Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

gedart

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    20
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez gedart

  1. Podczas improwizowania - myślę, że tak. Może odwróćmy zagadnienie - czy recytowanie wielopoziomowo rozbudowanych tekstów jest rozwijające?
  2. Ja bym skomentował tak: "... a wody płyną..." Można iść za taką optyką. Można też przyłożyć ucho gdzie indziej. Tak czy owak, faktem jest, że ważna jest wiara... no i jeszcze to, w co... ;-)
  3. Mocne i prawdziwe. Fajna jest dla mnie ta rozmowa, bo pozwala widzieć zachowania człowieka takimi, jakie są - nie przesłonięte żadnym idealizmem. Dopiero wtedy mozna szukać rozwiązań. Spoko, to ma sens. Jest to jeden z elementów, których muszę się nauczyć - dzięki więc za podpowiedź ;-)
  4. Chyba strzeliłeś sobie w piętę. Nie znając wcześniej Gangnam Style, oglądnąłem. Jakieś 15 sekund. Czyli uważasz, że Gangnam Style chodzi o twórczość i artyzm - dobrze rozumiem...? I za pomocą Gangnam Style udowadniasz, że sztuka obroni się sama...? Piszesz to z perspektywy artysty? Zapraszam do zapoznania się z tematem Inwestowanie w sztukę. Domyslam się zawczasu Twojej riposty - że rzecz dotyczy tych artystów, którzy już nie żyją. Na pierwszy rzut proponuję więc hasło Wilhelm Sasnal.
  5. Przepraszam za wyrażenie, ale... to jest gówno prawda. Van Gogh umarł nieznany. I nie był jedynym przypadkiem. Oczywiście, w końcu ktoś go odkrył - dla niego to już jednak miało chyba niewielkie znaczenie. Poza tym... Weźmy kwestię twórczości plastycznej (w tym temacie jakoś łatwiej mi się poruszać ;-) ) Czy wiesz, jak działa w Polsce system pozwalający zaistnieć artyście-plastykowi? Sugeruję zapoznanie się z tematem - jest niezwykle ciekawy. Pozostaje więc internet. I tu pojawia się problem mnogości (żeby nie być gołosłownym: http://www.deviantart.com/). Co oznacza, że trzeba być artystą sprawnym marketingowo, żeby się przebić. Usiłując zaś się przebić, dzieli się artysta z całym światem swoją twórczością, która jest wtedy namiętnie kopiowana. Jeśli jest dobra, rzecz jasna. I w ten sposób się ta sztuka broni: została skopiowana po wielekroć. Nie jest to prawda. Włączam sobie radio online i słucham. Poza tym nie chciałoby mi się uruchamiać machiny internetowej płatności, żeby wysłać 50 gr. (W końcu jestem po dwóch stronach barykady.) Z tym się zgadzam, jednak i tu widzę problem. Nie wystarczy wrzucić swoich utworów w jakieś miejsce, zapewniam Cię. Tu wraca kwestia mnogości. Kilka lat temu w jakiejś firmie reklamowej zrobiłem pocztówki z kilku swoich prac. Przed wyjściem zapytałem ludzi, czy według nich to są tematy mogące się sprzedać. Młoda dziewczyna odpowiedziała krótko: "Wszystko kwestia marketingu." Zatem - żeby zaistnieć i zarobić trzeba być artystą-biznesmenem. Czy według Ciebie "dziś prawdziwych artystów już nie ma"? Właśnie przedstawiłeś powód, dla którego "prawdziwa sztuka" ma problem z samo-bronieniem się.
