Tak, dokładnie. Uważam, że nie tylko zdrada, ale w ogóle seks, to fizjologiczna potrzeba, dokładnie taka sama, jak oddawanie kału i jedzenie. Wierność jest wynalazkiem kulturowym, a kultura jest nakładką na naszą biologię, i jej wynalazki z fizjologicznymi potrzebami zazwyczaj przegrywają. Taki lajf...
I żeby nie być posądzoną o bycie męską szowinistyczną świnią - jestem kobietą. Całkowicie akceptującą zdrady partnera (kiedy miałam stałego i mi się to nie znudziło jeszcze) dopóki byłam alfą, do której wracał - zdrady fizyczne, te wynikające z fizjologii, nie wybaczyłam zdrady emocjonalnej - gdy seksualna partnerka stała się bliższą przyjaciółką ode mnie, a obecnie preferującą partnerów zajętych, bo nie zagrażają mojej wolności, wracają do swoich alf i dobrze.