bialykruk88
Nowi użytkownicy-
Liczba zawartości
2 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez bialykruk88
-
Całun Turyński stworzony przez trzęsienie ziemi
bialykruk88 odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
1. Jak słusznie zauważono - nowy na forum jestem, choć arty czytam od pewnego czasu i akurat jak ten się pojawił - kończyłem czytać książkę 2. Nie ma czego reklamować, choć rzeczywiście dałem opis jak sponsorowaną opinię Bardziej mnie martwi sponsor tych ostatnich badań i ewentualne z góry postawione założenia 3. Już bez przesady z tą długością, zresztą - kto będzie chciał to przeczyta (prawie cały rozdział) bez potrzeby szukania książki 4. I tak się offtop zrobił Edit: Co do tego trzęsienia ziemii - także w tym samym źródle (z 1999 jak pamiętam) wyczytałem [wpiszcie w wybranych miejscach 'podobno'], że w Biblii źle przetłumaczono fragment jak Jezus przybył do miasta (chyba w niedzielę palmową) - jest coś w rodzaju, że tłumy [ludzie] zagrzmiały, a powinno być "ziemia zadrżała" i jakieś odniesienie do trzęsienia Ziemii. Ciekawe ile w tym wszystkim prawdy - z mojego punktu widzenia ewentualny pozytywny wynik tego doświadczenia to ostatnia wytłumaczalna deska ratunku dla obrońców całunu. W innym przypadku będzie trzeba [z duchem czasu] przechrzcić "Całun Turyński" na "Cudowny Całun Turyński" ...tak samo jak to Jezusa na "Króla Wszechświata" -
Całun Turyński stworzony przez trzęsienie ziemi
bialykruk88 odpowiedział KopalniaWiedzy.pl na temat w dziale Ciekawostki
Dorzucę dłuższy cytat z książki "Tajemnice Biblii" (Walter Jorg Langbein) - w której autor zwraca uwagę na (względnie) wiele przypadkowych, a także celowych zmian w najbardziej rozpowszechnionej księdze wszechczasów. " Całun Turyński i tajemnica zmartwychwstania Rzymscy strażnicy mieli obowiązek złamać skazańcowi golenie po zapadnięciu zmroku. Dlaczego? Ukrzyżowanie było uważane nie tylko za egzekucję, lecz również za torturę. Narzędzie tortur, krzyż, składał się z pionowego słupa, ręce przybijano skazańcowi nad głową. Rzymianie zapożyczyli tę metodę od ludów Wschodu, dodali jednak do słupa poprzeczną belkę, do której przybijano ręce skazańca. Rany od gwoździ na rękach i nogach nie prowadziły do śmierci. Po sześciu, dwunastu minutach od ukrzyżowania ciśnienie krwi ukrzyżowanego spadało o połowę, a puls przyśpieszał dwukrotnie. Serce przetaczało za mało krwi, skazaniec popadał w omdlenie i w jakby półśnie podążał na spotkanie śmierci. Aby zwiększyć jego cierpienia i odwlec zgon, pod krzyż podstawiano palik, na którym umierający mógł się oprzeć. Zapobiegano w ten sposób rozrywaniu ran w rękach przez gwoździe. Nie jest pewne, czy stopy Jezusa przybito do krzyża gwoździami. Często rzymscy oprawcy przywiązywali stopy do krzyża kawałkiem powroza. Jeśli umierający czuł zbliżające się błogosławione dlań omdlenie, opierał się o palik, odciążając mięśnie rozciągane ciężarem zwisającego ciała. Teraz było mu łatwiej oddychać, serce zaczynało lepiej pracować i zaopatrywać organizm w krew. Omdlenie mijało, ukrzyżowany nie umierał – zaczynał cierpieć od nowa. Wieczorem rzymscy żołnierze łamali ukrzyżowanym golenie. Odtąd skazańcy nie mogli się już podeprzeć. Popadali w omdlenie, krążenie krwi słabło, zbliżała się śmierć. W ten sposób zapobiegano zdjęciu z krzyża żywego jeszcze ukrzyżowanego przez krewnych pod osłoną nocy. Według Jana (19, 33) golenie złamano tylko dwóm mężczyznom ukrzyżowanym z Jezusem, jemu zaś nie. Czy rzeczywiście oszczędzono mu tej operacji – nie wiemy. Być może fragment ten przeredagowano tak, aby spełniło się dawne proroctwo: „ani kości z niej nie złamiecie” (II Mojż. 12, 46). Żołnierze uznali, że Jezus nie żyje. Czy tak było? Od stuleci wciąż powraca twierdzenie, że Jezus na krzyżu zapadł