Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Wrona mariańska zniknie za 75 lat
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
U młodych pingwinów królewskich (Aptenodytes patagonicus) występuje sezonowa przemiennocieplność. Ptaki okresowo obniżają temperaturę ciała, by oszczędzać potrzebną im energię. Wszystko wskazuje więc na to, że pisklęta zbijają się w ciasne grupy nie po to, by się ogrzać, ale raczej chronić przed drapieżnikami i odpocząć.
Yves Handrich z Uniwersytetu w Strasburgu umieścił czujniki temperatury w wybranych narządach wewnętrznych 10 piskląt pingwinów królewskich z Wysp Crozeta z południowej części Oceanu Indyjskiego. Później ptaki obserwowano przez ok. 7 miesięcy. Okazało się, że temperatura niektórych części ich ciała obniżała się do 15,7°C, gdy były nieaktywne, spadała temperatura otoczenia albo pingwiny zjadały zimne pokarmy. Zaobserwowana przez Francuzów reakcja heterotermiczna obejmowała spadek temperatury obwodowej i centralnej. Ze zmiennych pogodowych najsilniejszy wpływ na temperaturę ciała wywierały temperatura powietrza i siła wiatru. Wielkość zaobserwowanego efektu zależała jednak od stanu fizjologicznego organizmu.
Francuski zespół podkreśla, że pisklęta pingwinów królewskich poszczą niekiedy zimą aż przez 5 miesięcy. W tym czasie dochodzi do spowolnienia wzrostu, a także do wyraźnie zaznaczonego sezonowego spadku temperatury ciała, co pozwala na oszczędne gospodarowanie zasobami energetycznymi.
Ekipa Handricha zauważyła, że poza okresem zimy krótkotrwały spadek temperatury podbrzusza występuje wiosną, gdy A. patagonicus odbudowują zapasy energetyczne, żywiąc się zimnymi rybami czy skorupiakami. O tej porze roku warunki pogodowe również nie zawsze są korzystne.
Wcześniej wśród ptaków przemiennocieplność obserwowano u dużo mniejszych gatunków (ważących ok. 800 g), tymczasem przed postem pisklęta pingwinów królewskich osiągają masę aż 10 kg.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
U głuptaków galaposkich (Sula granti) pisklęta molestowane przez niespokrewnione starsze ptaki częściej stają się prześladowcami młodych. Naukowcy z Wake Forest University uważają, że w ten sposób – podobnie jak u ludzi - dochodzi do zamknięcia kręgu przemocy i międzypokoleniowej transmisji szkodliwych społecznie zachowań. Wyniki badań Martiny Müller, Davida Andersona i innych ukazały się w piśmie The Auk.
Głuptaki galaposkie, jak sama nazwa wskazuje, mieszkają na Galapagos oraz wyspach u wybrzeży Ekwadoru, Peru i Kolumbii. Oboje rodzice wychowują jedno pisklę rocznie. S. granti tworzą kolonie, gdzie od czasu do czasu dochodzi do aktów przemocy. Gdy matki i ojcowie lecą w morze łowić ryby i kałamarnice, dorośli niewyprowadzający własnego lęgu szukają niepilnowanych piskląt. Czasem wchodzą z nimi w przyjazne relacje, częściej są one jednak nacechowane przemocą. Ekipa zaznacza, że dorośli niewychowujący własnych młodych wykazują silny pociąg społeczny do obcych piskląt. W ciągu dnia zbliżają się do nich i przejawiają zachowania rodzicielskie, agresywne i/lub seksualne. Zasadniczo wszystkie pisklęta stają się w jakimś stopniu ofiarami złego traktowania – podkreśla dr Anderson.
Zespół z Wake Forest przez trzy sezony lęgowe prowadził badania kolonii głuptaków z wyspy Española (po angielsku Hood od angielskiego rodu Hood). Ponieważ wielu ptakom wkrótce po urodzeniu założono obrączki, łatwo było przez dłuższy czas śledzić ich losy, w tym relacje z ptakami w innych gniazdach. Amerykanie wykryli znaczący związek między tym, jak często dany ptak był atakowany przez obcych jako pisklę a częstością brutalnych napaści na pisklęta, gdy sam stał się dorosły. Wysoka powtarzalność tego typu zachowań oznacza, że stopień agresji wobec młodych stał się elementem osobowości. Biolodzy są przekonani, że zdarzenia z okresu pisklęcego stanowią rodzaj warunkowania. Związek, który odkryliśmy, wskazuje, że to doświadczenia z wczesnej młodości, a nie genetyka wpływają na zachowania w dorosłości – podkreśla Anderson. Wg niego, bycie ofiarą przemocy podnosi poziom hormonów stresu; później wyzwala to agresywne działania.
Akademicy przyglądali się m.in. długoterminowym zmianom we wzroście oraz stężeniu krążących w organizmie hormonów: kortykosteronu i testosteronu. Skutki przemocy można było prześledzić, odgraniczając część piskląt przenośnymi płotkami (później porównywano je do piskląt z grupy kontrolnej). Okazało się, że podczas epizodów molestowania u młodych następował ok. 5-krotny wzrost poziomu kortykosteronu. Co więcej, stężenie tego hormonu było 2,8 razy wyższe jeszcze następnego ranka. Naukowcy podejrzewają, że wielokrotne pobudzanie osi podwzgórze-przysadka-nadnercza na stałe organizuje przyszłe zachowania agresywne danego osobnika.
