Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
968 zagłodzi komórki raka
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Medycyna
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Przed dziewięcioma dniami, 2 maja, robot Ranger z Cornell University pobił rekord długości marszu bez doładowywania baterii. Urządzenie szło już od 30 godzin, 49 minut i 2 sekund, gdy nagle zatrzymało się z powodu braku energii. Przeszło w tym czasie 65 kilometrów.
Test prowadzono w hali sportowej, a Rangerem kierowali na zmianę studenci i współpracownicy profesora Andy'ego Ruiny, w którego laboratorium powstał.
Ranger znacząco poprawił swój poprzedni rekord, który wynosił 23 kilometry. Wcześniej rekord długości marszu należał do Bigdoga i wynosił 20,5 km.
Teraz specjaliści z Cornella postanowili stworzyć maszynę, która będzie w stanie przebyć maraton. Po 20 godzinach marszu Ranger przekroczył linię mety maratonu i szedł nadal. Pod koniec byliśmy już bardzo zmęczeni - mówi Violeta Juarez Crow, jedna z osób sterujących robotem.
Profesor Ruina mówi, że głównym celem badań jest praca nad motoryką robotów wyposażonych w kończyny.
Ranger korzysta z sześciu małych komputerów, które co 1/500 sekundy wykonują 10 000 linii kodu. Wyposażono go też w dziesiątki czujników, a całość zużywa 4,7 wata.
Musieliśmy się trochę napracować, by obliczenia, praca czujników i przesyłanie danych nie zużywały zbyt wiele energii. Mamy nadzieję, że wykorzystamy to, czego się nauczyliśmy do stworzenia bardziej zaawansowanych robotów - mówi Jason Cortell, który zaprojektował większość układów elektronicznych dla Rangera.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Podczas spotkania Amerykańskiej Unii Geofizycznej profesor Natalie Mahowald z Cornell University przedstawiła wyniki swoich unikatowych badań nad poziomem naturalnego zapylenia atmosfery. Wynika z nich, że w ciągu ostatnich 100 lat ilość naturalnego kurzu w powietrzu wzrosła dwukrotnie. Ma to olbrzymi wpływ na klimat i ekologię naszej planety.
Pyły i klimat wpływają na siebie pośrednio i bezpośrednio na wiele różnych sposobów. Większe zapylenia atmosfery oznacza, że do powierzchni planety dociera mniej promieniowania słonecznego, więc jest ona mniej nagrzewana, co równoważy w pewnym stopniu efekt cieplarniany związany z większą koncentracją dwutlenku węgla. Pył wpływa też na formowanie się chmur, prowadzi do częstszego występowania susz, co z kolei skutkuje pustynnieniem i... większą ilością pyłu w atmosferze. Jednocześnie pył jest ważnym źródłem żelaza w ocenach. Jego większa koncentracja sprzyja wzrostowi planktonu i innych organizmów, które redukują ilość dwutlenku węgla w atmosferze.
Zespół profesor Mahowald, chcąc ocenić zmiany w naturalnym zapyleniu atmosfery, zbierał dane z rdzeni lodowych, osadów z jezior i koralowców. Powiązali każdą z próbek z prawdopodobnym źródłem pyłu i obliczyli tempo jego opadania na powierzchnię. Uzyskane w ten sposób dane wprowadzili do komputerowego Community Climate System Model, dzięki czemu mogli zbadać wpływ zapylenia na temperaturę, opady, koncentrację żelaza w oceanach oraz na ilość węgla w atmosferze.
Większość naukowców koncentruje się na badaniu zapylenia powodowanego przez człowieka. Badania zespołu Mahowald pokazały, jak ważny jest naturalny pył pustynny. Dowiadujemy się z nich bowiem, że zmiany w temperaturze i opadach spowodowały, że na przestrzeni XX wieku ilość węgla pochłanianego na lądach zmniejszyła się o 6 ppm (część na milion), a w tym samym czasie zwiększone opadanie naturalnego pyłu do oceanów i rosnąca w nich koncentracja żelaza przyczyniły się do zwiększenia pochłaniania węgla z atmosfery o 4 ppm.