  6. A jak to się ma do treści rozmowy...? Nikt nie tupie nóżką. Temat jest bardzo poważny. Po jednej stronie są ludzie, którzy - jak to pięknie sformułował Tolo - ściągną, gdy jest; nie ściągną, gdy nie ma. Przy okazji jednak - aby zabezpieczyć swoje dobre samopoczucie - twierdzą, że artysta ma obowiązek się dzielić, w imię wyższych, kulturowo-cywilizacyjnych celów ("dozwolony użytek"). Jeśli dzielić się nie chce, to niech spada (znaczy, niech chowa do szuflady), bo i tak zawsze będzie co ściągać. Po drugiej stronie jest artysta. Ze swoją potrzebą/pasją/koniecznością tworzenia. A gdy wena się skończy i - trochę sam, bardziej poprzez innych - poczuje, że to jest dobre, ma potrzebę podzielenia się. Z czasem pojawia się naturalna potrzeba osiągnięcia finansowej niezależności w ten właśnie sposób. I wówczas staje ze swoim pragnieniem naprzeciwko całego świata. I słyszy: "Prawdziwa sztuka obroni się sama."; "Jak nie chcesz się dzielić, to pisz do szuflady."; "Zapraszamy do nas, od każdej sprzedanej za 100 zł płyty dostanie pan 2 zł."; "Wystarczy wrzucić na youtube, a potem sprzedawać po 10 gr od kopii - i już jesteś bogaty."; "Jeśli chcesz zarabiać na tym, co stworzyłeś, to nie jesteś artystą, tylko rzemieślnikiem." Etc. Czy widać istotną rozbieżność, czy jeszcze nie...? Artysta nie został stworzony biznesmenem. Chce zarabiać na efektach swojej weny - czyli chce tego samego, co każdy człowiek: żyć dzięki temu, w czym jest dobry. Różnica zaś polega na tym, że do rzemieślnika się przychodzi za potrzebą; artyście mówi się, że bez niego można funkcjonować. I ściąga się jego utwory bez żenady - bo ma się dzielić. Czy teraz lepiej widać problem...?
  7. Moim zdaniem - czysta mrzonka. Idealizm, znaczy. Czytałem ostatnio o Singapurze. Przestępczość na bardzo niskim poziomie - głównie dzięki konsekwentnie egzekwowanemu prawu, z bardzo wysokimi grzywnami, karą chłosty i śmierci. Człowiek nie jest istotą doskonała wg jakichś reguł - i nie powinno się go za takiego uważać, żeby później obrażać się na fakt, że nie jest. Hipokryzja też nie jest wynalazkiem żadnej z religii. Tak więc pani, która jest szefową organizacji popierającej piractwo i siejąca dym, gdy jej książką ludzie dzielą się w sieci, nie jest ewenementem, lecz klasyką gatunku. Byłoby o wiele łatwiej szukać rozwiązań, przyjmując człowieka w zgodzie z tym, jaki jest.
  8. To może zdradź jeszcze, po której stronie barykady w tej dyskusji stoisz, bo to dość istotne. Na podstawie ostatniego akapitu wnoszę, że nie po tej samej co twórcy. Ten ostatni akapit mówi zresztą dużo więcej. Na przykład coś takiego: "O jednego artystę mniej to żaden problem - jest ich tylu, że zawsze coś znajdę dla siebie." I święta racja! Bo przecież każdy artysta to ekshibicjonista - pcha się więc tam, gdzie go będzie można zobaczyć, usłyszeć, przeczytać,... Wiem, bo sam to robię ;-) Może to właśnie z tej potrzeby artystów wzięły się firmy zajmujące się za nich dbaniem o zyski... Ktoś mądrze zauważył, że jest przestrzeń, w której można zarobić - z jednej strony ci, którzy nie skorzystają, jak czegoś nie będzie i nic im przez to nie ubędzie; z drugiej - ci, którzy nie mogą nie tworzyć i chcieliby wynieść z tego coś więcej ponad jakiś rodzaj rozmowy ze sobą... W kwestii zaś zmiany wszechświata pod swoje widzimisię... Oczywiście, że zmieniam. Oczywiście, że Ty również.
  9. Nie wydaje mi się, żeby samo hasło "wolny rynek" wystarczało. Po pierwsze dlatego, że (wg mnie) jest pustym mitem (ile znasz krajów, gdzie faktycznie ma on miejsce?). Po drugie - bo nawet gdyby istniał, nie rozwiązywałby dylematu (w sumie płynącego z natury człowieka) "czerpanie bez ponoszenia kosztów/chęć osiągania zysków".
  10. A drukarki 3D? Za chwilę będą powszechnie dostępne.
  11. Masz absolutną rację. Pozwolę sobie jednak być marudny i powtórzyć pytanie: jak skonstruować reguły (dopasowane do człowieka i technologii), które pozwolą mnie jako artyście cieszyć się i popularnością mojej twórczości, i z czasem żyć dzięki tej popularności, przy okazji nie będąc uwikłanym w sidła współpracy z jakąkolwiek korporacją...?
