Wydaje się, że w e-mailu, na czacie czy za pośrednictwem komunikatora trudno przekazać uczucia. Co prawda można się posłużyć emotikonami, ale to nie to samo, co kontakt twarzą w twarz, kiedy ma się dostęp do wielu źródeł danych naraz. Okazuje się jednak, że bariery komunikacyjne nie są aż tak duże, jak by się wydawało, a emocjami da się zarazić nawet podczas pogaduszki na łączach...
Zespół Jeffreya Hancocka z Uniwersytetu Cornella poprosił 44 pary ochotników, by porozmawiali ze sobą w Sieci przez 15-20 minut. Mieli się przy tym jak najwięcej o sobie nawzajem dowiedzieć i przedyskutować coś, co przysparzało im zmartwień i siwych włosów na głowie. Wcześniej jedna osoba z pary oglądała smutną scenę z dramatu Wybór Zofii (film opowiada o Polce, która trafiła do Oświęcimia, a potem postanowiła rozpocząć nowe życie w USA) albo fragment rozmowy.
Badacze zauważyli, że każdy wolontariusz potrafił trafnie odczytać nastrój swojego partnera, a ci, których skontaktowano z osobą oglądającą Wybór Zofii, byli po czacie smutniejsi niż przed rozpoczęciem rozmowy.
Jak widać istotami społecznymi i empatycznymi jesteśmy nawet wtedy, gdy się nie widzimy, a wręcz ukrywamy za maskującymi jak zasłona dymna nickami...