"W końcu mamy informacje o tym, jak wygląda obieg pustynnego pyłu. Ma to naprawdę duży wpływ na nasze rozumienie klimatu" - mówi profesor Mahowald.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Jednym z najpoważniejszych wyzwań stojących przed twórcami robotów jest wyposażenie maszyn w "dłonie" zdolne do bezpiecznego chwytania, przenoszenia i pozostawiania przedmiotów. Roboty przemysłowe są projektowane z myślą o wykorzystaniu ich w ściśle określonych sytuacjach, zatem radzą sobie z takimi zadaniami. Jednak jeśli chcemy, by pewnego dnia roboty pomagały nam w domach, musimy dać im możliwość bezpiecznego manipulowania przedmiotami, bez obawy o ich uszkodzenie.
Specjaliści z Cornell University, University of Chicago oraz firmy iRobot Corp. poinformowali właśnie o stworzeniu uniwersalnego mechanicznego chwytaka. Odeszli oni przy tym od tradycyjnego projektu naśladowania ludzkich dłoni i palców, a do zbudowania chwytaka wykorzystali... lateksowy balon i mieloną kawę.
Dzięki takiemu rozwiązaniu chwytak przystosowuje się do kształtu przedmiotu. To jedno z rozwiązań najbliższych temu, co może w przyszłości zadebiutować na rynku - stwierdził profesor Hod Lipson z Cornell. Uczony dodał, że jest ono tak uniwersalne, że po udoskonaleniu może posłużyć zarówno do budowy robotów usuwających ładunki wybuchowe, robotów przemysłowych, urządzeń wspinających się po ścianach czy bionicznych rąk dla ludzi.
Zasada działania chwytaka jest banalnie prosta. Zwykły balon wypełniono zmieloną kawą. Jest on przyciskany do przedmiotu, który ma chwycić i pod wpływem nacisku dochodzi do deformacji i dostosowania balonu do kształtu przedmiotu. Wówczas z balonu wysysane jest powietrze, co wzmacnia uchwyt. Później wystarczy ponownie wpuścić powietrze, a przedmiot zostanie uwolniony.
Uczeni do wypełnienia balonu wykorzystali zmieloną kawę, gdyż należy od do klasy materiałów, które zmieniają swoje zachowanie pod wpływem ściśnięcia. Wystarczy uświadomić sobie, że gdy kupujemy zapakowaną próżniowo mieloną kawę, jest ona niezwykle twarda. Wystarczy jednak przeciąć torebkę, by całość natychmiast stała się miękka. Luźno ułożone zmielone cząstki kawy bardzo łatwo przesuwają się względem siebie. Wystarczy jednak poddać je niewielkiemu naciskowi, by całość zaczęła zachowywać się jak jednolite ciało stałe.
http://www.youtube.com/watch?v=bFW7VQpY-Ik -
przez KopalniaWiedzy.pl
Od czego zależy wierność w małżeństwie? Według badań socjolożki Christin Munsch, niewierności mogą sprzyjać różnice wysokości wypłat. Jeśli mężczyzna zarabia dużo mniej od swojej partnerki, czuje się niespełniony i skłonny jest do skoku w bok, żeby poprawić swoje samopoczucie.
Christin Munsch, socjolog na Cornell University, przeprowadziła badania na temat związku wierności w małżeństwie z dysproporcją wypłat partnerów. Sześcioletnie studium objęło ponad tysiąc mężczyzn i ponad półtora tysiąca kobiet z różnych grup etnicznych, wszyscy pozostawali w małżeństwie przynajmniej przez rok w czasie okresu badań. Przez ten czas 7% mężczyzn zdarzyło się oszukiwać partnerkę (z nieco wyższym odsetkiem wśród Afroamerykanów i Latynosów niż osób białych), wśród kobiet było to jedynie 3%.
