Tak nienawidzę słowa "podatek" (odmienianego przez różne formy i przypadki), że aż musiałem skomentować ten wpis. Niby można zamknąć całość krótkim stwierdzeniem, że tego typu wnioski powinien być w stanie wyciągnąć gimnazjalista: "Jeżeli jakiś towar jest droższy to ludzie kupują/konsumują go mniej."
Ale! Muszę zaprotestować przeciwko propagowaniu idei opodatkowania jako cudownego leku na wszystko! W tym momencie można wyliczać, na co podatki są skutecznym remedium i wyjdzie na to, że to taka cudowna maść na porost włosow, syrop od kaszlu i tabletka od bólu głowy, plus wiele pomniejszych, w jednym. Otóż nie! Podatki niczego nie likwidują poza konsumpcją właśnie, a już na pewno nie likwidują problemu alkoholizmu. Co ma jedynie zgóbny wpływ na gospodarkę. W przypadku tego wpisu typowe jest wprowadzenie ludzi w błąd za pomocą tytułu. Ktoś to przeczyta, zapamięta tytuł i będzie twierdził, że podatki likwidują alkoholizm! A podatki co najwyżej zmniejszają jego konsumpcję, a to dwie zupełnie inne sprawy. To jest istotą tego "odkrycia naukowego". Zatem śmiem twierdzić iż tytuł nie pasuje zupełnie do treści, lub też że jest mylący, pomimo tego iż zakończony pytajnikiem.