w letarg. Heinrich Eberhard Gottlob Paulus doszedł do przekonania, że Jezus przeżył ukrzyżowanie. Ale dowodów na to nie ma. W każdym razie opisy Nowego Testamentu umożliwiają precyzyjne prześledzenie zdarzeń rozgrywających się na Golgocie. Około dziewiątej rano rozpoczęto krzyżowanie. O trzeciej po południu Jezusowi podano do wypicia ocet, który wywołał u niego głębokie omdlenie. O czwartej dowódca straży centurio Cassius Longinus przebił włócznią bok Jezusa. Pojawiła się krew i woda. Według dr. R. W. Hynka jest to wyraźny dowód, że Jezus jeszcze żył. Do tego samego wniosku doszedł również koloński lekarz, dr Hermann Mödder, oraz traumatolog i anestezjolog, dr I. W. Bourne, ordynator oddziału anestezjologii londyńskiego Szpitala św. Tomasza. Nawet jeżeli klatka piersiowa się nie porusza, przeżycie jest możliwe. Nawet najwolniejsze, najsłabsze uderzenia serca wystarczą dla utrzymania człowieka przy życiu. Około piątej po południu zaczął padać ulewny deszcz i Jezusa zdjęto z krzyża. Zapewne dokonano tego bez zgody Piłata. Przypuszczalnie na przekupienie rzymskich żołnierzy, aby „patrzyli w drugą stronę” wystarczyło parę monet. Krótko przed szóstą wieczór miejsce straceń było już prawie puste. Ponuro odcinało się od horyzontu. Nikodem złożył ciało Jezusa do skalnego grobu. Czy w tym czasie Jezus nie umarł? Maria Magdalena i Maria Jakubowa strzegły grobu jako pierwsze. Być może Jezus jeszcze żył, kiedy zawijano go w prześcieradło. Ale jeśli tak, to zapewne tylko przez kilka godzin po ukrzyżowaniu. Ogólnoświatową sensację wzbudza do dziś tak zwany Całun Turyński. Na płótnie wielkości 4,36 x 1,10 m widać wyraźnie wizerunek ukrzyżowanego. Przez wieki Całun czczono jako najświętszą chyba relikwię chrześcijan. Czy kiedyś w to płótno owinięto ciało Jezusa? Czy jest to istotnie prześcieradło, o którym wspominają zgodnie wszyscy ewangeliści (Mat. 27, 59; Mar. 15, 46; Łuk. 23, 53; Jan 19, 40). Najdokładniejszy opis jest w Ewangelśw. Jana: „Wzięli tedy ciało Jezusa i zawinęli je w prześcieradła z wonnościami, jak Żydzi mają zwyczaj chować umarłych”. Pietro Savio z Tajnego Archiwum Watykańskiego w trakcie mozolnej pracy odtworzył historię lnianego skarbu. Znalazł niezliczone wzmianki i opisy Całunu w wielu różnych tekstach. Historia Całunu jest udokumentowana od II do XIII wieku n.e. W 1204 roku Konstantynopol zdobyli rycerze krzyżowi. Francuz Otto de la Roche – jak pisze historyk Robert de Clari – odnalazł wówczas relikwię: całun Jezusa. 150 lat później do relikwii modlili się pobożni pielgrzymi w Besanron. Podczas pożogi mało brakowało, żeby Całun padł ofiarą płomieni, ale udało się go uratować. Na relikwii widać ślady ognia. Z południowej Francji Całun przewieziono w końcu do Turynu. W 1889 roku po raz pierwszy uwiecznił go na fotografii Secondo Pio – właśnie wtedy świat obiegła sensacyjna wiadomość: naturalnej wielkości wizerunek zamęczonego, pobiczowanego i udręczonego człowieka w koronie cierniowej na głowie nie jest obrazem we właściwym sensie tego słowa, ale raczej negatywem obrazu. Z tego negatywu można na drodze fotograficznej otrzymać pozytyw. Wtedy ukazuje się plastyczny obraz umęczonego człowieka. Czy jest to portret Jezusa? Wierni byli o tym przekonani przez stulecia. Ale potem – dopiero przed paru laty – „zdemaskowano” relikwię jako rzekome fałszerstwo. Datowanie radiowęglowe wykazało podobno, że Całun pochodzi z lat 1260-1390. Kolejna sensacyjna wiadomość obiegła świat. Znów wydawało się, że rozwiązano kolejną „pozorną zagadkę”. Ale pozór ów był zwodniczy, bo wyroki ferowane przez dziennikarzy nie mających pojęcia o sprawie okazały się przedwczesne. Demaskowanie tajemnic – to dobre na nagłówki gazet, niezależnie od tego, czy historia, jaka się za nimi kryje jest udokumentowana źle czy dobrze. Tymczasem rzekome „zdemaskowanie” już dawno zostało zdemaskowane, o czym ,jaśnie oświecona” prasa nie raczyła oczywiście prawie wcale poinformować. Jesienią 1996 roku, z okazji kongresu mikrobiologów w Nowym Orleanie w USA, stwierdzono, że nowe datowanie jest nieprawdziwe [Por. „Ärzte-Zeitung” z 20-21.9.1966.]