Efekt cyklu przemocy […] zidentyfikowano w warunkach półnaturalnych u ludzi, w warunkach naturalnych u głuptaków galaposkich, a w niewoli u kilku gatunków ssaków. Prawdopodobnie występuje on u wielu kręgowców, kształtując ich zachowania społeczne.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Wypas zwierząt domowych wpływa na wskaźnik płci piskląt świergotka łąkowego (Anthus pratensis). Gdy wypas w pobliżu gniazd jest intensywny lub nie ma go wcale, wykluwa się mniej samców. Przy lekkiej eksploatacji pobliskich łąk samców rodzi się więcej niż samic. Na razie nie wiadomo, czemu się tak dzieje, nie da się jednak zaprzeczyć, że każda nierównowaga płci może doprowadzić do zmniejszenia liczebności populacji.
Te wyniki dołączają do rosnącego zbioru dowodów, zgodnie z którymi zbyt intensywny wypas lub całkowite usunięcie bydła/owiec z wyżynnych pastwisk są niekorzystne dla pospolitych ptaków – twierdzą biolodzy w artykule opublikowanym na łamach pisma Biology Letters.
Zespół dr Giny Prior badał świergotki z okolic Glen Finglas w środkowej Szkocji. Teren sześciokrotnie dzielono na cztery 3-hektarowe działki, na których wypasano stada o zróżnicowanej liczebności: na pierwszej pasło się 9 owiec, na drugiej 3, na trzeciej, mieszanej, 2 owce i 2 krowy, a na czwartej nie umieszczono żadnych zwierząt. Okazało się, że w pobliżu pastwisk z niewielką liczbą owiec/krów wykluwało się trochę więcej samców niż samic. Gdy jednak wypas był intensywny lub zrezygnowano z niego całkowicie, rodziło się więcej samic niż samców.
Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu, że szczególnie ptaki morskie zmieniają proporcję płci potomstwa w odpowiedzi na warunki środowiskowe – tłumaczy dr Darren Evans z Hull University. Wiedząc, że w Europie spada liczba różnych gatunków ptaków łąkowych, naukowcy z Instytutu Jamesa Huttona w Aberdeen oraz Uniwersytetów w Hull, Aberdeen i Glasgow, chcieli sprawdzić, czy podobnie dzieje się i w tym przypadku, a jeśli tak, to co z tym zrobić.
Biolodzy przypuszczają, że wahania w proporcji płci są powiązane z jakością habitatu. Jeśli do spłodzenia i wychowania samicy potrzeba mniej energii niż do wychowania samca, w habitatach gorszej jakości (z intensywnym wypasem lub pozbawionych zwierząt domowych) zadziałają nieznane jeszcze mechanizmy i ptaki będą wyprowadzać lęgi z większą liczbą samic. Inna teoria jest taka, że samice odlatują dalej od macierzystych gniazd w poszukiwaniu partnera i własnego gniazda, dlatego lęg z większą liczbą samic doprowadza do nasilenia ruchu młodych ptaków z gorszego habitatu do lepiej rokujących rejonów. Wydaje się, że świergotki wolą łąki z niezbyt intensywnym wypasem, ponieważ stwarza on mieszankę wyższej i niższej roślinności. Wyższa zapewnia ptakom schronienie, a w niższej łatwiej upolować owady.
Pierwsze eksperymenty w Glen Finglas rozpoczęły się w 2002 r. Wcześniejsze badania wykazały, że presja związana z wypasem oddziałuje na rozmiar jaj świergotka łąkowego. Zwykle patrzy się na to, ile ptaków rodzi się w danej okolicy, ale na przykładzie opisywanych badań widać, że wpływ środowiska może być o wiele bardziej subtelny. W rejonach wypasu owiec i krów świergotki mają większe jaja. [...] Sądzimy, że pisklęta wykluwające się z większych jaj mają większą szansę na przeżycie zimy. Dr Evans podkreśla, że trzeba obmyślić, jak uprawiać rolę i hodować zwierzęta, by wyżywić rozrastającą się ludzką populację i nie szkodzić, a nawet zoptymalizować bioróżnorodność.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W koloniach pingwinów z różnych okolic Atlantyku wiele młodych traci pióra przed osiągnięciem dorosłości. Mają problem z ogrzaniem się i niekiedy umierają.
Naukowcy z Wildlife Conservation Society (WCS) i ich współpracownicy szukają przyczyn tego zjawiska, chcą też dociec, czy różne gatunki pingwinów zarażają się jedną i tą samą chorobą. Skoro zjawisko pojawiło się stosunkowo niedawno, bo w 2006 r., wg dyrektorki programu WCS na Amerykę Łacińską i Karaiby Mariany Varese, mamy do czynienia z nowym zaburzeniem.