  12. Wydaje mi się, że gdyby stare, podstawowe zasady były szanowane tak po prostu, niepotrzebne byłoby prawo wraz z całym systemem egzekucji. Moim zaś zdaniem o wiele popularniejsze w działaniu jest prawo Kalego. Oznacza to dla mnie tyle, że system prawny powinien być dostosowany do faktów, które mają miejsce; co najmniej na równi ze szlachetnymi wzorcami. Ponieważ tak jest mi najłatwiej, skorzystam z własnego dylematu. Jeśli moja grafika komuś się spodoba, umieści ją sobie jako tapetę na pulpicie. Przy okazji podeśle znajomym, inni zaś zobaczą ją bezpośrednio i też będą chcieli mieć - taką albo podobną. I jeśli dobrze rozumiem definicję dozwolonego użytku, takie działanie mieści się w jego ramach. Sumienie nie gryzie. A że ekran komputera, smartfona, tabletu etc. to coraz bardziej przestrzeń ważniejsza od ściany w mieszkaniu, mało kto zwróci się do mnie lub mojego dystrybutora o sprzedaż reprodukcji lub oryginału. Popularność pracy rośnie w sposób lawinowy. Ja odczuwam również rosnącą przyjemność z tego faktu. Oraz - niestety - narastające w***nie, jako że finansowo nie skorzystam na tym fakcie. Jest problem? Jest problem. Moim zdaniem nielichy - przy czym można podejść do rzeczy tak, jak Tolo: "to już jest problem artysty". Korzystając z jego przykładu o dzieciakach kradnących czereśnie w warzywniaku: to problem właściciela, że źle zabezpieczył swoją własność.
  13. Twórcy tworzą, bo nie mogą nie tworzyć. Niewątpliwie nic wielkiego by się nie stało, gdyby Chopin, Mozart, Picasso, Kafka etc. wzięli się do porządnej roboty. Ale przecież wyraźnie napisałem, że dzielenie się swoją twórczością sprawia mi przyjemność... Ta kwestia nie stanowi dla mnie problemu. (To chyba jest zresztą standardem dla artystów - ten ekshibicjonizm.) Niech idzie w świat, niech przemawia - jedno z pragnień w ten sposób się spełnia. I nie nazwę tych, którzy dzielą się dalej, piratami - oni mi pomagają. No własnie, na to moje pytanie już nie dajesz odpowiedzi. Uczyniłeś podobnie również wcześniej: Czyli niby odpowiadasz, ale tylko do momentu, gdy przydałby się jakiś konstruktywizm... Szkoda. Zapytaj np. projektantów logotypów, czy są w stanie zgodzić się z Tobą. Prostota nie oznacza nieskomplikowania ani łatwości dotarcia do danego symbolu. Z reguły jest to właśnie niełatwy proces. (Jeśli uważasz inaczej, możemy wykonać pewien eksperyment: zaproponuję Ci stworzenie symbolu na zadany temat, a potem - po jego wykreowaniu - poddasz go ocenie biorących udział w tej dyskusji.) Nawet zakładając, że ktoś w zbliżonym momencie stworzył podobny jeden symbol, to pojawienie się wielu podobnych, zbliżone w czasie do opublikowania przeze mnie moich - sam chyba przyznasz - będzie co najmniej dziwne. Poza tym... znów nie udzieliłeś odpowiedzi. Co masz na myśli, pisząc, że się obroni? Ja to widzę tak, że skoro następuje dzielenie się w sieci jakimś utworem, to znaczy, że on się broni - tyle, że pieniędzy z tego twórca nie ma. Problem zaś jest w tym, że chciałby ;-) I tu - jak się domyślam - odpowiedź Twoja będzie, że to już problem artysty...? Oczywiście. Chodzi o znalezienie rozwiązania, w którym dzielenie się będzie po tej samej stronie co finansowe zadowolenie artysty.