. Przyczyną tej pomyłki była inwazja bakterii i grzybów na Całun, jaka nastąpiła w późniejszych wiekach. Badacze z Turynu oraz z Uniwersytetu Stanu Wirginia w Blacksburg znaleźli na Całunie wskazówkę, umożliwiającą datowanie dokładne: przed zawinięciem ciała w płótno ukrzyżowanemu położono na zamknięte powieki monety. Istotnie – za czasów Jezusa było w zwyczaju kłaść monety na zamknięte oczy zmarłego. Monety z Całunu udało się jednoznacznie zidentyfikować za pomocą maksymalnego powiększenia fotograficznego. Zgodnie z orzeczeniem wybito je za rządów prokuratora rzymskiego Poncjusza Piłata. Odkryto również inne wskazówki. Już w 1978 roku chemicy, fizycy i inni naukowcy wchodzący w skład międzynarodowej komisji oświadczyli, że Całun zdecydowanie nie jest malowidłem, a więc nie jest też fałszerstwem. Jest to odbicie człowieka, ukrzyżowanego w czasach Jezusa, człowieka martwego. „Ärzte-Zeitung” pisze: „O śmierci osoby zawiniętej w płótno świadczy ślad pośmiertnego krwawienia z boku, w którym pojawia się osocze, oraz stopy, których końce świadczą o stężeniu pośmiertnym” [ibidem.]. A już w 1973 roku zuryski lekarz specjalizujący się w medycynie sądowej i mikroorganizmach, Max Frei, na podstawie mikroskopowych badań pyłków w tkaninie zweryfikował miejsce jej pochodzenia – była to Palestyna. 14 z 58 gatunków roślin zidentyfikowanych przez Freia występowało w czasach Jezusa wyłącznie w okolicach Jerozolimy. Czy więc Całun Turyński jest prawdziwą relikwią Jezusową? Przemawia za tym wiele poszlak. Wizerunek na płótnie powstał na pewno przez bezpośrednie zetknięcie z ciałem ludzkim. Zmarłego, który miał 1,75 m wzrostu, widać bowiem z przodu, i z tyłu. Kontakt materiału z ciałem zakończył się po 30, najwyżej 36 godzinach. Odbicie powstało zapewne przez utlenienie i odwodornienie włókien na powierzchni materiału. Nie da się wyjaśnić tego procesu. Dr Baptiste Rinaudo, fizyk z Montpellier, uważa, że była to „emisja protonów, emitowanych przez ciało znajdujące się pod wpływem nieznanej energii”. Byłbyż więc Całun Turyński dowodem na największą tajemnicę Nowego Testamentu – na zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa? Faktem jednak jest, że na odbiciu twarzy na Całunie Turyńskim widać obrzęki. Mogłoby to stanowić dowód na słowa Mateusza: „i policzkowali go, a drudzy bili go pięściami” (Mat. 26, 67). Na czole i karku było mnóstwo niewielkich skaleczeń. Czy jest to dowodem na słowa Jana: „A żołnierze upletli koronę z ciernia, włożyli mu na głowę” (Jan 19, 2)? Także na innych częściach ciała wystąpiły, co widać na płótnie, liczne obrzęki. Jest to dowód na słowa: „Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał go ubiczować” (Jan 19, 1.) W prawym boku, pod klatką piersiową, mężczyzna zawinięty niegdyś w Całun, ma głęboką ranę. Ranę tę opisano w Nowym Testamencie następująco: „jeden z żołnierzy włócznią przebił bok jego i zaraz wyszła krew i woda” (Jan 19, 34). Nie należy zapominać o innej ważnej poszlace na prawdziwość płótna: prawie przez dwa tysiąclecia chrześcijańscy artyści przedstawiali ukrzyżowanie niewłaściwie. Jezus wisiał na krzyżu, przy czym gwoździami miał przebite dłonie. Gdyby ktoś przed wiekami zamierzał sfałszować Całun, aby uznano go za „najświętszą relikwię”, to wizerunek zawierałby i ten szczegół. Ślady ran byłoby widać i na dłoniach. Na Całunie jednak ślady ran znajdują się w miejscach właściwych z anatomicznego punktu widzenia – na przegubach. "