Po raz pierwszy choroba ujawniła się w centrum rehabilitacji dzikich zwierząt w Cape Town w RPA: 59% piskląt pingwina przylądkowego (Spheniscus demersus) straciło pióra. Rok później - w 2007 r. - zaburzenie występowało u 97% młodych, a w 2008 r. liczba chorych piskląt spadła do 20%.
W 2007 r. naukowcy z WCS odkryli pozbawione piór młode pingwina magellańskiego (Spheniscus magellanicus) w czterech różnych rejonach argentyńskiego wybrzeża Atlantyku. Okazało się, że brak piór wpływał na ich zachowanie i rozwój. Młode z piórami szukały w południe schronienia w zacienionych zakamarkach, podczas gdy ich łysi rówieśnicy w poszukiwaniu ciepła narażali się na szkodliwe oddziaływanie ostrego promieniowania słonecznego. Pozbawione piór osobniki rosły też wolniej. Na razie wśród czynników potencjalnie odpowiedzialnych za to niebezpieczne zjawisko wymienia się patogeny, problemy z tarczycą, niedobory pokarmowe oraz zaburzenia genetyczne. Na szczęście pisklęta, którym udało się przeżyć, wytwarzały nowe pióra.
U większości gatunków ptaków zaburzenia związane z utratą piór są rzadkie [a wystąpiły one u 2 blisko spokrewnionych gatunków pingwinów] - podkreśla Dee Boersma, która już od 30 lat z okładem zajmuje się badaniem pingwinów magellańskich. Musimy się dowiedzieć, jak zahamować rozprzestrzenianie choroby, ponieważ pingwiny już cierpią z powodu zanieczyszczenia ropą i zmiany klimatu. Ważne więc, by nie dopuścić do wpisania łysienia na listę zagrożeń, z jakimi muszą się na co dzień zmagać.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Zagrożony kot andyjski (Leopardus jacobitus) -jeden z najsłabiej poznanych kotów świata - nie występuje, jak się właśnie okazało, tylko w Andach. Gatunek ten zauważono również w Patagonii.
Dotychczas sądzono, że zwierzę zamieszkuje tylko niektóre obszary Peru, Argentyny, Boliwii i Chile, występując na wysokościach powyżej 3000 m.n.p.m.
Jednak opublikowane w CATNews wyniki badań przeprowadzonych przez uczonych nowojorskiego Wildlife Conservation Society pracuących pod kierunkiem Andresa Novaro dowodzą, że ten tajemniczy kot mieszka też w Patagonii i to na wysokości zaledwie 650 m.n.p.m. Wstępne badania genetyczne wykazały również, że populacja patagońska jest populacją nową i mamy do czynienia z osobną linią ewolucyjną.
Poszukiwania kota andyjskiego w Patagonii rozpoczęły się od pojedynczej fotografii, na której widać dwa osobniki u podnóża argentyńskich Andów. W latach 2007-2009 uczeni przeszukali 31 000 kilometrów kwadratowych terenu w prowincjach Mendoza i Neuquen. Znaleźli odchody, czaszki i skórę, a przynależność tych resztek do gatunku kota andyjskiego potwierdziły badania DNA. Rozmowy z okolicznymi mieszkańcami potwierdziły występowanie tego zwierzęcia.
Rozszerzenie zasięgu występowania kota andyjskiego zbiegło się w czasie ze znanym nauce rozszerzeniem występowania podobnego do królika gryzonia o nazwie wiskacza, o którym wiadomo, że jest głównym pożywieniem kota andyjskiego.
O samym kocie andyjskim wiadomo bardzo mało. Jest to niewielkie zwierzę o długości ciała około pół metra (bez ogona). Długość ogona to około 40 centymetrów. Na przykładzie jedynego zważonego osobnika wiadomo, że koty mogą ważyć 4 kilogramy. Jego umaszczenie jest srebrno-szare i białe. Wszystkie wiadomości pochodzą z bardzo nielicznych obserwacji i skór spotykanych u kłusowników. Do roku 1998 jedynym dowodem na istnienie tego gatunku były 2 fotografie.
Do czasu odkrycia populacji w Patagonii uważano, że na wolności żyje nie więcej niż 2500 dorosłych osobników. Nie jest znany żaden przypadek kota andyjskiego żyjącego w niewoli.
Kotu andyjskiemu zagraża wiele niebezpieczeństw. Pada on ofiarą pasterzy twierdzących, że poluje na kozy, zabijają go kłusownicy, którzy dzięki budowie nowych dróg mogą łatwo dostać się na niedostępne wcześniej tereny. Jako, że dotychczas koty żyły tylko w wysokich partiach gór, naturalnymi barierami dla nich były doliny zamieszkane przez ludzi, które prowadziły do znacznej fragmentacji populacji. Ocenia się, że w górach żadna populacja nie liczy więcej niż 250 dorosłych osobników.
Kot andyjski, jako zwierzę małe i bardzo słabo poznane, nie przyciąga takiej uwagi, jak jego więksi kuzyni. Starania o skuteczną ochronę tego gatunku dopiero się rozpoczynają. Pojawienie się nowej populacji w Patagonii daje nadzieję na jego przetrwanie.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.