencie działaniu ekstraktu z pozyskanych oocytów meksykańskiego płaza, po sześćdziesięciodniowej kuracji guz przestał rosnąć. Było to możliwe dzięki wysokiej aktywności specyficznych molekuł oocytów w zakresie modyfikacji epigenetycznej. Reaktywują one mechanizm kontroli genetycznej, hamując niekontrolowany rozrost komórek.

Odkrycie można nazwać przełomowym, choć do zastosowań klinicznych jeszcze daleko. Następnym krokiem naukowców będzie zidentyfikowanie konkretnej proteiny, odpowiedzialnej za leczniczy efekt. Konieczne będzie także znalezienie wydajnego jej źródła - ambystoma meksykańska, występująca na niewielkim obszarze i zagrożona wyginięciem z pewnością nie będzie w stanie dostarczyć leku w odpowiedniej ilości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas zapłodnienia do komórki jajowej wnika prawie cały plemnik (główka i szyjka), jednak, jak się okazuje, większość jego organelli komórkowych, w tym mitochondria, nie jest przekazywanych potomstwu. Powód? Wkrótce po zapłodnieniu oocyt eliminuje je na drodze autofagii.
      Amerykańsko-francuski zespół jako pierwszy zademonstrował, że w ciągu kilku minut od zapłodnienia komponenty plemnika zostają zamknięte w pęcherzykach, a następnie rozłożone przez enzymy. Za pomocą PCR (reakcji łańcuchowej polimerazy) wykazano, że cały materiał genetyczny z mitochondriów ojca ulega szybkiej degradacji.
      W artykule opublikowanym na łamach Science specjaliści wyrażają nadzieję, że zrozumienie ewolucyjnych źródeł eliminowania ojcowskich mitochondriów przyczyni się także np. do ulepszenia metod klonowania czy zapłodnienia in vitro.
      Wyłącznie matczyne mitochondria pozostają u większości organizmów, w tym u ssaków. Dotąd nie było jednak wiadomo, kiedy i w jaki sposób dochodzi do wyeliminowania mitochondriów od ojca. Odpowiedź na te pytania znaleziono podczas badań na nicieniu Caenorhabditis elegans.
      Podczas eksperymentów akademicy zablokowali system komórkowy odpowiedzialny za spermofagię. Okazało się, że ojcowskie mitochondria pozostały wtedy w embrionie. Później Francuzi i Amerykanie sprawdzali, czy podobne zjawiska zachodzą w nowo zapłodnionych oocytach myszy. Zauważyli, że białka autofagocytarne gromadzą się wokół środkowej części plemnika, gdzie znajdują się mitochondria.
      Naukowcy proponują pewne wyjaśnienie efektu, który najwyraźniej występuje u wielu gatunków zwierząt. Wg nich, mitochondria plemników są eliminowane przez komórki jajowe, bo ze względu na nasilony metabolizm męskich gamet DNA w mitochondriach plemników może przechodzić częste mutacje. Lepiej ich więc nie przekazywać potomstwu.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czy możliwe jest, żeby kopnięta sterta cegieł poukładała się sama, tworząc chodnik? Nie bardzo. Jeszcze mniej prawdopodobne jest, żeby cegły same utworzyły budynek. Tymczasem w skali nano jest to możliwe i uczyniono pierwszy krok ku takiej technologii.
      Cząsteczki chemiczne mają tę przewagę nad cegłami, że same się łączą w różne struktury. Trudno jednak zmusić je do tworzenia struktur takich, jakie byśmy chcieli. W dwóch wymiarach takie sztuczki już się udawały: kiedy w cienką warstwę jakiejś substancji wrzucamy odpowiednio dobraną cząsteczkę „gościnną", cząsteczki samorzutnie zorganizują się wokół takiego wtrącenia. Takie struktury jednak pozostawały zawsze dwuwymiarowe, a w nanotechnologii chcemy tworzyć struktury trójwymiarowe.
      Naukowcy z brytyjskiego University of Nottingham po czterech latach badań jako pierwsi osiągnęli przełom, zmuszając cząsteczki do samorzutnej organizacji w struktury trójwymiarowe. Udało im się to osiągnąć, pokrywając powierzchnię jednocząsteczkową warstwą molekuł kwasu tetrakarboksylowego i wrzucając w nią cząsteczki fulerenu C60(tzw. buckyball, sferyczna, pusta w środku cząsteczka złożona z 60 atomów węgla). Cząsteczki kwasu automatycznie organizują się wokół boków kulistego fulerenu. To sposób na tworzenie dodatkowych warstw cząsteczek i znaczący krok w kierunku samoorganizujących się nanostruktur.
      Nie jest to pierwsze osiągnięcie profesora Neila Champnessa i jego zespołu. Wcześniej odkryli oni, jak wykorzystać wiązania wodorowe do łączenia cząstek DNA w molekularne struktury, a niedawno opublikowali studium opisujące, jak nieregularne cząsteczki są adsorbowane na strukturach powierzchniowych.