Znaczącą przyczyną niewierności wśród mężczyzn były zarobki znacząco niższe, niż współmałżonki i związane z tym poczucie niesprawdzenia się w roli „macho" i żywiciela rodziny. Flirt i zdrada miały na celu podniesienie poczucia męskości we własnych oczach - nic tak nie podnosi męskiego ego niż seksualne podboje.
Dla odmiany, niższe od partnera zarobki kobiet zmniejszają skłonności do zdrady. Kobieta, czująca się bardziej zależną finansowo, mniej chętnie będzie oszukiwać i flirtować.
Oszukiwaniu i niewierności sprzyjają również zarobki większe od zarobków partnera. Dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet, z tym że kobiet o połowę mniej. To zjawisko może się wiązać z charakterem pracy - osoby zarabiające dużo znacznie częściej zostają w pracy po godzinach, podróżują służbowo, etc.
Ryzyko niewierności rosło wraz z niskim poziomem edukacji (ale tylko u mężczyzn, nie u kobiet), malało wraz ze satysfakcją ze związku oraz silną religijnością.
Autorka badań podkreśla jednak, że mowa tu o bardzo niewielkich liczbach i sam fakt, że na przykład partner zarabia mniej (lub więcej) od nas nie stanowi sam w sobie żadnego powodu do niepokoju. Zawsze jednak warto zapewnić mu poczucie bezpieczeństwa i poczucie własnej wartości, a będziemy mogli być bardziej pewni jego wierności.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Materiały będące jednocześnie ferromagnetykami i ferroelektrykami występują w naturze niezwykle rzadko. Jednak połączenie takich właściwości w jednym materiale jest bardzo pożądane - można by bowiem tworzyć zeń energooszczędne układy pamięci, bardzo wrażliwe czujniki czy charakteryzujące się dużą elastycznością urządzenia emitujące mikrofale.
Pierwszy ferromagnetyczny ferroelektryk - boracyt niklu - został odkryty w 1966 roku. Od ponad 40 lat trwają poszukiwania innych tego typu materiałów. Dotychczas znaleziono kilka, ale żaden z nich nie wykazuje tak silnych właściwości ferroelektrycznych i ferromagnetycznych jak ten pierwszy.
Tak było jeszcze do niedawna. Uczeni z Cornell University stworzyli ferromagnetych ferroelektryczny o tak dobrych właściwościach, że potencjalnie może on zrewolucjonizować elektronikę. Naukowcy zauważyli, że po fizycznym rozciągnięciu kawałka tytanianu europu o grubości kilku nanometrów i umieszczeniu go na podłożu ze skandanu dysprozu uzyskamy najlepszy ze znanych nam materiałów o właściwościach ferrelektrycznych i ferromagnetycznych. Są one 1000-krotnie silniejsze niż występujące w boracycie niklu.
Wcześniej naukowcy szukali materiałów, które w sposób naturalny są ferromagnetycznymi ferroelektrykami - mówi Darrell Schlom, główny autor badań.
My szukaliśmy materiałów, które nie są ani ferromagnetykami, ani ferroelektrykami - a takich jest wiele - ale mogą się takimi stać po ściśnięciu lub rozciągnięciu - wtóruje mu Craig Fennie, jego współpracownik.
Badania Amerykanów pokazują, że warto jest przyjąć właśnie taką strategię poszukiwania ferromagnetycznych ferroelektryków. Niewykluczone, że dzięki niej zostaną znalezione kolejne materiały, o jeszcze lepszych właściwościach.
W przewidywanej przyszłości nie należy spodziewać się powstania żadnych urządzeń z tego typu materiałów. Uczeni z Cornell prowadzili swoje badania w temperaturze zaledwie 4 kelvinów. Teraz szukają materiałów, które mogą wykazywać pożądane właściwości w znacznie wyższych temperaturach.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.