  14. Zacznę może od tego, że wena nigdy nie jest wynikiem pragnienia, by stać się bogatym. Przychodzi i odchodzi. I nie przeszkadza w byciu hydraulikiem, dzieje się równolegle. Piszę to z perspektywy artysty. Problem jest, niewątpliwie - zmagam się z nim. W moim przypadku są to dwa główne aspekty. 1. Prace, które umieszczam w sieci, stają się dobrem powszechnym - to jest i nie do uniknięcia, i całkiem miły fakt ;-) Jak jednak połączyć potrzebę dzielenia się z chęcią zarobienia na nich? 2. Wiele prac zawiera czytelne i proste symbole, które łatwo odtworzyć w byle programie graficznym. Jak zapewnić sobie skuteczność wskazywania takich sytuacji i egzekucji swoich praw wówczas, gdy ktoś na tym będzie zarabiał? Jest chyba oczywistym dla każdego uczestniczącego w dyskusji, że internet postawił wiele spraw na głowie. Niewątpliwie to, co teraz się dzieje, jest wynikiem tego chaosu. Sprzeczne siły, sprzeczne idee... I jak zwykle, rozwiązanie znajdzie się gdzieś pośrodku. Z jednej strony zgadzam się, że "nie należy ograniczać dostępu do edukacji, kultury oraz wolności wypowiedzi". Z drugiej jednak chcę, aby moja twórczość dała mi finansową wolność...
  15. "Za świństwo ze strony MS uważam jedynie, jeśli to prawda, celowe umieszczenie wadliwej konwersji plików ODF. " Myślę, że to jest istota sprawy. Jest to nie tyle świństwo, co świadomy zabieg, mający określone konsekwencje - można powiedzieć, że globalne. Pracuję na Libbre Office i tym, którzy korzystają z MS, nie mogę przesłać do edycji swojej pracy - muszę korzystać z rozwiązań pośrednich, istotnie wydłużających cały proces. Ten ŚWIADOMY i CELOWY zabieg powoduje zatem, że wiele osób rezygnuje ze środowiska Linux. Będąc istotą nastawioną na rozwiązywanie problemów szukałbym więc raczej odpowiedzi na pytanie, jak ten problem rozwiązać, aniżeli kłócić się o to, które podejście do człowieka/klienta ze strony firm/korporacji/organizacji jest właściwe. Być może bowiem udałoby się na drodze dyskusji nad tą kwestią ustalić, że problem jest nie do przeskoczenia. To oznaczałoby zaś, że ze strony Microsoftu ma miejsce działanie niezgodne z prawem - co pozwoliłoby na inne ruchy. M
  16. "... po wyrwaniu ostatniej nogi mucha straciła słuch." Wnioski naukowców z przeprowadzanych eksperymentów potrafią być powalające. Powodów, dla których dzieje się tak, jak o tym mowa w artykule, może być wiele. Na przykład taki, że w niektórych rasach mężczyzna jest ewolucyjnie przygotowany bardziej do płodzenia potomstwa z blondynką, a do tego intelekt niepotrzebny ;D
  17. Trochę to bez sensu. Jeśli coś mogę ściągnąć za darmo, to jakie ma znaczenie, skąd to ściągnę? Człowiek, który dowiedział się, że Radiohead pozwala swój album ściągnąć za darmo, nie musi wchodzić na stronę zespołu, skoro woli korzystać z P2P. Może więc być to bardziej kwestia przyzwyczajenia lub wygody aniżeli skłonności do piractwa. Poza tym - dlaczego darmowe ściąganie przez P2P nazywa się piractwem, a ściąganie tego samego ze strony zespołu - legalnością? Zespół już swoje zarobił. Niewątpliwie więcej, niż gdyby dystrybucja odbywała się poprzez koncern medialny - który kasuje 95% wartości płyty. Muzycy byli świadomi, że tak to mniej więcej przebiegnie, zyskali zaś na tym coś zdecydowanie ważniejszego: ściągający ich płytę pozbyli się poczucia winy. Konsekwencje? Myślę, że wzrost popularności zespołu.
  18. Wzrost z 400 na 500 to wzrost o 1/4. Średni wzrost dzienny to 1/4:365=1/1460. Wzrost z 500 na 600 to wzrost o 1/5. Średni dzienny wzrost to 1/5:315=1/1575. W drugim przypadku wzrost jest wolniejszy (dobrze byłoby to widać na wykresie).
×
×
  • Dodaj nową pozycję...