      Studium na temat tworzenia trójwymiarowych, samoorganizujących się struktur ukazało się w prestiżowym periodyku Nature Chemistry.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy uzyskano bezpośredni dowód na związki między paleniem a zmianami epigenetycznymi w genach zapobiegających rozwojowi choroby nowotworowej.
      Od jakiegoś czasu wiadomo, że u kobiet z rakiem szyjki macicy występuje więcej modyfikacji epigenetycznych, czyli odwracalnego przyczepiania grup metylowych (-CH3), w antyonkogenie p16, który bierze udział w hamowaniu guzów. Mając to na uwadze, Yuk Ting Ma z Uniwersytetu w Birmingham przeanalizował wymazy z szyjki macicy, pobrane w ciągu 4 lat od 1075 kobiet. Wykrył metylację p16 w komórkach szyjki macicy 37% palaczek i tylko 9,3% kobiet niepalących. U pań, które zaczęły palić w uwzględnionym 4-letnim okresie, metylacja p16 zachodziła 3,7 razy częściej niż u osób niesięgających po tytoń. Co ważne, u 13 z 19 palaczek z modyfikacją epigenetyczną genu p16, które rzuciły palenie w czasie studium, metylacja zanikła.
      Ekipa analizowała przypadki kobiet w wieku od 15 do 19 lat, które pierwotnie zrekrutowano pod kątem badania przedrakowych zmian w komórkach szyjki (naukowcy przyglądali się wewnątrznabłonkowej neoplazji szyjki macicy).
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Istnieje wiele badań na temat związku między stanem psychicznym i emocjonalnym pacjenta a skutecznością terapii. Szczególnie często takie badania prowadzono w kontekście chorób nowotworowych. Jak się okazuje, stan ducha ma znaczenie również dla leczenia cukrzyków.
      Profesor Kavita Vedhara z Uniwersytetu w Nottingham zajął się problemem stopy cukrzycowej a szczególnie dotykających wielu diabetyków bolesnych owrzodzeń. U chorych na cukrzycę, zarówno typu I jak i II, dochodzi często do mikroangiopatii - osłabienia naczyń krwionośnych stóp. W połączeniu z upośledzeniem metabolizmu skutkuje to przekształcaniem się drobnych skaleczeń w bolesne, otwarte, trudno gojące się owrzodzenia.
      Problem ten dotyka około piętnastu procent chorych. Owrzodzenia cukrzycowe są przyczyną aż połowy hospitalizacji diabetyków w Wielkiej Brytanii oraz czterech piątych amputacji nóg, co kosztuje budżet 220 milionów funtów rocznie. Koszta są tak wysokie, ponieważ dwóch trzecich owrzodzeń nie udaje się wyleczyć w ciągu 20 tygodni. W ciągu pięciu lat doprowadzają one do wielu amputacji (19% dotkniętych tą przypadłością) oraz zgonów (odpowiednio 44%).
      Wszyscy zaś chorzy cierpią z powodu znacznego i długotrwałego pogorszenia komfortu życia, które skutkuje często depresją i problemami emocjonalnymi. Te zaś, jak pokazały badania naukowców z Nottingham, mają istotny wpływ na skuteczność leczenia.
      Pięcioletnie studium objęło 93 pacjentów (w tym 25 kobiet) cierpiących z powodu owrzodzeń. Notowano regularnie ich stan zdrowia, rozmiar owrzodzeń, demograficzne czynniki wpływające na skuteczność leczenia, stan psychiczny, emocjonalne podejście do choroby oraz poziom kortyzolu (hormonu stresu).
      Okazało się, że prawdopodobieństwo wyleczenia wrzodu w ciągu 6 miesięcy zależało od stylu radzenia sobie. Najmniejsze szanse na zagojenie mieli pacjenci z konfrontacyjnym podejściem do powikłań i terapii, których charakteryzowała chęć przejęcia kontroli nad przebiegiem wydarzeń.
      Ja i moi koledzy uważamy, że podejście konfrontacyjne może się nie sprawdzać w tym przypadku, ponieważ wrzody »potrzebują« długiego czasu na wygojenie - tłumaczy prof. Vedhara. - W rezultacie osoby o takim sposobie bycia doświadczają dyskomfortu i frustracji, ponieważ ich próby przejęcia kontroli nie prowadzą do szybkiej poprawy.
      Wtórna analiza każdego przypadku dotyczyła korelacji czynników psychospołecznych ze zmianami wielkości wrzodów w okresie obserwacji. Podczas gdy początkowa analiza za prognostyk postępów gojenia uznawała wyłącznie styl konfrontacyjny, nie wspominając nic o depresji czy lęku, druga wykazała, że u pacjentów z kliniczną depresją leczenie zachodziło wolniej.
      Studium sugeruje więc, że psychiczne i emocjonalne wsparcie pacjentów jest istotne dla skuteczności leczenia i warto podjąć odpowiednie działania również ze względów ekonomicznych. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Diabetologia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rodzina umierającej pacjentki z Massachusetts General Hospital (MGH) w Bostonie zwróciła się do lekarzy z prośbą o pobranie od niej komórek jajowych, by mogła pośmiertnie zostać matką. Postawiło to personel szpitala w trudnej sytuacji, trzeba było bowiem rozważyć nie tylko względy medyczne, ale i etyczne, w tym chęci samej kobiety.
      Przypadek 36-latki opisano w New England Journal of Medicine z tego tygodnia. Kobieta była zdrowa aż do feralnego długiego lotu samolotem, przed którym zażyła lek nasenny zolpidem. Wskutek tego większą część podróży przebyła w jednej pozycji. Do zapaści doszło po mniej więcej 7 godzinach, gdy Amerykanka wstała, by udać się do toalety. Wkrótce potem upadła w przejściu. Lekarz z pokładu samolotu nie wyczuł pulsu, dlatego rozpoczął resuscytację krążeniowo-oddechową. Dzięki EKG stwierdzono aktywność elektryczną bez tętna. Pacjentka została zaintubowania, zaaplikowano jej także epinefrynę i atropinę. Po ponad 30-minutowej akcji ratowniczej puls udało się przywrócić. Odrzutowiec został skierowany na lotnisko w Bostonie.
      Podczas leżenia w bezruchu w żyłach głębokich kończyn powstała skrzeplina, która w pewnym momencie oderwała się i popłynęła z prądem krwi. Przez żyły centralne i prawą stronę serca dotarła ostatecznie do tętnicy płucnej. Tam doszło do jej zaczopowania. Trzydziestosześciolatka przeżyła zawał, a jej mózg został uszkodzony w wyniku niedotlenienia. Lekarze z MGH poinformowali rodzinę o złych prognozach. Krewni zdecydowali się na odłączenie kobiety od aparatury podtrzymującej życie. Po paru godzinach okazało się jednak, że zmienili zdanie. Chcieli sprawdzić, czy istnieje możliwość pobrania i zamrożenia komórek jajowych.
      Dr David Greer opowiada, że personel szpitala musiał wziąć pod uwagę życzenia samej chorej i medyczne konsekwecje procedury, która nie gwarantowała sukcesu. Lekarze ustalili, że znajdująca się w śpiączce kobieta nigdy nie wyrażała silnej chęci posiadania dzieci, dodatkowo próba pozyskania od niej oocytów mogła przyspieszyć zgon. Ostatecznie zdecydowali, że nie ma medycznego uzasadnienia dla zabiegu. Zdarzenie miało miejsce przed dwoma laty, ale zrelacjonowano je dopiero teraz, by w dobie szybko rozwijającej się medycyny reprodukcyjnej zostawić innym coś w rodzaju drogowskazu.
      To naprawdę ważne, że to przedyskutowali, ponieważ, jak przypuszczam, bardzo niewielu lekarzy uznałoby pobranie jajeczek w takim momencie za rozsądną prośbę. Z drugiej jednak strony, mogli się czuć naprawdę niekomfortowo, odmawiając mężowi z powodu własnej negatywnej oceny sytuacji – podkreśla George Annas, etyk medyczny ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Bostońskiego.
      Od przybycia do szpitala stan pacjentki stale się pogarszał, aż po 10 dniach uznano, że doszło do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Rodzina zdecydowała się na odłączenie od aparatury podtrzymującej życie, ale po przejrzeniu materiałów w Internecie poprosiła o ponowne zaintubowanie. To było szokujące – wyznaje Greer. Jeden z krewnych natknął się gdzieś na informację, że można pozyskać komórki jajowe od umierającej kobiety i wykorzystać je do późniejszego zapłodnienia.
      Dr Aaron K. Styer ze szpitalnego Centrum Płodności przyznaje, że dla niego i jego zespołu było to zupełnie nowe zagadnienie. Dotąd pozyskiwano spermę od umierających mężczyzn, ale nikt nie słyszał o podobnej procedurze w przypadku kobiet.
      Bostończycy postanowili rozpoznać sprawę anonimowej kobiety, skontaktowali się więc najpierw z jej ginekologiem. Nie znalazł on żadnych zapisków, które by sugerowały, że planowała zajście w ciążę. Wiele lat zażywała pigułki antykoncepcyjne. Sam mąż również nie wyrażał wcześniej chęci posiadania dzieci. Dodatkowo lekarze oceniali skutki zatrudnienia surogatki, a także wpływ zaistniałych okoliczności na poczęte po śmierci biologicznej matki dziecko.
      Procedura pozyskania jajeczek również nie byłaby bezpieczna dla 36-latki. Najpierw należałoby jej wstrzyknąć syntetyczny hormon stymulujący owulację, a po kilku tygodniach wyekstrahować jajeczka, kładąc pacjentkę na plecach. Groziłoby to niebezpiecznym wzrostem ciśnienia wewnątrzczaszkowego.
      Parę lat wcześniej lekarze z północnej Kalifornii zetknęli się z nieco zbliżonym przypadkiem. Mąż ciężarnej kobiety potrąconej przez pijanego kierowcę poprosił o pobranie i zamrożenie tkanki jajników. Personel przystał na jego prośbę, ponieważ jego żona zdecydowała się kiedyś zostać dawczynią organów i nie trzeba było przeprowadzać dodatkowej operacji.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...